Obraz powołania uczniów odsłania coś z istoty Kościoła. Jezus najpierw przywołuje wybranych do siebie. Pierwszy jest ruch do Jezusa. Potem trzeba z Nim być – „aby Mu towarzyszyli”. A na końcu zostają wysłani z misją – to ruch w stronę świata. To jakby rytm serca, pulsowanie życia w Kościele. Najpierw trzeba być przywołanym, być z Nim. A potem z tej bliskości z Mistrzem płynie siła do pójścia w świat, aby głosić Jego imię.
Po co Jezus wysyła uczniów w świat? „Na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy”. Głoszenie nauki, czyli nauczanie o Jezusie. Prawda o Nim jest dziś zabezpieczona przez dogmaty Kościoła. Uczniowie mają głosić zdrową doktrynę, czyli prawdę. Słowo „dogmat” czy „doktryna” budzi dziś opór u wielu. Kojarzy się z czymś skostniałym, z martwą literą. Oczywiście może tak być, że litera zabija ducha. Można być świetnym znawcą prawd wiary nawet z tytułem doktora habilitowanego, ale nie mieć w sobie wiary. To jednak nie powód, aby przeciwstawiać sobie doktrynę i życie, co nieraz się zdarza nawet wybitnym ewangelizatorom. Prawda i życie muszą iść w parze. Kościół jest nazwany Ciałem Chrystusa. Życie jest w ciele, a ciało to zespół określonych narządów, tkanek i reguł działania.
Jezus udziela uczniom władzy wypędzania złych duchów, czyli egzorcyzmowania. Misją Kościoła jest wyzwolenia człowieka z mocy zła przez słowo Boże i sakramenty. Kościół ma dawać ludziom Boga i dlatego musi mieć odwagę burzyć ołtarze współczesnych bożków. Nie można głosić Boga i godzić się na bożki wielu dzisiejszych ideologii np. aborcjonizmu, ekologizmu, eutanazji, rozwiązłości.
Znamy imiona Dwunastu. Ich zadaniem było głoszenie Ewangelii nie swojej, ale Jezusa. Ale to głoszenie ma się dokonywać nie anonimowo, lecz pod własnym imieniem (i nazwiskiem – dodalibyśmy dzisiaj). Jezus potrzebuje konkretnych ludzi, aby przez nich mówić, egzorcyzmować, uzdrawiać, stawać się obecnym. Świadek Jezusa musi oddać Mu do dyspozycji siebie, swoją osobowość, talenty, inteligencję. Głoszenie Pana nie jest mechanicznym powtarzaniem formuł. Kościół – Ciało Chrystusa – ma twarz konkretnych ludzi. Obiektywizm wiary i spersonalizowane świadectwo muszą iść w parze.
Judasz też został wybrany przez Jezusa. Czyli i jego kochał Pan i jemu zawierzył mu owce. Przekazał mu tę samą duchową władzę co pozostałym. Judasz, zanim upadł, służył Jezusowi. Potem jednak sprzedał duszę diabłu. Nie ma procedury zapobiegającej Judaszom w Kościele. Jedna dwunasta to 8,33 proc. całości. Nie należy zakładać, że Kościół stanie się kiedyś doskonale czysty, a robotnikami Pana będą ludzie odporni na zło. Takie oczekiwanie dowodzi raczej naszej pychy niż miłości do Kościoła.