Możemy śmiało powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwymi małżonkami dzięki Światowym Dniom Młodzieży. To one nas ukształtowały, poprowadziły po drodze wiary - mówią Iza i Grzegorz Mularczykowie
Pan Bóg ma najlepszy plan dla każdego człowieka. Warto szukać jego woli. Warto odkrywać powołanie razem z Nim. Iza i Grzegorz, małżeństwo ze Śląska, odkryli swoje powołanie na Światowych Dniach Młodzieży. Znaleźli na nich nie tylko Pana Boga, ale i... siebie. I na ŚDM w Brazylii się zaręczyli. Dziś są szczęśliwymi małżonkami i rodzicami małego Dominika, którego imię przecież znaczy "należący do Pana"... Aż chce się rzec: "Wszystko po Bożemu".
Iza i Grzegorz swoją przygodę ze Światowymi Dniami Młodzieży rozpoczęli w 2005 roku. - Zależało nam bardzo, żeby podczas tych radosnych dni móc spotkać naszego wielkiego rodaka, dziś już świętego, papieża Jana Pawła II. Jednak nasze marzenie nie ziściło się, gdyż przed Światowymi Dniami Młodzieży w Kolonii Bóg powołał go do siebie. Po tym niesamowitym pontyfikacie na "tronie Piotrowym" zasiadł papież Benedykt XVI. Zaintrygowało nas to, co mówił do młodych, że wiara i nauka musi iść ze sobą w parze - mówią młodzi małżonkowie.
W czasie pierwszych Światowych Dni Młodzieży jeszcze się nie znali. Jechali z różnymi grupami. Zapewne mogli się nawet nie zauważyć tam na miejscu w tak wielkim tłumie. Jednak zarówno Iza, jak i Grzegorz odkryli wówczas niesamowity klimat tych dni, kiedy to spotyka się prawdziwego Boga, papieża i setki tysięcy młodych z różnych kontynentów. - Zobaczyliśmy powszechność Kościoła, gdzie pomimo różnic kulturowych mogliśmy się wspólnie modlić. Piękna była ta jedność wszystkich ludzi, których skupiał sam Bóg. Przypominało to nam biblijne podążanie tłumów za nauczającym Jezusem. My jako tłum młodych ludzi podążaliśmy za Ojcem Świętym, który mówił do nas o Bogu, o prawdach wiary i nauczał nas jak mamy odkrywać nasze powołanie - dzielą się państwo Mularczykowie.
Następne Światowe Dni Młodzieży były daleko - w Australii. Iza i Grzegorz mieli szczęście, aby się wybrać w tak daleką podróż. Jak się później okazało, to był "ruch Boży". Jego Opatrzność czuwa. - Wydawało się, że te pierwsze ŚDM będą naszymi ostatnimi, lecz Opatrzność Boża widocznie chciała inaczej - twierdzą i dodają - Mogliśmy się poznać dzięki niesamowitym ludziom, którzy umożliwili nam wyjazd na kolejne ŚDM. Było to na spotkaniach grupy rybnickiej, która skupiała osoby z najbliższego rejonu. A potem wyruszyliśmy do Sydney - mówią.
Lecieli jednak w różnych grupach. Iza leciała przez Hong Kong, a Grzegorz przez Singapur. Leciały w sumie trzy grupy, które spotkały się oczywiście na miejscu. Tam podróżowali już razem. - Skupialiśmy się głównie na religijnym aspekcie pielgrzymki, choć zawsze wśród modlitw krążyła i ta, żeby poznać dobrego kandydata na męża lub żonę... - wyznają młodzi małżonkowie. - Po tych ŚDM wydawało się jednak, że modlitwa w tej intencji nie została wysłuchana - dodają. Kluczem jest tu zwrot: "wydawało się"... Boża Opatrzność przecież czuwa. I choć w Sydney Iza i Grzegorz wymienili ze sobą tylko kilka słów od czasu do czasu, bez głębszego zaprzyjaźnienia się, Bóg uważnie słuchał ich modlitw o właściwą, dobrą żonę i właściwego, dobrego męża...
Spotkali się znowu na kolejnych Światowych Dniach Młodzieży. Tym razem udali się do Hiszpanii. - Przed wyjazdem również uczestniczyliśmy w przygotowaniach grupy rybnickiej. Wyjechaliśmy dwoma autobusami, oczywiście różnymi. Na samej pielgrzymce, jak poprzednio, też się specjalnie nie zaprzyjaźniliśmy. Również zamieniliśmy, i to trochę przez przypadek, parę słów. I tak mogliśmy znów odnieść wrażenie, że Bóg po raz kolejny nie specjalnie interesuje się naszą intencją o znalezienie dobrej żony, czy dobrego męża. Po powrocie z Madrytu wróciliśmy do swojego codziennego życia. Każdy w swoją stronę - mówią państwo Mularczykowie.
Po pewnym czasie Iza odezwała się do Grzegorza na portalu społecznościowym. - Rozmawialiśmy trochę o minionych Światowych Dniach Młodzieży, o tym co zrobić, żeby nie zmarnować tego dziedzictwa, którego staliśmy się uczestnikami. Pamiętam, że doradzałem Izie, aby związała się z jakąś grupą parafialną, żeby mieć kontakt z ludźmi wartościowymi posiadającymi ideały - mówi Grzegorz. Iza studiowała wówczas medycynę na UJ w Krakowie i mieszkała w wynajętym mieszkaniu z koleżankami. Część ich wspólnych znajomych postanowiła pojechać do niej na Sylwestra. - Sam byłem również namawiany przez nich, żeby tam jechać. Nie skorzystałem z zaproszenia, bo myślałem już czysto pragmatycznie: po co mam jechać, skoro Iza i tak się mną nie zainteresuje, pewnie jako przyszła dentystka ma wygórowane wymagania co do swojej drugiej połówki i na zwykłego inżyniera z tytułem magistra nawet nie spojrzy. Więc sobie odpuściłem.
Portal społecznościowy znowu jednak zrobił swoje... Zaczęło im się tak dobrze rozmawiać, że Grzegorz wziął sprawy "w swoje ręce" i zaproponował Izie osobiste spotkanie. - I tak się zaczęła nasza miłość. Choć po drodze były różne burzliwe chwile, to jednak z czasem zrozumieliśmy, że Bóg jednak wysłuchał naszą intencję. Zbliżały się następne ŚDM w Brazylii. Byliśmy już parą. Wiedzieliśmy, że poznaliśmy się dzięki tym pielgrzymkom - mówią. I właśnie tam, w Brazylii, Grzegorz i Iza zaręczyli się. Marzeniem Izy było, aby znaleźć się na plaży Copacabana w Rio de Janeiro. To tam odbywały się główne spotkania z papieżem Franciszkiem. Iza jednak rozchorowała się. Musiała więc zostać w domu rodziny, którą ją gościła. Grzegorz chciał spełnić marzenie Izy i oświadczyć się jej właśnie tam - na Copacabana. Niestety, plany musiały ulec zmianie. Grzegorz postanowił jednak zabrać Izę na plażę w inny dzień. - W niedzielne popołudnie, gdy Iza czuła się już lepiej, wróciłem z nią na tę plażę - mówi Grzegorz. Na plaży odbywało się już wielkie sprzątanie po ŚDM. - Oświadczanie się w takich warunkach nie byłoby zbyt romantyczne- mówi Grzegorz. Nie, nie dał rady się tam oświadczyć w takich warunkach.
Ich wspólny wyjazd na ŚDM do Brazylii zakończył się wyprawą turystyczną po Amazonii. Przez trzy dni pływaliśmy statkiem w rejonie Manaus, gdzie łączą się dwie rzeki Amazonka i Rio Negro. Obie przez dwadzieścia kilka kilometrów płyną razem obok siebie w jednym korycie bez mieszania kolorów. Amazonka rdzawa, a Rio Negro czarna. Pod jednym z najdłuższych mostów na świecie na statku, przy członkach naszej grupy rybnickiej, wyjąłem pierścionek zaręczynowy, ukląkłem przed nią i zapytałem, czy zostanie moją żoną. Tak zestresowanej i podekscytowanej Izy nigdy nie widziałem. Dwie rzeki symbolizowały naszą drogę najpierw osobną, później dwie rzeki obok siebie jako czas narzeczeństwa i w końcu połączone ze zmieszaną wodą, stanowiącą zapowiedź małżeństwa. Z dzisiejszej perspektywy okazuje się, że oświadczyny na stateczku wśród przyjaciół w miejscu, gdzie w jednym korycie płyną dwie różne rzeki były niesamowicie romantyczne, choć w planach miało się to odbyć na plaży Copacabana. Bóg napisał nieco inny scenariusz, ciekawszy niż sami planowaliśmy - dzieli się Grzegorz.
Pobrali się w 2014 roku. W styczniu 2016 roku zostali rodzicami. Na świat przyszedł mały Dominik. Przyszedł na świat w roku, który jest rokiem Światowych Dni Młodzieży w Polsce. Iza i Grzegorz zamierzają oczywiście wybrać się do Krakowa razem ze swoim synkiem. - Dziś możemy śmiało powiedzieć, że dzięki Światowym Dniom Młodzieży jesteśmy szczęśliwymi małżonkami - mówią. - To one nas ukształtowały, poprowadziły po drodze wiary, pokazały radość chrześcijańską młodego Kościoła. Podczas ŚDM czuje się niezwykle bliską obecność Boga. Wszystko to dzięki codziennemu uczestnictwu w Eucharystii, wspólnych rozmowach o Bogu, odkrywaniem Jego dzieł w przyrodzie, dobroci gospodarzy, którzy nas przyjmowali, poznawaniu różnych kultur, przez zawieranie nowych znajomości. Można rzec, że były to jedne z najpiękniejszych dni w życiu, do których chętnie wracamy pamięcią.
opr. ac/ac