Biskupi Kościoła narodowego w Szwecji łamią sumienia duszpasterzy pod dyktando lobby LGBT

Kolejne kroki, które podejmuje w ciągu ostatnich lat Kościół narodowy w Szwecji (zaliczający się do luterańskich Kościołów protestanckich) pokazują dobitnie prawdziwość argumentu „równi pochyłej”, jeśli chodzi o destrukcję chrześcijańskiej wizji małżeństwa. Starsi duszpasterze, którzy chcieliby bronić tradycyjnego nauczania, odsuwani są od posługi, a młodzi, broniący małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, nie są w ogóle dopuszczani do święceń.

Kościół Narodowy Szwecji zmierza wielkimi krokami w kierunku odsuwania od posługi tych, którzy wierni są chrześcijańskiemu nauczaniu na temat małżeństwa i płci. Do tej pory oficjalną polityką hierarchii było promowanie tych duszpasterzy, którzy podchodzili do tej sprawy „progresywnie”, jednak w drodze wyjątku tolerowano tych, którzy nie chcieli się zgodzić na błogosławienie par homoseksualnych. Teraz ma to się zmienić. Starsi duszpasterze będą odsuwani od posługi, młodzi nie będą święceni. Według władz tamtejszego Kościoła tak właśnie wygląda wolność sumienia: „Nikt nie jest zmuszany do ubiegania się o określoną pracę”, mówią szwedzcy biskupi.

Specyfiką tego kraju jest to, że większość małżeństw zawierana jest w kościele, nawet w przypadku osób niewierzących i niepraktykujących. Władze Kościoła czują się więc związane normami prawno-społecznymi, a wymogi Ewangelii schodzą na dalszy plan.

Prawo pracy ważniejsze od Prawa Bożego

Debata toczy się od lat. Sprawa nabrała jednak tempa, gdy Kościół Szwecji skonsultował się z prawnikami z agencji prawnej Next i opublikował swoje wnioski w styczniu tego roku. Dochodzenie wskazało, że nie będzie żadnych konsekwencji prawnych, jeśli władze Kościoła postawią nowo zatrudnianym duszpasterzom wymóg błogosławienia par jednopłciowych, nawet gdy jest to sprzeczne z ich sumieniem. Biskupi nie uznali jednak za stosowne skonsultować się z Biblią.

Skoro dochodzenie wykazało, że w szwedzkim prawie nie ma przeszkód dla takiego postawienia sprawy, władze uznały sprawę za zamkniętą. Przekonania religijne i sumienie duszpasterzy nie mają znaczenia.

Tamtejsi hierarchowie powołali się także na wcześniejsze orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, podkreślając, że „prawo do równego traktowania” ma priorytet w stosunku do „wolności wyznania”.

Kjell Lejon, profesor historii Kościoła i szef niezależnego czasopismaj Svensk Pastoraltidskrift uważa jednak, że nie chodzi tu tylko o racje prawne, a po prostu o to, że biskupi Kościoła  narodowego są wyznawcami lewicowych ideologii, które mają dla nich dużo większe znaczenie niż Ewangelia.

Lejon zdecydował się przeprowadzić własne dochodzenie prawne w tej sprawie. W wywiadzie dla Dagen podkreśla, że nawet jeśli prawo świeckie pozwala na takie podejście, od strony teologicznej i prawno-kanonicznej jest to po prostu „równia pochyła”.

Pokazuje, jak tamtejszy narodowy Kościół przeszedł od „błogosławienia par jednopłciowych” do udzielania im ślubów, a teraz do uczynienia z udzielania takich ślubów wymogu zatrudnienia dla duszpasterzy.

W swym dochodzeniu powołuje się na prawników Percy Bratta i Joakima Lundqvista, którzy udowadniają, że narzucanie przez hierarchów swojej ideologii duszpasterzom jest sprzeczne z prawem kanonicznym Kościoła narodowego. Lejon podkreśla również, że twierdzenia biskupów nie są zgodne z oficjalnym wyznaniem wiary Kościoła Szwecji. Brak im podstaw teologicznych, a cała argumentacja sprowadza się do świeckich przepisów prawa pracy.

Jak widać, gdy do gry wchodzi ideologia, trzeba wziąć rozbrat z prawem kanonicznym, Biblią i zdrowym rozsądkiem.

Lekcja dla nas

Czy z całej tej sytuacji płynie jakaś lekcja dla hierarchów i duszpasterzy w innych krajach? Tak i nie. Nie – ponieważ Kościół narodowy Szwecji jest bardzo silnie uzależniony od władzy państwowej. Nie ma więc moralnej siły, aby bronić Ewangelii wobec aktualnych trendów społecznych, nawet całkowicie sprzecznych z Ewangelią. Kościół katolicki może natomiast i powinien głosić swe nauczanie „w czas i nie w czas”, nie poddając się społecznej czy państwowej presji.

Tak, ponieważ zasada „równi pochyłej” działa wszędzie, nie tylko w Szwecji. Lewicowi aktywiści od dziesięcioleci posługują się tzw. praktyką salami – plasterek po plasterku odcinają ze społecznej świadomości to, co nie pasuje do ich radykalnych postulatów, aż osiągną swój ostateczny cel. Od „tolerancji” dla niezgodnych z naturą skłonności seksualnych przechodzą do wymuszenia społecznej akceptacji dla małżeństw homoseksualnych, następnie do prawnego zrównania ich z normalnym heteroseksualnym małżeństwem, możliwości adopcji dzieci przez pary homoseksualne, a koniec końców – do usuwania z przestrzeni publicznej wszystkich, którzy ośmielą się myśleć inaczej niż lobby LGBT i zwolennicy teorii gender. To, że dla trzeźwo myślących nie ma już miejsca na uniwersytetach i w świecie polityki, to za mało. Nie może być dla nich także miejsca w Kościele. Zanim więc damy się zwieść syreniemu głosowi tych, którzy mówią, że chodzi tylko o „zwykłe błogosławieństwo” dla osób o skłonnościach homoseksualnych, przypomnijmy sobie, że zwodniczy głos mitycznych syren zawsze oznaczał jedno: zgubę dla tych, którzy się nim zachwycili.

Źródło: CNE, Dagen,  Svensk Pastoraltidskrift

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama