Abp Marek Jędraszewski odwiedził Wyższe Seminarium Duchowne w Krakowie, by odpowiedzieć na pytania kleryków. Spotkanie takie miało miejsce po raz pierwszy w historii i być może stanie się początkiem nowego cyklu.
Ani przełożeni, ani tym bardziej metropolita nie znali wcześniej pytań kleryków.
Po wspólnej modlitwie arcybiskupa przywitał rektor seminarium ks. prof. Janusz Mastalski.
- Prosimy, byś po ojcowsku, z dobrocią i stanowczością odpowiedział na nasze pytania - mówił rektor.
Pierwsze z nich dotyczyło nominacji i zmian księży. Jeden z kleryków pytał wprost, czy parafie, do których idą pracować neoprezbiterzy nie powinny być miejscami, gdzie można się wiele nauczyć, a od proboszcza otrzymać ojcowskie wsparcie. W odpowiedzi metropolita wyznał, że zdaje sobie sprawę, jak ważna w życiu kapłańskim jest pierwsza parafia. To przez jej pryzmat patrzy się potem na inne. Arcybiskup podkreślił także, iż w wyborze parafii dla młodego księdza wiele do powiedzenia powinni mieć przełożeni z seminarium, bo znają swoich podopiecznych.
Kolejne pytanie dotyczyło encykliki Pawła VI „Humane vitae" i pojawiających się w Kościele propozycji jej nowych, luźniejszych interpretacji. Kleryk pytał także jakich kapłanów potrzebuje dzisiejszy świat i jak ma wyglądać współczesna misja Kościoła.
Odpowiadając na to pytanie, metropolita krakowski nakreślił atmosferę czasów i nastroje panujące w zachodniej Europie w 1968 roku, roku wydania encykliki „Humane vitae". Wskazał na szalejącą ówcześnie Rewolucję '68 i jej podstawowe hasła „Zabrania się zabraniać" oraz „Nie ma Boga, nie ma mistrza. Bogiem jestem ja", czego następstwa obserwujemy do dzisiaj. W takiej atmosferze encyklika przypominająca zasady życia małżeńskiego i prokreacji nie mogła być dobrze przyjęta. Papież Paweł VI bardzo cierpiał z powodu odrzucenia z jakim spotkał się także ze strony ludzi Kościoła. Metropolita przywoływał te wydarzenia, by pokazać, że ówczesna Europa, głosząca zupełną dowolność w dziedzinach, które regulowała „Humane vitae", niewiele różniła się od współczesnej.
Co do misji współczesnego Kościoła arcybiskup powiedział:
- W moim najgłębszym przekonaniu trzeba trzymać się wykładni tak otwartych na świat papieży jak Jan Paweł II czy Benedykt XVI. Otwartych na świat i niezwykle wrażliwych na problemy tego świata, a jednocześnie dających bardzo jasną, bardzo precyzyjną odpowiedź na problemy.
Trzecie pytanie dotyczyło tych aspektów nauczania Kościoła i interpretacji Pisma Św., co do których nie zawsze można udzielić jednoznacznych odpowiedzi. Kleryk zaznaczył, że pyta o to jako przyszły spowiednik.
Arcybiskup stwierdził, że takie pytania zadaje sobie chyba każdy młody ksiądz, bo ma poczucie odpowiedzialności za ludzi, a więc za Kościół. Dodał także, że w tym kontekście wszyscy rozumiemy, jak ważna jest nasza modlitwa w intencji Ojca Św., na którego barkach ciąży rozstrzyganie najtrudniejszych kwestii. Metropolita zachęcał, by prosić Ducha Świętego, aby rozjaśnił to, co nie do końca jest jasne.
Kolejne pytanie poruszało kwestię wypominków, czyli modlitwy za zmarłych w Kościele. Jak pogodzić jej potrzebę z pokusą potraktowania takiej modlitwy jak „łatwego zarobku".
- Kapłan jest po to, żeby był pomostem miedzy Bogiem a ludźmi - mówił metropolita. Podkreślał, że każdy ksiądz musi się modlić, bo takie jest jego główne zadanie. A pokusy pojawiają się wszędzie. - Z pokusą się walczy - mówił. - Jeśli chcecie szukać skutecznej modlitwy, to módlcie się za dusze cierpiące w czyśćcu. Wiem to z osobistego doświadczenia. Ale to jest znakiem, jak bardzo ta modlitwa jest potrzebna - dodał arcybiskup.
Jedno z ostatnich pytań dotyczyło obecności kapłanów w mediach. Jaki powinien być udział kapłana w medialnej przestrzeni publicznej? Czy media to nasz wróg, przyjaciel, a może coś pomiędzy?
Sama etymologia słowa media, na co zwrócił uwagę metropolita, wskazuje, że są one „czymś pośrodku" komunikacji. Przypomniał zarazem, że istnieją instrukcje wydane przez konferencje episkopatu, które mówią na jakich zasadach księża mogą istnieć w mediach. Przede wszystkim muszą oni otrzymać pozwolenie swojego przełożonego.
W przedostatnim pytaniu została podniesiona aktualna kwestia zmiany tłumaczenia jednej frazy modlitwy Ojcze Nasz z „nie wódź nas na pokuszenie" , na „nie dopuść abyśmy ulegli pokusie". Kleryk pytał o stanowisko arcybiskupa w tej sprawie.
Metropolita wyjaśnił zebranym, że taka zmiana, szczególnie jeśli chodzi o modlitwę liturgiczną, nie jest czymś prostym. Przyznał jednak, że wersja „nie dopuść..." jest bliższa temu, co stanowi treść naszego rozumienia kim jest Pan Bóg.
Ostatnie pytanie dotyczyło trzech różnych, choć powiązanych ze sobą aspektów. Pierwszy to podejście ludzi Kościoła do pojęcia nacjonalizmu. Drugi - różnych wypowiedzi na temat uchodźców, a trzeci komentowania przez przyszłych kaznodziejów spraw społecznych, co często wiąże się z zarzutem mieszania się w politykę.
Odnosząc się do pojęcia nacjonalizmu, metropolita wskazał na wyjaśnienie, jakie znajdziemy u Jana Pawła II. Papież rozumie nacjonalizm jako bardzo egoistyczne patrzenie na swój naród połączone z pogardą wobec innych. Należy być patriotą a nie nacjonalistą, a więc kochać ojczyznę. A po szczegółową wykładnię tego, co to naprawdę znaczy, arcybiskup również odesłał kleryków do nauczania Jana Pawła II.
W przypadku problemu uchodźców metropolita zaznaczył, że stawianie dobra drugiego człowieka ponad miłość własną nazywamy heroizmem. I wiemy, że nie od każdego można tego wymagać. Troski o innych - tak, ale nie tego, żeby ktoś oddał życie za drugiego człowieka, zwłaszcza, jeśli od obywateli żądają tego politycy, mający z założenia zapewniać im bezpieczeństwo.
Jeśli natomiast chodzi o trzeci aspekt pytania, arcybiskup Jędraszewski wskazał, że źródła postrzegania niektórych wypowiedzi ludzi Kościoła jako „mieszanie się" do polityki należy dopatrywać się w komunizmie. I ten schemat pokutuje do dziś, bo wypowiedzi Kościoła zazwyczaj były i są niewygodne. Dlaczego? Bo Kościół w porę i nie w porę upomina się o zachowywanie prawa Bożego i wynikających z niego praw ludzi. - Musimy mówić i musimy głosić prawdę w obronie każdego człowieka - mocno podkreślał metropolita.
- To jest to, co mówił w Gdańsku '87 roku Jan Paweł II: „mówię do was i za was". Bo wiedział - wy jeszcze nie macie głosu. Was nie dopuszczają abyście mogli powiedzieć co chcecie, ale ja za was to powiem. I głos Kościoła musi być głosem zamiast tych, którzy jeszcze tego głosu nie mają, żeby się upominać o własne życie - myślę o dzieciach nienarodzonych, albo już tego głosu nie mają bo są chorzy - chodzi o eutanazję.
Justyna Walicka | Archidiecezja Krakowska