Abp Marek Jędraszewski w Niedzielę Palmową poprowadził Nowohucką Drogę Krzyżową. W kontekst rozważań męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa wpisał historię Polski i Polaków pod zaborami oraz odzyskanie niepodległości.
We wstępie do Nowohuckiej Drogi Krzyżowej arcybiskup przypomniał słowa Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa, w których mówił: „Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie - to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród. (...) Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną - bez Chrystusa."
Metropolita za Janem Pawłem II wskazał, że Chrystus jest nam potrzebny, by zrozumieć historię Polski. - Aby umieć iść w przyszłość, budować na pewnych fundamentach. By zrozumieć tragiczny czas rozbiorów naszej ojczyzny, ale też odkryć rolę Kościoła Katolickiego w tamtych latach. Aby z całą powagą i odpowiedzialnością wpatrzeni w Chrystusa, Pana naszych narodowych dziejów, pojąć to co dla Polki możemy i powinniśmy czynić dzisiaj, aby dzięki naszej wierze, nadziei i miłości mogła wzrastać na miarę tego, czego oczekuje od niej sam Pan Bóg.
Stacja I
Metropolita przywołał dramatyczne pytanie Piłata skierowane do arcykapłanów: Cóż On wam złego uczynił? Nic złego. Ale Żydom nie chodziło o prawdę o Jezusie.
Arcybiskup przypomniał zarazem datę 24 października 1795 roku, kiedy nastąpił ostateczny rozbiór Polski. - Nikt nie stanął w jej obronie. Nikt nie postawił pytania cóż ona wam złego uczyniła? Nikt nie chciał pamiętać o ogromnych zasługach Polski, która przez wieki stanowiła dla całej zachodniej Europy „przedmurze chrześcijaństwa". Nikt nie wspomniał wiedeńskiej wiktorii Jana III Sobieskiego z 1683 r., dzięki której została złamana potęga otomańskiej Turcji i uratowana chrześcijańska Europy - mówił arcybiskup.
- Śmierć Polski jako niezależnego i suwerennego państwa została przez zaborców zadekretowana raz na zawsze. Bez Chrystusa nie zrozumiemy, że trzeba nam niekiedy w pokorze przyjąć i dźwigać niesprawiedliwe wyroki.
Stacja II
Człowiek skazany na śmierć na krzyżu sam musiał go dźwigać na miejsce egzekucji. - Dźwiganie krzyża było dźwiganiem własnej hańby, upokorzenia i poniżenia wobec wszystkich, zazwyczaj całkowicie przypadkowych ludzi - mówił metropolita. Ale w przypadku Jezusa było inaczej. - Z każdym krokiem Chrystusa Jego krzyż zmieniał swój sens. Przestawał być znakiem poniżenia i wyszydzenia, a stawał się znakiem zbawczej miłości Boga do ludzi.
Polacy, ciągle upokarzani i wyszydzani, mieli stać się widowiskiem dla świata, ale nie poddali się. Ich poczucie krzywdy nie pozwalało zgodzić się na niesprawiedliwe wyroki w imię prawdy. - To właśnie ono przez wszystkie lata zaborów dawało im poczucie moralnej wyższości nad zaborcami, nad ich cynizmem i przemocą. Nigdy nie dali sobie odebrać pewności, że tak jak wszystkie inne narody Europy mają prawo do swej państwowości.
Krzyż niewoli dźwigało sześć pokoleń Polaków.
Stacja III
Chrystus upadł już na początku drogi. Ale z trudem podniósł się i poszedł dalej, by wypełnić wolę swego Ojca.
Arcybiskup przypomniał, że 29 listopada 1830 roku rozpoczęło się Powstanie Listopadowe. Powstańcy wspierani przez cywilów zdobyli warszawski arsenał i odnosili błyskotliwe zwycięstwa nad wojskiem rosyjskim. Ale były też porażki i nieudolne dowodzenie. Atak na Warszawę od strony Woli był ostatecznym ciosem.
Metropolita przywołał w tym miejscu postać gen. Józefa Longina Sowińskiego, który odmówił poddania się Rosjanom, co opisał Juliusz Słowacki w wierszu „Sowiński w okopach Woli":
„Ani wam, ni marszałkowi
Szpady tej nie oddam w ręce,
Choćby sam car przyszedł po nią,
(...)
Choćby nie było na świecie
Jednego już nawet Polaka,
To ja jeszcze zginąć muszę
Za miłą moją ojczyznę,
I za ojców moich duszę
Muszę zginąć... na okopach,
Broniąc się do śmierci szpadą
Przeciwko wrogom ojczyzny"
- Bez upadku Chrystusa nie zrozumiemy, że i w nasze zmagania wpisane są upadki.
Stacja IV
- Dom w Nazarecie był dla Jezusa prawdziwie domem rodzinnym. Tam wzrastał w poczuciu bezpieczeństwa Józefa i pod opieką Maryi, która starała się bronić swe dziecko przed niebezpieczeństwami - mówił arcybiskup.
Teraz nie mogła już zrobić nic. Ale wiedziała, że tak musi być, bo Jej Jezus jest Synem Bożym.
Metropolita przypomniał, że Polski naród ciągle pozostawał pod opieką swej Matki Maryi w Częstochowie i w Ostrej Bramie, a Ona jakby zdawała się mu mówić, że trzeba trwać mimo wszystko.
Stacja V
Przymusili Szymona z Cyreny, który nie chciał mieć nic wspólnego ze skazańcem i jego hańbiącym krzyżem. Ale, jak mówił metropolita, jedno spojrzenie Jezusa wszystko zmieniło, okazało się, że krzyż nie był ciężki, bo jak mówił Chrystus „jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie".
Kościół od zawsze miał za zadanie prowadzić ludzi do zbawienia, tak było także w czasach zaborów, kiedy w swoich kapłanach umacniał Polaków. Jednym z nich był św. Zygmunt Szczęsny Feliński, metropolita warszawski, założyciel Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi. W trakcie aresztowania nie podpisał lojalki wobec Rosji. Zesłany na 20 lat do Jarosławia, po odbyciu kary nie mógł wrócić do swojej diecezji, osiadł w małej wsi w powiecie lwowskim, gdzie wiernie służył Polakom.
- Drogą Kościoła jest człowiek. Dla polskich kapłanów z czasów zaborów uciemiężony naród był drogą Kościoła, drogą prowadzącą do świętości.
Stacja VI
Ewangelie milczą o św. Weronice, która przyniosła chwilę ulgi Jezusowi. Jej gest był mały, ale wymagał odwagi, by stanąć po stronie Chrystusa wobec wściekłego tłumu.
Podczas tej stacji arcybiskup przypomniał zsyłki Polaków na Sybir. Dramat skazańców i ich rodzin. Na zesłanie skazywane były także kobiety, które w listach do dzieci pisały, by te nie żałowały matek, ale żyły własnym życiem i zakładały rodziny, bo Polska potrzebuje nowych Paków. Dzielne kobiety. Jedną z nich była Ewa Felińska, matka św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, która w listach z wygnania błogosławiła dzieciom i prosiła Boga, by choć we śnie mogła spojrzeć na ich szczęście.
Stacja VII
Drugi upadek Chrystusa nastąpił po przebyciu dłuższej drogi. Sił ubywało. Pan Jezus jednak podniósł się, bo wiedział, że jest ofiarą składaną Ojcu.
W ramach Wiosny Ludów wybuchło kolejne powstanie - Wielkopolskie. Do walki tym razem szli chłopi z pobożnymi pieśniami na ustach. Odnieśli kilka zwycięstw, ale ostatecznie powstanie skończyło się klęską. Metropolita podkreślił, że umierając na polu walki, podobnie jak Jezus wiedzieli, że Pan Bóg przyjmie ich ofiarę.
Stacja VIII
Zawodzące kobiety, okazując swoje współczucie, spotkały się z napomnieniem Jezusa.
W tym miejscu arcybiskup przypomniał, że Polski naród w czasach niewoli nie pozostał sam, był z nim Kościół. - Ogromna, nieraz wręcz heroiczna praca wielu biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic sprawiła, że naród polski podjął w czasie utraty niepodległości dzieło swoistego rachunku sumienia - mówił.
Próbowano precyzyjnie określić przyczyny upadku ojczyzny i uderzono się w piersi. A jeszcze w XVII w. nikt nie słuchał ks. Piotra Skargi. Niewola pomogła Polakom rozliczyć się ze „złotej wolności" oraz umocniła ich tożsamość narodową i katolicką.
Stacja IX
Golgota była już widoczna, choć brakowało sił wycieńczonemu Jezusowi. Upada trzeci raz, ale i wtedy powstaje. - Od słabości ciała silniejsza jest Jego wola, Jego pragnienie zbawienia człowieka - mówił metropolita.
Polacy w czasach zaborów śpiewali w kościołach pieśń „Boże coś Polskę" z refrenem „ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie". I o tę wolną ojczyznę walczyli. W 1963 roku miał miejsce kolejny zryw - Powstanie Styczniowe. - Po 15 miesiącach walk powstanie upadło. Ale nie upadł duch. Mimo kolejnej klęski naród żył pamięcią o bohaterach i pragnieniem wolności.
Stacja X
Zabrali Jezusowi wszystko, nawet podartą, zakrwawioną szatę, a Jego samego wystawili na szyderstwa.
Arcybiskup przypomniał setki tysięcy zesłańców polskich w Imperium Rosyjskim. Tłumaczył, że zesłanie nie było tylko odebraniem dóbr materialnych, ale przede wszystkim pozbawieniem domu. Zesłaniec zawsze był obcy. Już w drodze odzierano ich ze wszystkiego. Pozostawało im jedno - modlitwa. - Bo wznosząc modły do Boga, człowiek zachowuje jeszcze ten wymiar intymności, którego nie są w stanie wyrwać mu żadna przemoc i żadna nienawiść. (...) Naród o nich nie zapominał. Przejawem tego są liczne obrazy ukazujące polskich zesłańców, autorstwa najwybitniejszych malarzy polskich XIX wieku.
Stacja XI
Skazaniec przybity do krzyża nic już nie może zrobić. Oprawcy nie wiedzieli, że w przypadku Jezusa była to pomyłka. - Żadne więzy nie mogły ani skrępować ani zniewolić Jego ducha. Jezus z wysokości krzyża błogosławi. (...) Był pozbawiony ruchu, ale niepozbawiony miłości miłosiernej do ludzi - mówił metropolita.
Powstania były protestem przeciw zaborcom, którzy dążyli do podporządkowania sobie także ducha Polaków poprzez rusyfikację i germanizację.- Ponieważ ostoją Polaków był Kościół Katolicki stał się on przedmiotem bolesnych prześladowań. (...) Ale polskość Polaków zostało umocniona, ponieważ w obliczu prześladowań musieli jasno opowiedzieć się za tym czy chcą być Polakami czy też nie.
Stacja XII
Jezus umarł. Wokół krzyża stało wiele bliskich Mu osób. Nie skarżyli się, trwali razem w ufnym poddaniu się woli Boga. Ale byli też lżący żołnierze, byli szydercy oraz tacy, którzy doznali łaski nawrócenia jak Setnik.
Z konającym Chrystusem łączyli się wszyscy skazywani na śmierć w czasach zaborów. - Ich ostatnimi słowami nie były słowa przekleństwa, ale słowa ufności wobec Boga, to Jemu powierzali ostatnie chwile swego ziemskiego życia, ufając nie tylko w miłosierdzie dla siebie, ale w sprawiedliwość Bożą, w to, że ofiara ich życia nie pójdzie na marne.
Arcybiskup jako przykład przywołał postać Romualda Traugutta, jednego z dyktatorów Powstania Styczniowego, który podczas egzekucji ucałował krzyż i błogosławił żonę oraz dzieci. Tłum patrzący na to śpiewał „Święty Boże, święty mocny".
Stacja XIII
Józef z Arymatei poprosił o ciało Jezusa, a po zdjęciu z krzyża złożył je w rękach bolejącej Matki.
Podczas niewoli naród polski także szukał pociechy u Maryi. Polacy licznie pielgrzymowali do Częstochowy, a Matka pocieszała ich i dodawała otuchy. Z tego zaufania zrodziła się pieśń „Z dawna Polski tyś królową Maryjo", śpiewana ochoczo w czasie I wojny światowej.
„Miej w opiece naród cały niech rozwija się wspaniały, Maryjo!"
Stacja XIV
Kamień u wejścia do grobu Jezusa miał być bezsprzecznym dowodem, że wszystko się skończyło raz na zawsze, tym bardziej, że Piłat postawił tam także straż.
Polska nie miała już nigdy odzyskać swej niepodległości. - Na przekór wielkim tego świata naród polski trwał w nadziei, że z pomocą Boga nadejdzie upragniona chwila odzyskania niepodległości - mówił metropolita. I tak też się stało.
Zmartwychwstanie
Jezus przyszedł do Apostołów mimo drzwi zamkniętych.
- 11 listopada 1918 roku zakończyły się działania militarne I wojny światowej i zawarto zawieszenie broni w Compiègne. w Europie zapanował pokój, Polska zmartwychwstała - mówił arcybiskup. Powstało państwo polskie, w którego konstytucję wpisano słowa dziękczynienia Bogu za odzyskany dar wolności. Zmieniono także refren pieśni „Boże coś Polskę" i śpiewano odtąd „ojczyznę wolną pobłogosław Panie".
Na zakończenie Nowohuckiej Drogi Krzyżowej abp Marek Jędraszewski odmówił słynną modlitwę za ojczyznę ks. Piotra Skargi.
Justyna Walicka | Archidiecezja Krakowska