Rozpoczęcie nowego roku szkolnego coraz bliżej, a my otrzymujemy Ewangelię, która prowadzi nas do rozważenia misji nauczyciela. Myślimy tu o nauczycielach, wychowawcach, pedagogach, katechetach, ale także o kapłanach. Część księży podejmuje przecież misję nauczycielską w szkole, a wszyscy kapłani są do niej wezwani na mocy sakramentu święceń.
Jezus naucza: „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą”. Jezus przestrzega przed zachowaniami ówczesnej elity żydowskiej, której zadaniem było wyjaśnianie pism Starego Testamentu. Jezus nie podważa ich wiedzy, ale przestrzega przed dwuznacznością ich postawy, która w żaden sposób nie współgrała z nauczaniem. Jezus nie wzywa do kontestowania ich nauki, ale ostro piętnuje ich obłudę. Także współczesny nauczyciel wezwany jest do jednoznacznej postawy, w której zachowania i postępowanie integralnie powiązane są z jego misją nauczycielską. Ktoś powie, że łatwiej jest nauczycielowi przedmiotów ścisłych, na przykład matematyki, który zarówno na szkolnej tablicy naucza, że 2+2=4, jak i w praktyce to bez problemu uznaje. I że z tych samych racji – mówią niektórzy – trudniej jest nauczycielowi, uczącemu przedmiotów humanistycznych. Weźmy na przykład historię. Z przedmiotem tym powinna być związana wyraźna postawa patriotyczna, nieraz trudniejsza jest niż rachunki matematyczne. Dużo jest racji w tym rozróżnieniu na przedmioty ścisłe i humanistyczne, ale także uczenie matematyki winno być poświadczone logicznym i racjonalnym podejściem do życia, wyrażającym się w postawie głęboko etycznej. Nie na darmo Immanuel Kant powiedział: „są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie”. Ostatecznie każdy z nauczycieli jest wezwany do dawania świadectwa życia chrześcijańskiego. Uczniowie pytają nauczyciela o wszystko: o politykę, o sprawy moralne, o to, co robił w niedzielę. Odpowiedź winna być świadectwem ucznia Jezusa. „Co pani robiła w niedzielę?” Wystarczy powiedzieć: „byłam na Mszy św. i spędziłam czas z mężem i dziećmi”. Nawet w sposobie ubierania się i odnoszenia się do innych nauczyciel daje świadectwo (a czasem niestety antyświadectwo) szacunku wobec godności ludzkiej.
Dalej Jezus przestrzega przed zachowaniami ówczesnych nauczycieli: „Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi”. Jezus obnaża pychę i obnoszenie się swoją wielkością. Pycha zagraża wielu z nas, także nauczycielowi. Jasną rzeczą jest, że zawód nauczyciela powinien być doceniany, między innymi przez godziwe wynagrodzenie. Autorytet nauczyciela winien być uznawany i szanowany, bo sama edukacja jest niezwykle ważną misją w społeczeństwie. Autorytet w żadnym zawodzie nie buduje się przez wywyższanie się, ale przez kompetencje. W przypadku nauczyciela dzieje się to przez dobry poziom dydaktyki oraz wyraża się w szacunku wobec najwyższych wartości.
Dalsza część wypowiedzi Jezusa jest następująca: „A wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus”. Te słowa należy dobrze zrozumieć: nauczyciel jest nauczycielem i tak winien być w społeczeństwie nazywany; ojciec jest ojcem, a mistrz – mistrzem. Jezus natomiast zachęca słuchaczy, by swoją misję nauczycielską zanurzyli w nauczaniu Jego, Jezusa, podobnie: swoją klasę mistrzowską – by zakorzenili w mistrzostwie i doskonałości Jezusa, a swoje ojcostwo – by wyprowadzali z ojcostwa Bożego. Właśnie taka postawa zabezpieczy przez pychą, a równocześnie sprawi, że nauczyciel, nawet ten dyplomowany i z najwyższymi stopniami naukowymi nadal pozostanie uczniem, który może się jeszcze wiele nauczyć: od innych, a przede wszystkim od najwyższego Nauczyciela i Mistrza, Jezusa Chrystusa.
Wreszcie mamy takie słowa naszego Pana: „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”. Dziś ludzie boją się słów: sługa, służba. Lekarze zasadniczo nie chcą, by mówić o nich „służba zdrowia” (wolą „ochronę zdrowia”), nauczyciel też nie chce, by patrzeć na niego jak na „siłaczkę” Żeromskiego. Służba kojarzy się z byciem służącym i z pracą bez wynagrodzenia. A przecież – jak zauważa prof. Jan Duława, lekarz, zastanawiający się nad pojęciem „służba zdrowia” – służba to według słownika „praca na rzecz jakiejś wspólnoty, wykonywana z poświęceniem, działanie dla jakiejś idei”. Jan Duława dodaje: „trudno znaleźć lepsze określenie dla pracy lekarza”. My śmiało te jego przemyślenia odnosimy tu – w świetle słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii – do misji nauczyciela.