Rozmowa z archeologiem dr. Tomaszem Janiakiem.
„Nie ma wątpliwości, że przedromańskie palatium na gnieźnieńskim Wzgórzu Lecha istniało. Prowadzone badania archeologiczne mają potwierdzić jego lokalizację i rzucić nieco więcej światła na tę budowlę” – mówi w rozmowie z KAI dr Tomasz Janiak, archeolog z Muzeum Początków Państwa Polskiego, który kieruje wykopaliskami prowadzonymi na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie. Wykopaliska "Ekspedycja Palatium" rozpoczęły się w lipcu na Wzgórzu Lecha.
Bernadeta Kruszyk: W drugiej połowie lipca rozpoczęliście wykopaliska przy kościele św. Jerzego na Wzgórzu Lecha, w pobliżu katedry. Ich celem jest potwierdzenie istnienia w tym miejscu przedromańskiego palatium z przełomu X i XI wieku. Jakie są efekty badań?
Dr Tomasz Janiak: Jesteśmy w trakcie odsłaniania kolejnych fragmentów architektury przedromańskiej najprawdopodobniej z okresu X–XI w., a przy okazji ujawniamy relikty XVI-wiecznego murowanego obiektu związanego z działalnością arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Jana Łaskiego. Jest nim ceglany mur, który ogradzał tzw. Bożą rolę, czyli cmentarz założony przez tegoż arcybiskupa przy jego kaplicy grobowej pw. św. Stanisława. Znajdowała się ona pomiędzy katedrą, a kościołem św. Jerzego. Znamy jej kształt i możemy dziś zobaczyć jej rzut, bo został zaznaczony czerwoną kostką w wyłożonym na tej przestrzeni bruku. Nawiasem mówiąc, kaplica abp. Jana Łaskiego była pierwszą renesansową kaplicą w Polsce. Wyprzedziła o kilka lat kaplicę Zygmuntowską na Wawelu. Ziemię na otaczającą ją Bożą rolę prymas Łaski sprowadził z Rzymu, z cmentarzy Campo Santo i św. Grzegorza, gdzie pochowano świętych męczenników, by dodać temu miejscu wyższą rangę. Istnieje w katedrze łowickiej XVIII-wieczny obraz przedstawiający arcybiskupa gnieźnieńskiego Stanisława Szembeka, na którym uwidoczniono i kaplicę Jana Łaskiego, i wspomniany mur ceglany, którego strefę fundamentową i dolne partie części naziemnej ujawniliśmy właśnie w trakcie badań.
KAI: Szukacie jednak czegoś znacznie starszego.
- Tak. Celem „Ekspedycji Palatium”, bo tak nazwaliśmy nasze wykopaliska, jest odkrycie najwcześniejszej, przedromańskiej architektury, a konkretnie pozostałości pałacu pierwszych władców piastowskich z okresu przełomu X i XI wieku.
KAI: Jak głęboko trzeba kopać, by dotrzeć do warstw z tego okresu?
- Wcale nie tak głęboko. Uwarstwienia datowane na X i XI wiek występują już na głębokości około pół metra, a wynika to z faktu, że ta część Wzgórza Lecha ulegała w ciągu wieków niwelacjom, czyli mówiąc krótko nieustannie jej poziom obniżano, wypłaszczano, w wyniku czego nie ma młodszych warstw tzn. późnośredniowiecznych czy nowożytnych. W tym miejscu, gdzie prowadzimy wykopaliska, zostały one po prostu dawno temu usunięte. Dla nas jest to z jednej strony strata, z drugiej ułatwienie, bo dzięki temu mamy stosunkowo łatwy dostęp do reliktów przedromańskich. Naturalnie istnieją inne utrudnienia, ale to już osobna sprawa. Prace trwają i mamy nadzieję, że ten rok będzie przełomowy.
KAI: Nie ma chyba wątpliwości, że palatium w Gnieźnie istniało.
- Nie ma, my jednak chcemy potwierdzić jego lokalizację. Historycy od dawna twierdzą, że w Gnieźnie taki obiekt musiał istnieć. Gród gnieźnieński zaliczany był nie tylko do tzw. grodów centralnych, ale był grodem stołecznym, jednym z najważniejszych. Mówimy przecież potocznie o Gnieźnie jako o pierwszej stolicy Polski. Oczywiście jest to wielkie uproszczenie, ale tkwi w nim zapewne ziarno prawdy. Gniezno, zwłaszcza za czasów Mieszka I i Bolesława Chrobrego, było religijnym centrum państwa i jednocześnie należało do najważniejszych książęcych rezydencji. Jej odkrycie jest bardzo istotną sprawą nie tylko z punktu widzenia badań historycznych, ale również z punktu widzenia badań nad wczesną architekturą, także badań nad początkami Kościoła w Polsce. Mówimy przecież nie tylko o siedzibie księcia, ale o zespole sakralno-pałacowym, czyli budowli zarówno sakralnej, jak i świeckiej. Kaplica pałacowa służyła do prywatnego użytku władcy i jego najbliższego otoczenia. Taka kaplica powinna się tutaj znajdować. Sądzimy zresztą, że mamy już uchwycone jej relikty, ale potrzebujemy jeszcze trochę czasu, by mieć pewność, że odkryliśmy to, czego szukamy.
KAI: Co konkretnie udało się odkryć?
- Na dzień dzisiejszy sądzimy, że mamy uchwycony tzw. aneks, czyli przybudówkę, która znajdowała się od strony wschodniej owej poszukiwanej przez nas kaplicy pałacowej. Jest niewykluczone, że aneks ten miał charakter grobowo-relikwiarzowy. Być może złożono w nim relikwie Pięciu Braci Męczenników, które Bolesław Chrobry – co wiemy ze źródeł – ze względów bezpieczeństwa przeniósł do Gniezna. To oczywiście wstępna hipoteza, którą stawiamy na zasadzie analogii do bardzo podobnej przybudówki, odkrytej pod katedrą gnieźnieńską, w rejonie nawy głównej. Był to również aneks dochodzący do rotundy pw. Najświętszej Marii Panny, w którym – jak sądzimy – umieszczono ciało św. Wojciecha tuż po jego wykupieniu przez Bolesława Chrobrego, a więc u schyłku X wieku. W szczegóły nie chciałbym teraz wchodzić, mogę jednak powiedzieć, że ujawniony przez nas, domniemany aneks, znajduje się od strony wschodniej, bo od strony zachodniej przylegał zapewne do kaplicy budynek pałacowy. Relikt ten ma bardzo typową, charakterystyczną dla architektury przedromańskiej, strukturę. Jest to architektura realizowana w technice płytowej, czyli z zastosowaniem płasko łupanych kamieni, zwłaszcza piaskowców narzutowych tzw. jotnickich. Podobną technikę zaobserwować można w budowli na Ostrowie Lednickim, w Poznaniu, czy w Łeknie, w tamtejszej rotundzie, która datowana jest na przełom X i XI wieku, a więc pochodzi z okresu, który nas interesuje, a także we wspomnianej przybudówce pod katedrą gnieźnieńską. Wszystkie te budowle realizowane były w technice płytowej. Przy kościele św. Jerzego mielibyśmy więc drugi aneks przedromański, znany z badań w Gnieźnie. To ważne odkrycie. Mówiąc kolokwialnie, aż prosi się, żeby właśnie w tym miejscu znajdowało się palatium, bo ta lokalizacja jest po prostu najbardziej wyeksponowana w terenie i stąd reprezentacyjna.
KAI: To nie są pierwsze badania na Wzgórza Lecha. Wykopaliska prowadzono tu już przed czterdziestu laty. Pan badał to miejsce w 2010 roku. Czy można mówić o progresie?
- Badania wokół kościoła św. Jerzego trwają rzeczywiście od bardzo dawna. Niezwykle zasłużony dla nich jest gnieźnieński archeolog Tomasz Sawicki. W 1985 roku odkrył on na południe od kościoła św. Jerzego zastanawiający relikt, który już wówczas był interpretowany jako element budowli przedromańskiej. Relikt ten miał szerokość 1,3 m i zachowaną długość około 8 metrów, a więc był dość znacznych rozmiarów. Tomasz Sawicki sugerował, że mógł to być fragment fundamentu budowli pałacowej, ale nie zebrano wówczas wystarczających danych aby tę hipotezę potwierdzić. Kolejne jego badania w 1999 roku poszerzyły nam zakres widzenia tej problematyki, ale przełomowy okazał się 2010 rok, kiedy przy okazji modernizacji Wzgórza Lecha miałem możliwość wytyczyć szereg sondaży archeologicznych na wschód od kościoła św. Jerzego. W ich wyniku ujawniliśmy kolejne relikty przedromańskie. Teraz wracamy do tego punktu, by uzyskać jeszcze więcej archeologicznego materiału źródłowego i jak najdokładniej wydatować odkryte relikty. Będziemy się starali uzyskać maksymalnie dużo informacji na temat rzutu poziomego tej budowli. Szczegółowe wyniki badań zaprezentujemy podczas ogólnopolskiej konferencji naukowej, która odbędzie się w Gnieźnie 13 września. Do udziału w niej zaprosiliśmy najwybitniejszych badaczy i znawców tematu.
KAI: Co stanie się z odkryciami? Zostaną zasypane, czy w jakiś sposób wyeksponowane?
- Na razie zostaną zasypane. Oczywiście wcześniej dobrze je zabezpieczymy. Później będzie czas na myślenie o tym, co dalej. Czy te znaleziska wyeksponować? A jeśli tak, to w jaki sposób? To dość skomplikowane zagadnienie i wymaga sporych środków. Chodzi nie tylko o odpowiednie zabezpieczenia, ale także o to, że obiekty takie wymagają ciągłej troski konserwatorskiej. Z mojego punktu widzenia wyeksponowanie tych reliktów byłoby wskazane. Dotykamy przecież samych początków państwa polskiego i Kościoła w Polsce. Byłoby to na pewno dodatkowe podkreślenie miejsca i rangi Gniezna jako gniazda naszej Ojczyzny, Kościoła i dynastii piastowskiej.
KAI: Czy to, co udało się i uda jeszcze odsłonić, może dać jakieś wyobrażenie o wielkości i wyglądzie palatium gnieźnieńskiego?
- Byłoby to możliwe, gdybyśmy uzyskali dostęp do reliktów znajdujących się zapewne wewnątrz i pod kościołem św. Jerzego. W tym sezonie badawczym operujemy wyłącznie na zewnątrz świątyni i chcemy jedynie potwierdzić, że przedromańskie palatium w tym miejscu istniało. By uzyskać rzut całej budowli, określić jej wielkość i kształt, musielibyśmy przeprowadzić wykopaliska wewnątrz kościoła. Jest na to szansa, bo świątynia będzie niebawem poddawana gruntownym pracom konserwatorskim. O ile mi wiadomo będzie wówczas zdejmowana posadzka. Mamy nadzieję, że otrzymamy zgodę i będziemy mogli przebadać to, co się pod nią zachowało. I wtedy dopiero, łącząc to, co odsłonimy na zewnątrz kościoła i co uda się odkryć w jego wnętrzu, będziemy mogli pokusić się o stworzenie rzutu całej budowli. Byłoby to niezwykle istotne dla całego zagadnienia budowli palatialnych w Polsce. Mamy ich wprawdzie kilka, ale wciąż jest wiele pytań, na które dotąd nie ma odpowiedzi. To naprawdę pasjonujące, że w tak młodym państwie pojawia się tak skomplikowana, dojrzała architektura murowana. To jest swego rodzaju fenomen. Tych niewiadomych jest naprawdę wiele, zaczynając od wydatowania tych budowli.
Badacze są zgodni, że pochodzą one z okresu tzw. pierwszej monarchii. Ale to dość długi odcinek czasowy, sięgający od lat 60-tych X wieku, czyli od momentu przyjęcia chrześcijaństwa, do lat trzydziestych XI stulecia. Kolejnym zagadnieniem jest kwestia typologii czyli ustalenie, jakiego typu założenia stosowano w Polsce. I tutaj wskazanie rzutu palatium gnieźnieńskiego byłoby niezwykle pomocne. Następna kwestia to geneza palatiów polskich. Skąd wziął się pierwowzór dla takiego, a nie innego ich ukształtowania, a były one – jak już powiedziałem – wznoszone w sposób niezwykle dojrzały. Skąd wziął się warsztat budowlany? Skąd budulec? Skąd gips, bo zaprawy w tych budowlach, także w tej, której relikty odsłaniamy, są gipsowe. Zatem pytań jest naprawdę wiele i niewykluczone, że palatium gnieźnieńskie pomogłoby w znalezieniu na nie odpowiedzi. Być może to ono było najstarsze, może stanowiło wzór dla pozostałych, a może pochodziło z zupełnie innej linii genetycznej. I w tym obszarze architektury okres panowania Mieszka I i Bolesława Chrobrego jawi się jako absolutny fenomen, fascynujący na równi z naszymi najwcześniejszymi dziejami politycznymi i religijnymi.
KAI: Postępem prac, ale nie tylko, dzielicie się na Facebooku. Można dołączyć do prowadzonej przez was grupy „Ekspedycja Palatium”, gdzie z humorem opisujecie m.in. pracę archeologa. Jak ona faktycznie wygląda?
- Na pewno nie tak, jak pokazują to niektóre, skądinąd bardzo ciekawe, hollywoodzkie filmy. Praca na stanowisku archeologicznym to żmudne, cierpliwe i ostrożne zdejmowanie kolejnych nawarstwień ziemi. Wszystkie znaleziska trzeba rejestrować. I naprawdę rzadko zdarzają się „skarby”. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent znalezisk to fragmenty ceramiki. Potem przychodzi etap dokumentowania wszystkiego, co zostało wykopane, a jeszcze później szczegółowego badania, analiz fizyko-chemicznych m.in. składu chemicznego zapraw itd. Wykopaliska nie lubią pośpiechu, archeolog musi więc być człowiekiem cierpliwym, uważnym, wytrwałym i wytrzymałym, bo pracuje w upale, chłodzie, deszczu, także przerzucając łopatą stosy ziemi.
KAI: Do kiedy potrwają wykopaliska?
- Mamy je zaplanowane do końca września, ale termin zakończenia uzależniony jest od tego, co ostatecznie znajdziemy. Jestem optymistą i myślę, że będziemy mieć w tej kwestii dobre wiadomości.
Bernadeta Kruszyk KAI/Gniezno