Męczennicy z Barbastro i głód Eucharystii

Czego możemy nauczyć się dziś od bł. męczenników z Barbastro? Klaretyni pokazali światu, czym jest głód Eucharystii. Eucharystia daje siłę. Ograniczony dostęp do niej jest bólem dla wielu wiernych. Czasami nie ma wyjścia, jak w dobie pandemii. Jednak czy świat dziś rozumie ten ból? Zdaje się, że nie.

Błogosławieni misjonarze klaretyni, męczennicy z Barbastro,więzieni przez komunistów, otrzymywali konsekrowane hostie w bułkach, które przynosił im brat zakonny z ich zgromadzenia. Po jakimś czasie stróże wpadli na to, że w bułkach jest coś jeszcze i zakazali owemu bratu przychodzić. Powiedzieli wówczas: „Hostie dają im siłę, dlatego musimy im je zabrać”. Męczennicy z Barbastro zostali wyniesieni na ołtarze przez Jana Pawła II 27 października 1992 r., w dniu następującym po uroczystości św. Antoniego M. Klareta, założyciela zgromadzenia zakonnego, którego byli członkami. Klerycy i wychowawcy tego męczeńskiego seminarium stanowią zaledwie jedną piątą spośród 271 klaretynów zamordowanych przez komunistów w 1936 r. podczas wojny domowej w Hiszpanii. Klaretyni pokazali światu, czym jest głód Eucharystii. Pokazali, że Eucharystia podtrzymuje wiarę i daje siłę w najtrudniejszych chwilach.

Ograniczony dostęp do Eucharystii jest bólem dla wielu wiernych. Czasami nie ma wyjścia, jak w dobie pandemii. Jednak czy świat dziś rozumie ten ból? Zdaje się, że nie. Trafnie zauważył na swoim facebookowym profilu ks. Wojciech Węgrzyniak, że „przy całym hejcie na kościoły, czemu nie zostały zamknięte, warto zwrócić uwagę, że 1 osoba na 20m2 to np. w Kolegiacie św. Anny w Krakowie pozwolenie na to, żeby tylko 5% ludzi mogło przyjść do kościoła w najważniejsze dni roku w porównaniu z tym, co było zawsze. W perspektywie całej Polski, biorąc pod uwagę małe kościoły, to de facto ustalenie limitu, który sprawia, że tylko 2-3% katolików będzie mogło być na najważniejszej liturgii całego roku”.

Dodał również, że „każdy chyba rozumie potrzebę chwili, współczuje tym, co są zamykani całkowicie, dziwi się dlaczego akurat księgarnie mogą być otwarte, ale spróbujmy zrozumieć też dużą trudność dla milionów wierzących, że kolejne święta nie będą mieli nawet takich szans na pójście do kościoła, jakie mają do sklepów. I że de facto to jest naprawdę bardzo duże ograniczenie tego, co dla wierzących nie da się przesunąć na później”. Bo tego się przesunąć nie da.

Oczywiście, najważniejsza jest wiara w sercu, ktoś powie. Oczywiście, Jezus mimo wszystko zmartwychwstaje w sercu każdego, prawdziwie wierzącego człowieka. Jednak historia pokazuje, że głód Eucharystii potrafi być tak wielki, jak u męczenników z Barbastro, którzy rozumieli, że nic nie zastąpi im „ciała Chrystusa”. Warto, aby w dobie pandemii było więcej zrozumienia dla obu stron. Niepotrzebne są nam teraz kłótnie, hejty i podziały. Potrzeba nam zrozumienia. Zbliżają się najważniejsze święta dla katolików w roku. Większość z nich i tak spędzi je w domu (bycie fair wobec innych, to oczywiście przestrzeganie tych obostrzeń). Zamiast hejtować, warto postarać się zrozumieć ten ból. Oczywiście, to ma działać w dwie strony. Dobrze, aby wszyscy rozumieli także ból tych, co zostali zamknięci całkowicie. Jednak trzeba pamiętać, że tylko 2-3% katolików będzie mogło być na najważniejszej liturgii całego roku! To się nie powtórzy. I stąd otwarte kościoły, aby wierni mogli chociaż przyjść pomiędzy mszami indywidualnie, by móc adorować choć na chwilę Najświętszy Sakrament. Za to życzyć można innym, by jak najszybciej można było otworzyć ich miejsca pracy. Zamiast szukać powodów do dalszych podziałów (a już wystarczająco ludzie są podzieleni), warto szukać wzajemnego zrozumienia i serdecznego współczucia, ufając, że w końcu będzie lepiej.

źródła: fb.com/wojciech.wegrzyniak1, klaretyni.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama