W Księdze Machabejskiej mamy przedstawione dwie reakcje Żydów na narzucenie pogańskich zwyczajów przez Antiocha IV Epifanesa, króla starożytnej Syrii. Jedna grupa uznała, że trzeba jakoś sobie ułożyć życie pod panowaniem pogańskiego władcy: „W tym to czasie wystąpili spośród Izraela synowie wiarołomni, … mówiąc: «Pójdźmy zawrzeć przymierze z narodami, które mieszkają wokoło nas. Wiele złego bowiem spotkało nas od tego czasu, kiedy się od nich oddaliliśmy». … Niektórzy zaś spomiędzy ludu zapalili się do tej sprawy i udali się do króla, a on dał im władzę, żeby wprowadzili pogańskie obyczaje. W Jerozolimie więc wybudowali gimnazjum według pogańskich zwyczajów. … Sprzęgli się także z poganami i zaprzedali się im, aby robić to, co złe”. Druga grupa zareagowała całkowicie inaczej: „Wielu jednak spomiędzy Izraelitów postanowiło sobie, że nie będą jeść nieczystych pokarmów, i mocno trzymało się swego postanowienia. Woleli raczej umrzeć, aniżeli skalać się pokarmem i zbezcześcić święte przymierze. Toteż oddali swe życie”.
Czy pierwsza postawa była wyrazem konformizmu i uległości? A może druga postawa była zbyt radykalna? Ten dylemat wracał wielokrotnie w życiu chrześcijan. Kardynał Stefan Wyszyński za czasów komunizmu roztropnie szukał sposobu funkcjonowania Kościoła w totalitarnym państwie. Nie chciał ani wywoływać niepokojów społecznych, ani tym bardziej doprowadzać do rozlewu krwi. Tę jego postawę nazywano czasem „modus vivendi”, czyli „sposób życia” w państwie komunistycznym. Jednak w 1953 roku Episkopat Polski wydał memoriał, w którym wyraził sprzeciw wobec prób podporządkowania Kościoła władzy świeckiej. W memoriale tym padły słowa: „non possumus”, czyli „nie możemy” zgodzić się na działania władz. To doprowadziło do internowania Wyszyńskiego na trzy lata.
Dzisiejsze czasy wcale nie są łatwiejsze. Nie mamy systemu totalitarnego. Jednak wiele podstawowych wartości chrześcijańskich jest dziś podważanych, np. świętość życia od poczęcia do naturalnej śmierci czy małżeństwo rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety. Pojawiają się naciski, by publicznie nie artykułować takich poglądów. Rzeczą oczywistą jest, że każdy szuka swojego modus vivendi w społeczeństwie. Równocześnie jednak stale wraca pytanie o to, w którym momencie trzeba powiedzieć „non possumus”, by nie zdradzić wiary, by nie utracić tożsamości chrześcijanina. Odważna postawa Izraelitów, którzy sprzeciwili się Antiochowi, powinna budzić nasze sumienia. Powinna wyrywać nas z pokusy konformizmu i szukania spokoju za cenę sprzeniewierzania się podstawowym wartościom.