„Realizacja szlachetnej misji, jakiej podjął się ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski w kontekście Wołynia coraz częściej wprawia w konfuzję […]. Medialny pościg i tropienie wszystkich błędów lub potknięć władz Polski i Ukrainy zdaje się nasuwać więcej skojarzeń (pardon!) z polowaniem niż z pojednaniem” – zauważa Małgorzata Wołczyk, publicystka portalu w wPolityce.pl.
Publicystka na łamach portalu wPolityce.pl porównuje postawę ks. Isakowicza-Zaleskiego do hiszpańskich karlistów – najbardziej pobożnej formacji, a jednocześnie najbardziej agresywnej, jeśli chodzi o rozliczanie win polskich szwolezerów w bitwie pod Saragossą po ponad 200 latach!. „Karliści zapewne też chcieliby wiedzieć, dlaczego czcimy naszych szwoleżerów i ich brawurowe szarże, skoro otwierali drogę na Madryt wojskom, które podpalały kościoły, pustoszyły miasta i mordowały powstańców hiszpańskich?” – pisze Małgorzata Wołczyk.
Przypomina także, że w 2013 r. na murach bazyliki Engrácia odsłonięto tablicę pamiątkową, a obecny na uroczystości kierownik Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Stanisław Ciechanowski stwierdził, że „nigdy w historii Polacy nie odczuwali takiego dyskomfortu moralnego, jak tutaj w Hiszpanii”. Dodał, iż walki w Saragossie stały się „przedmiotem narodowej skruchy” i „Polacy już nigdy więcej nie uczestniczyli w niesprawiedliwych wojnach”.
Mimo iż dokonało się pojednanie, publicystka zwraca uwagę, że w Hiszpanii wciąż znajduje się grono osób, które nie potrafią nam wybaczyć – rozpamiętując i chowając urazę. „Może jest to w sam raz wyzwanie dla Ks. Isakowicza-Zaleskiego, aby odpowiednio zajął się krzewieniem pamięci i na tym polu?” – pyta. „Oburza nas kult Bandery (i słusznie!) ale sami…w jakich superlatywach zawsze o naszej zwycięskiej szarży pod Somosierrą i bitnych polskich żołnierzach, którzy w imperialnej wojnie Napoleona ruszyli aż na antypody zabijać ludzi, którzy nic nie byli nam winni i tak samo jak nasi – nosili krzyżyk na piersi” – zwraca uwagę publicystka.
„Więcej mam zaufania do stylu w jakim rząd i prezydent Polski prowadzą trudne rozmowy niż te wszystkie antyukraińskie judzenia i publicystyczne roszczenia, które z szaleńczą furią wyrzucają z siebie obrońcy pamięci naszych rodaków bestialsko zamordowanych na Kresach” – dodaje. I zaprasza „strażnik pamięci w stroju kapłana” do Hiszpanii, by zobaczył czym owocuje wysiłek przebaczenia po kainicznej wojnie:
– „Czy hiszpańskich księży i biskupów, którzy w geście przebaczenia na tabliczkach przed świątyniami kazali wyryć jakieś oględne formuły typu «kościół się spalił w 1936», zamiast wydatnej, prawdziwej i pamiętliwej formuły typu: «Spalili go nam republikanie mordując przy tym księży, zakonnice, dokonując rozlicznych aktów bluźnierstwa, profanacji, świętokradztwa…» też nazwie tchórzami?”
– „Czy fakt, że hiszpański kler woli już nie wspomina o najkrwawszych prześladowaniach katolików w XX, aby nie otwierać starych ran, gdy wnuki oprawców i ofiar żyją zgodnie w rodzinach, też napełnia go obrzydzeniem?”
– „Czy ks. Isakowicz-Zaleski jest świadomy, że Hiszpania pozostaje krajem o największej ilości fos nieekshumowanych ofiar wojny, bo jak podało niedawno Ministerstwo Sprawiedliwości: szacuje się, że na terytorium Hiszpanii jest ponad 2500 grobów zbiorowych zawierających szczątki ponad 130 000 ofiar wojny domowej”.
– „Czy ks. Isakowicz-Zaleski wie, że codziennie od 80 lat benedyktyni z Doliny Poległych modlą się o spokój i radość życia wiecznego dla ofiar z OBU stron konfliktu, a nie tylko «swoich»?”
Podsumowując, publicystka zwraca uwagę, że za przykładem Hiszpanii, misją katolików jest godzenie, jednanie i wybaczenie zamiast „szturchać, popędzać i wnosić krzykliwe banery w miejsce pojednawczej rozmowy”. „Jako Polka, ale przede wszystkim – katoliczka: ciężar krzyża pojmuję zwłaszcza w tym co Herbert nazwał „najtrudniejszym kunsztem – odpuszczania win”. Może mój katolicyzm ma jednak jakiś feler, skoro ks. Isakowicz-Zaleski nosząc dumnie koloratkę proponuje nam coś zgoła innego…” – pisze na zakończenie.