Belgijska prowincja Braci Miłosierdzia zmieniła nieco swoje stanowisko w sprawie eutanazji, ale wciąż nie jest ono zgodne z nauczaniem Kościoła i charyzmatem zgromadzenia – powiedział Radiu Watykańskiemu br. René Stockman.
Po interwencji Watykanu bracia uznają, że życie ma wartość podstawową, lecz od razu dodają, że nie absolutną. Nadal więc godzą się na przeprowadzanie eutanazji w swych szpitalach psychiatrycznych.
Br. Stockman zaznaczył, że belgijska prowincja ma jeszcze jedną szansę. Jej przedstawiciele mają się stawić w Watykanie na ostatnią rozmowę. Jeśli nie zmienią zdania, Kościół się od nich publicznie odetnie – ostrzega przełożony generalny. Zastrzega jednak, że postawa belgijskich Braci Miłosierdzia to przypadek odosobniony. Zgromadzenie działa w ponad trzydziestu krajach i wszyscy dystansują się od postawy zbuntowanej prowincji. Br. Stockman, który sam jest Belgiem, wyjaśnia, że jego współbracia sami padli ofiarą zsekularyzowanej mentalności i silnego eutanazyjnego lobby.
„Jest to negatywna mentalność. Św. Jan Paweł II mówi o kulturze życia i kulturze śmierci. W Belgii do powszechnej mentalności wdarła się właśnie ta kultura śmierci, a eutanazja jest tam wręcz postrzegana jako jeden z uczynków miłosierdzia. Dla wszystkich jest to oczywiste. Nawet katolicy, kiedy jest mowa o eutanazji, sami zastrzegają, że «trzeba przecież zrozumieć, są wszakże takie przypadki, kiedy nie ma już żadnych perspektyw...» Ale to są skutki tego, że Bóg zniknął z życia tych ludzi i człowiek stał się centrum wszystkiego. Bo wtedy rzeczywiście, kiedy Boga nie ma, a człowiek staje wobec cierpienia, wydaje się logicznym, że trzeba skończyć z tym życiem, bo nie ma już żadnych perspektyw. Rozumiem tę mentalność, ale zrozumieć a zaakceptować to nie to samo” – powiedział Radiu Watykańskiemu przełożony generalny Braci Miłosierdzia.
kb/ rv