Kościół w Zimbabwe stoi przed zadaniem zjednoczenia podzielonego społeczeństwa – wskazuje pracujący w tym kraju o. Joe Arimoso SJ.
Podkreśla on, że po ostatnich wyborach, gdzie w zamieszkach zginęło 6 osób, do Kościoła należy zadanie odbudowania pokoju i jedności w kraju.
W listopadzie ub.r. armia przeprowadziła bezkrwawy pucz odsuwając od władzy rządzącego przez prawie 30 lat Zimbabwe Roberta Mugabe. Zamach stanu poskutkował osadzeniem w roli głowy państwa Emmersona Mnangagwy (z tej samej frakcji politycznej), który 3 sierpnia br., tym razem w demokratycznych wyborach, został wybrany na prezydenta. Po odsunięciu od władzy Mugabe, zarówno Kościół, jak i społeczeństwo było pełne nadziei na poprawę sytuacji.
Jak mówi o. Arimoso oczywistym było, że te wybory będą skomplikowane. Episkopat opublikował list pasterski, w którym przestrzegał wiernych, że po wyborach zawsze pozostaje jakaś grupa ludzi, która jest rozczarowana wynikiem. Nie popierając żadnego z kandydatów, biskupi wyrazili nadzieję, że Zimbabwe będzie kroczyło ku umocnieniu rządów demokratycznych, a nie autorytarnych, w duchu wzajemnej współpracy. Po ogłoszeniu wyników na ulice wyszły jednak protesty, podczas których zastrzelono 6 osób, a przecież w zeszłym roku dzisiejsi manifestanci i żołnierze wspólnie świętowali obalenie prezydenta Mugabe.
Choć problemy w Zimbabwe są naprawdę skomplikowane – wskazuje afrykański jezuita – Kościół wielokrotnie udowodnił, że rozumie sytuację panująca w kraju i swoją rolę w leczeniu poranionego społeczeństwa. Pokazał też, że nie milczy w obliczu trudnych kwestii, takich jak korupcja, czy łamanie praw człowieka. Swoją strategiczną pozycję, jako instytucja prowadząca różne ośrodki modlitewne, społeczne i edukacyjne Kościół może wykorzystać, aby stać się liderem w procesie pojednania zwaśnionego narodu i kształtowania jego przyszłości.
źródło: vaticannews.va