W Jemenie rozpoczął się wczoraj piąty rok wojny. Przed czterema laty rozpoczął się atak międzynarodowej koalicji na pozycje szyickich rebeliantów.
Do operacji koordynowanej przez Arabię Saudyjską przyłączyły się Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Egipt, Maroko, Kuwejt, Jordania, Senegal i Sudan. Barack Obama, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych i laureat pokojowej Nagrody Nobla upoważnił amerykańską armię do udzielenia sunnickiej koalicji wsparcia logistycznego i wywiadowczego. Rebeliantów w Jemenie poparł z kolei Iran, przez co kraj ten stał się kolejną po Syrii areną religijnego konfliktu pomiędzy dwoma frakcjami islamu.
W wyniku działań zbrojnych zginęło już ponad 10 tys. osób, w głównej mierze cywili. 2,5 tys. Jemeńczyków, głównie dzieci, zmarło na skutek epidemii cholery. Zburzonych zostało 10 tys. szkół. Zdaniem ONZ to właśnie Jemen jest krajem, w którym istnieje dziś najpoważniejszy kryzys humanitarny na świecie.
Mówi Mirella Hodeib z jemeńskiego oddziału Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
- Wojna odbiła się na niemal wszystkich aspektach codziennego życia. Działa tylko połowa placówek służby zdrowia. Cena podstawowych produktów spożywczych, takich jak pszenica, ryż czy oliwa wzrosła dwukrotnie. Bardzo wysokie są ceny paliwa – powiedziała Radiu Watykańskiemu Mirella Hodeib. – Od 2 do 3 mln Jemeńczyków musiało opuścić swe domy. 80 proc. społeczeństwa jest zdana na pomoc humanitarną. Na co dzień spotykam się z jemeńskimi rodzinami i widzę rodziców, którzy stoją przed dramatycznym wyborem, nie wiedzą co zrobić ze swymi dziećmi: leczyć je, nakarmić czy posłać do szkoły. Jest to codzienna walka Jemeńczyków
źródło: vaticannews.va