Gdy Bóg patrzy teraz na Ukrainę, to płacze. Tak jak Jezus płakał nad Jerozolimą. Płacze, bo widzi, że nie tego chciał, nie to zaplanował – powiedział kard. Timothy Dolan.
W rozmowie z KAI arcybiskup metropolita Nowego Jorku podsumował zakończoną pięciodniową wizytę solidarności z ukraińskimi uchodźcami. Hierarcha przebywał w Polsce, na Słowacji i Ukrainie.
Rozmowa z kard. Timothym Dolanem, arcybiskupem Nowego Jorku:
KAI: Przyjechał Ksiądz Kardynał z wizytą solidarności, aby spotkać się z ukraińskimi uchodźcami…
Przyjechałem, żeby dodać otuchy ukraińskim uchodźcom i podziękować narodowi polskiemu za wspaniałe i ciepłe ich przyjęcie. Pomoc, jakiej udzielacie jest nadzwyczaj skuteczna. Nie tylko dajecie żywność, dach nad głową ubrania, opiekę medyczna, ale robicie to w sposób bardzo ciepły i osobisty, tak, aby Ukraińcy czuli się jak u siebie w domu. Widzicie w przybyszach nie obcych, ale sąsiadów, rodzinę, domowników. To dla mnie bardzo wzruszające. Widziałem wolontariuszy pomagających niemalże z entuzjazmem. Jesteście dla mnie wielką inspiracją.
Dokądkolwiek pojechałem, widziałem ludzi chętnych do udzielania pomocy. Bardzo chciałem pojechać na Ukrainę, bo państwo, które zostało najechane, cierpi, czuje się osamotnione, ma poczucie, że nikogo nie obchodzi. Powiedziałem Ukraińcom, zarówno na Ukrainie, jak w Polsce i na Słowacji: „Nie, nie jesteście sami, kochamy was, martwimy się o was, nie ma dnia, żebyśmy o was nie myśleli, modlimy się za was i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby wam pomóc”.
Obiecałem Ukraińcom, że w ich imieniu podziękuję narodowi polskiemu za przyjęcie i pomoc, jaką od niego otrzymują. Ja również podziwiam to, co zrobiliście i wam za to dziękuję. Czasem w odległych od Ukrainy Stanach Zjednoczonych zastanawiamy się, co moglibyśmy dla jej mieszkańców zrobić. Teraz wiem, że możemy wam pomóc w pomaganiu Ukraińcom. Gdy wrócę do Nowego Jorku, powiem, że widziałem, jak pomagacie i że trzeba was wesprzeć w tej ciężkiej pracy. Musi to być ogólnoświatowy wysiłek, a zarazem katolicki. Jesteśmy członkami Kościoła – mistycznego Ciała Chrystusa, a św. Paweł mówi, że jeśli jedna część ciała cierpi, wtedy cierpi całe ciało. Ukraina cierpi, więc wszyscy cierpimy i chcemy tej części naszego ciała pomóc. A wy w Polsce dobrze to robicie.
KAI: Co najbardziej Księdza Kardynała uderzyło podczas pobytu na Ukrainie?
Myślałem, że cała Ukraina jest bombardowana. Tymczasem atak jest skupiony na jej części wschodniej. Nie widziałem więc, będąc we Lwowie, żadnych zniszczeń, nie spadały żadne bomby, nikt nie atakował. Ale widziałem długie oczekiwanie na przejściu granicznym, widziałem uzbrojonych ukraińskich żołnierzy, widziałem punkty kontrolne na drogach, widziałem ludzi robiących zapasy żywności. A przede wszystkim widziałem mieszkańców wschodniej części Ukrainy, którzy przyjechali do części zachodniej dla własnego bezpieczeństwa. To wszystko świadczyło o wojnie. A jednocześnie widziałem, że ci uciekinierzy wciąż pozostają w kraju i są wspaniale przyjęci w parafiach, kościołach, seminariach duchownych, domach rekolekcyjnych.
Wśród ludzi nie ma pesymizmu czy depresji. Owszem, martwią się. Owszem, niosą ciężki krzyż. Ale stawiają opór. Mają nadzieję. Ze smutkiem powiedziałem Ukraińcom, że są specjalistami od cierpienia, bo wiele wycierpieli w ciągu historii, podobnie jak Polacy. Pamiętamy, co Stalin zrobił Ukrainie w czasie Wielkiego Głodu. Dziewięćdziesiąt procent duchownych zostało zesłanych na Syberię, gdzie umarli. Wiemy, co Ukrainie zrobili komuniści. I wiemy, co się wydarzyło sześć lat temu, kiedy Putin dokonał inwazji na Krym. A teraz znowu… Jest tak, jakby Ukraińcy szli drogą krzyżową. Ale myślę, że w głębi serca wiedzą, że czeka ich zmartwychwstanie, bo mają niesamowitą zdolność do odbudowy. Pokazali to, gdy w latach dziewięćdziesiątych upadł Związek Sowiecki. Dwanaście lat temu byłem w greckokatolickiej katedrze Zmartwychwstania w Kijowie. Co za wspaniałe wezwanie dla katedry! Teraz we Lwowie odwiedziłem Ukraiński Uniwersytet Katolicki – nowo zbudowany gmach. Patrzymy z Ameryki na Ukrainę i widzimy demokrację, żywą kulturę, głęboką wiarę, miłość w rodzinie, miłość ojczyzny. Doceniamy i szanujemy Ukrainę. Jestem pewien, że jej zmartwychwstanie nadejdzie dzięki łasce Boga i pomocy ludzi. Wierzymy w Boga, który może wyprowadzić dobro ze zła, światło z ciemności, życie ze śmierci. Po Wielkim Piątku nadeszła przecież Niedziela Zmartwychwstania.
KAI: Czy jako Kościół możemy coś zrobić, żeby powstrzymać tę okrutną wojnę?
Często słyszę od ludzi: „Co możemy zrobić? Jesteśmy bezsilni”. Zawsze możemy zrobić trzy rzeczy: modlić się, orędować i pomagać. Wszystkie trzy są ważne. Czasem, gdy już nie wiemy, co powiedzieć, mówimy: „Będę się za ciebie modlił”. Ale to jest najlepsze, co możemy zrobić. Modlitwa zawsze jest skuteczna. Bóg wysłuchuje naszych modlitw, inspirując nas do tego, byśmy stali się Jego narzędziem. Modlitwa nie jest ucieczką od pomagania innym. Jest bodźcem do podjęcia współpracy z Bogiem. Gdy więc modlimy się do Niego o pokój, pojednanie i uzdrowienie dla Ukrainy, Bóg mówi: słyszę waszą modlitwę, dam na nią odpowiedź, ale poprzez was. Modlitwa sprawia, że stajemy się „rzecznikami” Ukrainy. Kiedy wrócę do Nowego Jorku, bardzo często będę mówił o Ukrainie, będę jej orędownikiem. Współpracujemy z Bogiem także w udzielaniu pomocy. Przez pięć dni widziałem żywność, wodę, koce, lekarstwa z naklejkami: „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”, „Kawalerowie Maltańscy”, „Rycerze Kolumba”, „Catholic Relief Services”, „Caritas”. Widziałem pomagający lud Boży.
KAI: Sytuacja na Ukrainie przywołuje okrucieństwa, które pamiętamy z czasów drugiej wojny światowej…
Wszędzie, gdzie panuje przekonanie, że ludzkie życie jest tanie i można stawiać pod znakiem zapytania godność osoby ludzkiej, tam dochodzi do nienawiści, do przemocy, do wojny. Kto nas o tym uczył? Polak, papież Jan Paweł II. Zawsze powtarzał, że dwoma filarami katolickiej moralności są: świętość ludzkiego życia i godność osoby ludzkiej. Myślenie, że możemy czołgami rozjechać ludzi i odebrać im życie dla osiągnięcia własnych celów jest sprzeczne ze wszystkim, czego pragnie i uczy Bóg, jest sprzeczne z prawem, o którym wiemy, że jest wpisane w ludzkie serca. Kiedy więc widzimy, co się dzieje w czasie wojny na Ukrainie, musimy pamiętać o tym, jakie są zamiary Boga. Gdy Bóg patrzy teraz na Ukrainę, to płacze. Tak jak Jezus płakał nad Jerozolimą. Płacze, bo widzi, że nie tego chciał, nie to zaplanował. Niektórzy pytają, dlaczego więc tej wojny nagle nie przerwie. Nie zrobi tego, ponieważ dał nam wolną wolę. Pozwolił nam dokonywać wyborów i czasem te wybory są tyrańskie, zbrodnicze, nikczemne, pełne przemocy. Gdy to się dzieje, Bóg mówi: nie tego chciałem, do dokonania nie takich wyborów was zapraszałem.
KAI: Katoliccy biskupi Stanów Zjednoczonych często zabierają głos w sprawach społecznych i politycznych. Czy można powiedzieć, że ma to jakiś rzeczywisty wpływ na politykę administracji USA, także wobec Ukrainy?
Mam taką nadzieję. Czasem, w niektórych kwestiach, takich jak aborcja czy imigracja, musimy przypominać rządzącym o świętości ludzkiego życia i godności osoby ludzkiej. Jest to zresztą fundament, na którym jest zbudowana nasza republika. Bywa, że musimy go bronić.
Ale teraz mieszkańcy Stanów Zjednoczonych nie potrzebują mojego wpływu na politykę zagraniczną. Stoją po stronie Ukrainy. Są chórem, który śpiewa: „Boże, ocal Ukrainę”, ale także: „Boże, błogosław Polskę, która jej pomaga”.
Rozmawiał Paweł Bieliński (KAI) / Warszawa