W przededniu synodu o synodalności George Weigel wstrząsa sumieniami delegatów. W swoim najnowszym felietonie nawołuje, by w dyskusji o Kościele nie rozmywać wiary katolickiej, ale za przykładem błogosławionej rodziny – radykalnie ją przyjąć.
Na portalu „First Things” ukazał się najnowszy felieton Georga Weigla, amerykańskiego teologa i publicysty „Błogosławiona rodzina Ulmów i nasz katolicki moment”. Przytacza w nim historię beatyfikowanej 10 września w Markowej rodziny Józefa i Wiktorii Ulmów, zastanawiając się nad lekcją, jaką nam zostawili nowi błogosławieni.
Pierwsza, w ocenie publicysty, dotyczy źródeł chrześcijańskiego heroizmu. Józef i Wiktoria, choć nie byli teologami, potrafili odczytać przypowieść o dobrym Samarytaninie nie jako ogólny nakaz miłości bliźniego, który można dostosować do okoliczności, ale jako konkretną instrukcję Chrystusa Pana – jeśli spotkasz ludzi w niebezpieczeństwie, musisz im pomóc, niezależnie od ich tożsamości etnicznej lub religijnej i bez względu na koszty.
„Niektórzy współcześni przywódcy katoliccy uważają takie dosłowne odczytanie słów Pana za niewygodne. Sugerują, że kodeks moralny wynikający z takiego biblijnego fundamentalizmu jest sztywny, ideologiczny i niewystarczająco duszpasterski” – pisze G. Weigel.
I wyjaśnia, że to samo „sztywne” poczucie biblijnie ugruntowanego moralnego obowiązku, które ożywiało heroiczne schronienie prześladowanych Żydów przez Ulmów, doprowadziło o. Maksymiliana Kolbego do oddania swojego życia z życie skazanego więźnia. „Tak jak doprowadziło Matkę Teresę do poświęcenia swojego życia służbie najbiedniejszym z biednych, których uważała za »Jezusa w jego najbardziej przygnębiającym przebraniu«; tak jak doprowadziło kapelana Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, o. Vincenta Capodanno, do poświęcenia swojego życia, niosąc pocieszenie rannym i umierającym marines w Wietnamie” – wylicza.
„Ani Ulmowie, ani o. Kolbe, ani Matka Teresa, ani o. Capodanno nie oddawali się proporcjonalistycznemu ważeniu moralnych zobowiązań, które powróciło do łask podczas obecnego pontyfikatu. Przeżywali przypowieść o dobrym Samarytaninie dosłownie. A ci, którzy uważają to za sztywne i ideologiczne, powinni pomyśleć jeszcze raz” – zaleca.
Druga lekcja – jak zwraca uwagę – dotyczy natury męczeństwa. W doktrynie Kościoła katolickiego „męczennikiem” jest ktoś zabity „in odium fidei” (łac. „w nienawiści do wiary”). „Czy poświęcenie Kolbego spełniało tę definicję, tak że był on zarówno „męczennikiem”, jak i wyznawcą wiary? Czy mordercy Ulmów byli motywowani odium fidei? Hybrydowa kategoria „męczennika miłosierdzia” stała się modna w ostatnich dziesięcioleciach, odkąd papież Paweł VI użył jej w odniesieniu do Kolbego. Wydaje się jednak, że ofiara Kolbego, podobnie jak ofiara Ulmów, spełnia wymogi tradycyjnej definicji” – dywaguje G. Weigel.
Teolog wyjaśnia, że w przypadku niemieckiego narodowego socjalizmu „nienawiść do wiary” była zaszyta w jego ideologii. „Dla nazistów Żydzi i Polacy, którzy ich ukrywali, byli niższymi formami życia, które należało eksterminować. Czy nie jest to nienawiść do wiary opartej na Biblii, która w Księdze Rodzaju 1:26 naucza, że każda istota ludzka została stworzona, podobnie jak Adam i Ewa, na boski obraz i podobieństwo? Czy nienawiść do tych, którzy zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, nie jest nienawiścią do Boga? I czy odium Dei nie jest formą odium fidei? ” – pyta.
Nawiązując na zakończenie do rozpoczynającego się w październiku synodu, który wzywa nas do bycia Kościołem „komunii, uczestnictwa i misji”, George Weigel stawia za wzór błogosławioną Rodzinę Ulmów. „Błogosławiona Rodzina Ulmów żyła w komunii z prześladowanymi Żydami na Podkarpaciu i uczestniczyła w Tajemnicy Krzyża, żyjąc misją Dobrego Samarytanina, do której zostali powołani na chrzcie. Niech ich przykład zainspiruje Synod 2023 do podobnie radykalnego przyjęcia wiary katolickiej” – czytamy w felietonie.
źródło: firstthings.com