Amerykański tygodnik „National Catholic Register” z okazji 60 rocznicy zamachu na prezydenta USA przypomina, że Kennedy był niepoprawnym kobieciarzem, który mimo to, nigdy nie zaprzeczał wyrzutom swojego sumienia.
John Fitzgerald Kennedy, mimo różnych swoich słabości i grzechów, co tydzień uczestniczył we Mszy Świętej., także w tej ostatniej - 17 listopada 1963 r. w kościele św. Anny w West Palm Beach, na 5 dni przed śmiertelnym zamachem na jego życie.
Małżonka prezydenta Stanów Zjednoczonych, Jacqueline (1929-94) wspominała, iż „mąż co wieczór klękał do modlitwy i od czasu do czasu spowiadał się”. Dzieje życiowych zmagań Johna F. Kennedy'ego, zastrzelonego 60 lat temu, przybliża amerykański tygodnik „National Catholic Register”.
Barbara Perry, profesor nauk politycznych z Uniwersytetu w Wirginii i badaczka życia prezydenta zauważyła:
„Owszem, był on niepoprawnym kobieciarzem i wiele razy oszukiwał swoją żonę Jacqueline. Tak, prowadził rozwiązłe życie. Mimo to widzimy w jego życiu trzymanie się norm katolickich i powroty do nich. Przez całe życie uczestniczył regularnie w niedzielnej Mszy Świętej. Owszem, prawdopodobnie miewał różne wątpliwości związane z wyznawaniem wiary, ale – jak to zauważyła jego żona, każdego wieczora klękał do modlitwy i co pewien czas przystępował do sakramentu pojednania”.
Katolik, ale nie katolicki prezydent
Ks. John Enzler z Waszyngtonu zwraca uwagę, że „JFK nigdy nie zaprzeczał wyrzutom swojego sumienia, że grzech jest grzechem. Dlatego trudno tu mówić o tragedii. Grzech jest jak rak, który zaczyna żyć własnym życiem. Pojawia się myśl, że ze względu na te moje czyny nie jestem już zdolny wejść do Królestwa Bożego (…) JFK być może miewał takie pokusy. Sądzę jednak, że wierność modlitwie i sakramentom ochroniła jego duszę od tragedii”.
Na inny aspekt życia pierwszego katolickiego prezydenta Stanów Zjednoczonych zwrócił uwagę prof. Matthew Wilson, politolog z Południowego Uniwersytetu Metodystów. Odniósł się on do słynnego przemówienia Kennedy’ego w Houston na dwa miesiące przed wyborami, do pastorów przerażonych tym, że w Białym Domu może zasiąść papista:
„Nie jestem katolickim kandydatem na prezydenta. Reprezentując Partię Demokratyczną, tak się złożyło, że jestem katolikiem. Nie będę, więc wygłaszał kościelnych oświadczeń ani też Kościół nie będzie tu przemawiał przeze mnie”.
Dużą rolę w stworzeniu legendarnej, choć kontrowersyjnej postaci JFK odegrała jego rodzina, o czym wspomina komentarz z „National Catholic Register”. O ile ojciec, Joseph, nakłaniał go do wejścia w świat polityki, o tyle na nabranie przez niego głębokich przekonań i zwyczajów katolickich w wielkim stopniu wpłynęła jego matka Rose. Codziennie chodziła ona na Mszę Świętą i zadbała o to, że jej syn został ministrantem w kościele św. Aidana w Brooklynie w stanie Massachusetts. Przed posiłkami w domu odmawiano modlitwę, a Rose często zadawała dzieciom quizowe pytania dotyczące fragmentów Pisma Świętego. Pomogło, to zapewne przyszłemu prezydentowi trzymać się owych „duchowych ram”, o których wspomniała prof. Barbara Perry.
Urodzony 29 maja 1917 r. w Brooklynie w zamożnej rodzinie pochodzenia irlandzkiego John Fitzgerald Kennedy, był od stycznia 1961 r. pierwszym katolickim, a 35. z kolei prezydentem Stanów Zjednoczonych. Zginął w wyniku zamachu 22 listopada 1963 r. w mieście Dallas w Teksasie.
Śledztwo w sprawie tego zabójstwa trwało prawie rok, a specjalna komisja pod przewodnictwem prezesa Sądu Najwyższego Earla Warrena uznała we wrześniu 1964 r., że sprawcą był działający w pojedynkę Lee Harvey Oswald, znany z lewicowych przekonań, który sam zginął w 2 dni po zamachu. Orzeczenie, to wywołało jednak liczne zastrzeżenia, powstały różne teorie, także spiskowe na temat tragedii. W efekcie do dzisiaj sprawa nie jest do końca wyjaśniona.