W najnowszym felietonie amerykański myśliciel i znawca pontyfikatu Jana Pawła II pokazuje, jak bardzo mylili się współcześni mu dziennikarze i politolodzy, nie doceniając tego, jak olbrzymi wpływ na historię może mieć przesłanie głoszone przez Papieża z Polski.
Czterdzieści pięć lat temu, New York Times opublikował materiał omawiający pierwsze trzy dni pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski. Jak zauważa Weigel, dziennikarskie wyczucie, co w istocie zdarzyło się w tamtym czasie było niezwykle powierzchowne, jeśli nie wręcz dalekie od rzeczywistości. Felietonista NY Timesa stwierdził wówczas: „Choć wizyta Jana Pawła II w Polsce ożywi zapewne Kościół rzymskokatolicki w Polsce, nie zagraża ona porządkowi politycznemu narodu ani Europy Wschodniej”.
Przede wszystkim, co podkreśla Weigel, polski Kościół nie potrzebował ożywienia ani inspiracji w czerwcu 1979 r., ponieważ był zdecydowanie najsilniejszym lokalnym Kościołem za żelazną kurtyną. Przypomina tu cytat ze Stalina „próba uczynienia Polski komunistyczną jest jak zakładanie siodła na krowę” – i my, jako Polacy dobrze o tym wiedzieliśmy, ale na zachodzie świadomość tego, jak odmienna w całym obozie Układu Warszawskiego była Polska, była po prostu znikoma.
Amerykański myśliciel przypomina tu wezwanie Jana Pawła II wygłoszone na Placu Zwycięstwa, by Duch Święty odnowił oblicze ziemi – tej ziemi i towarzyszące mu śpiewy setek tysięcy Polaków „My chcemy Boga, Panno święta”. To, co działo się wtedy, można określić mianem olbrzymiej burzy – „10 w skali Beauforta”, choć nie odnotowały jej nowojorskie anemometry. Zrozumienie tego, co stało się w tamtym momencie przyszło dopiero po latach. W 2005 r. amerykański historyk zimnej wojny, John Lewis Gaddis z Yale, napisał, że „kiedy Jan Paweł II pocałował ziemię na warszawskim lotnisku 2 czerwca 1979 roku, rozpoczął proces, w którym komunizm w Polsce – i ostatecznie wszędzie indziej w Europie – dobiegnie końca”. Jan Paweł II był więc tu postacią o charakterze absolutnie kluczowym.
Wegiel pokazuje, jak zmiany polityczne nie są wyłącznie pochodną takich czy innych strategii rodzących się w głowach władz, ale wynikają nieraz z przemiany sumień i mentalności obywateli państw.
„To, co zrobił [Jan Paweł II], to rozpalenie rewolucji sumienia, która poprzedziła i umożliwiła polityczną rewolucję bez użycia przemocy, która obaliła mur berliński, wyemancypowała kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a poprzez samowyzwolenie krajów bałtyckich i Ukrainy doprowadziła do implozji Związku Radzieckiego. Zapał do takiej rewolucji sumienia – decyzje ludzi zdeterminowanych, by «żyć w prawdzie», jak ujął to Václav Havel – istniał już od kilku lat w Europie Środkowo-Wschodniej. Aktywiści zachęceni Aktem Końcowym z Helsinek z 1975 roku i jego postanowieniami dotyczącymi praw człowieka stworzyli organizacje takie jak czechosłowacka Karta 77, litewski Komitet Obrony Praw Wierzących i polski KOR (Komitet Obrony Robotników), które były powiązane z «Helsinki Watch Groups» w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej. Jan Paweł dostarczył płomień, który rozpalił to krzesiwo i pomógł utrzymać ogień w płomieniach poprzez swoje głośne wsparcie dla tych, którzy podejmowali «ryzyko wolności»”.
Prawda wyzwala!
Słowa wypowiadane w przestrzeni publicznej mają olbrzymią moc. Mogą manipulować odbiorcami, mogą jednak także przywracać im prawdę, otwierając oczy na to, co usiłowano przed nimi ukrywać. Tak właśnie było w przypadku słów Jana Pawła II:
„Rewolucja sumienia Jana Pawła II rozpoczęła się, gdy przywrócił Polakom prawdę o ich historii i kulturze, którą komunistyczny reżim zniekształcał i tłumił od 1945 roku. Żyjcie w tej prawdzie, sugerował papież od 2 do 10 czerwca 1979 roku, a znajdziecie narzędzia oporu, z którymi brutalna siła komunizmu nie może się równać. (...) Polacy czternaście miesięcy później utworzyli związek zawodowy Solidarność, który później przekształcił się w rozległy ruch społeczny. Ale serce i dusza ruchu – podobnie jak jego nazwa – zostały ukształtowane przez myśl i świadectwo Jana Pawła II.”
Według słów ks. prof. Józefa Tischnera, Solidarność była „wielkim lasem, zasadzonym przez rozbudzone sumienia”. Weigel zadaje więc pytanie, czy dziś znajdzie się ktoś na Zachodzie, kto byłby wizjonerem na miarę Jana Pawła II i kto byłby w stanie przełamać panujący tam marazm i zastój?
„Zachód potrzebuje «ponownego zalesienia»: zasiania nowych ziaren sumienia, odzwierciedlających wbudowane w nie prawdy o godności człowieka, do których odwoływał się Jan Paweł II podczas tych dziewięciu dni czerwca 1979 roku. Były to dni, w których współczesna historia obróciła się w bardziej humanitarnym i szlachetnym kierunku.”