Świat niechętnie słucha o Polakach, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów. Nie zgadza się to z obowiązującą narracją. Tym bardziej więc należy docenić, gdy George Weigel przypomina wszystkim o tych niezwykłych bohaterach, z Witoldem Pileckim na czele.
Nawiązując do wielu znanych amerykańskim czytelnikom wybitnych postaci bohaterów, Weigel pisze o tym, że istnieje równie wielkie grono bohaterów, których nikt nie upamiętnił, a wręcz przeciwnie – pamięć o nich była przez całe dziesięciolecia systematycznie zamazywana. Ma na myśli Polaków, którzy ryzykowali wszystkim, aby ratować Żydów w czasie niemieckiej okupacji. Pierwszym z nich jest Witold Pilecki, którego Weigel określa mianem „bohatera nad bohaterami”.
Dziś znamy jego historię, jednak przez dziesięciolecia był on skazany na zapomnienie przez komunistyczne władze PRL. Jako rotmistrz plutonu kawalerii w 19 Dywizji Piechoty, zdemobilizowany po kampanii wrześniowej, podjął działalność w podziemiu. Dobrowolnie dał się aresztować i wysłać do Auschwitz, aby przekonać się tam na własne oczy, co dzieje się w tym obozie koncentracyjnym i przekazać stosowne informacje kierownictwu AK, które z kolei powiadomiłoby polskie władze w Londynie. Przez dwa lata Pilecki realizował ten plan jako więzień nr 4859. W 1943 r. w pobliżu wybudowano obóz zagłady Birkenau (lub Auschwitz II), a w obliczu trwającej tam masowej rzezi europejskich Żydów, Pilecki postanowił uciec, aby osobiście zdać relację z tej bezprecedensowej niegodziwości. Brytyjczycy zlekceważyli jego raport.
Później rotmistrz Pilecki walczył w Powstaniu Warszawskim. Został pojmany, ostatnie miesiące wojny spędził w niemieckich obozach jenieckich. W komunistycznej Polsce został aresztowany przez tajne służby i po pokazowym procesie został rozstrzelany 25 maja 1948 r. w warszawskim więzieniu na Mokotowie. Jego szczątków nigdy nie odnaleziono.
Dzięki pracy Instytutu Pileckiego, o którym pisze Weigel, postać rotmistrza udało się ocalić od zapomnienia. Jak podkreśla amerykański myśliciel:
„Dramat epoki, w której żył i zginął Witold Pilecki, może być równie dobrze historią dla młodych ludzi - lekcje z tego stulecia horroru są dziś całkowicie aktualne i muszą być na nowo przerabiane w moralnej i politycznej teksturze wolnych społeczeństw XXI wieku.”
Nawiązuje także do wystawy „Zawołani po imieniu”. Jak sam przyznaje, skłania ona do głębokiej refleksji:
„spędziłem godzinę zastanawiając się nad historiami zwykłych polskich mężczyzn i kobiet, którzy udzielali schronienia, karmili i ratowali Żydów uciekających przed nazistowskimi prześladowaniami; zapłacili za swoją solidarność i dobroczynność życiem; i którzy zostali zapomniani, dopóki instytut nie rozpoczął badań, które przywróciły nazwiska tych zmarłych i nieupamiętnionych bohaterów z historycznego zapomnienia.”
Historia poświęcenia wielu tysięcy Polaków, ratujących swoich żydowskich sąsiadów w czasie II wojny światowej, nie zostanie prawdopodobnie nigdy opowiedziana do końca. Wiele z tych osób nie żyje, zaginęły wszelkie dokumenty, wspomnienia nie zostały utrwalone na piśmie. Weigel jest jednak przekonany, że zostanie im oddana sprawiedliwość, jeśli nie w tym życiu, to w przyszłym: „ich miejsce na Uczcie Weselnej Baranka, podobnie jak Witolda Pileckiego, jest niewątpliwe i pewne”.