O wspaniałych właściwościach naturalnej medycyny klasztornej
Likier „Benedyktynka od siedmiu boleści", balsamy: „Kapucyński” i „Jerozolimski” czy mieszanki ziołowe ojca Klimuszki, to tylko niektóre z popularnych produktów leczniczych, opartych na starych recepturach klasztornych. Ufamy im i słusznie, bo taki rodowód jest prawie zawsze gwarantem dobrej jakości i starannego wykonania.
Kiedyś produkowane na niewielką skalę, z ziół uprawianych w przyklasztornych ogródkach, teraz stały się handlowymi markami, można je nabyć także w aptekach i sklepach, nawet zamówić przez Internet. Prawa do wytwarzania klasztornych produktów leczniczych coraz częściej nabywają świeckie firmy. Tak było ze znanym i szeroko reklamowanym „Amolem”. Choć niewytwarzany już przez karmelitów, ale oparty o ich recepturę, jest jednym z 10 najlepiej sprzedających się produktów zielarskich w Polsce. Mimo masowej produkcji, leki zakonne, o ile są dokładnie oparte na wiekowych przepisach, niewiele straciły ze swych oryginalnych walorów. Nadal przynoszą ulgę i wzmocnienie.
Prym wśród zakonów zajmujących się ziołolecznictwem w Polsce wiodą bonifratrzy. Ich apteki działają m.in. w Warszawie, Łodzi, Krakowie. Zakonnicy oferują w nich skomponowane przez siebie mieszanki ziołowe i preparaty roślinne. Na drugim miejscu są franciszkanie, wśród których największymi propagatorami leczenia ziołami byli: zmarły trzy lata temu ojciec Grzegorz Sroka z Gietrzwałdu, autor wielu znakomitych poradników z zakresu ziołolecznictwa, oraz legendarny już ojciec Klimuszko.
Prym wśród zakonów zajmujących się ziołolecznictwem w Polsce wiodą bonifratrzy. Ich apteki działają m.in. w Warszawie, Łodzi, Krakowie. Zakonnicy oferują w nich skomponowane przez siebie mieszanki ziołowe i preparaty roślinne. Na drugim miejscu są franciszkanie, wśród których największymi propagatorami leczenia ziołami byli: zmarły trzy lata temu ojciec Grzegorz Sroka z Gietrzwałdu, autor wielu znakomitych poradników z zakresu ziołolecznictwa, oraz legendarny już ojciec Klimuszko. – Zapotrzebowanie na klasztorne zioła sprawiło, że zarówno w Polsce, jak i na świecie surowce wykorzystywane do ich wytwarzania nie pochodzą już z mało wydajnych przyklasztornych ogródków, ale z dużych, kontrolowanych upraw, prowadzonych przez profesjonalnych plantatorów. Produkowane z nich leki odpowiadają wymaganiom farmakopei polskiej lub europejskiej i w większości wytwarzane są zgodnie z międzynarodowymi zasadami GMP (Good Manufacturing Practice) – mówi dr Jerzy Jambor, prezes Polskiego Komitetu Zielarskiego. Preparaty lecznicze oparte na ziołach zbieranych z pół, lasów i łąk są obecnie rzadkością w racjonalnym ziołolecznictwie. Z uwagi na skażenie środowiska, zioła rosnące dziko mogą być o wiele bardziej skażone chemicznie i mikrobiologicznie niż te, które rosną na nowoczesnych plantacjach.
Wytwórnie przyklasztorne zajmują się przede wszystkim ostatnimi etapami produkcji farmaceutycznej, w tym głównie konfekcją leków. Jeśli nawet zakonnicy sami przygotowują niektóre lecznicze mieszanki i mikstury, substancjami wyjściowymi są ekstrakty wytwarzane przez profesjonalne wytwórnie. Leki klasztorne nie różnią się już niczym od tych sprzedawanych w aptekach. Może straciły poprzez to coś ze swego czaru i tajemniczości, ale nic ze skuteczności. Wręcz przeciwnie, są lepiej przebadane, są nowoczesnymi, standaryzowanymi lekami. Z dziko rosnących roślin otrzymujemy bardzo niejednorodny surowiec zielarski. Np. nawłoć zbierana w różnych rejonach Polski może zawierać różną zawartość substancji warunkujących jej aktywność leczniczą. Różnić się między sobą mogą też rośliny zbierane na początku i na końcu kwitnienia, zbierane w różnych porach dnia i przy różnej pogodzie. By móc leczyć w pełni skutecznie, musimy wiedzieć, czym leczymy, by np. odpowiednio dobrać dawkę leku i długość terapii. Obecnie na świecie prowadzi się uprawy ziół „na miarę”. Ustala się standardy zawartości substancji czynnych w roślinie i skupia się na otrzymaniu surowców zielarskich, które im odpowiadają.
Współczesna medycyna potwierdza genialną intuicję dawnych zakonnych zielarzy i trafność ich ziołowych receptur, które są skutecznym remedium na wiele dolegliwości. Ziołolecznictwo klasztorne, choć czerpie z przeszłości, także dziś nic nie straciło ze swej skuteczności, i zapotrzebowanie na nie raczej nigdy nie minie.
Krótka historia medycyny klasztornej
Pierwszy Sobór Nicejski (325 rok) zalecił biskupom organizowanie przy kapitułach i parafiach przytułków i lecznic dla opuszczonych i chorych. Główną rolę odegrały tu klasztory benedyktyńskie. Benedyktyni prowadzili rozległą działalność na polu medycyny, przepisując, tłumacząc, objaśniając starożytnych autorów dzieł medycznych. Organizowali pierwsze lecznice, służące okolicznej ludności. Najlepiej zachowanym planem średniowiecznej lecznicy z ogrodem roślin leczniczych jest plan infirmerii z wirydarzem w szwajcarskim opactwie w Sankt Galen (na zdjęciu) nad Jeziorem Bodeńskim. Jak wynika z planu, infirmeria (łac. infirmus – chory) mieściła się w jednym z parterowych budynków klasztornych. W środkowej części tego budynku było pomieszczenie, które spełniało rolę izby przyjęć i ambulatorium. Z jednej strony tego pomieszczenia było mieszkanie dla medyków, natomiast z drugiej strony sala dla ciężko chorych. Obok sali dla ciężko chorych mieściła się klasztorna apteka. W pomieszczeniu tym przechowywano zioła i korzenie oraz przyrządzano napary, proszki, maści i ulepki. W klasztornej lecznicy podstawowe surowce do przyrządzania leków pochodziły z klasztornego ogrodu roślin leczniczych, nazywanego wirydarzem (łac. viridarium – ogród). Wirydarz, sąsiadujący z infirmerią, był dobrze zorganizowanym ogrodem, w którym na specjalnych kwaterach uprawiano rodzime oraz pochodzące z dalekich krajów rośliny lecznicze. Z podróży misyjnych i pielgrzymek przywożone były sadzonki różnych egzotycznych roślin, które następnie przystosowywano do uprawy na własnym terenie. Wirydarze stały się pierwowzorem późniejszych dworskich ogrodów ziołowych oraz wiejskich ogródków przydomowych.
W klasztornych lecznicach funkcje medyków – lekarzy i aptekarzy jednocześnie, pełnili zakonnicy, których nazywano infirmierzami. Szczegółowy zakres ich obowiązków opisał w VI wieku benedyktyn Aurelius Cassiodorus w dziele: „De medicina”. Od czasów Cassiodora możemy mówić o początkach zorganizowanego lecznictwa w Europie.
opr. aś/aś