Poglądy przeciwników prawa do śmierci

Eutanazja i wspomagane samobójstwo na świecie. Studium prawnoporównawcze - fragmenty

Poglądy przeciwników prawa do śmierci

Małgorzata Szeroczyńska

Eutanazja i wspomagane samobójstwo na świecie. Studium prawnoporównawcze

© Copyright by Małgorzata Szeroczyńska and Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2004
83-242-0261-7


2.1 POGLĄDY PRZECIWNIKÓW PRAWA DO ŚMIERCI

2.1.4- POGLĄDY WSPÓŁCZESNE

2.1.4-1- Witalizm - koncepcja skrajnych przeciwników prawa do śmierci

Według współczesnych propagatorów witalizmu - ruchu, który uważa, że życia należy bronić za wszelką cenę, niezależnie od jego jakości - określenie „eutanazja bierna" jest mylące. Tam, gdzie zaniechanie, a więc nieprzeciwdziałanie śmierci, równałoby się sprowadzeniu śmierci przez czynne działanie, a więc tam, gdzie zaniechana czynność mogłaby odwrócić fatalny wynik, tam musi się zaniechanie osądzać według tych samych zasad, co czynne działanie131. Lekarz nie może kierować się oceną, czy przedłużanie życia ma sens, czy go nie ma. Idei polegającej na tym, że można zniszczyć czyjeś życie, bo nie jest godne, czy nie jest warte przeżycia, w ogóle nie można przyjąć132. Lekarz jest zobowiązany uczynić wszystko, aby utrzymać życie także wtedy, gdy nie będzie mógł uratować człowieka albo uzyskać jego pełnej restytucji. Życie, które pod względem biologicznym nie ma już żadnej wartości, może mieć z innego punktu widzenia wartość dla umierającego i innych osób. Człowiek żyje, jak długo umiera133.

Co więcej, zgodnie z poglądami witalistów, tam gdzie jest możliwe uratowanie życia pacjenta, nie wolno lekarzowi podawać mu środków kojących, jeżeli powodują zagrożenie skrócenia jego życia134. Jak pisze Jean Rostand: „nie ma takiego życia, niezależnie od tego jakby nie było zdegenerowane, zniszczone, czy zabiedzone, które nie zasługiwałoby na szacunek i obronę z pełnym przekonaniem i poświęceniem"135.

Wśród polskich przedstawicieli witalizmu wymienić trzeba pracującego przez wiele lat w Holandii doktora Ryszarda Fenigstena. Nie dość, że sprzeciwia się on jakiemukolwiek aktowi mogącemu doprowadzić do skrócenia życia pacjenta, to nawet posuwa się w swoim oskarżycielskim tonie w stosunku do eutanazji do zrównania eutanazji niedobrowolnej (stosowanej wobec chorych, którzy nie mogą wyrazić swojej woli, a w imieniu których decyzję podejmują sądy lub lekarze wraz z rodziną albo bez porozumienia z nią), którą nazywa „kryptanazją", z pseudoeutanazją nazistowską135. Fenigsten lekarzy holenderskich stosujących „kryptanazją" (co w jego mniemaniu dotyczy faktycznie wszystkich, a przynajmniej większości śmierci eutanatycznych) określa mianem „lekarzy taj-gejskich"137 i uważa, że motywacją, którą się naprawdę kierują,, jest z jednej strony chęć zmniejszenia kosztów społecznych związanych z utrzymywaniem przy życiu ludzi starych i niepełnosprawnych, a z drugiej -socjaldarwinistyczne dążenie do zapewnienia jak najlepszego rozwoju gatunku ludzkiego138. Podważa tym samym dwa podstawowe argumenty zwolenników eutanazji - poszanowanie dla autonomii pacjenta oraz pełne współczucia działanie dla jego dobra w imię jakości życia. Według niego człowiek tak naprawdę nigdy nie chce umierać (zresztą nie przysługuje mu prawo do dysponowania własnym życiem, gdyż jego wolność jest ograniczona społecznie, a społeczeństwo ma interes w tym, aby wszystkie, choćby najsłabsze i pragnące śmierci jednostki utrzymywać przy życiu, jako że ich obecność je ubogaca139), a „lekarz tajgejski" przypisuje sobie prawo do decydowania za niego w imię wiedzy, co jest dla pacjenta lepsze - zawsze wbrew jego woli życia140. Odrzuca także podział na środki zwyczajne i nadzwyczajne, twierdząc, iż nigdy żadnych środków pacjentowi nie możemy odmówić. Co więcej nadaje on moralnie pozytywną wartość działaniom lekarskim, a tym samym negatywnie z punktu widzenia moralności ocenia każde powstrzymanie się od podjęcia działania terapeutycznego, niezależnie od okoliczności141. Według niego bezwzględny obowiązek leczenia wynika z zakazu nieudzielenia człowiekowi pomocy w niebezpieczeństwie, a jedynym prawdziwym niebezpieczeństwem, które czyha na pacjenta, jest groźba śmierci142.

Poglądy witalistów wynikają z pierwotnego założenia, że życie ludzkie jest święte - każde życie, każdego człowieka, w każdych warunkach. Fenigsten głosi wręcz, że życie jest wartością samą w sobie i sensem ponad wszystko - nawet ponad cierpienie. Według niego „gdy już się nie da żyć bez cierpienia, cierpi się, aby żyć; i to jest «sens» cierpienia: cena, którą płacimy, zachowując wartość wyższą., jedyną i niepowtarzalną: nasze życie"143.

Niezależnie od tego, czy witaliści wysnuwają wniosek o świętości życia z teologii chrześcijańskiej (człowieka jako obrazu Boga, a życia jako daru i obowiązku), czy z filozofii kaniowskiej (człowieka jako celu, a nigdy jako środka), czy też z innych prądów filozoficzo-etycznych, ich pogląd jest jednoznaczny: zasada ta zabrania kontrolowania życia ludzkiego i manipulowania nim zgodnie z prywatnymi celami i zamiarami144. Decydowanie o własnej śmierci nie mieści się w zakresie wolnej woli jednostki ludzkiej, nawet jeśli decyzja taka jest podejmowana w fazie terminalnej. Każde życie ludzkie musi być postrzegane jako obdarzone takim samym prawem do ochrony co życie innych ludzi, ponieważ „życie" samo w sobie ma niepodlegającą klasyfikowaniu wartość. Dlatego dla witalistów bezsensem jest stwierdzenie, że wartość konkretnego życia ludzkiego jest większa lub mniejsza niż wartość „życia" samego w sobie145. Wartość „życia" jest niepodzielna, nie może więc zostać zredukowana do oceny szczęścia danego człowieka, stopnia jego samoświadomości, autonomii, czy nawet poczucia tożsamości jednostki. „Życie" jest wartościowe nie dzięki cechom, którymi zostało obdarzone, nie dzięki swojej jakości - ono jest wartością samą w sobie i to w dodatku wartością absolutną, nieskończoną146- Według protestanckiego teologa Paula Ramseya dla wartości życia nie ma znaczenia nie tylko jego konkretna jakość, ale także jego długość: „wszystkie nasze dni i lata mają jednakową wartość niezależnie od ich konsekwencji, śmierć zawsze stanowi tragedię, nie ma lepszego ani gorszego momentu dla zgonu"147. Tak więc każda sekunda przedłużająca istnienie człowieka - nawet u głęboko niepełnosprawnego, umierającego niemowlęcia - jest równie wartościowa jak długowieczne życie.

Tradycyjna doktryna „świętości życia" sięga aż czasów antycznych i w większości wypadków związana jest ściśle z teologią lub moralnością, wraz jednak z Wielką Rewolucją Francuską narodziło się drugie świeckie źródło tej koncepcji - prawa człowieka. Zgodnie z aktami prawnymi zawierającymi katalog praw i wolności człowieka, od osiemnastowiecznych deklaracji francuskich i amerykańskich począwszy, a na konwencjach Organizacji Narodów Zjednoczonych, Rady Europy czy ostatnio nawet Unii Europejskiej skończywszy, każda jednostka ludzka dysponuje jednakowymi uprawnieniami i wszyscy ludzie są wobec prawa traktowani równo. Stąd wynika obowiązek władz państwowych zapewnienia identycznej ochrony praw każdego człowieka, niezależnie od jego stanu zdrowia, niepełnosprawności, poziomu inteligencji, sytuacji społecznej, rasy, religii, płci, wieku czy jakiegokolwiek innego czynnika. Zakaz dyskryminacji stanowi jedną z podstawowych gwarancji pełnej realizacji praw człowieka i zapewnienia wszystkim równego dostępu do dóbr społecznych. Z zasady równego traktowania każdej jednostki ludzkiej bezpośrednio wynika założenie, że każde życie ludzkie ma taką samą wartość, podlegającą takiej samej ochronie, bez względu na jakiekolwiek czynniki obiektywne towarzyszące życiu danej jednostki, które zgodnie z zakazem dyskryminacji nie mają znaczenia przy zapewnieniu i realizacji jej prawa - w tym wypadku prawa do życia148.

2.1.4.2. Różnicowanie semantyczne - moralne usprawiedliwienie „umiarkowanych" przeciwników prawa do śmierci

Większość przeciwników eutanazji wyraźnie różnicuje moralnie i semantycznie poszczególne akty eutanatyczne i dopuszcza część z nich, uznając, że są one tylko pozornie przejawem eutanazji. Chodzi w tym wypadku przede wszystkim o „eutanazję pośrednią" i „eutanazję bierną", szczególnie w postaci niestosowania „środków nadzwyczajnych"149.

Bazą tych poglądów jest rozróżnienie między aktywnym zabójstwem - czyli „eutanazją czynną" - a „przyzwoleniem na śmierć", zwanym też "Odstąpieniem od uporczywej terapii". O ile podjęcie aktywnego działania w celu uśmiercenia chorego jest zawsze moralnie niedopuszczalne, gdyż sprawca bezpośrednio dąży do złego, niedozwolonego mu celu -śmierci drugiego człowieka - przy czym fakt, że wola wyrażana przez tego człowieka jest zgodna z działaniem sprawcy, nie ma najmniejszego znaczenia, o tyle zaprzestanie podjętych działań leczniczych jest moralnie i medycznie dozwolone. Przy zaniechaniu to nie czyn człowieka stanowi przyczynę śmierci chorego, ale nieuleczalna choroba zabija go w sposób naturalny - nikt tylko jej w tym nie przeszkadza, ponieważ walka z nią stała się już nieracjonalna albo przestała być dobrodziejstwem dla chorego. Zaprzestanie nieużytecznej terapii w żadnym stopniu nie stanowi przyczyny śmierci - ani czynnej, ani biernej, ani bezpośredniej, ani pośredniej. Zaprzestanie nieużytecznej terapii jest przejawem respektowania zarówno życia, jak i śmierci pacjenta, jest wyrazem prawidłowego postępowania medycznego150. Nazwa „eutanazja bierna" jest więc pozbawiona sensu i wprowadzająca w błąd.

Oczywiście najbardziej istotnym wyznacznikiem istotności lub nieistotności powyższego podziału jest motywacja sprawcy. Jeżeli ma on zamiar pozbawienia chorego życia, to faktycznie nie ma znaczenia, czy realizuje on swój zamiar poprzez aktywne działanie, czy też poprzez zaniechanie. Nie ma tutaj również znaczenia, dlaczego tak postępuje, jakimi kieruje się uczuciami. Cóż to bowiem znaczy, że lekarz działa pod wpływem współczucia? Komu naprawdę współczuje - osobie cierpiącej, czy sobie, że musi na to cierpienie patrzeć, że jest bezradny, bezsilny i nie na miejscu?151 Taki czynnik motywacyjny, prowadzący do powstania zamiaru zabicia, wcale nie jest usprawiedliwiający, tym bardziej, że jak twierdzi Stephen Williams: „współczucie w swej istocie ma sens tylko jako miłość życia. Widok życia ludzkiego okaleczonego w formie fizycznej czy psychicznej woła o uczynienie wszystkiego, co możliwe, aby usunąć cierpienie. Jest to żarliwa afirmacja życia i równie żarliwy protest przeciwko bólowi. Afirmujące życie i walczące z bólem instynkty są ze sobą powiązane. Żałujemy zmarłych, dlatego że umarli; nie żałujemy żywych po prostu dlatego, że żyją. (...) głęboką istotą współczucia jest intencja ulgi w cierpieniu kosztem życia, a nie intencja wprost odebrania życia"152. Tak więc motywacja współczucia może usprawiedliwiać jedynie zastosowanie opieki paliatywnej wraz z ryzykownym leczeniem bólu w imię „teorii podwójnego skutku".

Jednakże tak naprawdę postępowanie lekarzy odstępujących od terapii lub jej w ogóle niewszczynających wcale nie jest motywowane chęcią zabicia pacjenta. Podstawowy czynnik motywacyjny tego typu decyzji stanowi świadomość medycznej bezzasadności dalszego leczenia, związanych z nim nadmiernych kosztów dla chorego przy niewymiernych, jeśli nie żadnych, korzyściach. Z tej właśnie przyczyny zrównanie jej z aktywną eutanazją jest moralnie błędne153.

Podstawowym zagadnieniem przy podejmowaniu decyzji odstąpienia od terapii jest podział na środki zwyczajne i nadzwyczajne. Jako „środki zwyczajne" określa się wszystkie metody leczenia, zabiegi czy leki, których wykorzystanie daje racjonalną nadzieję, że przyniosą pacjentowi korzyść, które mogą zostać zastosowane bez nadmiernych kosztów, bólu lub innych niedogodności dla chorego. „Środki nadzwyczajne" zaś to takie metody leczenia, zabiegi czy leki, które nie mogą zostać przeprowadzone bez owych nadmiernych kosztów, bólu lub innych niedogodności dla pacjenta, stanowiące dla chorego nieakceptowane obciążenie lub niedające racjonalnej nadziei, że przyniosą pacjentowi korzyść154.

Dopuszczenie możliwości odstąpienia od stosowania „środków nadzwyczajnych" stanowi wyraz negacji „zaciętości terapeutycznej", która jest niestety bardzo powszechna w praktyce szpitalnej, zupełnie jakby dla niektórych lekarzy fetyszem i fascynacją stała się techniczna wykonalność. Właściwe wyważenie wskazań do intensywnej terapii, bez ich nadużywania, bywa zadaniem niezmiernie trudnym, ale lekarz sam musi umieć podjąć decyzję w danym przypadku. Odstąpienie od takich działań przy braku dla nich wskazań medycznych nie jest eutanazją155. Lekarze nie są „technikami terapeutycznymi" - nie powinni stosować zbędnego leczenia. Takiej terapii nie może również żądać pacjent ani jego rodzina156. To stanowisko wskazuje na zasadniczą różnicę niniejszych poglądów od poglądów witalistów.

Podobna argumentacja jest stosowana do moralnego uzasadnienia „eutanazji pośredniej". Jedynym zachowaniem, które mogłoby zostać zakwalifikowane pod tym pojęciem, jest podawanie choremu silnych środków narkotycznych w celu eliminacji bólu, przy uwzględnieniu możliwości, że doprowadzą one do skrócenia jego życia. Zadaniem lekarza jest uśmierzanie cierpień i stworzenie humanitarnych warunków zejścia, a nie dążenie do sztucznego przedłużania wegetatywnej półegzystencji, bezużytecznej, bezsensownej tortury samego konającego. Lekarz dba o godność umierania, ale uzasadnione dążenie do utrzymania życia nie powinno przemieniać się w przedłużanie agonii157. Leczenie, które nie poprawi prognozy chorego, jego komfortu, samopoczucia, czy ogólnego stanu zdrowia, jest zbędne158. Tak więc, kiedy ratunek dla pacjenta nie jest już możliwy, a łagodzenie cierpień staje się konieczne, lekarzowi nie można postawić zarzutu, że podał mu środki mogące przyspieszyć zgon. Lekarz nie musi przedłużać aktu umierania, czyli agonii, o dalsze minuty. Dla lekarza nie ma samoistnego znaczenia nakaz oddalania śmierci poprzez przedłużanie aktu konania, gdy życie niechybnie się kończy, ale zakaz zabicia człowieka przez czynne działanie. Takie zachowanie jest tylko Pozornie zastosowaniem eutanazji159.

Poza tym znowu przy ocenie zachowania lekarza liczy się jego zamiar, podawanie silnych leków przeciwbólowych służy zniesieniu tego bólu i zapewnieniu pacjentowi komfortu, a śmierć występuje jedynie jako skutek uboczny, choć nieunikniony, to wszystko jest zgodne ze sztuką i deontologią medyczną, zgodnie z „teorią podwójnego skutku". Szkodliwość efektów ubocznych jest nieistotna, jeżeli działający nie ma wyboru w swoim postępowaniu. Nikt nie ma wątpliwości, że podawanie środków przeciwbólowych przy bólu terminalnym jest imperatywem moralnym. Gdyby lekarz ich nie przepisał, dopuściłby się najbardziej niemoralnego zaniechania w medycynie. Nie ma on wyboru, musi to uczynić - w tej sytuacji efekty uboczne stają się irrelewantne160. Czego lekarzowi za to nie wolno, to posłużenia się śmiercią pacjenta jako celem do zniesienia bólu.

Tak więc na nazwę eutanazji zasługuje tylko eutanazja czynna bezpośrednia. Przedstawiciele niniejszych poglądów, wyrażając stanowisko, że „są przeciw eutanazji", rozumieją przez ten zwrot właśnie zachowanie tego typu. Ponieważ zaś żadne inne czynności związane z końcem życia człowieka nie są przejawem eutanazji, jakiekolwiek wnioskowanie przez analogię, że są one moralnie dopuszczalne, nie ma sensu, gdyż mówimy tutaj o faktycznie i moralnie różnych zagadnieniach.

Na równi z eutanazją czynną zostaje potępione jeszcze jedynie samobójstwo eutanatyczne oraz wszelka pomoc w jego dokonaniu. Jednym z często przytaczanych argumentów przez przeciwników eutanazji czynnej i wspomaganego samobójstwa jest pogląd, iż legalizacja tego typu zachowań mogłaby wywołać u nieuleczalnie chorych wrażenie, że stanowią oni dla rodziny i społeczeństwa ciężar - zarówno psychiczny, jak i czysto ekonomiczny - a więc mogliby poczuć się zobowiązani do szybszego odejścia właśnie w imię dobra osób pozostających. Przy takiej motywacji chorego nie można mówić o pełnej autonomii i swobodnym podejmowaniu decyzji, gdyż zbyt istotny wpływ na procesy decyzyjne wywierają czynniki zewnętrzne, a nie własne potrzeby i poglądy umierającego. Istnienie tego typu motywacji wykazał już Emile Durkheim w wydanym w 1897 roku dziele Le suicide, w którym określił popełniane z powyższych powodów samobójstwa jako „altruistyczne", wynikające nie z egzekwowania swojego prawa do odebrania sobie życia, ale z obowiązku161. Jednakże u Durkheima wyjątkowo trudno jest dopatrzyć się potępienia tego typu aktów, w przeciwieństwie do współczesnych przeciwników prawa do śmierci, którzy w ten sposób starają się podważyć argument autonomii pacjenta głoszony przez zwolenników eutanazji.

Zresztą argumenty przeciwko zasadzie autonomii są z reguły traktowane dużo szerzej. Twierdzi się bowiem zwykle, że w wypadku cierpiących nieuleczalnie chorych w ogóle trudno jest mówić o wyrażeniu wolnej woli. Lęk, nadzieja, niepewność, depresja i niepokój, których pacjent doświadcza, połączone często z bólem fizycznym oraz zmiennymi i mało realistycznymi wyobrażeniami na temat przyszłości, bardzo często prowadzą do zaburzenia prawidłowego procesu decyzyjnego162. Niektórzy posuwają się nawet do stwierdzenia, że cierpiący fizycznie i psychicznie chory jest niepoczytalny - jego decyzje na pewno nie są świadome ani tym bardziej trwałe, wystarczy bowiem usunąć czynnik bólowy, aby chory zmienił zdanie co do własnej przyszłości163. Według przeciwników eutanazji czynnej wyraźny przykład niepoczytalności stanowi wola popełnienia samobójstwa, które nigdy nie jest czynem racjonalnym, a więc taka wola zawsze pozostaje zaburzona. Samobójstwo w każdym wypadku jest egoistyczne, ponieważ powoduje cierpienie tych, co pozostają164.

Tym bardziej wcześniej spisane oświadczenia odnośnie do własnej

przyszłej śmierci pozostają niewiarygodne, gdyż pacjent w momencie realizacji tego oświadczenia ma zupełnie inną hierarchię wartości, odmienne potrzeby, różne radości - słowem zupełnie inną ocenę jakości własnego życia, niż miał w chwili wyrażania woli. Różnice te mają szczególne znaczenie, jeśli chodzi o osoby, które stały się niekompetentne ze względu na wystąpienie demencji starczej. Obecnie nie pamiętają one swoich wcześniejszych wyborów, żyją w zupełnie innym świecie, mają odmienny obraz samych siebie. Nie można więc w stosunku do nich żądać realizowania oświadczeń podjętych tak naprawdę przez ich nieadekwatne, bo nieistniejące już „ja"165.

Jeśli już jednak przyjmiemy, że osoba cierpiąca wyraża swobodną wolę, to na pewno nie jest to wola śmierci, choćby nawet gramatycznie z jej słów tak wynikało. Osoba taka nie chce umrzeć, chce tylko nie żyć dłużej w warunkach, w jakich jej przyszło egzystować, a więc tak naprawdę prosi o złagodzenie bólu, trochę ciepła i miłości, wsparcie psychiczne, o wysłuchanie jej, przywrócenie poczucia własnej wartości, ale nigdy o śmierć166. Odpowiedzią na taką depresyjną postawę umierających powinna być perfekcyjna opieka paliatywna, całkowite zniesienie bólu (nawet w ostateczności znoszące świadomość chorego), wsparcie psychiczne, socjalne, duchowe i czysto międzyludzkie dla chorego i jego rodziny. Jeśli chory w stanie terminalnym nie cierpi fizycznie oraz jest traktowany z szacunkiem, w sposób zindywidualizowany, z poszanowaniem jego godności, jeśli jest słuchany i kochany, jeśli pokazuje mu się, że ciągle jeszcze jest potrzebny, że nie jest ciężarem oraz że nie czuje się do niego pogardy czy obrzydzenia ze względu na jego stan chorobowy, przestaje prosić o wcześniejszą śmierć, a wręcz przeciwnie - jest w stanie wykorzystać ostatnie chwile do zamknięcia najważniejszych spraw w swoim życiu, dla pogodzenia się z bliskimi i z Bogiem, dla przekazania firmy, dla spisania testamentu167. Dlatego nie można w żadnym razie twierdzić, iż umieranie pozbawia człowieka godności - to często najważniejszy etap jego życia, którego nikt nie ma prawa go pozbawiać, tym bardziej ze cierpienie pochodzi od Boga i człowiek nie może nim gardzić168. Jak Przytaczają Kimsma i van Leeuwen: „faza terminalna życia powinna zostać przez każdego doświadczona. Niemoralne jest odbierać człowiekowi szansę na tak ubogacającą lekcję"169.

Powyższe poglądy spójnie ujął szwajcarski teolog katolicki Michel Maret, który uważa, że eutanazja (oczywiście w jego rozumieniu chodzi o eutanazję czynną) stanowi „rozwiązanie niewystarczające, niegodne człowieka, będące wyzwaniem dla współczesnej medycyny, aby przekroczyć jego limity. Alternatywą dużo bardziej respektującą godność człowieka jest zapewnienie odpowiedniej opieki paliatywnej i związanego z nim psychicznego i międzyludzkiego stałego wsparcia dla umierających (l'accompagnemeni). Faza terminalna śmiertelnej choroby nie jest pozbawiona sensu, ale może wręcz przeciwnie, jeśli zapewniona jest odpowiednia opieka, stać się jednym z najbardziej znaczących etapów ludzkiej egzystencji"170. Stanowisko to jest specyficzne dla przeciwników eutanazji czynnej. Większość z nich uznaje, że zapewnienie skutecznej opieki paliatywnej jest panaceum na wszystko zło i wyklucza w ogóle rzeczywistą potrzebę zarówno dyskusji, jak i tym bardziej legalizacji eutanazji czynnej i pomocnictwa do samobójstwa.

Kolejny argument przywoływany przez przeciwników eutanazji czynnej to zasada „świętości życia", przed którą musi się ugiąć autonomia człowieka, niebędąca wcale wartością absolutną171. Jednakże zasada ta jest przez nich rozumiana odmiennie, niż czynili to witaliści. Według przedstawicieli tej grupy przeciwników eutanazji nienaruszalnej ochronie prawnej podlega „życie niewinnej osoby ludzkiej", przy czym chodzi tutaj zarówno o życie własne (stąd zakaz samobójstwa), jak i osoby trzeciej. Stwierdzenie, że zabronione jest zabicie osoby niewinnej, pozwala głosicielom tych poglądów zachować spójność logiczną w momencie, gdy dopuszczają oni pozbawienie życia człowieka w obronie własnej, w czasie wojny lub w wyniku wyroku sądu. Po prostu te trzy ostatnie przypadki dotyczą ludzi „winnych". Natomiast z pewnością człowiek niepełnosprawny, nieuleczalnie chory, umierający (zwłaszcza umierający noworodek) jest „niewinny" i pozbawienie go życia w każdym wypadku pozostaje niemoralne172.

Większość polemistów ze zwolennikami prawa do śmierci stara się wykazać, że argumentacja tych ostatnich jest oparta na niedopuszczalnych z moralnego punktu widzenia paradoksach: paradoksie opieki medycznej, która prowadzi do eliminacji pacjenta w celu eliminacji jego bólu; paradoksie wolności, która aby uzyskać potwierdzenie, rezygnuje z wszelkiej możliwości samorealizacji; paradoksie godności, dla zachowania której należy wpierw zniszczyć człowieka będącego jej dysponentem; paradoksie szacunku do życia, dla realizacji którego dochodzi do sprowokowania śmierci173.

Z tego samego powodu co argument prawa do samostanowienia upada w oczach przeciwników eutanazji argument „jakości życia".

W ogóle wszelkie wartościowanie poszczególnych istnień ludzkich jest ' bezpieczne. Jeżeli wyznacznikiem eutanazji będzie „godność ludzka", istnieje niebywałe ryzyko, iż wartość ta zostanie z czasem odebrana całym grupom społecznym - na przykład osobom niepełnosprawnym intelektualnie174, a podstawowym obowiązkiem państwa jest ochrona życia każdego człowieka, co implikuje z jednej strony niedyskryminację potencjalnych „ofiar" eutanazji, a z drugiej fakt, że żadnej grupie społecznej czy zawodowej nie może zostać powierzone prawo odbierania innym życia175- Wszelkie kryteria eksterminacji obywateli powinny zostać wykluczone z polityki państwa. Ideologia śmierci nie może być implementowana do polityki społecznej. Śmierć eutanatyczna nie jest sprawą prywatną, gdyż wymaga zawsze udziału drugiej osoby - wykonawcy woli chorego - dlatego też jest w tym wypadku uzasadniona ingerencja państwa - regulatora wszelkich stosunków społecznych175, którego podstawowym zadaniem w tym momencie staje się zapobieganie nadużyciom.

Państwo nie może dopuścić do legalizacji eutanazji, gdyż istnieje zbyt duże ryzyko, że przepisy będą interpretowane rozszerzające, że będą przez analogię uśmiercane coraz szersze grupy osób, aż dojdziemy do legalizacji zachowań, które bez wątpienia są niemoralne. Powyższą argumentację określa się mianem „ryzyko równi pochyłej". W wypadku zachowań eutanatycznych rozumowanie przebiega następująco: jeśli dopuścimy lekarskie działanie służące zakończeniu życia osoby kompetentnej na jej wyraźne życzenie, to doprowadzimy do powszechnego braku szacunku dla życia w ogóle, a także braku szacunku dla ludzkiej autonomii, co będzie się przejawiało w generalnej eliminacji niepełnosprawnych, chorych oraz wszystkich tych jednostek, których utrzymanie jest dla społeczeństwa drogie lub z innych przyczyn niepożądane, bez względu na ich wolę w tym zakresie, a nawet wbrew tej woli. W sposób „nieunikniony" i „logiczny" legalizacja eutanazji doprowadzi do społecznej akceptacji medycznego zabijania, które bez wątpienia jest moralnie złe177. Wzorcem wciąż podkreślanym przez reprezentantów takiego myślenia jest przykład hitlerowskich Niemiec.

Ryzyko „równi pochyłej" jest tym bardziej niebezpieczne, że nie ma żadnej metody, aby przy prawnym zezwoleniu na eutanazję, kontrolować wszystkie przypadki jej stosowania178. Według przeciwników eutanazji przykład Holandii dobrze udowadnia to twierdzenie. Jak można bowiem mówić o kontroli, jeśli zależy ona wyłącznie od samodenuncjacji lekarza, a jak wskazują raporty krajowe, zgłaszanych jest dużo mniej niż połowa śmierci eutanatycznych179. Państwo stoi tutaj, jak nazywa to Jochemsen, Przed „dylematem więźnia" - jeśli zwiększy zakres kontroli, to lekarze nie będą składać deklaracji i w ogóle nie będzie wiadomo, jak praktyka ma się do warunków stworzonych przez prawo, jeśli zaś zmniejszy zakres -ej kontroli, aby lekarze nie obawiali się składać deklaracji o czynach eutanatycznych, oznaczałoby to faktyczne obdarzenie lekarzy „prawem do zabijania"180. Tak więc uregulowanie eutanazji pod pewnymi warunkami nieodzownie sprawi, że będzie ona regułą^ a w etyce wyjątek nie może stać się zasadą181.

Kolejnym istotnym argumentem przeciw eutanazji jest argument dotyczący roli lekarza, który powinien pozostać wierny przysiędze Hipokratesa. Lekarz jest terapeutą i od podstawowego praktycznego celu swojego działania - czyli od leczenia - może odejść jedynie w kierunku sprawowania opieki tam, gdzie już nie może leczyć; dalej posunąć mu się nie wolno, niezależnie od woli chorego. Jak pisze Franęois-Regis Cerruti, sam będący lekarzem: „trudno sobie wyobrazić, że człowiek, którego zadaniem jest leczyć, mógłby zostać tym, który choćby okazjonalnie zabija. Zabijać i leczyć są to dwie misje zbyt antagonistyczne, aby można było uznać, że mogą być dokonywane tą samą ręką. są to dwa powołania zbyt sprzeczne, aby można było zaakceptować ich współistnienie"182. Obdarzenie lekarza narzędziem, jakim jest eutanazja, stawia go w sytuacji paradoksalnej, zarówno dla niego samego, jak i dla opinii publicznej. Z jednej strony prowadzi to wielu lekarzy (szczególnie holenderskich) do głębokich problemów natury etycznej i psychologicznej, z drugiej zaś osłabia zaufanie społeczne do reprezentantów tego zawodu183. Nigdy bowiem chory cierpiący na poważną chorobę nie mógłby spokojnie i z ufnością patrzeć na zbliżającego się do jego łóżka lekarza bez niepokojącego pytania, czy lekarz zbliża się jako zbawca, czy jako ten, który zabija184. Poza tym możliwość eutanazji zdejmie z lekarzy presję rozwijania coraz doskonalszych metod leczenia bólu, doprowadzi do zaniedbania opieki nad terminal-nie chorymi i starymi, zwłaszcza że, biorąc pod uwagę wysokie koszty tej opieki, eutanazja będzie po prostu tańsza185.

Istnieje jeszcze ryzyko popełnienia błędu diagnostycznego, gdyż choroba może wcale nie być nieuleczalna. Problem ten jest szczególnie ważki przy osobach będących w trwałym stanie wegetatywnym, gdzie nigdy nie mamy pewności, czy nie odłączymy od aparatury podtrzymującej życie osoby, która miałaby jeszcze szansę do tego życia powrócić, gdyby podtrzymywać funkcje jej organizmu tak długo, aż natura sama by jej na to pozwoliła. Wielokrotnie przytacza się tu przykład radzieckiego noblisty Lva Landau, u którego po wypadku samochodowym stwierdzono śmierć kliniczną 7 stycznia 1966 roku (płaski obraz elektroencefalogramu), a mimo to powrócił on samoistnie do życia po czterdziestu czterech dniach w pełni władz intelektualnych i fizycznych186. Poza tym należy wziąć pod uwagę, iż medycyna wciąż się rozwija. Tak więc eutanazja czynna obecnie nieuleczalnie chorego człowieka być może pozbawia go możliwości uleczenia, gdyby w czasie, który pozostał mu do naturalnego zgonu, został wynaleziony lek na jego chorobę187.


opr. ab/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama