"Boscy mężowie"

Artykuł opisujący postacie filozofów helleńskich - zwłaszcza ich charakter i cechy moralne

 

"Boscy mężowie" późnej starożytności - właśnie tak, pomimo dzielących ich różnic w filozoficznej wiedzy, zasobie cnót moralnych, nadprzyrodzonych umiejętności, nazwać można "ostatnich Hellenów", a więc późnohelleńskich myślicieli i mistyków, działających w miastach egejskich i na Wschodzie greckim od IV do VI stulecia po Chrystusie. W tym późnym okresie, gdy słowo "hellenizm" nie określało już tylko greckiej kultury i języka, ale także "poganizm", a miano "Hellenów" przydawano coraz częściej tym, którzy trwali nadal, w okresie panującej już ortodoksji, w tradycyjnym wyznaniu politeistycznym, filozofowie późnego platonizmu wznosili dalej monumenty greckiej i pogańskiej mądrości.

Skupieni teraz w małych szkołach czy kręgach filozoficznych (scholai lub diatribai) - oczywiście poza Akademią ateńską, która pozostawała do końca wielką szkołą filozoficzną - czuli się prawdziwymi następcami boskiego Platona (poprzez egipskiego Ammoniusza Sakkasa i przede wszystkim Plotyna), powołanymi do strzeżenia "świętych tajemnic" jego filozofii w obliczu upowszechniania się chrześcijańskiej teozofii.1 Twierdzili również, że są potomkami boskiego Mistrza Pitagorasa, który był uważany za twórcę ascetycznego i heroicznego modelu życia wiodącego do boskości, prekursora Platona i Arystotelesa. Dlatego też tak znamienici kontynuatorzy Plotyna, jak Porfiriusz i Jamblich studiowali życie Pitagorasa i dzieje jego szkoły i nadali, w początkach IV wieku, ostateczny kształt pitagorejskiej legendzie. Ich Żywoty Pitagorasa, zawierające opowiadania o jego cudownych dokonaniach, czystości życia i ponadludzkiej mądrości oraz niezwykłej charyzmie nauczyciela i wychowawcy stanowiły dla filozofów późnego hellenizmu również wzór życia w filozoficznej wspólnocie mistrza i i jego uczniów. Oczywiście autorytetem był dla nich również Arystoteles. Do jego utworów pisali komentarze prawie wszyscy filozofowie neoplatońscy, a dzieła logiczne, etyczne, polityczne czy fizyczne Stagiryty traktowali w swoich szkołach jako pierwszy etap w procesie filozoficznego kształcenia, jako wprowadzenie w "małe misteria". Zgodnie z panującą wówczas tendencją starano się interpretować Arystotelesa w sposób spekulatywny i godzić z Platonem, dostrzegając w nim również filozofa tajemnic boskich.

Naznaczeni charyzmą tak wielkich mistrzów "boscy mężowie" późnego okresu przeżywali swoje powołanie jako coś wyjątkowego. Uważali siebie za "świętą rasę" (hiera genea), której poszczególni przedstawiciele, napełnieni misją ocalenia największej filozoficznej i nauczycielskiej tradycji, stanowili ogniwa "złotego łańcucha" (chryze seira) "platońskiej sukcesji". Ci następcy (diadochoi) Platona i Pitagorasa odwoływali się do takich swoich poprzedników z epoki wczesnego cesarstwa, jak Apolloniusz z Tiany - boski mąż z drugiej połowy I wieku, który głosił pitagorejską drogę cnoty w połączeniu z filozofią boga średniego platonizmu. Z racji swojej wyższego rzędu mądrości (sophia), czystości życia i boskiej energii duchowej (daimonia kinesis) posiadał ponadzmysłowe zdolności przepowiadania zdarzeń przyszłych i dokonywania cudów, jak uzdrowienia czy wypędzanie demonów. Likwidował też kataklizmy i plagi naturalne, w mistycznym skupieniu unosił się nad ziemię, był zdolny do bilokacji, władał językami wszystkich ludów, rozumiał mowę ptaków i zwierząt etc.

Apolloniusz, wędrując ze swoją pitagorejską misją po całym świecie, od Gibraltaru po Indie, kierował swoje pouczenia do licznych rzesz słuchaczy. Tymczasem boscy mężowie późnego antyku zwracali się już przede wszystkim do wąskiego kręgu swoich dobranych uczniów: współtowarzyszy (hetairoi) czy przyjaciół (filoi), jak zwykli ich nazywać. Uczniowie natomiast nazywali swojego mistrza przewodnikiem (kathegemon), wiodącym ich po drogach prawdziwej, bo bliskiej religijnemu misterium, filozofii. Miano to wskazywało nie tyle na erudycję mistrza, ile na jego osobistą świętość, doskonałość moralną i ponadnaturalne zdolności. Teraz boskość filozofa stanowiła zasadniczy element jego natury. Dlatego też nazywało się ich kapłanami (hieratikoi). Takim kapłanem filozofii późnoplatońskiej w modelowym wydaniu był, najbardziej twórczy po Plotynie i Porfiriuszu, Jamblich z Chalkis w Syrii (ok. 250-330). Źródła przedstawiają go przede wszystkim jako natchnionego nauczyciela i męża o ponadludzkich mocach, który przepowiadał zdarzenia przyszłe, przenikał myśli ludzi, dokonywał czynów taumaturgicznych, przywoływał demony i inne istoty boskie, unosił się ponad ziemię, a gdy modlił się do bogów - przekształcał się w światło. Nadprzyrodzoną, duchową energię posiadali, rozwijający dalej mistagogię Jamblicha, filozofowie ateńscy: Plutarch, Syrianus i Proklus czy - wśród boskich kobiet - Sozypatra z Pergamonu. Proklus, o którego nadnaturalnych zdolnościach później powiemy więcej, ocalił Ateny przed suszą, sprowadzając magiczną mocą deszcz, potrafił też likwidować trzęsienia ziemi. Filozofem-Kapłanem i "prawdziwą nauczycielką" boskich tajemnic była również Hypatia z Aleksandrii, choć ona odwoływała się w swoich metodach poznawczych bardziej do Plotyna i Porfiriusza niż do Jamblicha.

Myśliciele ci, poza nielicznymi wyjątkami, uważali za Jamblichem, że stare wierzenia greckie, egipskie, syryjskie, tak w Ozyrysa i Mitrę, jak w Zeusa i Apollina, wszelkie lokalne kulty pozostają w zgodzie z systemem platońskim. Jamblich bowiem, podobnie zresztą jak próbowali to czynić już filozofowie średniego platonizmu, głosił przekonanie, że Platona należy interpretować w sposób bardziej tajemny i mistyczny, niż czynili to jego bezpośredni następcy, a w platońskich ideach dostrzegać bogów greckiego panteonu. W tych swoich poglądach pozostawał ponadto pod wpływem teozofii Wyroczni chaldejskich - dzieła napisanego przez "Chaldejczyka" Juliana w czasach Marka Aureliusza, które z czasem, szczególnie w Akademii ateńskiej, stało się "Biblią" nowoplatoników ze względu na zawartą tam wiedzę teurgiczną. Kolejni filozofowie, sukcesorzy Jamblicha, układali dalej, jego wzorem, pogańskie traktaty teologiczne, pisali hymny do bogów, a przede wszystkim komentowali - wskazane już przez Jamblicha - takie dialogi Platona, jak Timajos, Parmenides, Państwo, Fedrus, Teajtet. W procesie wspinania się do boskiej Jedni (anagoge) poprzez stopnie bytowe świata widzialnego, a następnie poprzez hierarchie dusz, herosów, demonów, aniołów i znajdujących się najbliżej Jedności rozlicznych bogów z ich hipostazami, stosowali nie tylko środki magiczne (jak Apolloniusz z Tiany i - jak sądzono wówczas - niegdyś sam mistrz Pitagoras), lecz również i zabiegi teurgiczne. Wiedza teurgiczna mówiła im, jak można nawiązać związki z bytami niewidzialnymi, utożsamić się przy pomocy formuł sakramentalnych, oczyszczeń, zaklęć i ofiar (najczęściej już bezkrwawych) z przyzywanym bogiem czy demonem, i w ten sposób uzyskać dostęp do świata transcendencji. Ostatecznie, w rezultacie całego trudu poznawczego i teurgicznego, osiągali przerastający wszelką spekulację umysłu, nie dający się wysłowić stan olśnienia (enthusiasmos), poczucia oddzielenia duszy od ciała (ekstasis), stopienia się z boskością (theoria).

Religijny kierunek dociekań tego okresu wynikał nie tylko z charakteru ewolucji myśli Plotyna, nadanego jej przez Jamblicha. Dociekania metafizyczne Jamblicha nad pojęciem Jedni i powstawaniem z niej światów umysłowych i idealnych - boskich wiązały się też, jak wspominaliśmy, z konfrontacją z chrześcijaństwem. Chodziło o to, by owa "oczyszczona" filozofia Platona stała się oficjalnym wyznaniem w cesarstwie (próba Juliana Apostaty), a z drugiej strony, szczególnie już po klęsce reform cesarza Juliana, by prześladowani starzy bogowie grecko-rzymscy, jak i bogowie różnych kultów znaleźli swoje pewne i bezpieczne miejsce w wysokich hierarchiach rzeczywistości nadprzyrodzonej.

Ocalenie tradycyjnej religii nie było już bowiem możliwe. Do końca IV wieku kulty tradycyjne zostały edyktami cesarskimi całkowicie zakazane. Już Konstyntyn Wielki, pomimo edyktu tolerancyjnego z 313 roku, zwrócił się przeciw pogaństwu. W latach 319 i 320 zabronił krwawych ofiar i wróżenia z wnętrzności zwierząt ofiarnych w prywatnych domach. Nakazał też zburzenie kilku ważnych świątyń, inne - których obrządki kultowe uznał za niemoralne - kazał zamknąć. Znacznie dalej posunął się jego syn Konstancjusz II, który w słynnym edykcie z 341 roku, zaczynającym się od słów: "Cesset superstitio, sacrificiorum aboleatur insania", wprowadził już karę śmierci za dywinację z wnętrzności zwierząt ofiarnych, w 354 zabronił składania wszelkich ofiar, a w 356 wydał nakaz zamknięcia świątyń i zakazał oddawania czci posągom bóstw. Podobne edykty wydawali i kolejni następcy Konstantyna Wielkiego z tzw. II dynastii Flawiuszów, jednakże oficjalny kult pogański został ostatecznie zniesiony przez przez cesarza Teodozjusza I. W lutym 391 roku edyktem wydanym w Mediolanie, zaadresowanym do prefekta miasta Rzymu, cesarz ten zabraniał składania wszelkich krwawych ofiar i wydał oświadczenie równoznaczne z generalnym zniesieniem kultów pogańskich: "Nikomu nie wolno wstępować do sanktuariów, przechodzić przez świątynie lub podnosić oczu na posągi stworzone ręką ludzką." Edykt o podobnej treści z czerwca 391 został wysłany do prefekta i dowódcy wojsk Egiptu, rezydujących w Aleksandrii. Natychmiast też został wykorzystany przez biskupa Aleksandrii Teofila do destrukcji największej i najpiękniejszej świątyni Aleksandrii - i jednej z najznakomitszych w całym imperium - Serapeum.

Jednakże dopiero edykt z 8 listopada 392, skierowany do prefekta pretorium Wschodu Rufinusa, ostatecznie zlikwidował kulty pogańskie we wszelkiej postaci. Zakazane zostały krwawe ofiary, oddawanie czci posągom, Larom, Geniuszom i Penatom nawet przy pomocy światła, kadzidła czy wieńców ("Nikomu w ogóle z jakiegokolwiek stanu, w żadnej bezwzględnie miejscowości, w żadnym mieście nie wolno składać krwawych ofiar posągom nieżywym, lub też w głębi domu czcić Lary, Geniusza czy Penaty, zapalać ku ich czci światło, palić kadzidło lub zawieszać wieńce"). Składanie krwawych ofiar lub wieszczenie z wnętrzności zwierząt zrównane zostało ze zbrodnią obrazy majestatu (lex laesae maiestatis) i tym samym obłożone karą najwyższego wymiaru. Pozostałe "przestępstwa" miały być karane konfiskatą majątków i wysoką grzywną. Aczkolwiek proceder burzenia świątyń, niszczenia posągów i ołtarzy bogów trwał od dawna, a edykt ten stworzył do tego dalsze możliwości, to jednakże prawnie został usankcjonowany dopiero w 435 roku za panowania Teodozjusza II.

W 408 roku poganie zostali odsunięci od stanowisk państwowych, co uderzyło w filozofów i retorów, z których wielu jeszcze w IV wieku pełniło różne funkcje na dworze cesarskim czy zajmowało ważne urzędy państwowe i miejskie (jak np. słynny retor i filozof neoplatoński Temistiusz). W 416 roku wykluczono pogan z armii, sądownictwa i administracji. "Ostatnim" Hellenom pozostawały zatem już tylko artes liberales - uprawianie nauk filozoficznych (a starych kultów tylko w całkowitym ukryciu) w elitarnych grupach i z dala od świata czynnej działalności politycznej i nauczycielskiej. Choć trzeba przyznać, że niektórzy z nich nawet i w V wieku spełniali różne funcje polityczno-urzędnicze w swoich miastach (czy nawet jako krypto-poganie na dworze cesarskim), byli benefaktorami miast rodzinnych, podtrzymywali, jak długo to było możliwe, lokalne kulty. Wystarczy tylko wspomnieć o Hypatii aleksandryjskiej, której śmierć w 415 roku na ulicach Aleksandrii była związana z jej udziałem w konflikcie między prefektem miasta Orestesem a patriarchą Cyrylem. Ona też, jeszcze w początkach V wieku, prowadziła - oprócz nauczania w prywatnym i wybranym kręgu uczniów - wykłady bardziej publiczne, w których, jak niegdyś, w pierwszej połowie IV wieku (np. u Jamblicha w Apamei), brały udział szersze rzesze nie wtajemniczonych słuchaczy.

Strzeżenie tajemnic "platońskiej" egzegezy i tradycjnego, pitagorejskiego modelu życia wymagało nie tylko umiejętności poznawczych, ale i moralnej doskonałości. Opisy życia, dokonań i cnót późnohelleńskich "boskich mężów" - choć często tylko fragmentaryczne - zachowały się w Żywotach filozofów i sofistów Eunapiusza z Sardes, żyjącego od ok. 348 do 420, w Żywocie Izydora Damascjusza (ok. 458-533), w Żywocie Proklusa Marinusa (ok. 440-495) czy w Żywocie Sewera chrześcijańskiego autora Zachariasza Scholastyka (koniec V i pierwsza połowa VI wieku). Pisze o nich cesarz Julian Apostata w swoich pismach, wspomina się o nich w dziełach historycznych, w utworach literatury pięknej epoki. Znajdujemy tutaj opisy ascetyzmu życia i cnót późnych platoników, którzy wiedzieli, że "zjednoczenie z boskością" wymaga wyrzeczeń i ponadcielesnej doskonałości. Oznaczało to, że ten, kto szuka boga, musi być wolny od afektów, zharmonizowany z samym sobą, obojętny na rzeczy świata. Hypatia zwracała na siebie uwagę różnymi cnotami, ale powszechny szacunek budziła przede wszystkim cnotą panowania nad sobą, powściągliwością (sophrosyne). Okazywała ją tak w życiu publicznym wobec reprezentantów władzy politycznej, jak w codziennych zachowaniach i w kontaktach z uczniami. Pomimo zamożności i znamienitego pochodzenia prowadziła "spartański" tryb życia, ubierała się skromnie, nosząc zwykle płaszcz filozoficzny zwany tribonem. Jej sophrosyne wyrażała się również w całkowitej powściągliwości seksualnej. Nie zawarła nigdy związku małżeńskiego i pozostała do końca życia dziewicą, co przyczyniało się do upowszechniania przez uczniów opinii o jej świętości.

Jak niegdyś mistrz Plotyn, również Proklus, najwybitniejszy filozof neoplatoński V wieku, żył w celibacie. Nie wyraził zgody na poślubienie córki swojego nauczyciela, filozofa aleksandryjskiego Olimpiodorusa, choć ten specjalnie wychował ją na filozofkę. Nie przyjął również ręki bardzo pragnącej go poślubić filozofki aleksandryjskiej Edezji, krewnej Syrianusa, Diadocha Akademii, również swojego nauczyciela i poprzednika w kierowaniu Akademią. Opiekował się natomiast jak ojciec dziećmi swoich kolegów-filozofów. Inni filozofowie i filozofki, wstępując w związki małżeńskie, zachowywali w nich wielką powściągliwość, ograniczając współżycie małżeńskie do celów prokreacji. Filozof aleksandryjski z drugiej połowy V wieku Asklepiodotus kazał swojej narzeczonej ubrać się do ślubu w szary tribon filozoficzny; filozofki: Sozypatra z Pergamonu i wspomniana wyżej Edezja traktowały swoje potomstwo jako przedłużenie sukcesji "świętej rasy" i wychowywały swoich synów od najmłodszych lat na filozofów.

Pomiędzy "boskimi mężami" platonizmu epoki późnej, nauczającymi w różnych miastach cesarstwa wschodniego - przede wszystkim jednak w Aleksandrii, Apamei, Pergamonie, Sardes, Efezie i Atenach - istniały więc silne związki nie tylko intelektualne i edukacyjne, ale również przyjacielskie i rodzinne. "Odtrącona" przez Proklusa Edezja poślubiła filozofa aleksandryjskiego Hermiasza i miała z nim synów Ammoniusza i Heliodora. Szybko owdowiawszy, wychowywała ich sama, w poczuciu powinności wobec "platońskiego" dziedzictwa; zawiozła ich na studia do Aten, właśnie do Proklusa, i czuwała jako pedagog nad ich przebiegiem. Później powróciła z nimi do Aleksandrii, gdzie Ammoniusz przejął, piastowaną wcześniej przez ojca i opłacaną przez miasto, katedrę filozofii, a Heliodor także nauczał filozofii. Sama Edezja cieszyła się wielkim szacunkiem i podziwem, dożyła sędziwego wieku, a mowę nad jej grobem, wychwalającą jej cnoty, wygłosił sam filozof Damascjusz, ostatni Scholarcha Akademii.

Wiek wcześniej filozof Edezjusz z Kapadocji (ok. 280-355), znamienity uczeń Jamblicha, po śmierci mistrza być może przez pewien czas kierownik szkoły w Apamei i założyciel szkoły późnoplatońskiej w Pergamonie, zajmował się wychowaniem trzech synów filozofki Sozypatry po śmierci jej męża, zresztą jego krewnego z Kapadocji, znanego filozofa i ucznia Jamblicha - Eustacjusza. Chowane na filozofów dzieci otrzymywały imiona słynnych nauczycieli. Na przykład uczeń Edezjusza, "boski mąż" z Sardes, Chryzantiusz nazwał swego syna Edezjuszem, wybitny Scholarcha Akademii Izydor, opisywany przez Damascjusza, swojego syna Proklusem, a wnuk Sopatra z Apamei otrzymał imię Jamblicha Młodszego.

Także stosunki pomiędzy uczniami i ich mistrzami wewnątrz kręgów filozoficznych miały charakter głęboko emocjonalny: nabożny podziw mieszał się z przywiązaniami bardzo ciepłymi, prawie familijnymi. Uczniowie Hypatii patrzyli na nią jako na panią dostojną, najszczęśliwszą i najświętszą, "naznaczoną specjalnymi błogosławieństwami". Czuli obecność jej "boskiego ducha" zawsze przy sobie. Nazywali ją, jak było to wówczas przyjęte, "prawdziwym przewodnikiem w boskich misteriach". Ale jednocześnie była ona dla nich również "matką" i "siostrą". Jej uczeń Synezjusz z Cyreny, późniejszy biskup Ptolemais, był gotów porzucić dla niej swoją ojczyznę i przyrzekał, że nawet w Hadesie będzie pamiętał o "ukochanej Hypatii". Był przecież pewien, że sam bóg doprowadził do jego spotkania z "boską" nauczycielką. Znacznie wcześniej "podobnego bogom" Jamblicha liczni uczniowie, pochodzący z różnych stron Wschodu greckiego, otaczali jak chór swojego koryfeusza, zasłuchani w dźwięk jego "boskiego" głosu, i harmonijnie odpowiadali na jego wezwania. Uczniowie Chryzantiusza z Sardes uważali, że należy on do szeregu tych "boskich" istot na ziemi, które tylko pozornie posiadały ciało, a naprawdę były bytami boskimi.

Uwielbiany przez studentów był Proklus, otoczony przez nich, już za życia, legendą "boskiego męża". To on wykształcił prawie wszystkich neoplatońskich filozofów swojego wieku, niezwykle się trudził dydaktycznie (wygłaszał pięć wykładów dziennie) i pracował usilnie nad promocją studiów w Atenach. Sam ze swoich środków wspomagał studentów i zdobywał subsydia na rozwój Akademii od władz miasta. Za jego czasów w Akademii panowały ascetyczne, nieomal zakonne obyczaje. Podobnie jak Hypatia w Aleksandrii wpajał swoim uczniom pogardę dla zmysłowych przyjemności i z surowością kształtował ich osobowość moralną, sam będąc również wcieleniem cnoty sophrosyne. Kiedy Izydor przybył z Aleksandrii na studia do Aten, Proklus nakazał mu dostosować się do zasad cnotliwego, "najlepszego" życia i ubierać się w płaszcz filozoficzny. Gdy Hypatia brutalnie odrzuciła zaloty jednego ze swoich studentów, Proklus oddalił z grona swoich uczniów Hilariusa z powodu jego upodobań do przyjemności seksualnych. W testamencie rozdzielił swoje posiadłości pomiędzy: wnuka filozofa Plutarcha Archiadasa, swoje rodzinne miasto Ksantos w Licji i Ateny.

Aby być oddanym i wieloletnim uczniem "boskiego męża", potrzebna była niezależność finansowa i wolny czas. Mogli sobie na to pozwolić młodzi ludzie z bogatych, arystokratycznych rodzin. Byli to zwykle młodzieńcy wywodzący się z warstwy dekurionów, a więc z rządzącej grupy w miastach, z rodzin urzędników państwowych czy bogatych posiadaczy ziemskich. Zresztą prawie wszyscy "boscy mężowie" późnego platonizmu również pochodzili z wysokich i zamożnych familii. Jamblich posiadał wielkie majętności ziemskie i wywodził się ze znakomitego rodu, może nawet z książęcej rodziny z Emezy syryjskiej. Dobrym pochodzeniem odznaczali się tacy filozofowie jak Edezjusz, Sozypatra, Maksimus z Efezu. Ze starej rodziny aleksandryjskiej, zamożnej i związanej z Muzeum, pochodziła Hypatia, córka sławnego matematyka Teona. Chryzantiusz urodził się w bogatej rodzinie kuriałów miasta Sardes, a Plutarch w bardzo dobrze sytuowanej, starej rodzinie ateńskiej. Z patrycjuszowskiego rodu pochodził też Proklus. Asklepiodotus natomiast, choć, wyjątkowo w tym gronie, niskiego pochodzenia, zdobył tak wielkie bogactwa, że stał się dobroczyńcą miasta Afrodyzji.

Elitarne pochodzenie, arystokratyzm krwi łączyły się z arystokratyzmem ducha. Późnoantyczny filozof nie bratał się ze zwykłymi ludźmi, często żył w wyniosłej samotności wraz ze swoimi uczniami, z dala od hałaśliwości świata zewnętrznego, nie dzieląc się swoją wiedzą z innymi. Płynęło to nie tylko z "pychy" i "zarozumiałości", o co oskarżają czasem tych filozofów źródła, lecz przede wszystkim z sekretności wiedzy, którą w tych kręgach uprawiano. Łączyło się to oczywiście również z lękiem przed restrykcyjną polityką cesarską i strachem przed atakami miejscowych władz czy agresywnością chrześcijan. Uczniowie Hypatii, podobnie jak postjamblichejscy filozofowie w Pergamonie, Efezie i w Atenach, traktowali to, co usłyszeli od swoich "boskich przewodników", jako głęboką tajemnicę. Synezjusz z Cyreny w jednym ze swoich listów, skierowanym do Herkuliana - przyjaciela z "ławy szkolnej" usilnie go prosi i napomina, by zachowywał w tajemnicy te święte dogmaty, które razem przyswoili sobie u Hypatii. Przyrzekli sobie bowiem, jeszcze w czasie studiów, przechowywać w skrytości to, co widzieli "na własne oczy" i co słyszeli "na własne uszy". Było dla nich rzeczą oczywistą, że tajemnice bytu i poznania odsłonięte przez "boską nauczycielkę" nie mogą się dostać w "pierwsze lepsze" ręce, a więc w ręce tych, którzy byli gotowi je strywializować i ośmieszyć. Panowało tu wspólne przekonanie, że jeżeli wynosi się filozofię poza kręgi ludzi wybranych do jej uprawiania, traci ona swoją prawdziwą wartość. Pospólstwo bowiem nigdy nie zrozumie tajemnicy boga i kosmosu. "Krzewić filozofię wśród ludu to nic innego jak wyzwalać w ludziach pogardę dla rzeczy boskich"- mówił Synezjusz, wyznając tym samym pogląd, który głosił niegdyś Plotyn, że rozgłaszanie prawd o bogu jest zamienianiem tajemnicy w popularną opowiastkę.

U niektórych filozofów poczucie, że są ulepieni z lepszej gliny niż inni, że należą im się hołdy za ich wiedzę o świecie form boskich, rzeczywiście przeradzało się w arogancję i demonstracyjną próżność. Nauczyciel filozofii z czasów młodości cesarza Juliana - Maksymus z Efezu, cudotwórca i teurg, gdy znalazł się w 362 roku na dworze, poproszony przez cesarza na doradcę, zachowywał się w sposób budzący powszechne oburzenie. Wywoływał je swoją zarozumiałością i pogardliwym sposobem bycia, wymyślnymi ubiorami, wystawnym życiem zupełnie nie pasującym do zasad filozofii, którą głosił. Podobne opinie krążyły o filozofie neoplatońskim Priskusie, również doradcy Juliana, który towarzyszył mu razem z Maksymusem w czasie wyprawy perskiej i był obecny przy jego śmierci. Priskus odważył się nawet zbesztać swojego mistrza z Pergamonu Edezjusza, zarzucając mu, że "jego zachowanie przynosi ujmę godności filozofa". Nie zachowywał on bowiem "mistycznego milczenia" i dystansu godnego hierofanty, traktując w sposób bezpośredni i współbraci filozofów, i prostych ludzi. Wędrując ze swoimi uczniami po Pergamonie, zwykł nawiązywać rozmowę ze sprzedającą jarzyny, z kowalem, tkaczem czy szewcem i dyskutował o ich pracy i zyskach. Skromny i naturalny był również uczeń Edezjusza Chryzantiusz.

Losy szkół filozoficznych na Wschodzie w późnej starożytności potoczyły się różnie. W Apamei, słynnej ze swojej tradycji filozoficznej od czasów neopitagorejczyka Numeniusza (druga połowa II w.), stanowiącej również centrum religijności pogańskiej ze względu na słynną świątynię Zeusa--Belosa (zburzoną w 386 roku z inspiracji biskupa miasta Marcellusa), szkoła Jamblicha trwała do panowania Juliana Apostaty. Po śmierci Jamblicha nauczanie kontynuował tu jego wychowanek Sopater I, który jednak przeniósł się na dwór cesarski (był doradcą i przyjacielem Konstantyna Wielkiego), a dzieło jego podjął chyba na pewien czas Edezjusz, zanim, zgodnie z nakazem wyroczni, nie przeprowadził się do Pergamonu. Po Jamblichu szkoła w Apamei straciła swoją żywotność. Sopater II starał się do swojej śmierci (365) utrzymać jej znaczenie, choć sam nie był już filozoficzną znakomitością, a wykładanie pogańskiej filozofii nie znajdowało już tutaj poparcia.

Nauczanie w Pergamonie nie utrzymało się dłużej niż w Apamei. Przeżyło jedynie swój wielki i krótki rozwój dzięki słynnym kręgom Edezjusza i Sozypatry. Edezjusz przybył do miasta zaproszony prawdopodobnie przez uczniów istniejącego już tutaj kręgu studiującego "jamblichejską" teozofię. Do śmierci prowadził w Pergamonie szkołę o teurgicznym i sekretnym charakterze (ok. 352/355). To on wykształcił znanych filozofów i teurgów połowy IV wieku: Maksymusa z Efezu, Chryzantiusza, Priskusa, Euzebiusza z Myndus (który ostatecznie odrzucił teurgię) i przyszłego cesarza Juliana. Drugim kręgiem filozoficznym, który bardzo chętnie odwiedzali studenci, była działająca także do połowy IV wieku szkoła "boskiej" Sozypatry - prorokini, jasnowidza, teurga i filozofki, wprowadzonej w tajemną mądrość teurgiczną w wieku pięciu lat, przez dwóch wędrownych Chaldejczyków - daimones. Oba kręgi w sposób przyjacielski konkurowały ze sobą i jest możliwe, że i Edezjusz, i Sozypatra prowadzili oficjalnie opłacane przez miasto katedry filozofii. Swojemu mężowi filozofowi Eustacjuszowi Sozypatra przepowiedziała, że będą mieli trzech synów i że Eustacjusz umrze w pięć lat po ślubie. Jednym z jej synów był filozof i teurg, wieszczek i kapłan Antoninus, który z obawy przed prześladowaniami opuścił Pergamon i osiadł w świątyni Serapisa w Kanopus, niedaleko Aleksandrii. Stąd przepowiedział upadek aleksandryjskiej świątyni Serapisa i innych pogańskich świątyń w Egipcie oraz nadejście czasów "bezkształtnej ciemności" i "przygniatającej mroczności".

Maksymus, który przy pomocy magii wyleczył Sozypatrę z namiętności do jej kuzyna Filometora, już za życia Edezjusza przeniósł się do Efezu, z którego zresztą pochodził, i tutaj przez kilka lat prowadził swoich uczniów przez ścieżki teurgicznej filozofii, demonstrując im swoje taumaturgiczne umiejętności, a także szarlatanerię. U niego również studiował Julian Apostata, który, jak już wiemy, zaprosił go na dwór w Konstantynopolu i pozostawał pod jego wielkim wpływem. Po śmierci Juliana Maksymus uczył jeszcze krótko w Efezie, ale za cesarza Walensa cierpiał prześladowania; więziony i torturowany, został skazany na śmierć w 371 roku. Wdał się bowiem w jakąś konspirację i oskarżony został o praktyki dywinacyjne na temat sukcesji po Walensie.

Po krótkim okresie nauczania w Efezie uczeń Edezjusza, filozof i taumaturg Chryzantiusz udał się do Sardes, swojego miasta rodzinnego. W przeciwieństwie do Maksymusa nie skorzystał bowiem z zaproszenia Juliana do Konstantynopola (wybiły mu to z głowy niekorzystne omeny). Cesarz uczynił go więc najwyższym kapłanem w Lidii. Jego uczniem był Eunapiusz z Sardes, autor wspomnianych wyżej Żywotów Filozofów i Sofistów, dzieła tak fundamentalnego dla odtworzenia losów "boskich mężów" IV wieku, jak dla tychże z V wieku napisany w 526 roku i dedykowany uczonej pogance Teodorze Żywot Izydora Damascjusza. Szkoła w Sardes zakończyła swoje istnienie wraz ze śmiercią Chryzantiusza pod koniec IV wieku.

Z powodu różnych sprzyjających okoliczności najdłużej rozkwitały kręgi filozoficzne w Aleksandrii, Afrodyzji i w Atenach. Po narodzinach neoplatonizmu w Aleksandrii w pierwszej połowie III wieku za Ammoniusza Sakkasa, w IV wieku Aleksandria stanowiła raczej centrum badań naukowych i medycznych. Dopiero krąg filozoficzny stworzony przez matematyczkę i późnoplatońską filozofkę Hypatię (ok. 355-415) przywrócił jej ponownie rangę miasta filozofów. Hypatia, która w końcu lat osiemdziesiątych IV wieku uformowała wokół siebie krąg intelektualny złożony z jej prywatnych uczniów i która prowadziła również wykłady, była nie tylko cenioną w mieście filozofką, ale i doradczynią miejscowych urzędników i wysokich funkcjonariuszy cesarskich przybywających do miasta. Po jej tragicznej śmierci rozwijała się dalej w Aleksandrii matematyka i filozofia grecka oparta bardziej na egzegezie Arystotelesa niż Platona (większość neoplatońskich komentarzy do Arystotelesa, które dotarły do naszych dni, powstała właśnie w Aleksandrii). Działo się tak szczególnie od momentu, gdy katedrę filozofii przejął tutaj syn Edezji, Ammoniusz (435/445-517/526). Ammoniusz bowiem, choć sam nie nawrócił się na wiarę chrześcijańską, to jednak porozumiał się z chrześcijanami. Dzięki niemu neoplatonizm aleksandryjski unikał walki z chrześcijaństwem i nie stanowił dla niego przeciwwagi, jak to miało miejsce w Atenach. Ammoniusz wraz ze swoimi trzema uczniami - Janem Filiponem, Eliaszem i Symplicjuszem z Cylicji (działającym i w Aleksandrii, i w Atenach) - interpretował Arystotelesa w taki sposób, że czynił go bliskim myśli chrześcijańskiej. Dzięki koegzystencji neoplatonizmu z chrześcijaństwem w Aleksandrii tacy następcy Ammoniusza na katedrze filozofii, jak Eliasz (połowa VI w.) i Dawid (początek VII w.), byli już chrześcijanami. Oczywiście wybitny filozof i arystotelik Jan Filiponus też był chrześcijaninem, ale Symplicjusz nim nie był. Nienawidzący chrześcijan Damascjusz w Żywocie Izydora oskarżał Ammoniusza, że zawarł podły układ z chrześcijańskimi władzami miasta za cenę ofiarowanych mu korzyści finansowych.

Wcześniej jednak nauczający w pierwszej połowie V wieku, nieco młodszy od Hypatii, Hierokles był jeszcze zażartym poganinem (choć jego pisma były później cenione przez chrześcijan). W czasie jednego z pobytów w Konstantynopolu naraził się tamtejszej władzy, został uwięziony i poddany chłoście. Biczowany dowiódł wielkiej cnoty męstwa - nabrał do rąk spływającej krwi i rzekł do oprawców: "a teraz, Cyklopi (chrześcijanie), napijcie się wina, skoro pożarliście już mięso ludzkie!" Bardzo cierpiał nad tym,w jak barbarzyńskim świecie muszą obecnie żyć światli Hellenowie, i to on wprowadził w swoim traktacie O opatrzności pojęcie "świętej rasy" na określenie "boskich mężów" uprawiających "oczyszczoną" filozofię Platona, chroniących przed "Gigantami" i "Tytanami" (inne określenie chrześcijan w tym czasie) kulturę helleńską.

Typowymi późoantycznymi "boskimi mężami" byli w Aleksandrii drugiej połowy V wieku zhellenizowani Egipcjanie Heraiscus i Asklepiades, a także jego syn Horapollon Młodszy, działający za panowania cesarza Zenona (475--491). Rozmiłowani w starych kultach, w neoplatońskiej teurgii i dywinacji uprawiali "mądrość egipską", studiowali hieroglify, odnawiali dawne greckie i egipskie obrzędy, dokonywali cudów. Horapollon Młodszy, pomimo to, że był zanurzony w egipskim ezoteryzmie i napisał dzieło Hieroglyphica, zdradził dawne wierzenia w czasie prześladowań, prowadzonych w Aleksandrii w latach 80. IV wieku przez patriarchę monofizyckiego Piotra Mongosa, i stał się chrześcijaninem. Heraiskus trwał w swoich przekonaniach, ale nie wytrzymał nacisków, życia w strachu, długotrwałego ukrywania się i zaszczuty, zmarł.

Uczniem Heraiskusa i Asklepiadesa był, Aleksandryjczyk z urodzenia, a potem z ducha Ateńczyk, Izydor (zm. 526), o którego mądrości, świętości i oddaniu "subtelnościom" filozofii Jamblicha wiemy wiele dzięki Damas-cjuszowi. Izydor pamiętał zawsze o strasznym losie Hypatii i z lękiem prowadził wykłady w Aleksandrii. W czasie wspomnianej wyżej walki z pogaństwem w Aleksandrii został oskarżony o praktyki kultowe i magię. Ukrywał się najpierw w domu młodego jeszcze wówczas Damascjusza, a następnie uciekł do Aten, gdzie po Marinusie przejął kierownictwo Akademii. Izydor, podobnie jak Damascjusz, nie znosił chrześcijan; zwykł o nich mówić, iż "są tak odstręczający, jakby byli w sposób niezmywalny zanieczyszczeni i że nic nie mogłoby go skłonić do utrzymywania z nimi kontaktów, ani ich niezwykłe bogactwa, ani wysoka pozycja społeczna, ani wielka władza polityczna".

Do aleksandryjskich przyjaciół Izydora należeli również filozofowie Serapion i Asklepiodotus. Asklepiodotus, który studiował najpierw w Aleksandrii, później u Proklusa w Atenach, był bardzo ważną postacią w kręgach filozofów pogańskich Aleksandrii i Afrodyzji, w małoazjatyckiej Karii, mieście bogini Afrodyty. Po upadku kręgów filozoficznych w Pergamonie, Sardes i Efezie wyznawcy filozofii Jamblicha z Małej Azji prowadzili dalej, do początków VI wieku, nauczanie w Afrodyzji. Mówią nam o tym najnowsze wykopaliska archeologiczne, odsłaniające bogate domy mieszkalne z popiersiami filozofów neoplatońskich, z pogańskimi mozaikami i napisami inskrypcyjnymi. Asklepiodotus, który poślubił mieszkankę Afrodyzji Damianę, przez dłuższy czas nauczał w tym mieście, zabiegając o odrodzenie jego zaniedbanych kultów świątynnych, szczególnie centralnego miejsca kultu - wspaniałej świątyni Afrodyty. Poświęcił na ten cel wszystkie swoje zasoby finansowe, nie skąpiąc też pieniędzy na inne małoazjatyckie święte miejsca. Młodzi ludzie wędrujący z Aleksandrii i innych miast na studia do Aten zatrzymywali się w Afrodyzji, by posłuchać wykładów tutejszych filozofów, miasto odwiedzali też wielcy Diadochowie Akademii, jak Izydor i Damascjusz. Mieli okazję poznać tam magiczne moce tego "boskiego męża", który w cudowny sposób uratował siebie i Izydora od śmierci w rzece Meander. Stało się to wtedy, gdy Asklepiodotus postanowił pokazać Izydorowi cudowny posąg boga Apollina w świętej grocie po drugiej stronie rzeki. Uniesieni religijnym entuzjazmem obydwaj rzucili się wpław przez rzekę i zostali porwani przez jej nurt. Asklepiadotus wymówił jednak sekretne zaklęcie do Króla Heliosa i nagle tajemną siłą zostali wyrzuceni na drugi brzeg i ocaleni.

Tak więc pomimo antypogańskich dekretów i systematycznej walki z pogaństwem "ostatni" Hellenowie trwali w V wieku i w Aleksandrii, i w Afrodyzji, a nie tylko w Atenach, jak chce tego w Żywocie Proklusa (z 485 roku) Marinus deklarujący, że w jego czasach "były tylko Ateny albo nic". Bez wątpienia jednak Ateny stanowiły ostatni wielki przybytek myśli i religijności pogańskiej (choć w dużej mierze niejawnej), do końca istnienia Akademii zdecydowanie i otwarcie przeciwstawiający się w dogmatach filozoficznych chrześcijaństwu. Działo się tak szczególnie od chwili, gdy Diadochem Akademii został znawca misteriów pogańskich i "arytmetycznej" teologii pitagorejskiej Plutarch (ok. 350-432), który po raz pierwszy wprowadził do Akademii "nową" interpretację Platona, głęboko tutaj utwierdzoną przez kolejnych "boskich" Diadochów: Syrianusa (zm. 437) i Proklusa (412-485).

Proklus, który był ostatnim wielkim filozofem greckim, pochodził z Licji i studiował najpierw w Konstantynopolu, a potem w Aleksandrii filozofię Arystotelesa u Olimpiodora i matematykę u Herona. Bogowie jednak kazali mu udać się do Aten ze specjalną misją ocalenia sukcesji Platona: "aby pozostała ona czysta i nienaruszona". Proklusa, jak zresztą pozostałych "boskich mężów" wieku, wielce oburzało to, że chrześcijanie z jednej strony wypierają grecką mądrość, a z drugiej, w konstruowaniu swojej filozofii Boga podpierają się Platonem. Dotykało go do żywego, że owi "barbarzyńcy", "Giganci", "Tytani", "Cyklopi" chcą zagarnąć dla siebie całą, wielowiekową tradycję myśli pogańskiej. Czynił więc niezwykle dużo, by ją ochronić. Napisał traktat Contra Christianos, walczył z teologią chrześcijańską w swoich dziełach filozoficznych, rozbudowując dalej system Plotyna i Jamblicha w scaloną pogańską teozofię. On, który był pewien, że chrześcijaństwo jest fenomenem krótkotrwałym, nie oczekiwał zapewne, że jego znakomite traktaty, takie jak O opatrzności, Teologia platońska czy O istnieniu zła już pod koniec jego życia staną się inspiracją teologicznych pism Pseudo-Dionizego Areopagity i wywrą wielki wpływ na rozwój chrześcijańskiej teologii.

Proklus całym swoim postępowaniem dowodził pogańskiej świętości. Uprawiał praktyki oczyszczające: pitagorejskie, orfickie i chaldejskie i pouczał o nich swoich uczniów. W sekrety teurgii chaldejskiej wtajemniczyła go filozofka Asklepigeneja, córka Plutarcha, którą wprowadził w nie z kolei jej dziad Nestoriusz. Proklus czynnie uczestniczył w wielu kultach, oddając hołd bogom greckim, egipskim (Izis, Ozyrysowi), innym wschodnim, jak Kybele-Matce Bogów, Marnasowi z Gazy, Asklepiosowi z Askalonu, Theandritesowi etc. Obchodził święta religijne "wszystkich ludów", a nie jednego miasta czy narodu, uważając, że filozof winien być hierofantem wszystkich ludzi. Rzadko jadał mięso, na ogół przestrzegał diety wegetariańskiej, pościł kilka razy w miesiącu, trzy razy dziennie modlił się do Słońca. Wierzył za Pitagorejczykami w wędrówkę dusz. Osiągnął najwyższy, bo teurgiczny poziom cnót i stan boskiej szczęśliwości za życia, stąd pełny tytuł biografii Marinusa brzmiał Żywot Proklusa albo o szczęśliwości. Dzięki opiece bogini Ateny uniknął prześladowań ze strony chrześcijan i w odpowiednim momencie opuścił na rok Ateny. Przebywał wtedy w Lidii, gdzie uczestniczył w tamtejszych kultach i obrzędach. Gdy zamknięto Partenon, Proklusowi śniło się, że do jego domu zapukała Atena, prosząc, by przyjął ją na mieszkanie do siebie. W dzieciństwie wyleczył się z ciężkiej choroby dzięki interwencji boga Telesfosa, syna Asklepiosa. Poza tym przez całe życie pozostawał pod opieką Ateny, Asklepiosa, Pana. Był genialnie uzdolniony, posiadał wspaniałą pamięć, pisał siedemset wierszy tekstu dziennie. Odważny, nieczuły na ból, na łożu śmierci śpiewał hymny do bogów. A gdy umarł, nastąpiło zaćmienie słońca.

Zwracał powszechną uwagę swoją urodą cielesną, przenikniętą światłością płynącą z duszy. Był tak piękny, pisze jego biograf Marinus, że żaden malarz nie podjąłby się oddania jego wizerunku. Jego oczy wypełnione były wewnętrznym światłem, co powodowało, że całe oblicze promieniało boską jasnością. Wysoki urzędnik państwowy Rufin, który pewnego razu przysłuchiwał się wykładowi Proklusa, zobaczył koronę światła wokół głowy filozofa. Wszyscy zresztą "boscy mężowie", poczynając od Plotyna, byli piękni, pełni słodyczy, a blask ich oczu odpowiadał płomieniowi palącemu się w duszy, owej boskiej emanacji w nich tkwiącej.

Hierofantami filozofii byli kolejni po Proklosie Diadochowie Akademii, uczniowie Proklusa: Marinus z Neapolis w Samarii, Izydor - "tłumacz tajemnic boskich", mniej wybitny Hegiasz i ostatni Damascjusz, uczeń Marinusa, autor ostatniego, oryginalnego dzieła z zakresu teologii pogańskiej, wielki patron Akademii.

Dekretem cesarza Justyniana z 529 roku Akademia, długi czas tolerowana przez władze cesarskie pomimo uprawiania pogańskiej mistyki i całkowitego dystansowania się od chrześcijaństwa (w państwie od 380 roku katolickim!), została pozbawiona swoich dochodów i tym samym przestała istnieć. Stało się to w momencie jej bujnego rozwoju tak intelektualnego, jak materialnego. Dzięki majętnościom ofiarowanym Akademii przez Plutarcha, zapisom kolejnych Scholarchów, dotacjom osób prywatnych Akademia funkcjonowała nie tylko w oparciu o czesne studentów. Nie przeżywała w czasie likwidacji żadnego kryzysu ani upadku, jak się jeszcze i teraz, niekiedy, uważa w literaturze przedmiotu. Wprost przeciwnie, studenci ściągali do Aten, filozofowie budowali sobie nowe domy, umacniali pozycję naukową Akademii, a bogactwo Akademii budziło apetyt cesarza i jego urzędników. Majątek Akademii został skonfiskowany przez cesarza do 532 roku. Natomiast wkrótce po 529 siedmiu filozofów Akademii z Damascjuszem i jego najlepszym uczniem Symplicjuszem podjęło dramatyczną decyzję i powędrowało do stolicy państwa perskiego - Ktezyfontu, na dwór króla Sassanidów Chosroesa. Przebywali tu jednak krótko i, rozczarowani, powrócili w granice cesarstwa. W Carrhae (Harran) w Mezopotamii, blisko granicy z Persją, założyli szkołę neoplatońską, która przetrwała do X wieku i przekazywała mądrość grecką Arabom. Jednakże wewnątrz cesarstwa wczesnobizantyńskiego światło filozofii greckiej przestało płonąć.

 

MARIA DZIELSKA, profesor w Zakładzie Historii Bizancjum. Opublikowała m. in.: Apollonius of Tyana in Legend and History (Roma 1986); Hypatia of Alexandria (Cambridge Mass./London 1995, przetłumaczona na kilka języków); Pseudo-Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne (Kraków 1997, tłum. z jęz. greckiego); Il Theios aner (w:) I Greci, vol. II, t. III (Torino 1998). Przygotowuje tłumaczenie Hierarchii niebiańskiej i kościelnej Pseudo-Dionizego Areopagity oraz monografię o "boskich mężach" późnego antyku.

 

Przypis:

1 Badania naukowe nad filozofami późnoplatońskimi i ich kręgami prowadzą m.in. uczeni anglosascy i francuscy, jak np. P. Athanassiadi, G. W. Bowersock, G. Fowden, R. Goulet.



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama