Dojrzała religijność to nie ucieczka od życia, lecz osobista więź z Bogiem, który uczy nas sztuki życia tu i teraz...
Dojrzała religijność to nie ucieczka od życia, lecz osobista więź z Bogiem, który uczy nas sztuki życia tu i teraz.
Człowiek jako osoba realizuje się nie tylko przez spotkania z innymi ludźmi, ale także poprzez spotykanie się z Bogiem, z tą niezwykłą wspólnotą osób, na której obraz i podobieństwo został stworzony. W perspektywie personalistycznej nie jest wyobrażalne wychowanie, które byłoby pozbawione wymiaru religijnego i które nie pomagałoby wychowankowi w przybliżaniu się do Boga. Dorastanie do dojrzałego kontaktu ze Stwórcą i Zbawicielem – podobnie jak uczenie się dojrzałego kontaktu z ludźmi – nie jest kwestią spontaniczności i nie może być wyłączone z procesu odpowiedzialnego wychowania.
Wychowanie religijne jest niełatwym zadaniem, gdyż po grzechu pierworodnym kontakt człowieka z Bogiem stał się trudniejszy. Wielu ludzi powtarza dramat Adama i Ewy, czyli chowają się przed Bogiem właśnie wtedy, gdy najbardziej Go potrzebują i gdy On ich szuka po to, by przebaczać i zbawiać. Większość wychowanków zdaje sobie sprawę z tego, że bez kontaktu z Bogiem ich życie staje się niezrozumiałe i zagrożone. Mimo to jedynie niektórzy szukają Boga z entuzjazmem i fascynacją. Wielu przeżywa poważne trudności w budowaniu osobistej więzi z Bogiem. Popatrzmy na typowe źródła tych trudności.
Jedną z trudności często sygnalizowanych przez samych wychowanków jest fakt, że kontakt z Bogiem opiera się na wierze. Tymczasem chcieliby oni opierać własne życie i więzi na pewności, na dowodach, na wiedzy naukowej, a nie na zawierzeniu. Warto w tym kontekście uświadamiać wychowankom fakt, że nie tylko nasze więzi z Bogiem, lecz także nasze więzi z człowiekiem nie są możliwe bez wiary i zaufania. To, że drugi człowiek mnie kocha, że chce mnie chronić i szanować, że jest wobec mnie szczery, że troszczy się o moje dobro – to wszystko nie podlega dowodom. W tej dziedzinie nie można nigdy osiągnąć pewności. Drugi człowiek może mi jedynie dawać znaki swojej przyjaźni czy szczerości, ale jego wnętrze, jego motywacje, jego nastawienie do mnie pozostaje przede mną zakryte. Mogę jedynie uwierzyć w szczerość jego znaków, albo zamknąć się w mojej samotności i nieufności.
Podobnie przedstawia się sprawa naszych więzi z Bogiem. Bóg daje nam znaki swojej obecności i swojej miłości: w spotykanych osobach, w konkretnych wydarzeniach, w głosie naszego sumienia, w całej historii zbawienia. Jeśli mamy otwarte oczy i wrażliwe sumienie, to odkrywamy, że cały świat i całe nasze życie jest wypełnione Jego obecnością i znakami Jego miłości. Największym z tych znaków jest Jezus Chrystus, bo w Nim możemy dosłownie zobaczyć wcieloną, a przez to widzialną miłość Boga do człowieka. Wbrew pozorom, więzi z Bogiem wymagają mniejszego wysiłku wiary niż więzi z ludźmi. Drugi człowiek daje nam przecież często sprzeczne znaki, które nas niepokoją: czasem okazuje nam życzliwość i przyjaźń, innym razem zachowuje się w sposób agresywny czy egoistyczny. Zatem nie tylko więzi z Bogiem, lecz także więzi z człowiekiem oparte są na wierze. Człowiek nie może z nikim zbudować więzi, które nie wymagałyby zawierzenia i zaufania.
Inna trudność w nawiązaniu kontaktu z Bogiem, którą sygnalizują wychowankowie, wynika z faktu, że kontakt z człowiekiem to kontakt z kimś, kogo fizycznie widzę. Tymczasem Bóg pozostaje dla nas niewidzialny. Okazuje się, że niewielu wychowanków zdaje sobie sprawę z tego, że również więzi z człowiekiem opierają się głównie na tym, co niewidzialne! Warto tłumaczyć dzieciom i młodzieży, że bardzo powierzchowni są ci, których łączy z innymi ludźmi tylko to, co widzialne. Oznacza to jedynie kontakt z cielesnością, z „zewnętrzną powłoką” drugiego człowieka. Tymczasem podstawą wszelkich więzi międzyosobowych jest to, co niewidzialne, a zatem wnętrze danej osoby, głębia świata, którą w sobie nosi i pielęgnuje, system wartości, którym się kieruje, jej przeżycia i wrażliwość, jej postawa wobec innych, jej wewnętrzna dyscyplina i osobowość, jej zdolność do miłości i wierności, jej szlachetność i odwaga szukania prawdy, intencje i motywacje, którymi ta osoba się kieruje. Wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą więzi i prawdziwa miłość, tam najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. To, że Bóg jest niewidoczny dla naszych oczu, nie przekreśla możliwości doświadczenia Jego istnienia i Jego obecności. W świecie osób naprawdę najważniejsze jest to, co niewidoczne.
Jeszcze poważniejszą trudnością jest sytuacja, w której wychowanek wytwarza sobie błędną, a czasem zupełnie wypaczoną wizję Boga. W jakimś stopniu każdemu z nas grożą zniekształcone, a nawet całkiem fałszywe wizje Boga. Tego typu wizje związane są z ograniczonością naszego poznania, z otrzymanym wychowaniem, ze specyficzną historią życia, z dominującymi doświadczeniami i emocjami, ze sposobami patrzenia na samego siebie i otaczający nas świat. Zniekształcone spojrzenie na Bożą rzeczywistość bierze się stąd, że człowiek niedojrzały próbuje wyobrazić sobie Boga na własne podobieństwo i dostosować Go do własnych potrzeb, lęków czy magicznych oczekiwań.
Niektórzy wyobrażają sobie Boga na podobieństwo policjanta, który w człowieku widzi głównie zło i szuka go po to, by go karać – najlepiej od razu i srogo. Wychowankowie, którzy mają tego typu wyobrażenia o Bogu, przeżywają strach, bunt, niepokój. Ukrywają się przed Bogiem i boją się osobistego kontaktu z Nim. Tacy ludzie nie potrafią spotkać się z Bogiem, który jest miłością. Inni z kolei wyobrażają sobie Boga jako naiwnego i dobrotliwego przyjaciela, który w magiczny sposób spełnia wszystkie ich życzenia i który strzeże ich przed wszelkim cierpieniem, nawet jeśli oni sami bardzo błądzą. Tacy ludzie nie potrafią spotykać się z Bogiem, który jest prawdą i sprawiedliwością.
Rzadszym, ale równie groźnym przejawem wypaczonej wizji Boga jest wyłącznie negatywne patrzenie na ziemską rzeczywistość, którą On stworzył. W takiej sytuacji wychowanek dąży do ucieczki od życia i od ludzi. Szuka wprawdzie kontaktu z Bogiem, ale unika kontaktu z człowiekiem i z tym wszystkim, czym Bóg nas obdarował. Wychowawcy powinni zatem podkreślać fakt, że dojrzała religijność nie jest ucieczką od życia doczesnego, lecz jest sztuką życia tu i teraz w oparciu o mądrość Ewangelii. Człowiek, który dojrzale spotyka się z Bogiem, potrafi także dojrzale spotykać się z samym sobą i z drugim człowiekiem. Dojrzała religijność uczy odważnego mierzenia się z ziemską rzeczywistością oraz przekształcania oblicza tej ziemi według logiki Ewangelii. Prawdziwa religijność pomaga przyjąć i przeżywać życie doczesne z entuzjazmem i nadzieją. Ludzie, którzy widzą jedynie zło wokół siebie i którzy unikają więzi z drugim człowiekiem, nie potrafią spotkać się z Bogiem, który jest Ojcem nas wszystkich i który widział, iż wszystko, co stworzył, było dobre.
Trudności, jakie przeżywają wychowankowie w nawiązaniu kontaktu z Bogiem, nie wynikają tylko z tego, że trzeba zdobyć się na zawierzenie, że trzeba szukać Niewidzialnego czy że nasze wyobrażenia o Nim są błędne. Trudności te wiążą się również z tym, że Bóg stawia nam wymagania. On nas nie tylko kocha, ale także zna nas do głębi. On jeden wie, kiedy możemy być naprawdę szczęśliwi i co nam w tym przeszkadza. On nas nie łudzi, ani nie oszukuje. Nie obiecuje nam łatwego szczęścia, bo takie szczęście z tej strony życia nie istnieje. Wyłącznie z tego względu Bóg oczekuje od nas dyscypliny i respektowania zasad moralnych. Proponuje nam miłość, za którą najbardziej tęsknimy, ale która jest trudna. Miłość, której On nas uczy, to miłość cierpliwa, która nie zazdrości. To miłość cicha i czysta. To miłość, która nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, to miłość wierna i bezinteresowna. To miłość, która szuka prawdy i sprawiedliwości, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma i która nigdy nie ustaje (por. I Kor 13, 4–7). Dopóki nie wymagamy od samych siebie dorastania do takiej miłości, dopóty nie nawiążemy osobistej przyjaźni z Bogiem, gdyż nie można szukać kontaktu z Miłością, nie kochając.
Z powyższych analiz wynika, że istotnymi przeszkodami w osiągnięciu dojrzałości religijnej są trudności w zrozumieniu tajemnicy Boga oraz w przyjęciu wymagań, które On nam stawia. Obecnie coraz więcej wychowanków przeżywa trudności w sferze religijnej z tego względu, że w życiu rodzinnym i społecznym nie doświadczają dojrzałej miłości, albo żyją zupełnie poza miłością. Z oczywistych względów kontakt z Bogiem–Miłością jest wtedy utrudniony. Taki kontakt jest bowiem trudny dla każdego, kto wątpi w miłość, albo kto w ogóle w nią nie wierzy. W tej sytuacji są ci wszyscy, którzy doznali w życiu poważnych krzywd, w bolesny sposób doświadczyli zła, egoizmu, wrogości, zwłaszcza wtedy, gdy takie doświadczenia miały miejsce we wczesnym dzieciństwie, czyli w okresie, w którym trudno się bronić i w którym kształtuje się postawa danego człowieka wobec siebie i świata. Wówczas pierwszym sposobem przyprowadzania wychowanka do Boga jest okazywanie mu dojrzałej i cierpliwej miłości ze strony wychowawców oraz wprowadzanie go w takie wspólnoty i środowiska, w których wychowanek ma szansę doświadczyć dojrzałej miłości i w nią uwierzyć.
Ważnym zadaniem wychowawców jest nie tylko przybliżanie wychowankom tajemnicy Boga i natury Jego miłości, ale również precyzyjne wyjaśnianie kryteriów dojrzałej więzi z Bogiem. Pierwszym sprawdzianem dojrzałego kontaktu z Bogiem jest doświadczenie ze strony wychowanka, że jest on cenny w oczach Bożych, że Bóg kocha go zawsze i bezwarunkowo. Do końca. Nieodwołalnie. Także wtedy, gdy wychowanek nie potrafi przyjąć z miłością samego siebie i gdy wyrządza sobie krzywdę. Doświadczenie Bożej miłości staje się dla wychowanka niezwykle silną i skuteczną pomocą w osobistym rozwoju i w codziennym doświadczaniu radości.
Ważnym przejawem osobistej więzi z Bogiem jest aktywne i osobiste włączanie się w praktyki religijne. Tak jak dziecko każdego dnia na nowo potrzebuje i szuka kontaktu z kochającymi rodzicami, tak też wychowanek żyjący w osobistej przyjaźni z Bogiem codziennie na nowo szuka Bożej obecności. Istotnym wyrazem kontaktu z Bogiem jest osobista modlitwa, regularne korzystanie z sakramentu pokuty, częsta Eucharystia i komunia święta, lektura Pisma Świętego, udział w katechizacji i rekolekcjach, włączenie się w parafialne grupy formacyjne.
Istotnym sprawdzianem dojrzałych więzi z Bogiem jest zaufanie i posłuszeństwo wobec Niego. Wychowanek dojrzały w sferze religijnej jest pewien, że przykazania Boże nie są zbędnym ciężarem ani ograniczeniem wolności, lecz przeciwnie – są jego mądrością i siłą. W konsekwencji jest pewien, że warto słuchać Boga bardziej niż ludzi i niż samego siebie. Wychowanek dojrzały religijnie to ktoś, kto odkrył, że poznawanie i pełnienie woli Bożej jest dla niego sprawą najważniejszą. Jest dosłownie kwestią życia lub śmierci, bo wprowadza go na drogę błogosławieństwa i szczęścia.
Kolejnym sprawdzianem dojrzałego kontaktu z Bogiem jest zdolność danego wychowanka do przyjęcia samego siebie i innych ludzi z miłością większą niż tylko naturalna miłość. Naturalna miłość obejmuje jedynie tych, którzy są dla nas dobrzy i życzliwi. Jest ona bardziej odpowiedzią niż darem. Wychowanek żyjący w Bożej obecności, potrafi z szacunkiem patrzyć na wszystkich ludzi oraz respektować godność dzieci Bożych w każdym spotkanym człowieku. Zdaje sobie sprawę z tego, że inni ludzie są godni jego miłości i szacunku nie dlatego, iż są doskonali czy życzliwi wobec niego, lecz dlatego, że są cenni w oczach Bożych. Kto naprawdę doświadcza Bożej miłości i kocha Boga, ten uczy się kochać także tych, których Bóg kocha, czyli każdego człowieka, począwszy od siebie samego i swoich bliskich.
Mniej dostrzegalnym z zewnątrz, ale niezwykle istotnym sprawdzianem więzi wychowanka z Bogiem jest osobista modlitwa. Jest ona naturalną konsekwencją życia w Bożej obecności i zaufania wobec Niego. Warto wyjaśniać wychowankom podstawowe cechy dojrzałej modlitwy. Jej istotą jest wsłuchiwanie się w głos Boży, w wolę Bożą, w Boże przykazania. Modlić się to najpierw słuchać. Warunkiem modlitewnego słuchania jest wewnętrzna cisza. Nie jesteśmy zdolni do osobistej, owocnej modlitwy, dopóki w naszych myślach i emocjach jest wiele hałasu i nieporządku. Bóg nieustannie chce nam coś powiedzieć. Jeśli Go nie słyszymy, to dlatego, że wsłuchujemy się zbytnio w nas samych, w nasze własne wyobrażenia na temat Boga, w nasze wobec Niego oczekiwania. W czasie modlitwy skupiamy się wtedy na tym, co według nas powinien uczynić Bóg i w jaki sposób powinien do nas przemówić. Między nami a Bogiem pojawia się mur naszych wyobrażeń i oczekiwań. Trudno jest modlić się i trudno usłyszeć głos Boży wtedy, gdy wsłuchujemy się we własny głos. Bóg nie krzyczy. On mówi po cichu. Jego głos dociera tylko do tych, którzy u Niego szukają odpowiedzi na najważniejsze pytania.
W tym kontekście wychowawcy mogą odwołać się do przeżyć, które opisuje Antoine de Saint-Exúpery w książce pt. „Twierdza”. Pewnego dnia pisarz uświadomił sobie z dotkliwym bólem, że przyjazne więzi, które łączą go z ludźmi, są w pewnym sensie tylko zwielokrotnieniem jego więzi z samym sobą. Z tego względu nie wystarczą mu, aby w pełni przezwyciężyć poczucie osamotnienia. W tym stanie ducha udał się na długi spacer. Gdy był już poza miastem, zauważył kruka siedzącego na jednym z drzew. Wtedy zaczął mówić do Boga: „Panie, potrzebuję jakiegoś znaku. Rozkaż, aby w chwili, gdy skończę się modlić, ten kruk odleciał. Będzie to jak zwrócone ku mnie spojrzenie czyichś oczu i poczuję, że nie jestem sam na świecie. Połączy mnie z Tobą choćby mglista ufność. I przyglądałem się krukowi. Ale ptak siedział bez ruchu. Wtedy pochyliłem się ku skalnej ścianie. Panie – powiedziałem – niewątpliwie masz rację. Gdyby kruk odleciał, mój smutek byłby jeszcze większy. Gdyż taki znak mogę otrzymać od kogoś równego sobie, a zatem tak jakby od siebie samego. Byłoby to więc znowu odbicie mojego pragnienia. I znowu spotkałbym tylko własną samotność. Pokłoniwszy się do ziemi wróciłem tą samą drogą. I wtedy moja rozpacz zaczęła ustępować nieoczekiwanej i szczególnej pogodzie ducha. Po raz pierwszy pojąłem, że nauka modlitwy jest nauką ciszy. I że miłość zaczyna się dopiero tam, gdzie nie ma oczekiwania na dar. Miłość jest więc przede wszystkim ćwiczeniem się w modlitwie, a modlitwa ćwiczeniem się w ciszy”.
Dojrzała modlitwa zaczyna się zatem od nasłuchiwania Boga w ciszy i od otwartości na znaki Jego obecności. Taka modlitwa przynosi zaskakujące odkrycia, odsłania nieznane dotąd prawdy, podpowiada nową drogę życia oraz nowe sposoby przezwyciężania problemów i trudności. Modlitwa uczy patrzenia w głąb, pomaga w nowy sposób zrozumieć samego siebie oraz tajemnicę życia i miłości. Modlitwa umacnia w dobru i umożliwia dostęp do Bożej mądrości. Taka modlitwa staje się prawdziwym spotkaniem. Spotkaniem z Miłością. Dlatego przynosi jedyną radość, która jest prawdziwa – tę niespodziewaną. Po spotkaniu z Bogiem wracamy wprawdzie tą samą drogą do domu, ale my sami jesteśmy już przemienieni. W większym stopniu rozumiemy samych siebie i tajemnicę życia, a jednocześnie stajemy się zdolni, by chronić w nas i wokół nas Bożą miłość i prawdę.
Modlitwa jest prawdziwym spotkaniem, w którym Bóg uczy nas najważniejszych prawd i wartości. Dopiero po wsłuchaniu się w Jego głos możemy sami mówić do Boga, aby wypowiedzieć naszą miłość ku Niemu, naszą wdzięczność i radość, a także nasz niepokój, ból, wątpliwości i pytania. Warto zachęcać wychowanków, by każdego wieczoru zarezerwowali chociaż kilka minut, w czasie których opowiedzą Bogu o tym, co działo się w nich tego dnia. Będą wtedy mieli szansę, by zrozumieć lepiej sens wydarzeń, spotkań i doświadczeń, które przeżyli. Łatwiej wtedy o dojrzalsze pokierowanie życiem następnego dnia. Rachunek sumienia to jedna z najbardziej potrzebnych, a jednocześnie jedna z najbardziej owocnych form modlitewnego spotkania z Bogiem.
Gdy w dojrzały sposób spotykamy się z Bogiem i wsłuchujemy się w prawdy, których nas uczy, wtedy mamy szansę lepiej poznać i zrozumieć nasze własne istnienie oraz powołanie, którym On nas obdarzył. Z kolei wtedy, gdy opowiadamy Bogu o tym, co się w nas dzieje, możemy głębiej i uczciwiej spojrzeć na nasze obecne życie. Spotkanie z Bogiem i osobista modlitwa staje się w ten sposób początkiem nawrócenia, które jest podstawowym owocem dojrzałej religijności. Nawrócenie zaczyna się od refleksji nad własnym życiem w obliczu Boga. Sama jednak refleksja nie wystarczy. Gdyby bowiem nie była to refleksja dokonana wobec Boga, to prowadziłaby ona raczej do rozpaczy i rezygnacji niż do nawrócenia. Dojrzałe nawrócenie zaczyna się od uznania prawdy o sobie w obliczu Boga i od szczerego żalu za popełnione grzechy. Ale to dopiero początek tego procesu. Krok następny to podjęcie stanowczego wysiłku, by już więcej nie grzeszyć oraz by zadośćuczynić tym, którzy zostali przez nas skrzywdzeni.
Trzeba wyjaśniać wychowankom, że żal za popełnione grzechy, szczera chęć poprawy oraz zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy to jeszcze nie koniec procesu nawrócenia. Nawrócić się w pełni to nauczyć się kochać. Unikanie grzechów to zbyt mało, gdyż powołaniem człowieka jest coś znacznie większego – życie w miłości i prawdzie. Tylko wtedy, gdy uczymy się kochać i respektować Boże przykazania, mamy realną szansę, by już więcej nie grzeszyć. Innymi słowy, nawrócić się to odkryć, że uczciwa i szczera miłość jest jedyną drogą do życia na miarę najgłębszych tęsknot ludzkiego serca. Istnieją oczywiście mniej wymagające drogi życia, ale nie dają one takiej satysfakcji. Przeciwnie, przynoszą rozczarowanie, a czasem dramatyczne cierpienie. Człowiek nawrócony to ten, kto zszedł z błędnych dróg nie ze strachu przed złem, lecz dlatego, że zafascynował się Bożą miłością i prawdą.
Owocem dojrzałego wychowania religijnego jest pojednanie z Bogiem. Takie pojednanie to coś więcej niż tylko uznanie przed Nim własnej winy i wyrażenie żalu za grzechy. Pojednać się z Bogiem to odkryć, że On ma rację. Tego nie można powiedzieć o żadnym człowieku, gdyż nikt z ludzi nie ma pełnej racji. Pojednać się z Bogiem to słuchać Go bardziej niż ludzi i siebie samego. Zawsze. Także wtedy, gdy posłuszeństwo wobec Boga stawia przed nami trudne wymagania. Także wtedy, gdy niektórych Bożych prawd nie rozumiemy i gdy wielu ludzi wokół nas sprzeciwia się Bogu. Pojednać się z Bogiem to uczynić Go jedynym Panem własnego życia – czasem wbrew naciskom ze strony najbliższego otoczenia, a nawet wbrew samemu sobie.
Dojrzała religijność prowadzi nie tylko do pojednania z Bogiem, ale również do pojednania z ludźmi. A to oznacza najpierw pojednanie z samym sobą. Kto nie pojedna się ze sobą, ten nie jest w stanie pojednać się z innymi. Pojednanie z samym sobą oznacza najpierw przebaczenie sobie własnych błędów i wyrządzonych sobie krzywd. Nie chodzi tu jednak o pobłażliwość czy naiwność. Chodzi natomiast o dojrzałe zamknięcie przeszłości, aby nie pozostać na zawsze jej niewolnikiem. Wychowanek pojednany z samym sobą pamięta nadal o swojej przeszłości, ale czyni to wyłącznie po to, by wyciągać z niej wnioski potrzebne do lepszego życia tu i teraz, a nie po to, by się ciągle na nowo potępiać, zniechęcać czy popadać w rozpacz.
Pojednanie z samym sobą oznacza nie tylko wybaczenie sobie popełnionych błędów i krzywd z przeszłości po to, by wyciągnąć z nich wnioski na dziś i jutro. Ono powinno sięgać znacznie głębiej. Powinno oznaczać pojednanie się wychowanka z faktem, że w ogóle istnieje, że rodzice przekazali mu życie i „wrzucili” go w ten świat w tym konkretnym miejscu i czasie, w tej konkretnej rodzinie ze wszystkimi jej uwarunkowaniami. Pojednać się ze sobą to pojednać się z faktem, że mam takie a nie inne ciało, że mam specyficzne możliwości i ograniczenia intelektualne i emocjonalne, że urodziłem się w tym kraju, że uczęszczałem do tych właśnie szkół i środowisk, że sięgałem po takie lektury czy substancje chemiczne.
Warto w tym kontekście wyjaśniać wychowankom, że pojednać się ze sobą to nie to samo, co zaakceptować samego siebie. Przeciwnie, człowiek dojrzały nie powinien i nie chce akceptować tych swoich cech, zachowań czy więzi, które są nieodpowiedzialne czy wręcz toksyczne. Jednak taki człowiek nie buntuje się w obliczu tego typu rzeczywistości, nie popada w rozpacz czy zniechęcenie, nie ucieka od prawdy o sobie, ale mobilizuje się do tego, by w oparciu o swoje realne możliwości i we współpracy z Bogiem dorastać do najpiękniejszej, Bożej wersji samego siebie oraz by roztropnie wykorzystać bagaż doświadczeń z przeszłości.
Dojrzałe wychowanie religijne prowadzi nie tylko do pojednania z Bogiem i z samym sobą, ale także do pojednania z drugim człowiekiem. Punktem wyjścia takiego pojednania jest przebaczenie innym ludziom krzywd, które nam wyrządzili w przeszłości. Ktoś, kto doświadczył Bożego przebaczenia i kto przebaczył sobie własne krzywdy, potrafi przebaczyć także bliźniemu, czyli daje mu szansę na zamknięcie błędnej przeszłości we wzajemnych relacjach. Zadaniem wychowawców jest wyjaśnianie wychowankom, że zakres pojednania z innymi ludźmi po części zależy od obecnej postawy tych ludzi wobec nas. Naszym zadaniem jest wybaczenie doznanych krzywd z przeszłości. Jeśli jednak ten, kto mnie wcześniej krzywdził, nie zmienia swego zachowania, wtedy moim obowiązkiem jest obrona przed następną krzywdą. Jeśli natomiast drugi człowiek zmienił się i przestał mnie krzywdzić, wtedy pojednanie może osiągnąć swoją pełnię.
Podsumowując wskazania dotyczące formowania sfery religijnej w perspektywie personalistycznej warto podkreślić, że istotą dojrzałej religijności jest życie w obecności Boga, który nas kocha, rozumie i przemienia. Dojrzały religijnie wychowanek coraz lepiej rozumie miłość Boga do człowieka oraz uczy się takiej właśnie miłości w kontakcie z samym sobą i z innymi ludźmi. Potrafi tu i teraz, w swoich konkretnych uwarunkowaniach życiowych myśleć, kochać i modlić się tak, jak Chrystus. Religijność to nie ucieczka od codzienności, by żyć marzeniami o niebie, ani zastępowanie życia martwymi praktykami religijnymi czy zbędnymi umartwieniami. Dojrzała religijność to sztuka budowania Królestwa Bożego w nas samych i wokół nas mocą więzi z Bogiem, w oparciu o mądrość Ewangelii. W konsekwencji dojrzała religijność jest ostatecznym wypełnieniem sfery duchowej, gdyż umożliwia człowiekowi odkrycie i zrealizowanie własnej tajemnicy.
opr. mg/mg