Rozmowy z młodzieżą o dojrzałości - rozmowa IV
Młodość jest okresem, który w znacznym stopniu decyduje o zawartości i granicach świata, jaki człowiek nosi w swoim sercu. Decyduje także o jakości jego spotkań się z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Panem Bogiem. Każdy z was tutaj obecnych z pewnością zna ludzi, którzy przegrywają swoje życie, których spotkania opierają się na nieufności, egoizmie, przemocy, słabości, przewrotności. Człowiek jest zdolny do spotkań, które rodzą się z miłości i które rodzą miłość. Może jednak doświadczać także spotkań, które rodzą się z egoizmu, wygodnictwa, słabości i które powodują zniechęcenie, rozpacz, nienawiść, agresję. Wtedy życie może stać się nieznośne i bardzo boli. Bo jest w człowieku jakaś siła, która nie chce pogodzić się z porażką, z życiem w świecie zbyt małym, by mógł on zaspokoić pragnienie ludzkiego serca. Jeśli jednak człowiek nie idzie za głosem tej siły, jeśli godzi się na pozostawanie w małym i złym świecie, to grozi mu wtedy szukanie zastępczych źródeł radości i nadziei. Choćby były one bardzo powierzchowne, iluzoryczne i trujące.
Wielu chłopców i sporo dziewcząt zaczyna w takiej sytuacji interesować się alkoholem czy narkotykiem. Gdy po alkohol sięga ktoś w waszym wieku, to w bardzo krótkim czasie może się od niego uzależnić. Wchodzi wtedy na drogę alkoholizmu, który jest śmiertelną chorobą. Alkoholik nie potrafi już żyć na trzeźwo. Staje się bezradny wobec alkoholu, jak bezradne jest małe dziecko, gdy zabraknie mu mamy. Alkohol zaczyna przejmować zupełną władzę nad jego emocjami, czyli nad tą najbardziej kruchą i wrażliwą częścią człowieka, nad którą on sam utracił już władzę. Alkohol jest więc bardzo zdradziecki i oszukuje. Przypomina owego węża z raju, który kusił pierwszych ludzi miłymi obietnicami. Lecz gdy ktoś mu zaufa, to alkohol stopniowo zmienia oblicze. Staje się śmiertelnym wrogiem, który coraz bardziej zniewala i niszczy człowieka.. Ktoś uzależniony od alkoholu czy narkotyków wyrządza coraz więcej krzywd sobie samemu, a także tym, których najbardziej kocha. Skazuje siebie i innych na dramatyczne cierpienia. Jeśli któregoś dnia te cierpienia sprawią, że uzna swoją chorobę i poprosi o pomoc, to będzie musiał odbyć długą i trudną drogę powrotu do całkowitej abstynencji. Wytrwanie w trzeźwości będzie wymagało od niego wielkiej pracy i dyscypliny do końca życia.
Warto więc, moi drodzy, nie dopuścić do takiej sytuacji w waszym życiu. Lepiej rozgrywać życie na innym boisku. Na boisku, w którym regułą gry jest spotykanie się na sposób miłości i odpowiedzialności. Wymagajcie od siebie mądrego postępowania. Pielęgnujcie planetę waszego serca, jak czynił to Mały Książę, który codziennie cierpliwie i wytrwale usuwał ze swego wnętrza groźne zarodki zła, groźne ziarna baobabu, by nie rozrosły się niepostrzeżenie i by nie rozdarły planety jego serca. Próbujcie, jak on, wyruszać nieustannie na poszukiwanie większego i piękniejszego świata. Stawiajcie sobie coraz trudniejsze pytania i coraz odważniej i uczciwiej szukajcie na nie odpowiedzi. Wymagajcie od siebie, by w coraz bardziej dojrzały sposób spotykać z Bogiem, z drugim człowiekiem i z samym sobą. To są trudne reguły gry i twarde wymagania. Ale tylko one prowadzą do wygrania życia. Z serca życzę każdemu z was tego najtrudniejszego i najpiękniejszego zwycięstwa, którego życzy nam sam Chrystus: zwycięstwa nad tym, co w nas małe i niedojrzałe, aby wygrać życie i aby nasza radość była pełna (por. J 17, 13).
opr. mg/mg