Czy ze spalania toksycznych odpadów w domowych piecach trzeba się spowiadać? O grzechu bierności i potrzebie ekologicznego nawrócenia
Z o. Mariuszem Boskiem OMI rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.
Był Ojciec obecny podczas szczytu klimatycznego w Katowicach. Czy wydarzenie to może stać się impulsem do tego, byśmy jako katolicy uświadomili sobie, jak ważna jest dla nas wszystkich problematyka ekologiczna?
Wokół szczytu zorganizowano mnóstwo spotkań z nim związanych, m.in. wystawy, warsztaty, wykłady specjalistów-ekologów czy wysokich rangą funkcjonariuszy różnych europejskich instytucji. Nie zabrakło też inicjatyw kościelnych. Zagraniczni goście byli pozytywnie zaskoczeni tym, że wydarzenie było tak szeroko komentowane w mediach. Poza tym już w październiku polscy biskupi w liście pasterskim uwrażliwiali nasze sumienie na sprawy związane z ochroną środowiska. Zatem siłą rzeczy ludzie musieli zetknąć się z omawianymi podczas szczytu treściami. Wydarzenie to bez wątpienia zwróciło uwagę społeczeństwa na kwestie ekologiczne i, mam nadzieję, dało impuls do zmian. Poza tym bardzo dobrze, że tak ważna impreza odbyła się w Polsce, bo prawdopodobnie gdyby miała miejsce zagranicą, docierałyby do nas jedynie szczątkowe informacje. W Katowicach spotkałem wielu ludzi, którzy chcieli rozmawiać, mieli mnóstwo pytań dotyczących ekologii, ponieważ to dość skomplikowany, złożony i wymagający temat. Poza tym zarówno na świecie, jak i w Polsce rośnie potrzeba większego zaangażowania chrześcijan w ochronę środowiska.
Papież Franciszek twierdzi wręcz, że potrzebujemy ekologicznego nawrócenia. Jest aż tak źle?
Podczas szczytu moim mottem były słowa z encykliki „Laudato sii”: „Usłyszeć zarówno wołanie Ziemi, jak i krzyk biednych”. Dane na temat zanieczyszczenia środowiska, jakie podają naukowcy, są zatrważające. Faktem staje się też ocieplenie klimatu. Dowodem na to, iż eksperci nie są w błędzie, jest przykład dziury ozonowej. Kiedy zaczęto wnikliwiej badać to zjawisko, okazało się, że, rzeczywiście, liczba ozonu w ozonosferze gwałtownie się zmniejsza. Powodem był przemysł, a konkretnie emisja masowo stosowanego w lodówkach freonu. W dodatku tam, gdzie dziura była największa, odnotowano bardzo duży procentowy wzrost zachorowań na raka skóry. Aby odwrócić tę tendencję, zorganizowano ogromną kampanię. W rezultacie udało się znaleźć inny gaz, który nie zanieczyszcza środowiska i nie niszczy chroniącej nas warstwy ozonu, a co za tym idzie - radykalnie, bo w 90%, zmniejszyła się dziura ozonowa, czyli atmosfera ma szansę się odbudować. Natomiast w ostatnim czasie doświadczamy ocieplenia klimatu. Nie możemy tego lekceważyć, ponieważ skutki będą miały wpływ na życie przyszłych pokoleń. Dlatego twierdzenie papieża jest prawdziwe, gdyż nasza Ziemia krzyczy. Jednak częścią stworzenia jest też człowiek, który również woła o ratunek. Najwyższą cenę za zanieczyszczenie środowiska płacą ci, którzy mają najmniej możliwości, by się przed nim obronić, czyli ubodzy. Ojciec Święty wskazuje jeszcze na inny czynnik, który nie kojarzy się nam bezpośrednio z ekologią, lecz jest z nią związany i ma ogromny wpływ na społeczeństwo i środowisko. Chodzi o ekonomię. Zauważalny wzrost konsumizmu uczy człowieka egoizmu, co sprawia, że eksploatujemy bliźniego bez umiaru. Wydaje nam się, że Ziemia ma nieograniczoną zdolność do odnawiania swoich źródeł, oczyszczania się. To nieprawda. Ostatnie 200 lat pokazuje, że nasza planeta nie nadąża za przemysłową produkcją człowieka. Nie bez winy są tu wielkie koncerny i korporacje, które myślą wyłącznie o zysku, a nie dobru ludzi, czystości powietrza itd. Dlatego wezwanie do nawrócenia jest jak najbardziej na czasie. Niektórzy specjaliści mówią wręcz, że to ostatni dzwonek. Jeśli średnia temperatura powietrza będzie się podnosić w takim tempie, jak obecnie, następne pokolenia będą miały ogromne problemy.
Wprawdzie coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę, to jednak wciąż za mało. Październikowy list episkopatu o ekologii zawiera konkretny wykaz „grzechów ekologicznych”, wymienia np. wyrzucanie śmieci do lasu, bicie zwierząt, marnowanie jedzenia. Mam wrażenie, że bardzo często nie uświadamiamy sobie, że w ogóle w tej dziedzinie grzeszymy.
To prawda. Być może ma to związek z naszą historią. Komunizm nie dbał o środowisko. Pamiętam czasy, gdy wysiadając na dworcu PKP w Katowicach, człowiek dostawał bólu głowy. W telewizji regionalnej codziennie podawano różne wskaźniki stężenia pierwiastków ciężkich zawartych w powietrzu. Normy były przekraczane o 1000%. Miało to związek z tzw. ekonomią rabunkową, czyli za wszelką cenę chcieliśmy wydobywać, produkować bez względu na to, czy zanieczyszczało to środowisko i szkodziło człowiekowi. Na szczęście od tamtego czasu wiele się zmieniło, lecz ludzie wciąż popełniają grzech nietroszczenia się o stworzenie, ludzi, zdrowie. Mamy tu do czynienia z mentalnością egoizmu, kulturą odrzucenia. Według tego sposobu myślenia życie człowieka nie jest najwyższą wartością. Staje się nią chęć zysku.
Mamy sezon grzewczy. Nie wszystkich stać na ekologiczne źródła ciepła, dobrej jakości węgiel. Czy spalanie toksycznych odpadów w domowych piecach jest grzechem?
Jeżeli mamy świadomość, że to, czym palimy, szkodzi środowisku i ludziom, a w dodatku gdy robimy to z premedytacją, bez wątpienia popełniamy grzech.
Wiele osób wie, że ich sąsiad wrzuca do pieca np. opony, a mimo to nie informuje o takim procederze odpowiednich służb. Uważają, że to donosicielstwo, czyli jest to złe. Może Ojciec się do tego odnieść?
Przede wszystkim musimy być absolutnie pewni tego, że ktoś pali toksycznymi odpadami. Ponadto warto przypomnieć sobie słowa z Ewangelii św. Mateusza: „Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy”. To trudne, ale warto, gdyż wielu ludzi nie ma świadomości, że to, czym palą, może szkodzić zdrowiu, środowisku itd. Jeśli taka pouczająca rozmowa nie zadziała, wówczas mamy wręcz obowiązek poinformowania odpowiednich służb. Nie postrzegajmy tego w kategorii donosicielstwa. Papież przypomina bowiem, że grzechem jest nie tylko zanieczyszczanie środowiska, ale też bycie biernym, gdy to się dzieje.
Papież Franciszek w „Laudato sii'” pisze też z niepokojem o „intensywnym wykorzystaniu paliw kopalnych”, upatrując w tym procesie zagrożenia dla środowiska naturalnego. Tymczasem Polska, jak wiemy, „węglem stoi”. Czy można pogodzić wykorzystywanie węgla z poszanowaniem stworzenia?
W naszym kraju jest 80 tys. górników. Ok. 200 tys. osób to ich rodziny, które utrzymują się dzięki kopalniom. Do tego dochodzą tysiące gospodarstw ogrzewających swoje domostwa węglem. Dlatego, rzeczywiście, można powiedzieć, iż Polska węglem stoi.
To poniekąd spuścizna po poprzednim systemie, kiedy nie inwestowano w rozwój innych dziedzin gospodarki, lecz eksploatowano to, co było. Niemniej jednak trzeba powiedzieć, że Polska nie jest jedynym krajem, który boryka się z tym problemem. Podczas szczytu mówiono o wprowadzeniu tzw. sprawiedliwej transformacji. Polegałaby ona na tym, że wszyscy mamy świadomość zagrożeń wynikających z wydobywania i eksploatacji węgla i chcemy to zmienić. Pojawia się jednak pewien problem, ponieważ naprzeciw siebie stają bogate państwa dysponujące nowoczesnymi technologiami oraz środkami, które mają możliwości, by zmienić system funkcjonowania, a także kraje biedniejsze, m.in. borykająca się z zaniedbaniami wynikającymi z komunizmu Polska. Zgodnie z zasadą sprawiedliwej transformacji powinniśmy wszyscy w miarę swoich możliwości starać się o oczyszczenia naszego sposobu funkcjonowania, środowiska. Polska takie działania już podejmuje. Jesteśmy jednym z liderów w dziedzinie gospodarki leśnej. Jak wiemy, drzewa są ogromnym sprzymierzeńcem człowieka w walce o czyste powietrze. Dlatego sadzimy lasy, co zostało zauważone podczas poprzednich szczytów. Polska stanowi pod tym względem wzór dla innych państw, gdzie nasi eksperci są zapraszani, by opowiadać o polityce leśnej. Ponadto na wielu kopalniach czy fabrykach znajdują się specjalne filtry oczyszczające, które znacząco zmniejszyły emisję pierwiastków ciężkich. Oczywiście nasza gospodarka oparta na energii wytwarzanej z węgla nie może gwałtownie zmienić kursu. Ale nie może też na nim pozostać. Trzeba zastanowić się nad ekologicznymi źródłami. Zresztą podejmowane są już takie próby, m.in. powstawanie elektrowni wiatrowych, wodnych, wprowadzanie solarów. Z pewnością węgiel nie zniknie od razu, ponieważ zapewnia on utrzymanie wielu ludziom i jeżeli byłby jedynym środkiem do tego, by przeżyli, to musielibyśmy z niego korzystać. Bo człowiek jest najważniejszy.
Kościół wspiera inicjatywy ekologiczne, co potwierdził szczyt w Katowicach. Czym jest katolicka ekologia?
Najprościej tłumaczy to Biblia: to miłość do stworzenia, którego częścią jest człowiek. Kiedy w Księdze Rodzaju czytamy: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, to należy to rozumieć jako wezwanie do troski i odpowiedzialności. Dlatego Ziemi nie wolno niszczyć, eksploatować ponad miarę. Tymczasem dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek doświadczamy negatywnych skutków działalności ludzkiej, szczególnie jeśli chodzi o rozwój przemysłu. Powiem przewrotnie: Kościół zajmował się ekologią, zanim stało się to modne. Jeżeli ktoś nie chce przyjąć biblijnych przesłanek na ten temat, to musi uznać naukę św. Franciszka, patrona ekologów, który o ziemi mówił „nasza siostra”. Zachęcał też, by traktować stworzenie po bratersku, z miłością, a nie jako pewien dodatek do ludzkiego funkcjonowania, który mogę zniszczyć, jeśli mi się nie spodoba. Ekologia katolicka to także nasza postawa na co dzień. Wprawdzie nie mamy wielkiego wpływu na decyzje polityków, ale swoim życiem możemy przyczyniać się do ochrony środowiska. I wcale nie wymaga to wielkich gestów czy poświęceń. Wystarczy ograniczyć konsumpcjonizm, czyli kupować tylko to, czego potrzebujemy. Na zakupy zabierać torby i segregować odpady.
Papież Benedykt XVI przypomina, że istnieje także „ekologia człowieka”, gdyż człowiek ma naturę, którą winien szanować i którą nie może manipulować według swego uznania. Jak to rozumieć?
Człowiek jest częścią stworzenia, ale - jak podkreśla papież senior - nie powinien bronić tylko ziemi, wody i powietrza. Oczywiście dobrze, że to robi, jednak najważniejsza jest ochrona samego siebie przed samozniszczeniem. To mocne słowa, które Benedykt XVI odnosi do takich zjawisk społecznych, jak eksperymenty genetyczne, aborcja, eutanazja. Kultura egoizmu, o której wspomniałem wcześniej, prowadzi do tego, że przestajemy szanować życie. Owszem, nauka domaga się więcej odpowiedzi. Musi jednak z pokorą uznać, iż są granice ludzkich eksperymentów, zwłaszcza kiedy trzeba za nie zapłacić najwyższą cenę, jaką jest życie człowieka. Papież łączy naukę moralną Kościoła z praktyką codziennego życia. Przypomina ścisłą relację między troską o środowisko a respektowaniem wymogów etycznych natury człowieka, gdyż „kiedy ekologia ludzka jest szanowana w społeczeństwie, również ekologia środowiska czerpie z tego korzyści”.