Ekologia z punktu widzenia Kościoła - jako część pewnej logicznej całości
W Poznaniu trwał szczyt klimatyczny. Ważni tego świata zastanawiali się, jak ratować przyrodę, której najbardziej zagraża człowiek. Czy nie powinni zaprosić papieża? Albo przynajmniej kilku kardynałów?
Błogosławiony kryzys
Niedawno usłyszałem cudowne — co to się cudem zowie — wieści: Komisja Europejska zastanawia się nad zniesieniem absurdalnych przepisów. Żeby zobrazować, o co chodzi, oto niektóre z nich: odpowiednim zakrzywieniem dla ogórka jest 10 milimetrów na każde 10 centymetrów jego długości. Przepisy nie oszczędzają też innych warzyw i owoców: regulują kolor porów, kształt marchwi czy zakrzywienie bananów („szerokość przekroju poprzecznego owocu między powierzchniami bocznymi a środkiem, prostopadle do osi podłużnej... musi wynosić co najmniej 27 mm”). Dodam jeszcze, że banany-maluchy, tzn. te, co to są mniejsze niż 14 centymetrów, według unijnych standardów nie są normalnymi bananami. Nie powinny więc być sprzedawane.
O tym, że przepisów jest naprawdę dużo i są wyjątkowo śmieszne, może świadczyć fakt zorganizowania przez jednego z polskich europosłów konkursu pod wszystko mówiącym tytułem „Największy absurd Unii Europejskiej”. Oblicza się, że około 20 procent warzyw i owoców nie spełniało standardów, więc nie mogło być sprzedawanych oficjalnie. Zmianę tego idiotycznego stanu rzeczy wymusił dopiero kryzys ekonomiczny. W obawie, że obowiązujące standardy go pogłębią, Wielka Brytania, Holandia, Dania, Szwecja i Niemcy popierają zmiany, które w życie mają wejść 1 lipca 2009 r.
Ośmieszona krzywizna ogórka obowiązywała przez ponad 20 lat (rozporządzenie z roku 1988 r.)! Czy musiał przyjść kryzys, by unijni posłowie poszli po rozum do głowy? Rozszerzę to pytanie: czy troska o naszą wspólną planetę musiała być efektem jej wcześniejszego wyniszczenia prowadzącego do globalnych zmian klimatycznych? Zdecydowanie lepiej byłoby podejmować działania prewencyjne, niż leczyć skutki.
Ekologia w Kościele
Warto najpierw zauważyć, co mają wspólnego trzy słowa: ekologia, ekonomia i ekumenizm. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że niewiele. Jednak tylko pozornie: wszystkie odwołują się do greckiego oikumene, czyli do całości zamieszkiwanej ziemi. Zarówno ekonomia, ekologia, jak i ekumenizm w swych założeniach mają dbać o nasz wspólny dom. Oczywiście wszystkie robią to z nieco innej perspektywy, ale w zasadzie chodzi o jedno dobro wspólne. O ile ekologia i ekonomia mogą być przyjęte przez wszystkich, o tyle wydaje się, iż ekumenizm jest ruchem stricte religijnym. Spróbuję przekonać, że nie tylko: właściwie zrozumiana troska o wspólnie zamieszkiwaną ziemię powinna interesować dosłownie wszystkich. Współcześnie można by powiedzieć, że to po prostu globalne myślenie; kiedyś, że to nasza oikumene. W świecko-administracyjnej nomenklaturze zwie się to obecnie „rozwojem zrównoważonym”. Temat ekologii nie jest obcy w nauczaniu Kościoła ostatnich dziesięcioleci, więc nie powinien być też obcy ludziom religijnym (i nie tylko).
Hierarchia równości
Paweł VI w liście apostolskim „Octogesima adveniens” z 1971 roku pisał, iż podstawowym problem jest ludzkie roszczenie do nieograniczonego panowania nad rzeczami; człowiek, jego zdaniem, wykorzystuje zasoby naturalne w sposób „nierozważny”. Jan Paweł II 26 lat później dodał do tego słowa: „We współczesnej epoce zanotowano rosnącą zdolność człowieka do działań przeobrażających świat. Aspekt podboju i wyzysku zasobów naturalnych stał się dominujący i zaborczy (...) Ze względu na potężne środki przeobrażania świata, jakie oferuje cywilizacja technologiczna, wydaje się czasem, że równowaga pomiędzy człowiekiem a środowiskiem osiągnęła punkt krytyczny” (przemówienie z roku 1997).
Poniekąd, zdaniem Papieża Polaka, wynika to ze współczesnego nastawienia człowieka, według którego nauka i technika mogą nam wyjaśnić wszystko i rozwiązać każdy problem. Nie chodzi mi o postępującą sekularyzację niewidzącą niczego poza doczesnymi interesami, lecz o zrozumienie całości człowieka w jego zgodzie z naturą — to jest kwintesencja greckiego rozumienia kosmosu (ładu). Jednak Papież ten sprzeciwiał się też ruchom ekocentrycznym i biocentrycznym, traktującym całą ziemię i wszystkie żyjące na niej istoty na równi. W ten sposób eliminuje się najwyższą odpowiedzialność człowieka na rzecz egalitaryzmu, tj. równej „godności” wszystkich istot żyjących. Już Sobór Watykański II nauczał, że człowiek „jest twórcą całego życia gospodarczo-społecznego, jego ośrodkiem i celem” („Gaudium et spes”, nr 63).
Wspólna międzypokoleniowa troska
W swym nauczaniu Jan Paweł II bardzo często podkreślał więź łączącą różne pokolenia — powinna cechować ją solidarność, która „dzisiaj stała się także obowiązkiem całej wspólnoty” (przemówienie z roku 2002 „Wychowywać do solidarności”). Problem ten dotyczy także globalnej wspólnoty politycznej — globalizacja nie może być realizowana kosztem najbardziej potrzebujących i najsłabszych. Niedopuszczalne jest przerzucanie odpowiedzialności za aktualnie podejmowane działania na przyszłe pokolenia, które ich skutki ekonomiczne miałyby odczuwać dopiero na własnej skórze. Jest to skądinąd niepoprawne moralnie, bo przyszłe pokolenia odczuwałyby negatywne skutki nie swoich działań oraz po prostu ekonomicznie nieefektywne, gdyż poprawianie błędów jest zwyczajnie droższe niż prewencja. Ta zasada musi być też stosowana, gdy idzie o zasoby ziemi i ochronę środowiska, która w dobie globalizacji jest sprawą i problemem wszystkich jej mieszkańców.
Papież w swych analizach zaproponował ciekawą regułę, którą politycy powinni się kierować w momencie, gdy nie dysponują wystarczającą wiedzą na temat jakichś nowych rozwiązań czy technologii. „Zasada ostrożności” wskazuje kierunek w sytuacjach niepewności: należy porównać ryzyko i korzyści płynące z nowatorskich rozwiązań, a czasem trzeba nawet zaniechać jakichś konkretnych działań. Często z brakiem dostatecznej wiedzy wiąże się ogólne poparcie pogłębienia wiedzy na jakiś temat, gdyż sama nauka czasem po prostu nie jest w stanie od razu stwierdzić braku zagrożenia.
Umocowanie prawne
Co prawda biskup Rzymu dba przede wszystkim o dobro duchowe wiernych (i nie tylko), lecz pozostaje realistą. W nauczaniu papieskim szczególną rolę położono na właściwe regulacje prawne: warto wypracować wspólne reguły, które pomogłyby wszystkim państwom efektywniej i łatwiej kontrolować działania mające destrukcyjny wpływ na środowisko. Każdy ma prawo do „bezpiecznego i zdrowego środowiska naturalnego” (przemówienie z roku 1988); należy o nie dbać, lecz także przewidywać i egzekwować sankcje dla tych, którzy zatruwają dobro wspólne, jakim jest ziemia.
Drugie dno
Temat ekologii jest jakby kopciuszkiem w katolickiej nauce społecznej, a moim zdaniem oceny hierarchów Kościoła, wydawane od przeszło czterdziestu lat, przed poznańskim szczytem klimatycznym powinny były znaleźć większy rezonans. Może wtedy obecny zjazd miałby inny charakter? Oczywiście nie zamierzam tutaj oceniać nikogo wprost, chodzi mi jedynie o brak refleksji nad tym, co mówi Kościół hierarchiczny, a mówi mądrze i co ważniejsze, bardziej perspektywicznie niż głowy państw, których horyzont zazwyczaj kończy się na dacie przyszłych wyborów.
Od wielu lat Kościół naucza, że w ogólnym budżecie ekonomicznym ochrona i troska o środowisko jest „jedną z najważniejszych pozycji w wydatkach działalności gospodarczej” (wypowiedź z 1989). Konsumpcja nie może być jedynym priorytetem dla krajów, szczególnie najbogatszych.
W Polsce znane jest powiedzenie „jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze”, jednak mamona jest bodźcem nie tylko dla naszych rodaków. Dla przykładu Francuzi mogą dotować hodowlę ślimaków dzięki temu, że Komisja Europejska zaliczyła ślimaka do kategorii ryb lądowych. A konkurs, o którym mowa była wcześniej („Największy absurd Unii Europejskiej”, którego notabene do tej pory odbyła się już trzecia edycja) wygrały osoby przytaczające przepisy zakazujące gotowania dotowanego mleka lub powiększania biustu nieletnim. Konia z rzędem temu, kto znajdzie drugie dno (pieniądze?) w tym przypadku.
opr. mg/mg