Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych - szansa na przywrócenie Polakom pamięci historycznej
Prezydent Lech Kaczyński skierował do Sejmu projekt ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. To szansa, aby ostatni żołnierze wolnej Polski wreszcie znaleźli swoje miejsce w historii.
Datę upamiętnienia wybrano symboliczną. 1 marca 1947 r. stracono siedmiu przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Projekt zakłada, że będzie to święto państwowe, ale nie dzień wolny od pracy. Walkę i tragedię konspiracji niepodległościowej przypomnieliśmy przed tygodniem w dołączonym do „Gościa” specjalnym dodatku. Warto dodać, że w konspiracji antykomunistycznej w okresie powojennym uczestniczyło blisko 200 tys. ludzi, natomiast w oddziałach zbrojnych walczyło ok. 17 tys. żołnierzy. — Inicjatywa upamiętnienia żołnierzy wyklętych wyszła ze środowisk kombatanckich, b. żołnierzy AK, WiN oraz NSZ, została także wsparta przez środowiska samorządowe, zwłaszcza Opola — mówi prezes IPN Janusz Kurtyka. — Instytut dołączył się do tej inicjatywy. Starał się przedstawić skalę tego zjawiska, jak również jego moralny wymiar. Bardzo dobrze, że Pan Prezydent zadecydował o przygotowaniu odpowiedniego aktu prawnego.
Tragedię żołnierzy tych formacji zamknął w niepowtarzalnej strofie swej poezji Zbigniew Herbert, pisząc w wierszu „Wilki”, że pozostał po nich jedynie „wilczy ślad”. O ile żołnierze AK doczekali się częściowej rehabilitacji po 1956 r., a później, choć do 1989 r. w ograniczonej formie, ich walka i ofiara stała się elementem narodowej pamięci, żołnierzy walczących przeciwko sowietyzacji skutecznie z niej usunięto. Było to nie tylko zapomnienie, ale także pohańbienie, które stało się ważną częścią społeczno-kulturowego rytuału PRL. W publicystyce i opracowaniach historycznych nazywano ich najczęściej po prostu „bandytami”. W wielu miejscach Polski stały pomniki poświęcone funkcjonariuszom bezpieki, MO i ORMO, poległym w walce o utrwalanie władzy ludowej i potępiające „bandytów”. Ogromny „ubelisk” postawiono w Warszawie jeszcze w 1985 r. W tym czasie wiele rodzin pomordowanych żołnierzy konspiracji niepodległościowej nie wiedziało, gdzie znajdują się groby ich bliskich.
Upomnieli się o nich dopiero w latach 90. ich towarzysze walki. Nie zawsze było to dobrze przyjmowane. Gdy prezydent Lech Kaczyński wziął udział w 2006 r. w odsłonięciu pomnika poświęconego żołnierzom „Ognia” w Zakopanem, rozpętała się histeryczna debata, w której wróciły słowa o „bandytach”. Nawet dzisiaj w wielu podręcznikach szkolnych nie ma choćby wzmianki o tych żołnierzach. Czy ma więc pozostać po nich tylko „wilczy ślad”? — Państwo powinno kreować symbole, które odzwierciedlają jego stosunek do przeszłości — przekonuje prezes Kurtyka — także tak tragicznej jak losy żołnierzy wyklętych. Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych będzie okazją do zamanifestowania stosunku wobec tych wszystkich, którzy przeciwstawili się sowietyzacji i budowaniu komunistycznego totalitarnego systemu oraz stali niezłomnie na straży niepodległości i suwerenności państwa polskiego. Jeśli 1 i 17 września pamiętamy o tych, którzy przeciwstawili się agresji niemieckiej i sowieckiej, powinniśmy pamiętać także o tych, którzy próbowali nas bronić przed komunizmem. Tym bardziej jest to ważne, że przez wiele lat ich los i ofiara z premedytacją skazane były na zapomnienie.
Nieco inaczej ocenia to Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. — Nie ulega żadnej wątpliwości, że przypomnienie walki i ofiary żołnierzy wyklętych jest ważne — podkreśla. Z inicjatywy Rady upamiętniono już wielu żołnierzy tej formacji. Chciałbym, aby w Warszawie stanął pomnik, przywracający o nich pamięć, a na grobie Nieznanego Żołnierza znalazły się tablice upamiętniające ich walkę. Mam jednak wątpliwość, czy idea święta państwowego jest najlepszą formą uczczenia ich pamięci. Ważniejsze są działania edukacyjne i upamiętnienie konkretnych postaci.
Z pewnością ustawa wywoła kontrowersje. Zawsze przy próbach rozrachunku z PRL gwałtownie protestowali politycy SLD, niezawodni obrońcy dziedzictwa Bieruta, Gomułki czy Jaruzelskiego. Obłudnie przy tym argumentowali, że chodzi im nie tyle o obronę zbrodniarzy, co o dobre imię milionów Polaków, którzy w PRL żyli, ciężko pracowali, uczyli się, itd. To zakłamanie sprawy. Upamiętnienie żołnierzy konspiracji antykomunistycznej w żaden sposób nie jest skierowane przeciwko milionom Polaków, którzy po 1945 r. próbowali w tamtych warunkach zorganizować sobie jakoś życie. Ich trud, przywiązanie do wiary, tradycji i narodowej tożsamości oraz pokojowa rewolucja „Solidarności” sprawiły, że komunizm w Polsce upadł. Chodzi o upamiętnienie tych, którzy znaleźli się w sytuacjach bez wyjścia. Groziły im egzekucje, więzienia, tortury i zsyłki. Zostając w lesie, najczęściej wiedzieli, że nie wygrają. Wybierali żołnierską śmierć, z bronią w ręku. — Wszystko, co dzisiaj wiemy o tamtych wydarzeniach — podkreśla prezes Kurtyka — pozwala nam powiedzieć, że walka, jaką toczyli żołnierze polskiego podziemia po 1945 r., była w istocie samoobroną, chroniącą ludzi i kraj przed sowiecką pacyfikacją. Walczyły z nimi 3 dywizje NKWD, jednostki KBW, dowodzone przez sowieckich oficerów, z Janem Kieniewiczem na czele, UB oraz oddelegowane oddziały „Ludowego” Wojska Polskiego.
Prezes Kurtyka jest przekonany, że inicjatywa upamiętnienia żołnierzy wyklętych jest ponad bieżącymi podziałami politycznymi. — Obie największe formacje polityczne, PO i PiS — przypomina — odwołują się przecież do dziedzictwa oporu antykomunistycznego. Także PSL, które przedstawia się jako sukcesor tradycji Mikołajczykowskiego PSL, nie powinno mieć problemu z jej wsparciem, gdyż wielu z żołnierzy podziemia niepodległościowego po 1945 r. wywodziło się z ruchu ludowego. Natomiast SLD będzie z pewnością przeciw, czemu się zresztą nie dziwię.
W tej sprawie nie ma także wątpliwości jeden z czołowych polityków PO, Jarosław Gowin. Z dumą podkreśla, że jest synem żołnierza WiN, który cudem przeżył stalinowskie więzienie. — Jestem jak najbardziej za uczczeniem pamięci tych ludzi — mówi. Sejm wkrótce zajmie się projektem i jest szansa, że w przyszłym roku już jako państwo będziemy wspominali ostatnich żołnierzy wolnej Polski.
1 i 17 września pamiętamy o tych, którzy przeciwstawili się agresji niemieckiej i sowieckiej. Powinniśmy pamiętać także o tych, którzy próbowali nas bronić przed komunizmem.
opr. mg/mg