Porwanie i zabójstwo Aldo Moro przed 40 laty naznaczyło w sposób niezatarty historię Włoch
Porwanie i zabicie Alda Mora oraz pamięć, wciąż pełna niedowierzania i przerażenia, o tamtych dniach naznaczyły w sposób niezatarty włoską historię ostatnich dziesięcioleci. To wszystko nie powinno jednak przysłaniać postaci i dzieła tego człowieka, którego Paweł VI — w liście z 21 kwietnia 1978 r. do Czerwonych Brygad — określił jako „dobrego i uczciwego, którego nikt nie może obwiniać o jakiegokolwiek przestępstwo czy zarzucać mu znikomego poczucia społecznego i tego, że nie służył sprawiedliwości i pokojowemu współżyciu obywatelskiemu”.
Parę godzin po zabójstwie Alda Mora na łamach „L'Osservatore Romano” z 10 maja 1978 r. oprócz komentarza dyrektora Valeria Volpiniego zostało opublikowane także wspomnienie o nim, napisane przez Raimonda Manziniego, który kierował dziennikiem od 1960 r. aż do początku tamtego roku, zaledwie parę tygodni przed niewiarygodnym porwaniem, które pociągnęło za sobą bezlitosną masakrę pięciu ludzi z obstawy tego włoskiego męża stanu. „Był człowiekiem 'słuchającym'; toteż tym bardziej wstrząsająca, odrażająca i niewybaczalna jawi się przemoc w stosunku do jego osoby — człowieka szanującego każdego swojego bliźniego, otwartego na aspekt społeczny, uważnie patrzącego na ruchy i zjawiska historii, aby je zrozumieć i ukierunkować po ludzku. Jest w tej zbrodni coś niewytłumaczalnego i nieludzkiego bardziej niż we wszelkiej innej zbrodni”, pisał Manzini. I dalej: „Przyjrzyjmy się mu raz jeszcze i pomyślmy z niewypowiedzianym bólem o tym jego obliczu, trochę smutnym, zamyślonym, w którym było jakby nieustanne pytanie kogoś, kto usiłuje zrozumieć i przeniknąć „innych” oraz zmienne sytuacje, aby ocenić ich wagę, rozwikłać ich sens”. I kontynuował Manzini: „Pamiętam Alda Mora, sekretarza Partii, na niektórych spotkaniach z działaczami i przedstawicielami politycznymi z peryferii, jak przez długie godziny słuchał — cierpliwy, uważny, bez oznak znużenia — najrozmaitszych wypowiedzi, aby dobrze sobie zdać sprawę z problemów, oczekiwań, stanów ducha różnych regionów, i dopiero „później”, po upływie dni, po zakończonej debacie, wyrażał wytyczną opinię”. 13 maja na Lateranie Papież uczestniczył w obrzędach pogrzebowych zamordowanego męża stanu i w dramatycznej modlitwie na zakończenie wspomniał o „ocalałym dziedzictwie jego prawego sumienia, jego przykładu humanizmu i serdeczności, jego oddania odkupieniu cywilnemu i duchowemu”. Opisując w ten sposób spuściznę, która pozostaje.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano