Szkic o twórczości poetki Beaty Obertyńskiej
W 1932 r. Karol Wiktor Zawodziński tak porównywał poezję Beaty Obertyńskiej do twórczości Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej: "żeby nie było tej ostatniej, Beata Obertyńska zajęłaby jej miejsce".
W 1945 r. Tymon Terlecki zauważył, że Beata Obertyńska "jak wierszopis starego pokroju szuka pobudek na zewnątrz siebie: chętniej pisze 'kalendarz' niż prywatne zwierzenia".
W 1958 r. Jan Bielatowicz pisał z podziwem: "Obertyńska okazałaby się niezrównaną w zielniku".
Mimo że opinie te, jakże korzystne dla autorki Klonowych motyli, wypowiedziano dawno temu, jak dotąd nie zajęła ona jeszcze należnego jej miejsca na poetyckim parnasie. Od śmierci poetki upłynęło już ponad dwadzieścia lat, a całe lata funkcjonowała niejako na marginesie polskiej literatury, tworząc i publikując na emigracji.
W ostatnim dziesięcioleciu zniknęły wszelkie sztuczne, ideologiczne podziały naszego życia literackiego, skończyła się też swoista "taryfa ulgowa" w ocenie dorobku twórców emigracyjnych. Czy zatem poezja Beaty Obertyńskiej wytrzymała próbę czasu i czy u progu nowego stulecia jej niewątpliwe wartości znajdą uznanie u historyków literatury, wydawców i czytelników?
W niniejszym szkicu postaram się wcielić w rolę adwokata poetki i uzasadnić tezę ukrytą w powyższym retorycznym pytaniu.
Świat to słonecznik płaski, a myśl - pszczoła kosmata ugrzęzła w kwiecie świata...
Słowa te, otwierające debiutancki tom wierszy Pszczoły w słoneczniku, wyrażają poetycki światopogląd Obertyńskiej, którego nie zmieniła do końca swoich dni. Oczywiście, doświadczenia życiowe, zwłaszcza te najboleśniejsze, związane z II wojną światową, pobytem w sowieckich łagrach, a potem tułaczką po świecie zakończoną londyńską emigracją, wpłynęły na pewne modyfikacje w poetyce autorki Głogu przydrożnego i rozkładzie akcentów ideowych. Jednakowoż zasadnicza myśl przewodnia tej poezji nie uległa zmianie. Jej wyznacznikami są: biologiczny panteizm, hylozoizm oraz powiązana z nimi specyficzna religijność będąca wyrazem postawy sakralizującej naturę.
Uwagę zwraca również oryginalny sposób organizacji wypowiedzi poetyckiej i budowania rozgałęzionej metafory, obejmującej często cały wiersz. Poetka realizuje tę konstrukcję zazwyczaj za pomocą animizacji, animalizacji, personifikacji czy antropomorfizacji tworów natury bądź zjawisk.
Noc... Matka gwiazd licznemu stadu... Most o śliskiej poręczy, a pod mostem staw. A w stawie, głowami na dół, znowu gwiazdy, cicho wędrujące wpław... [Noc na moście, z tomu Głóg przydrożny]
Zdarza się, że zanika granica między podmiotem wiersza a przedmiotem (albo między dwoma przedmiotami). Czytelnik jest wówczas świadkiem swoistej metamorfozy - przenikania się nawzajem dwóch bytów czy światów.
Wrażenie szczególnej bliskości natury, jej równorzędnej z człowiekiem pozycji - uzyskuje Obertyńska przez zabieg psychizacji materii i przyrody. W cyklu wierszy Ginący sad (z tomu Otawa) mamy do czynienia z mistrzowskimi portretami psychologicznymi drzew z utraconego sadu na tzw. Zaświeciu we Lwowie. I tak rosnąca tam muszkatelka była - wedle słów poetki - jak "krewna bogata i daleka", grusza natomiast - jak "dobra niańka", a jedna z jabłoni - jak "dziewczynka odświętna i biała".
Obertyńska jest też autorką kolorystycznych studiów pejzażowych:
Nic - tylko niebo barwinkowo sine, nic - tylko badyl na miedzy tuż obok i wsparty o karą oraninę bułany obłok... [Pejzaż Stanisławskiego, z tomu Klonowe motyle]
Wiersze te świadczą o dużej wrażliwości plastycznej, którą poetka odziedziczyła po dziadku - malarzu i rysowniku, Karolu Młodnickim (także jej siostra - Lela została malarką).
Natomiast talent literacki jest schedą po matce - czołowej poetce okresu Młodej Polski, Maryli Wolskiej. Obertyńska przyznaje to w wierszu Dziedzictwo, uznając ją zarazem za swoją niedoścignioną mistrzynię: "...Cóż, że lutnia ta sama, gdy nie stało mistrza?"
Beata Obertyńska jest wnikliwą obserwatorką świata przyrody. Następujące po sobie pory dnia czy roku, okresy wegetacji roślin - mają charakter cykliczny, powtarzalny. Odradzanie się natury daje człowiekowi poczucie trwałości, sensu. Pozostaje to w sprzeczności z linearnością czasu ludzkiego życia (w twórczości powojennej poetka zwróci uwagę na podobną cechę historii). Tu wszystko zmierza ku końcowi, zanikowi.
Już w pierwszym tomie znalazł się cykl wierszy zatytułowanych nazwami kolejnych miesięcy. Uderza w nich szczególnie sensualizm doznań opisywanego świata, bystrość obserwacji oraz celność używanych słów, obrazów i metafor:
Pod lasem, na wiatr rzucona, wrona cień swój skrzydlaty, nad którym płynie, wlecze ukośnie po oziminie... [Kwiecień]
Cykliczność i harmonia przyrody kierują przeżycia obserwatora i niejako współuczestnika tych zjawisk ku transcendencji, tylko Bóg bowiem mógł stworzyć tak doskonały świat. Stąd kalendarz przybiera kształt ludowego "apokryfu" (O Braciach Mroźnych. Sen kalendarzowy), w którym pojawiają się liczni święci. Porządek roku liturgicznego znajduje wyraz w wierszach o tematyce maryjnej z tomu Miód i piołun oraz w cyklu epigramatów religijnych z tomu Grudki kadzidła.
Z porami roku związana jest też określona pogoda i zjawiska atmosferyczne, a także porządek prac gospodarskich oraz towarzyskich obyczajów. W wierszach Obertyńskiej pojawiają się również "chwile niczyje", kiedy to uwieczniony bezruch przyrody podkreśla nastrój oczekiwania, a zarazem trwałość i sens kosmosu.
Jakaś uparta mucha w ciszę się wplątała I bzyczy nad koszykiem, gdzie się szklą czereśnie. (...) Dobrze. Wszystko gotowe. Już nadejdą wkrótce... Trzeba jakoś zapełnić te chwile niczyje (...) [Czerwiec]
Ład, mdły zapach tłuszczu i cisza odświętna nudzi się w pustej kuchni, wystygła i obojętna... [Niedziela]
W doskonały świat przyrody wpisana jest ludzka egzystencja, której znikomość burzy naturalną harmonię. Tak więc już we wczesnych wierszach Obertyńskiej pojawia się nutka melancholii, pesymizmu.
Poetka ma poczucie bezpowrotnej utraty Arkadii dzieciństwa, która ustąpiła miejsca czasowi dojrzałości. Od 16. roku życia Obertyńska doświadcza kolejnych wydarzeń: sprzedaż i wycięcie sadu, I wojna światowa, tragiczna śmierć brata, pożegnanie matki ze Storożką, miejscem wakacyjnych wyjazdów, wyjście za mąż, śmierć ojca.
Zastanawia znikoma obecność liryki miłosnej w jej twórczości. A także zaistnienie pewnej ambiwalencji uczuciowej, która nie pozwala w pełni cieszyć się pięknymi chwilami życia:
Tylko mnie niepokoją dojrzane przez szatę Małpie łapy, bezmyślne, szare i włochate... [Macierzyństwo]
Przytoczone powyżej fakty z życia poetki są zapowiedzią dalszych kataklizmów. Po wybuchu II wojny światowej zostaje aresztowana przez NKWD, a następnie wielokrotnie przesiedlana trafia do łagrów. Stamtąd wydostaje się z Armią Polską gen. Andersa, przechodzi szlak palestyński i egipski, który kończy się na emigracji w Londynie.
Przeżycia te znalazły literacki obraz we wspomnieniach W domu niewoli oraz w cyklu wierszy zamieszczanych w kolejnych zbiorach wydanych na emigracji. W wierszach tych, podobnie jak w przedwojennych, dominuje również optyka biologiczno-przyrodnicza. Jednak opisywana przyroda jest już obca i złowroga:
...Wilgocią obrzękły mech i krzaki uklękłe w moczarze... Nie wiem, za jaką karę i grzech Bóg im tu rosnąć każe. [Tajga]
Dniom tutaj "czarno w oczach", woda jest "obca, martwa, lodowata", ale Ural - mimo wszystko - śmiertelnie piękny.
On - który się w tej wrogiej, przeklętej przestrzeni jeden - mojej bezsilnej oparł nienawiści! [Ural]
Pojawiają się w tych wierszach obrazy bardzo realistyczne:
Przeciągnęli go potem pod ścianę, do kąta, przyrzucili płaszczem bez guzików, leżał sztywny i stygł. [W bydlęcym wagonie]
Jednak również przyroda w zasobnej i - wydawałoby się - opiekuńczej Anglii jest obca Beacie Obertyńskiej. Wyznaje ona z ironią:
Tak. Wspaniałe jesteście, dostatnie, rozrośnięte w czci i bezpieczeństwie, dufne drzewa samolubnej Wyspy... [Obcym drzewom]
Groza i tragizm wojennych przeżyć oraz obcość nowego miejsca zamieszkania, a także poczucie bezpowrotnej utraty czasu minionego i miejsc rodzinnych - wpłynęły na ugruntowanie się pesymistycznego światopoglądu poetki:
...Mój świat miodem upadł mi do ziemi i już nigdy nie da się odlepić... [Mój świat, z tomu Miód i piołun]
Refleksja religijna towarzyszy poezji Beaty Obertyńskiej od samego początku. Już sam stosunek poetki do przyrody nacechowany jest sakralnie, metafizycznie. To właśnie twór natury - kopę pszenicy wybiera ona na swoją powiernicę:
Obejmę ją ciasno, silnie i powiem w tajemnicy coś, czego ona wysłucha cierpliwie, mądrze, pilnie (...) Do dna zaglądnie duszy, czymś nagle się ucieszy, a potem czymś się wzruszy, zrozumie - i rozgrzeszy... [Spowiedź, z tomu Otawa]
Gwarantem ładu natury i kosmosu jest Bóg pojmowany zarówno w sposób panteistyczny, jak i chrześcijański. To On wychyla się "przez poręcz czasu i przestrzeni" (wiersz Noc na moście), to On "w żłób się światu sypnął jak owies" (Ludzie na świecie...).
Poetce bliska jest ludowa religijność, związana z cyklami wegetacji roślin i prac przy zasiewach zboża (na tzw. panteizm zbożowy zwraca uwagę w swojej pracy Krystyna Kralkowska-Gątkowska). W ich efekcie powstaje pożywienie - chleb, który może być też synonimem Boga.
Z ludową religijnością szczególnie wiąże się kult maryjny. I również ta tematyka pojawia się w wierszach Obertyńskiej: np. Zielna, Gromniczna, Siewna, Jagodna, przy czym Matka Boska przedstawiana jest tam jako Królowa Natury.
W hymnie Dei Genitrix znajdziemy taki panteistyczny wizerunek Matki Boskiej:
Święć się czarnoziem Twej mrocznej twarzy - Panno bez zmazy (...)
Nieobca poetce jest tematyka biblijna, np. w wierszach: Samarytanka, Żona Lota, Szymon syn Jony. Bliska jej też jest - z racji umiłowania świata przyrody - postać św. Franciszka z Asyżu, który staje się w wierszu Biedaczyna niemal tożsamy ze świerszczem, słowikiem i tęczą.
Wojenna tułaczka zaowocowała poetyckimi reminiscencjami z Ziemi Świętej. Wielka Sobota, Tamten Dzień, Nad Jordanem - to wiersze, w których współczesne realia są tłem dla rozgrywających się wydarzeń jakby rodem z Ewangelii.
Wydany pośmiertnie zbiór religijnych epigramatów Grudki kadzidła zawiera osobiste medytacje skierowane wprost do Boga. Źródłem ich słownictwa i obrazowania jest Biblia, znane modlitwy, homiletyka. Tutaj również jest obecna przyroda i metaforyka znana z przedwojennej twórczości Obertyńskiej.
Beata Obertyńska dojrzewała poetycko w czasie, gdy triumfy święciła formacja "Skamandra", jej krąg tematyczny, sposób obrazowania, pewien rodzaj wrażliwości. Tworzyły wtedy Pawlikowska-Jasnorzewska, Iłłakowiczówna, swój najlepszy zbiór wierszy Dzbanek malin wydała matka poetki - Maryla Wolska.
A jednak - mimo wielu wspólnych cech i pokrewnych rozwiązań lirycznych z poetyką swojej epoki - głos Obertyńskiej jest wyraźny i niepowtarzalny. O jego sile i oryginalności świadczy konsekwencja poetyckiej wizji, kunsztowny język, głębia przesłania.
Przedwojenny "chrześcijański panteizm" został po wojnie wzbogacony o refleksję historyczną oraz metafizyczną. Bóg Obertyńskiej jest Gospodarzem kosmosu. To On nadaje sens wszelkiemu bytowi, to On mówi przez przyrodę.
Te i inne wartości, wywodzące się z kręgu kulturowego, w którym poetka wzrastała, dojrzewała i do którego dopisała ciąg dalszy, mogą się okazać niezwykle cenne i w naszych czasach. Dorobek literacki Beaty Obertyńskiej wciąż czeka na swoich - korzystając z leksyki wiersza Pająk w wannie - "Malmgröma, Amundsena, Scotta..."
Bibliografia:
1. Beata Obertyńska Wiersze wybrane, Warszawa 1983; wstęp: Andrzej Z. Makowiecki
2. Maryla Wolska, Beata Obertyńska Wspomnienia, Warszawa 1974
3. Krystyna Kralkowska-Gątkowska Topos ziarna w poezji Beaty Obertyńskiej [w: 'Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny...'. Topika polskiej współczesnej poezji emigracyjnej, pod red. Wojciecha Ligęzy i Wojciecha Wyskiela, Łódź 1995]
4. Wojciech Ligęza 'Rok polski' w liryce Beaty Obertyńskiej [w: Wojciech Ligęza Jaśniejsze strony katastrofy. Szkice o twórczości poetów emigracyjnych, Kraków 2001]
[Pierwodruk: "Fraza" nr 3 (33) / 2001]
opr. mg/mg