Recenzja: Tomas Venclova, Aleksander Wat. Obrazoburca
Niewiele jest osób, które mogłyby napisać tak pełną i przenikliwą książkę o Aleksandrze Wacie. Do tego potrzeba nie tylko niezwykłej erudycji i filologicznej pieczołowitości, ale i pewnej wspólnoty kultury, doświadczenia historii, także geopolitycznych uwarunkowań, bez czego niemożliwe jest zrozumienie "życiopisania" autora Ciemnego świecidła.
Przedwojenne urodzenie, wschodnia Europa, poezja, połączenie kilku tradycji i wpływów językowych, czasowy i pokoleniowy dystans, życie w kraju zdominowanym przez komunizm, praca translatorska i publicystyczna, doświadczenie emigracji - to główne, choć nie wszystkie czynniki sprawiające, że właśnie Venclova jest poniekąd powołany do tego, by pisać o Wacie. Zwłaszcza że - jak pisze sam we wstępie - pomocnikami i konsultantami w przygotowywaniu monografii byli m.in. Czesław Miłosz oraz Stanisław Barańczak.
Rzetelność literaturoznawcy połączona jest w pracy z drobiazgową wręcz dbałością o historyczny, socjologiczny i psychologiczny konkret. Umieszczenie życiorysu i twórczości Wata w bardzo szerokim, zmiennym, historycznym kontekście cenne jest zarówno ze względu na niepolskich czytelników (oryginał anglojęzyczny: Yale University 1996), o których Venclova cały czas pamięta, informując o polskich i rosyjskich realiach społeczno-politycznych w kolejnych dekadach XX wieku, jak i dla odbiorców w Polsce. Dla tych ostatnich krytyczny sposób widzenia naszej literatury czy historii, również pisarskich i narodowych autokreacji, jest jak spojrzenie w trzymane przez kogoś z zewnątrz zwierciadło - trochę deprymujące, nie zawsze przyjemne, lecz bardzo pouczające. Kąt nachylenia lustra i obecność współpatrzącego zmieniają wszak nieco obraz, do którego się przywykło...
Faktem jest, że żadna pełna książka o Aleksandrze Wacie (a ta niewątpliwie zasługuje na to miano) nie może być tylko o nim samym, o jego pisarstwie, cierpieniu, o współgraniu indywidualnej mitologii z mitami kultury - ale musi traktować również o przedwojennej Polsce, z jej społeczno-politycznymi sprzecznościami i skrajnościami oraz różnorodnością poetyckich szkół i talentów. Także o losach polskich komunistów oraz o niełatwym współżyciu żydów i katolików.
Venclova ostrożnie zstępuje w kolejne kręgi prywatnego piekła Wata, nie przestając przy tym rozglądać się z uwagą dookoła, porównywać jego losu z życiem innych współczesnych mu literatów, z listami, dokumentami i publicystyką przedwojennego, okupacyjnego i powojennego okresu - jakby sprawdzał możliwe rozwiązania, zakres wyborów, zachowań i konsekwencji. Lojalny wobec osoby Wata, skrupulatnie przedstawiający jego wizję świata, posuwając się chronologicznie wzdłuż zdarzeń z biografii, Venclova równocześnie pisze obszerny esej o sytuacji wschodnioeuropejskich intelektualistów. A właściwie kilka esejów - między innymi o uwiedzeniu komunizmem i konfrontacji z sowiecką rzeczywistością, o związkach między żydowskim pochodzeniem, społecznym antysemityzmem i komunizmem, o psychice więźnia w ZSRR, o semantyce totalizmu, o "dwustronności" znaków religijnych (chodzi o gnostycko-judaistyczno-chrześcijański melanż, którego wynikiem jest, tak częste u Wata, przekształcanie się symboli moralnego triumfu i czystości w symbole cierpienia i upadku). Do tego dodać trzeba jeszcze wykłady na temat polskiej literatury, na przykład specyfiki polskiego futuryzmu, tendencji w rozwoju XX-wiecznej prozy, liczne miniportrety spotykanych przez Wata poetów czy publicystów, precyzyjne analizy literackie.
Niewątpliwym bogactwem dzieła Venclovy, choć i możliwym źródłem kontrowersji, są ponadto ostre, dość apodyktyczne sądy, wyrażane przez autora. Na przykład tak kreśli on tło, na którym ukazany jest polski futuryzm: "Dziesięciolecia upokorzeń uczyniły z Polski kraj bałwochwalców. Skamieniałe, uważane za święte, wartości czerpane z historii i literatury narodowej krępowały polskie myślenie. Futuryści odważnie zaatakowali bałwany czczone przez społeczeństwo, pogrążone w litości nad samym sobą" (s. 54). Gorzka to... część prawdy. Każdy kraj ma wszak swoje "bałwany", a futuryści bynajmniej nie byli pierwsi ani chyba najbardziej skuteczni w walce z nimi w Polsce.
Nie bardzo też wiadomo, co jest miarą prowincjonalizmu, kilkakrotnie przypisywanego w książce międzywojennej Polsce - z jakiej perspektywy, w porównaniu z którymi europejskimi krajami, w czym się ten prowincjonalizm wyrażał? Pozostawienie powyższego sądu na tak ogólnym poziomie budzi szereg wątpliwości. Podobne uogólnienie znajdziemy w wypowiedzi dotyczącej biedy w Polsce i komunizmu - istotne jest to, iż są to zdania charakteryzujące, w gruncie rzeczy, cały kraj, przedstawiające go: "W Polsce, takiej, jaką była, komunizm mógł być uważany za odtrutkę przeciw prowincjonalności i zastojowi. (...) Polska była biednym krajem, w którym obietnica likwidacji niesprawiedliwości społecznej, jawny cel komunistów, czyniła wrażenie" (s. 115). Uznając słuszność tego wywodu, nie sposób pozbyć się wrażenia, że jest on jednak dość jednostronny. Czy gdzie indziej obietnice komunizmu, mimo większego ogólnego dobrobytu, nie czyniły co najmniej równego, jeśli nie większego, "wrażenia"? Czyżby Polska w latach 20. była krajem szczególnie predysponowanym do przyjęcia komunizmu? Dlaczego więc ta "odtrutka" na społeczną niesprawiedliwość w końcu się nie przyjęła?
Dziwi też radykalizm, widoczny w słowach: "We wczesnych latach pięćdziesiątych totalizm stał się w Polsce wszechobecny. Uczciwość wymagałaby od pisarza ucieczki na Zachód lub samobójstwa - innego wyboru nie było" (s. 254). Następuje po nich wyliczenie: Miłosz wyemigrował, Borowski popełnił samobójstwo, Słonimski i Tuwim się kompromitowali, "tymczasem Wat czynił jedynie drobne koncesje". Zwraca uwagę tryb przypuszczający i bezosobowa, aprioryczna forma wyrażenia "uczciwość wymagałaby" oraz kategoryczność stwierdzenia w czasie przeszłym "innego wyboru nie było". Tkwi w tym zdaniu niebezpieczna presupozycja: każdy, kto ani nie wyjechał, ani nie popełnił samobójstwa, był nieuczciwy. A co z Watem - czy jego "drobne koncesje" (zrównoważone co prawda "mówieniem na głos"), późna emigracja i wreszcie niepolityczne samobójstwo pozwalają umieścić go poza powyższym albo-albo? Co z milczącymi w latach stalinowskich pisarzami - prawda, że nielicznymi - czekającymi latami na spóźniony debiut? Co z poodwilżową falą tzw. "drugich debiutów"? Nie śmiem pytać dalej, bo mam nadzieję, że to tylko niefortunne sformułowanie Venclovy (tłumacza?), kryjące dość szlachetne, choć historycznie utopijne przekonanie, że jakikolwiek świadomy pakt z komunizmem w okresie stalinowskim był dla pisarza kompromitacją.
Porzućmy więc politykę, mimo że - z wyroku historii - zajmuje ona znaczące miejsce tak w biografii i eseistyce Aleksandra Wata, jak w monograficznej pracy o nim. Obszerne partie książki obejmują wszak także analizy kolejnych etapów twórczości poetyckiej, w tym pojedynczych wierszy, czemu warto poświęcić osobno uwagę w trakcie lektury. Tutaj bowiem badacz występuje wyraźnie w podwójnej, znakomitej roli - poety, znawcy i wielbiciela poezji oraz uczonego filologa. Wrażliwość rytmiczna i wersyfikacyjna Venclovy, jego słuch poetycki łączą się z mnogością źródłowych odwołań, naukowych uwag - obaj poeci, Wat i Venclova - z lekkością poruszają się w ogromnym kulturowym i poetyckim labiryncie. Toteż nawet wtedy, gdy trudno jest się zgodzić z przyjętą przez autora pracy interpretacją wierszy, pozostaje uznać celność wielu szczegółowych komentarzy.
Nawiasem mówiąc, Venclova w swoich analizach bywa równie zachwycający co, czasami, apodyktyczny - w razie niejasności zwykle od razu zastawia na odbiorcę pułapkę w postaci gotowej interpretacyjnej alternatywy albo skończonego szeregu pytań-hipotez. Tak jest na przykład w wypadku wiersza Być myszą... Krytyk pisze: "Przemianę bohatera lirycznego w mysz można tłumaczyć jako zniknięcie w przyrodzie, więc porzucenie niegodziwego świata historycznego i powrót do utraconego raju, albo jako jego finalne poniżenie i utratę osobowej, ludzkiej substancji" (s. 318). A gdyby tak nie pójść do końca ani pierwszą, ani drugą interpretacyjną ścieżką? Zniknięcie w przyrodzie wcale nie musi być jednoznaczne z powrotem do utraconego raju - obrazowanie w tym utworze wcale nie przypomina rajskich widoków. W wizji Wata dominuje powszechny strach i wstręt "wszystkich" (reprezentowanych przez mysz, ptaki, kraby i szczury) w odniesieniu do człowieka. Mysz w wierszu, w którą pragnie się zamienić podmiot, ma być "Najlepiej polna. Albo ogrodowa" - byle "nie domowa", bo "człowiek ekshaluje woń abominalną" (parodia sztuczności ludzkiej mowy, jej bezradności wobec pierwotnych doznań sensualnych? "odwrócenie" ludzkiego wstrętu do zwierząt?). W mysim przebraniu jest zwyczajność zwierzęcej egzystencji, ucieczka i bezpieczeństwo, więcej - możliwość przeżycia: "Być myszą. (...) Zaszyć się w mysią dziurkę na czas, kiedy zły Boreasz/ szukać mnie będzie zimnymi palcami kościstymi." A ponadto, serce - choć tchórzliwe i "palpitujące", lecz będące "kryształem" - ma w wierszu tylko mysz... Więc może ani nie jest to raj, ani poniżenie, ani utrata ludzkiej natury?
Tomas Venclova, prócz poezji, pokazał również mniej znaną stronę działalności pisarskiej Wata - mam na myśli analizę groteskowo-futurologicznych opowiadań, a zwłaszcza bardzo ciekawą i wielostronną "próbę rekonstrukcji" nie ukończonej powieści Ucieczka Lotha, która została dopiero w 1991 roku odkryta w archiwach artysty. Rozdział jej poświęcony - krok po kroku prezentujący gotowe ustępy tekstu i zamierzenia pisarza, a ponadto krytyczne dociekania badacza - stanowi nie lada gratkę dla wszystkich polonistów i miłośników twórczości Wata. Ucieczka Lotha - pełna biblijnych odniesień opowieść o dwóch mlecznych braciach, których drogi radykalnie rozcina nazizm, stanowiąc światopoglądowe, etyczne i psychologiczne wyzwanie dla bohaterów - powstawała (od 1949 roku) przez wiele lat i nosi wyraźne ślady własnych fascynacji i obsesji autora. Pisze o tym przekonująco krytyk, dodając nawet, iż jest to w gruncie rzeczy "»ucieczka Wata«, jego własna ucieczka z totalistycznego świata Łubianki i Ili - i w ogóle (...) od myślenia, które zrodziło pokusę totalizmu" (s. 286). Wartość powieści tkwi również w jej narracyjnej atrakcyjności - Ucieczka Lotha jest, jak czytamy, połączeniem "świadomej transformacji mitu (na podobieństwo Ulissesa, Doktora Faustusa czy Centaura Johna Updikea)" oraz wielogłosowej "powieści-dysputy filozoficznej" w stylu Braci Karamazow Dostojewskiego (s. 276). Wygląda na to, że wraz z zaniechaniem swojego projektu Wat pozbawił nas jednej z najważniejszych literackich pozycji w rodzimym repertuarze.
Venclova przypomniał też i zrekapitulował w książce teoretycznoliterackie wypowiedzi autora Mopsożelaznego piecyka. Dzięki temu jeszcze wyraźniej widać odkrywczość Aleksandra Wata - stosowane przez niego techniki narracyjne, groteskowo-demaskatorskie zacięcie, ironia, intertekstualność czynią z niego jednego z prekursorów przemian we współczesnej polskiej prozie, zaś jego świadomość teoretyczna, jeszcze nawet z okresu przedwojennego, przybliża go, paradoksalnie, do współczesnego nam strukturalizmu i poststrukturalizmu. To ostatnie spostrzeżenie, dla niektórych pewnie dość zaskakujące, pojawia się w książce, z uwzględnieniem stosownego dystansu, dwukrotnie (s. 167 i 308-309). Ujawnia się w nim, być może, w jakimś stopniu perspektywa samego krytyka (z Yale jest jednak bliżej do poststrukturalizmu niż z Krakowa czy Warszawy), choć trzeba przyznać, że przytaczane słowa i poglądy autora Bezrobotnego lucyfera rzeczywiście mają wiele wspólnego z głównymi trendami XX-wiecznego literaturoznawstwa.
Można by jeszcze długo wymieniać co bardziej interesujące wątki z obszernego tekstu Tomasa Venclovy - i tak jednak nie sposób wyczerpać tutaj choćby przybliżonej ich listy. To bardzo ważna i piękna książka, nie wątpię więc, że zapoczątkuje ona szereg istotnych rozmów i dyskusji, w których pojawią się również inne, poruszone przez autora zagadnienia.
PS. Przeoczenie na okładce (z tyłu) błędu literowego w nazwisku Wata, a wewnątrz - pomyłki w odmianie łacińskiego tytułu książki Klemperera (s. 375) psują efekt tak starannie opracowanego wydania.
DOROTA KORWIN-PIOTROWSKA, ur. 1968, pracownik Katedry Teorii Literatury IFP UJ. Publikowała m. in. w "Dekadzie Literackiej", "Ruchu Literackim", "Tekstach Drugich", "Znaku".