Fragmenty książki wyd. Jedność na temat przyjaźni - autorstwa wybitnego psychologa i terapeuty
Valerio Albisetti
ISBN 83-7442-462-1
Jakże dziwna bywa przyjaźń! Zdarza się, że przyjaciele nie widzą się latami, a nawet nie piszą do siebie, nie rozmawiają ze sobą bardzo długi czas, ale gdyby jeden z przyjaciół zawiódł, zdradził lub pozostawił w potrzebie drugiego, to „na pewno zachoruje albo nawet i umrze"- wieszczył Fiodor Dostojewski, wielki pisarz rosyjski. Taka jest istota przyjaźni - syci się sama sobą, jest źródłem wsparcia i ochrony, nakazuje ufność, koronuje ją wierność, a jej fundamentem jest lojalność. Najpiękniejsze pary przyjaciół, jakie znam, to Jezus i Piotr, św. Franciszek i św. Klara. Ich miłość do siebie była przepełniona przyjaźnią, ich przyjaźń była pełna miłości. Wystrzegam się przyjaźni bez miłości. Nie cenię miłości bez przyjaźni. Miłość i przyjaźń - tak bardzo rozdzielne, tak blisko siebie trwają, przy czym większa jest przyjaźń. Już samo słowo jakże jest bogate - przyjaźni, tak blisko, że przy samej jaźni, przy najistotniejszej istocie drugiego. Niechaj ta książka będzie tym, czym może być - najlepszym po przyjaźni przewodnikiem.
Bogdan Białek
Redaktor naczelny
miesięcznika psychologicznego
„Charaktery"
VALERIO ALBISETTI jest jednym z najbardziej znaczących twórców współczesnej psychoanalizy. Z pochodzenia Szwajcar, profesjonalista odnoszący sukcesy, także i w dziedzinie przedsiębiorczości, prowadzi konferencje i seminaria w największych miastach europejskich i amerykańskich. Twórca psychoterapii personalistycznej, jest autorem wielu bardzo poczytnych książek.
SPIS TREŚCI | |
Wstęp | |
Część pierwsza | |
Do zabójców dusz | 9 |
Przesądy i przemoc | 14 |
Część druga | |
Moja osobista wizja | 19 |
Być przyjacielem | 22 |
Stop neurozie | 25 |
Psychologiczna praca nad sobą | 33 |
Problemy istnieją | 39 |
Rzeczywistość | 44 |
Dynamiczny system | 49 |
Część trzecia | |
Życiowy wybór | 55 |
Rozpoznać zło | 60 |
Nasze prawdziwe imię | 68 |
Ustalić środek poza własnym Ja | 72 |
My i inni | 76 |
Część czwarta | |
Przyjaźń jako... | 81 |
Przyjaźni można się nauczyć | 87 |
Istota przyjaźni | 91 |
Czyn rewolucyjny | 97 |
„Kochaj bliźniego swego jak siebie samego" | 100 |
Część piąta | |
Dobroć | 107 |
Właściwy dystans | 111 |
Puste serce | 114 |
Delikatność, czułość, wrażliwość | 119 |
Dyscyplina | 123 |
Prawdziwy przyjaciel | 126 |
Zakończenie | 130 |
Niełatwo jest być przyjacielem. Z powodu własnej neurozy lub neurozy innych, przyjaciół.
Bardzo często przyjaźń może okazać się pułapką, może być wynikiem wzajemnych neuroz, wzajemnych egoistycznych zachowań.
Wiele osób uważa, że być przyjacielem to znaczy zawsze mówić „tak", być zawsze gotowym do pomocy, spełniać każdą prośbę przyjaciela.
Ja zaś uważam, że powinno się w taki sposób pomagać przyjacielowi, by go skłonić do jego własnego rozwoju. Nie wystarczy dawać. Trzeba także zadać sobie pytanie, dlaczego się daje. Można na przykład odkryć, że dawanie jest sposobem na uciszenie naszego poczucia winy, niższości lub ma posłużyć związaniu z nami drugiej osoby albo ukojeniu naszej samotności.
Prawdziwa przyjaźń pomaga rozwijać się drugiemu, czyni go samowystarczalnym i niezależnym.
Być przyjacielem nie znaczy znosić obecność drugiego.
Nie znaczy zahukać drugiego.
Nie znaczy zamknąć się w drugim.
Nie znaczy traktować drugiego jak własność.
Nie znaczy sprawdzać drugiego.
Znaczy natomiast: sprawić, aby był wolny i otwarty na życie.
Bez naszego udziału.
Bez nas.
Wypracowanie, zdobycie cennej umiejętności życia w przyjaźni; bycie przygotowanym do stworzenia przyjaźni; bycie przyjacielem. To wszystko powoduje głębokie zmiany w osobowości.
Podobna zmiana nie przychodzi szybko, łatwo, bezboleśnie. Nie wystarczy jedynie dobra wola czy świadomość własnych słabości. Dzięki tym sposobom, Ja będzie się dalej utwierdzać w swych zachowaniach narcystycznych, samoobronnych, samousprawiedliwiających, manipulacyjnych, destrukcyjnych.
Albo poczucie własnej odpowiedzialności i samoświadomości znów nabierze dla nas znaczenia i tym samym stworzymy projekt prawdziwych, głębokich i konkretnych zmian naszego Ja. Albo ciągle - w sposób przewrotny, nieunikniony i bezlitosny - będziemy wpadali w pułapkę zastawioną przez brak odpowiedzialności i powierzchowność. Powierzchowność, która rozprzestrzenia się na naszych oczach, jest naśladowana, akceptowana, imitowana tak, iż sprawia wrażenie, że zapanowała nad całym wszechświatem.
Odwaga stawienia czoła samemu sobie, życie w zgodzie z własnym Ja po to, aby odkryć i zrozumieć, odkryć jego ciemne, słabe, negatywne, ukryte strony, które istnieją w każdym; odwaga zgłębienia siebie w celu nadania sensu własnej egzystencji na
tej ziemi (dla mnie działanie skończone, ważne i jedyne, które ukazuje sens mojego życia, czasu i tego, co piszę) są nieodzownymi warunkami, bez spełnienia których nie można poznać prawdziwej przyjaźni.
Aby oczyścić serce, aby mieć ciągle pełną świadomość, jakim się jest naprawdę, należy znaleźć i zniszczyć mechanizm psychologiczny odpowiedzialny za tworzenie fałszywego obrazu swojej osoby.
Fałszywe widzenie siebie, które uważam za jedną z typowych cech osobowości neurotycznej, jest mechanizmem psychologicznym, działającym najczęściej bez udziału naszej świadomości, który powoduje, że dana osoba przypisuje innym własne myśli, uczucia, pragnienia. W ten sposób człowiek jest przekonany, że zachowuje poczucie własnej wartości: „To nie ja jestem zły, ale ten drugi" itd. Ale to złudzenie.
Jednak podobne działanie służy maskowaniu, a nie odkrywaniu prawdziwej natury własnej osobowości, własnego Ja, a tym bardziej osobowości drugiego człowieka.
Zmusza do jedynie powierzchownego działania.
Wydaje sąd o drugim, wyrok na niego.
Wywołuje złość, zamknięcie się w sobie, nie jest bodźcem do życia.
Uniemożliwia, w istocie, spotkanie, dialog, przyjaźń z sobą samym i z innymi.
Z tego też powodu wyeliminować ze swej natury projekcję, zrezygnować z urojeń na temat innych, oznacza wyzwolić serce.
Jest to właściwy punkt wyjścia, aby stać się przyjacielem, aby móc nim zostać. Tylko z naprawdę czystym, prawdziwym, niewinnym sercem można spoglądać na innych, na siebie samych, świat, wolnym i twórczym wzrokiem.
Istota ludzka zawsze próbowała uciec od siebie samej i od odpowiedzialności, która na niej ciąży. Zamiast rozpocząć proces samokrytyki, określić się, nazwać samą siebie - woli okłamywać się, wymyślać sobie wymówki, usprawiedliwiać się, łudzić się. Bo to zwolni ją od odpowiedzialności i - w sposób iluzoryczny - uniewinni.
Z drugiej strony, okłamywanie siebie samego, obciążanie innych własnymi winami i odpowiedzialnością pozwala przeżyć. Wierzyć, że się żyje. Jak inaczej udałoby się przeżyć dziecku, gdyby nie okłamywało się, gdyby nie wierzyło, że wszystko może, że stanowi centrum świata?
Dla osoby, która nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za własne wybory, za własne Ja, łatwiejszym i wygodniejszym wyjściem jest zrzucenie winy na negatywną siłę innej osoby.
Może to dać złudzenie własnej niewinności, ale tego, kto tak postępuje skazuje na bycie powierzchownym, nieodpowiedzialnym, nieświadomym własnego Ja.
Jedynie wejście w cierpienie i przejście przez nie pozwala człowiekowi wyzwolić się z własnej neurozy i dostrzec winę w sobie samym, a nie w innych.
- Oczywiście, inni mogą być gniazdem zła, neurozy, negatywnych uczuć.
Jednak obciążanie winą innych prowadzi donikąd.
Jest jedynie usprawiedliwieniem.
Liczy się naprawdę to, że patrzymy w głąb siebie samych.
Nic innego.
Widzieliśmy, jakie konsekwencje ma dla podmiotu i przedmiotu projekcja, typowy mechanizm neurozy.
Jej podmiot wytwarza złość, wrogość.
Według mnie, podobnie jak to jest w łacinie, „zły" (captivus) to więzień, ten, któremu przeszkadza się, uniemożliwia się bycie sobą.
Zły jest zatem osobą zniewoloną, niezdolną do samodzielności, przedsiębiorczości, nie dokonującą wyborów, zamkniętą na życie, na zmiany.
Zły nie ryzykuje, aby być sobą.
Zły jest tym typem neurotycznym, który chce, lub któremu jest wygodnie, być takim właśnie.
Zły jest osobą powierzchowną.
Zły jest osobą pozbawioną wartości.
W tym ujęciu złość jest cechą osoby, nie jest sposobem bycia, działania. Nie oznacza to, na przykład, że koniecznie musi się wyrządzać zło, robić nieodpowiednie rzeczy...
Złym jest się wewnątrz.
Oczywiście, osoba zła wewnętrznie, zaraża złem wszystko to, co robi. Być złym to znaczy nie chcieć wejść na drogę dojrzewania psychicznego i duchowego. Osoba zła jest zamknięta w sobie, niezdolna do komunikacji, do przyjaźni. Zły w rzeczywistości nie akceptuje samego siebie i nic nie robi, aby się zmienić, poprawić.
Zły jest niezdolny do miłości. Z samej definicji.
Zły tak naprawdę jest osobą przygnębioną.
Zły jest zawsze zdenerwowany, zaniepokojony.
Złym powodują zawsze skrzywione, wynaturzone cechy psychiki.
Zły nigdy nie jest wolny wewnętrznie.
Jest nieszczęśliwy.
Jest sam, nawet jeśli mówi, że ma przyjaciół i w to wierzy.
Jest chory.
Jest martwy wewnętrznie.
Z tego też powodu nie jest zdolny do przekazania życia osobom, które mu są bliskie.
Człowiek, który jest przedmiotem ataku neurozy drugiej osoby, nie potrafi zaprezentować swojej prawdziwej osobowości, ponieważ neuroza drugiej osoby nie chce go widzieć takim jakim on jest, ale takim, jak chce, aby był.
Osoba, która narzuca drugiemu stworzony przez siebie wizerunek, faktycznie nie chce pozwolić mu żyć, nie chce przeżywać go w jego odmienności, złożoności, odrębności, autentyczności, sile.
Neuroza złego zamazuje w sobie prawdziwą osobowość drugiego. Tylko w taki sposób zły może dostrzec w drugim wszystko to, co chce: własne urojenia, własne demony, własne wynaturzenia.
Neuroza przejawiająca się jako złość nie tylko nie pozwala na prawdziwe poznanie drugiego w jego oryginalności, niepowtarzalności, szczególności, nie tylko nie pozwala na kontakt z jego prawdziwą osobowością i uniemożliwia prawdziwą z nim przyjaźń, nie tylko zamazuje jego prawdziwą osobowość - ale przekształca drugiego na swój obraz i podobieństwo.
„Jesteś tym, czym chcę, abyś był".
Jednak, jeśli ktoś przeżywa tylko to, co jest złe, obraz drugiego, który stworzy, będzie także w efekcie zły i neurotyczny.
Osoby złe mogą jedynie niszczyć innych. Neuroza może tylko siać zniszczenie, bo sama jest zniszczeniem. Neurotyk nie dostrzega dobroci, pogody, radości, piękna, pełni życia tkwiących w drugim.
Jednak nie.
Widzi je.
Widzi je tak dobrze, że jest o nie zazdrosny. Jest przerażony, i to wywołuje w nim głuchą urazę, mrożący krew w żyłach sadystyczny instynkt, który wiedzie go w stronę niszczenia, zabijania. Co najważniejsze zaś, udaje mu się to.
„Sprawiedliwi" - ci, którzy wkroczyli na drogę rozwoju psychologicznego i duchowego, ci, którzy chcą zmniejszyć do minimum stopień własnej neurozy, powinni wystrzegać się osób neurotycznych. Tylko wielka siła, wielka równowaga wewnętrzna może ich ocalić przy zbliżeniu do nich.
Trzeba bronić się przeciw „złym". Znam ich straszną, niszczycielską moc.
Z drugiej strony, zły nie uznaje nawet swojego brata, postrzega go jako wroga. Podobnie było podczas pierwszej w dziejach ludzkości zbrodni.
Podczas pierwszego morderstwa. Zabić, aby zniszczyć dobro tkwiące w drugim.
Niestety, historia ta trwa do dzisiaj. Wiele osób gotowych jest zabić po to, by bronić się przed własnymi paranoicznymi urojeniami, przed własnymi niezdrowymi obawami. Co można myśleć o ojcach, którzy przez długie lata gwałcą swoje córki? Neuroza sprawia, że w przyjacielu dostrzega się wroga, przeciwnika we własnym bracie, a we własnej córce kobietę, którą należy zniszczyć.
Złość i neuroza są celową i tragiczną ślepotą.
Nieuchronnie prowadzą do choroby.
Źli, w gruncie rzeczy, są osobami zamkniętymi, chorymi, martwymi psychologicznie, które mogą przeżyć jedynie dzięki wynajdywaniu sobie ofiar, pomniejszaniu znaczenia osób i rzeczy, „zarażaniu" i niszczeniu w ludziach tego, co uważają za żywe i piękne.
Nie uznają także sobie podobnych.
Widzą w nich zawsze wrogów.
I wierzą, że zło jest poza nimi, podczas gdy prawda jest dokładnie odwrotna.
Neuroza objawiająca się jako złość jest, w gruncie rzeczy, konsekwencją zatrzymania się rozwoju danej osoby na etapie dziecka, kiedy to dominującą rolę odgrywa wszechmocne, egocentryczne, narcystyczne Ja, które nie akceptuje zakazów, nie rozumie rzeczywistości, nie uznaje drugiego i nie szanuje nawet własnej osobowości. Albo raczej nie chce wiedzieć, kim w istocie jest. Dlatego, że ma nieprawdziwą wizję siebie samego. Właśnie dlatego, że nie chce poznać swojego prawdziwego oblicza, winą za własną niedoskonałość obarcza drugą osobę.
Osoby o podobnych cechach psychiki, jeśli nie przeszkodzi im się w odpowiednim momencie, po pewnym czasie nie tylko nie potrafią się komunikować, ale osiągają stan graniczący z ciężką chorobą, wykolejeniem, paranoją. Natomiast osoby zmuszone stykać się z rzeczywistością mają tak silne napady frustracji, że zaczynają rozumieć, powoli i z wysiłkiem, że świat nie zależy od nich, że nie mają praw do wszystkiego, że nie mogą zawsze robić tego, co chcą.
W życiu jesteśmy powiązani ze wszystkimi i ze wszystkim, jesteśmy uzależnieni.
Kiedy to zrozumiemy, przestaniemy przyglądać się tylko innym, a zaczniemy sobie. Zatem ograniczenia i wady, które widzieliśmy w innych, przyjmujemy na siebie, uznajemy za swoje.
Tylko nazywając rzeczy po imieniu, możemy je zmienić.
Tylko jeśli się zaakceptujemy, uznamy swoje wady, złe strony, braki, możemy je naprawić, zmienić.
Zatem to stany frustracji, rozgoryczenia, cierpienia wypływające ze świadomości własnych ograniczeń bronią nas przed zniewoleniem, popadnięciem w perwersję, neurozą, złością. Tylko w chwilach cierpienia, bólu, braku, pustki, niemocy poznajemy prawdę.
Prawdę o nas samych.
O tym, jacy jesteśmy.
W rzeczywistości.
Wewnątrz.
Dojrzejemy, kiedy dostrzeżemy własne ograniczenia. Odpowiedzialność, samoświadomość, rozwój, dojrzałość narodzą się, kiedy zrozumiemy, że musimy zabić urojenia o tym, że wszystko możemy. Staniemy się dojrzali, przestaniemy być powierzchowni, kiedy stawimy czoła życiu nie za pomocą neurozy, systemu projekcji, złości, lecz przy wsparciu odwagi zrodzonej z poczucia własnej odpowiedzialności.
Umieć zatrzymać się, umieć określić swe granice, nie znaczy wyzwolić się od swojej neurozy. Ten rodzaj wyzwolenia wymaga wejścia na wiecznie trwającą drogę rozwoju osobowości, drogę, której należy zawsze poszukiwać, której nie można nigdy opuścić.
Nie daje się ona zdefiniować.
Wyzwolenie się, o którym mówię, jest wyzwoleniem wewnętrznym, umysłowym, psychicznym, duchowym.
Jestem przeciwnikiem wszelkiego typu dominacji człowieka nad człowiekiem, bez względu na to, jaką ona formę przybiera.
I nie wierzę, że istnieją cele zewnętrzne, nie dotyczące nas, które nie dokonują zmian w naszym wnętrzu, umyśle, psychice, duszy. Ta sama wolność, której syn szuka w relacjach z rodzicami, nie musi być koniecznie rozumiana jako rozluźnienie z nimi więzów, ale raczej jako stworzenie jego własnej wewnętrznej wolności i samodzielności.
Bardzo często jednak altruizm skrywa bardzo duże mniemanie o własnych możliwościach i poważny brak poczucia własnej wartości.
Świat i życie mogą zatem stać się miejscem odpowiednim do realizacji, także nieświadomej, własnych pragnień, potrzeb, ale również własnych urojeń -jeśli nie wyzwolimy się, jeśli nie posłuchamy naszego wewnętrznego głosu.
Zamknięte, złe Ja może skrywać się za wszystkim i przemawiać wszystkimi językami świata, także językiem miłości.
opr. mg/mg