Pamięć zakuta w kamienie

O Tatarach żyjących na Podlasiu

Pochodzę z dawnej kolebki Tatarów bialskich - uściśla mój rozmówca pytany o podłoże pasji. Historyczne zacięcie każe mu ocalać od zapomnienia spuściznę małej ojczyzny, a szereg cennych inicjatyw przysparza miejscowości wielu miłośników.

- Aby dotrzeć do mizaru w Studziance, należy zboczyć z trasy Biała Podlaska - Lublin i kierować się z Łomaz w stronę Piszczaca. Jadąc przez wieś, przy kapliczce skręcamy w lewo, w polną drogę, dalej prosto - do sosnowego lasu. Już z daleka widać żółtą tablicę i ogrodzenie - wyjaśnia Łukasz Radosław Węda. I zaprasza! Miejscowy cmentarz okazuje się bowiem nie lada atrakcją dla poszukiwaczy tatarskich korzeni na ziemiach Podlasia.

- Mizar usytuowany jest na wzniesieniu. Malowniczość jego położenia urzeka latem, kiedy ciszę zagłuszają bujne krzewy, i zimą, gdy spod śnieżnej pokrywy wybijają się na światło półkoliste kamienie. Jest dobrze uporządkowany, choć wymaga jeszcze konserwacji kamiennych płyt, szerszego opisu nagrobków i wytyczenia alejek - tłumaczy z zaznaczeniem, że wiele z tych działań ogranicza prawo. - Początkowo wszystkie nagrobki były w języku polskim, a poszczególne kamienie zdobiły cytaty z Koranu. Ogrodzenia zaś to naleciałość z XX w. Tatarzy mieli do siebie zaufanie - nie grodzili Mizarów, jak i nie zamykali domostw - podkreśla znawca tematyki. I przechodzi do statystyki: - Według szacunków na mizarze zachowało się 170 nagrobków. Pochowano tu m.in. dowódcę IV Pułku Straży Przedniej Wielkiego Księstwa Litewskiego gen. Józefa Bielaka i prawdopodobnie płk. Jakuba Azulewicza - zdradza.

WA

Pociągała ich wojaczka

Studzianka stała się największą wsią tatarską w ekonomii brzeskiej. Chlubą miejscowości, obok mizaru, był meczet, spalony przez uciekających Kozaków w sierpniu 1915 r.

Według legendy to właśnie Tatarzy w bitwie pod Parkanami uratowali życie Janowi III Sobieskiemu. Król, będąc pod wrażeniem ich waleczności i umiejętności, w zamian za zaległy żołd i rekompensatę za wcześniejsze nieporozumienia zdecydował się ofiarować rodzinom żołnierzy z chorągwi tatarskiej dobra ziemskie. Z obietnicy wywiązał się 12 marca 1679 r., kiedy to w Grodnie nadał im 520 włók ziemi, m.in. pod Białymstokiem, w Małaszewiczach, Studziance i Lebiedziewie - początkowo na zasadach prawa lennego, później jako majątki dziedziczne z obowiązkiem służby wojskowej. - Osadnictwo zaczęło się rozszerzać, jednak Tatarzy, żyjąc z żołdu i nadań, mimo iż dysponowali dość dużymi włościami, nie należeli do najlepszych gospodarzy. Znacznie bardziej od uprawy czy hodowli pociągała ich wojaczka - wyjaśnia prezes Stowarzyszenia Rozwoju Miejscowości Studzianka.

- Najbogatszym reprezentantem społeczności tatarskiej na tym terenie był gen. J. Bielak. Zginął on w 1794 r. w wojnie polsko-rosyjskiej. Piękną kartą zapisał się też Jakub Murza-Buczacki, który w połowie XIX w. przełożył Koran na język polski. Jego nagrobek w Lebiedziewie wciąż jest czytelny. Warto wspomnieć również Amurata Azulewicza. Zesłany na Sybir tak bardzo tęsknił za ojczyzną, że przez 15 lat wracał do niej na piechotę. Wkrótce potem zmarł - opowiada.

WA

Pielgrzymka do małej Mekki

Spotkania z żyjącymi Tatarami to - zdaniem Łukasza Radosława Wędy - najskuteczniejszy sposób utrwalenia w pamięci potomnych religijnego i kulturowego dziedzictwa odchodzącej grupy etnicznej. - Świadomość buduje tolerancję wobec mniejszości - podkreśla znawca tematyki i wskazuje młode pokolenie jako realizatorów tatarskiej spuścizny.

W połowie lat 60 XIX w. tereny, które po II wojnie światowej były województwem bialskopodlaskim, zamieszkiwało ok. 300 Tatarów. Później ich liczba zmalała... Do ilu? - Trudno powiedzieć - zaznacza, wyjawiając, że liczenie ograniczało się zazwyczaj do znanych rodów. - W świetle innych źródeł w XX-leciu międzywojennym w Studziance żyło już tylko siedem rodzin tatarskich. A pod koniec 2006 r. zmarł ostatni mieszkający w niej świadek przeszłości - urodzona w Petersburgu w 1920 r. Helena Bandzarewicz.

Słyną z otwartości

- „Jak szłam do kościoła, nieraz słyszałam: O, Tatarka, Tatarka! Palcami wytykali i mnie, i dzieci. Ale żeby prześladować, to nie” - zastrzegała w opowieściach pani Helena. Przywoływała też wojenne wspomnienie, kiedy to przejeżdżający przez wieś żołnierz niemieckiego wywiadu spytał stojącą przy drodze kobietę, czy w miejscowości są Żydzi. Odpowiedziała, że tylko Tatarzy, a on na to, że „im Tatarów nie trzeba”. Po przybyciu na Podlasie pani Helena poślubiła Tatara. Po jego śmierci powtórnie wyszła za mąż i przeszła na katolicyzm. Córka i wnuki odziedziczyli po niej charakterystyczne rysy: wydłużone policzki i ciemniejszą karnację - wyjaśnia Łukasz R. Węda. - Tatarką była też matka nieżyjącego już Stefana Remesza. Liczne pamiątki i zdjęcia przechowuje jego syn - dopowiada z uwagą, że wielu innych wyjechało... Pozostali nie zawierali związków w obrębie tatarskiej wspólnoty. Jeszcze inni się nie przyznają. A reszta?

- Żyją spokojnie, nikomu nie wadząc. Uznają nasz kraj za swoją ojczyznę i zawsze chętnie służą pomocą. Jeśli wysyłam maila do mieszkającego na obszarze Polski Tatara z prośbą o informacje czy spotkanie, z góry wiem, że odpisze. Słyną z gościnności i dobrego serca - podsumowuje.

W stronę Mekki

- Tatarzy to muzułmanie. Do ich podstawowych obowiązków należały: wyznawanie wiary, modlitwa, jałmużna, post oraz pielgrzymka do Mekki - wyjaśnia mój rozmówca, dodając, że modlitwa piątkowa, w południe, miała charakter zespołowy i odbywała się w meczecie pod przewodnictwem imama. Podczas nabożeństwa muzułmanie na całym świecie zwracają się twarzą w kierunku świątyni Al-Kaaba, zaś odprawianiu modłów towarzyszą pokłony i recytacje wersetów Koranu.

Proszony o charakterystykę miejscowego meczetu Łukasz R. Węda odwołuje się do zachowanych relacji i obrazujących gmach fotografii. - Był to mały, przedzielony na dwie części drewniany budynek. W większej, w której znajdował się zwrócony w stronę Mekki mihrab, przebywać mogli wyłącznie mężczyźni - opowiada. - Kobiety zaś gromadziły się w pomieszczeniu utrzymanym w bardzo surowym stylu, którego punktem centralnym była zasłona w ścianie z widokiem na mihrab.

Historyk zastrzega, że meczet w Studziance zawsze pełen był ludzi. - Wierni, obowiązkowo w czapkach, modlili się z twarzami zwróconymi w stronę Mekki, którą wskazywał mihrab, a więc nisza w ścianie świątyni. Na prawo znajdował się zaś mimbar, na którym stawał głoszący kazanie mułła - wyjaśnia.

Cenna lekcja

- Z zachowanych dokumentów wynika, że do Studzianki, raz czy dwa w życiu, przyjeżdżali wyznawcy proroka z okolicznych miejscowości, m.in. Terespola, Brześcia czy Nowogródka. Traktowali tę podróż jako pielgrzymkę do małej Mekki! - zaznacza znawca tatarskiej tematyki.

- Ponieważ Koran nakazywał, by obrzęd zaślubin odbywał się w domu, imam muzułmańskiej parafii Maciej Bajrulewicz jeździł po okolicy, udzielając ślubów. Dokonywał obrządku azanu, czyli nadania imienia nowo narodzonemu dziecku. Do jego obowiązków należało również odwiedzanie żołnierzy służących w brzeskiej twierdzy. Studzianka to była Mekka podlaskich Tatarów - podkreśla badacz dziedzictwa małej ojczyzny, a jako realizatorów tatarskiej spuścizny wskazuje przedstawicieli młodego pokolenia.

- Ocalenie od zapomnienia przeszłości jest naszym obowiązkiem - mówi, zdradzając, że podążanie śladami ludzi, którzy wnieśli nieoceniony koloryt w historię tych ziem, staje się cenną lekcją i fascynującą przygodą.

WA

Tatarskie pochówki

Źródłem nieocenionej wiedzy o życiu tatarskiej społeczności są też zachowane świadectwa pochówków. Przedstawiciele społeczności wierzyli, że klękając na prawe kolano i kładąc prawą dłoń na grób, nawiązują więź ze zmarłym. Pogrzeby organizowano już dwa - trzy dni pod zgonie. Ciało Tatarki obmywały inne kobiety, a Tatara - mężczyźni. Idący w pogrzebowym orszaku musieli mieć na uwadze, by nie spoglądać w okna. Bogatsi muzułmanie zamawiali dodatkowe modły za duszę zmarłego. To zaś, że zmarłych chowano z kosztownościami, jest bzdurą! Ciało składano na osi wschód - zachód, w pozycji siedzącej, by w dniu sądu zmarły mógł wstać i pójść w stronę Mekki. Po pogrzebach odbywały się natomiast w domach wieczerze z udziałem rodzin, podczas których podawano potrawy mączne, kasze, ryż z rodzynkami, placki oraz dżajmę (chałwę z miodu, mąki i masła) - dzielono się nimi za duszę zmarłego.

MOIM ZDANIEM

Łukasz Radosław Węda - prezes Stowarzyszenia Rozwoju Miejscowości Studzianka

Propagowanie tematyki tatarskiej, poprzez wystąpienia na konferencjach, udział w sesjach i festiwalach, jak również medialne publikacje, przyczynia się do uświadomienia społeczeństwu rangi i znaczenia jakże ważnej historii osadnictwa tej grupy etnicznej w rejonie bialskim. Należy zauważyć, że do popularyzacji tatarskiej tematyki przyczyniają się nie tylko mieszkańcy Studzianki - współpracuje z nami także wiele osób spoza regionu, jak choćby Sławomir Hordejuk z Katowic.

Cenny ślad przeszłości, jakim niewątpliwie jest mizar w Studziance, posiada niebagatelne znaczenie jako źródło do badań nad Tatarami rejonu bialskiego. Mieszkańcy dbają o tatarską nekropolię, systematycznie porządkują cmentarz, by mógł być podziwiany w całej okazałości. Przyciąga on bowiem licznych turystów z najdalszych zakątków kraju i zagranicy, stając się jedną z największych atrakcji turystycznych wschodnich terenów Polski. Powrót do tatarskiej przeszłości Studzianki i tutejszego dziedzictwa kulturowego to szansa na rozwój miejscowości. Chcących wiedzieć więcej zapraszam do odwiedzania naszej strony internetowej i redagowanego przez nas kwartalnika.

Echo Katolickie 4/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama