Muzułmański traktat teozoficzny "Ognista Mądrość"
W Imię Allaha Litościwego i Miłosiernego
Chwała Panu, do którego należy Królestwo Dwóch Światów, z którego bytu wziął się byt wszelkiego bytu, z którego istnienia pochodzi istnienie wszelkiego istnienia, a wszystko, co ma być, z Niego będzie. On jest Pierwszym i Ostatnim, On jest Widzialnym i Niewidzialnym. Jego wzrok przenika każdą rzecz. Niech będą pochwaleni Jego Wysłannicy, zwłaszcza Mohammad - Wybraniec Boży, przez którego spełnił się Czas Proroków. Chwała niech będzie wieczna wszystkim Świadkom Czasów Prorokowania i wszystkim Uczonym Teologom.
Jeden z drogich memu sercu przyjaciół zapytał mnie, czy ptaki rozumieją język innych ptaków. Odpowiedziałem, że rozumieją. Powiedział więc:
- A skąd w tobie ta pewność?
Odpowiedziałem:
- Kiedy na początku Stworzenia Malarz zapragnął ukazać moją istotę, stworzył mnie pod postacią sokoła. W Krainie, gdzie przebywałem, były również inne sokoły. Wiele ze sobą rozmawialiśmy, słuchaliśmy siebie nawzajem, rozumieliśmy wypowiadane przez nas słowa.
Mój przyjaciel zapytał wówczas:
- W jaki sposób osiągnąłeś stan, w którym znajdujesz się teraz?
Odpowiedziałem:
Pewnego dnia Łowcy Boskiej Konieczności zastawili Pułapkę Przeznaczenia i rozsypali w niej Ziarna Woli. I tak zamieniono mnie w Niewolnika. Z Krainy, w której było nasze Gniazdo, przeniesiono mnie w inne miejsce. Zaszyto mi wówczas oczy, spętano Czterema Różnymi Więzami i ustanowiono nade mną dziesięciu Pełnomocników. Oblicze pięciu z nich skierowane było na mnie, a ich plecy na zewnątrz. Pozostałych pięciu ustawionych było plecami do moich pleców, a obliczem na zewnątrz. Tych pięciu, którzy byli zwróceni twarzą do mnie, a plecami na zewnątrz, tak długo trzymało mnie w Świecie Zdumienia, że zapomniałem o swoim Gnieździe, tamtej Krainie i o wszystkim, co było mi znane i oczywiste. Sądziłem, że ja sam zawsze byłem taki, a nie inny. Po pewnym czasie odemknięto mi nieznacznie oczy. Oglądałem świat na miarę szpary między powiekami. Oglądałem rzeczy, których wcześniej nie widziałem i które miałem za dziwne. Przez cały ten czas, kiedy dzień po dniu odsłaniano po trochu moje oczy, oglądałem rzeczy, które wprawiały mnie w zdumienie. W końcu odsłonięto mi oczy całkowicie i pokazano mi świat w takiej postaci, w jakiej istniał. Spojrzałem na Więzy, którymi mnie spętano i na Pełnomocników. Pytałem siebie, czy kiedykolwiek nadejdzie dzień, kiedy zdejmą ze mnie Cztery Różne Więzy, uwolnią od Pełnomocników, by rozwinęły się moje skrzydła i choć przez chwilę poszybowały w powietrzu wolne od pęt?
Te pytania nękały mnie do dnia, gdy zorientowałem się, że Pełnomocnicy trwają w nieświadomości mojej istoty. Powiedziałem sobie, że nigdy nie nadarzy się okazja lepsza od tej. Wcisnąłem się w kąt i spętany Więzami, utykając udałem się na Pustynię. Tam ujrzałem postać, która szła w moją stronę. Wyszedłem jej naprzeciw i przywitałem się. Odpowiedziała mi z pełną uprzejmością. Gdy przyjrzałem się jej lepiej, spostrzegłem, że jej włosy, broda i całe oblicze mieniły się czerwienią. Pomyślałem, że człowiek ten musi być młody wiekiem. Spytałem:
- Skąd przychodzisz, młody człowieku?
Odpowiedział:
- Chłopcze, twój język zdradza twoją niewiedzę. Jestem Pierwszym Synem Stworzenia, a ty nazywasz mnie młodzieńcem?
Zapytałem:
- Więc dlaczego twoje włosy nie są białe?
Odpowiedział:
- Moje włosy są białe. Jestem Świetlistym Starcem, lecz ten sam, który uwięził ciebie w Pułapce, nałożył na ciebie Różne Więzy i postawił nad tobą Pełnomocników, dawno temu wtrącił mnie do Czarnej Jamy. Dlatego to, co widzisz, jest kolorem czerwonym. Naprawdę zaś jestem biały i świetlisty. Każda biel, w której jest światło, gdy zostanie zmieszana z czernią, mieni się czerwienią. Podobnie jak pierwsze chwile zmierzchu lub ostatnie chwile brzasku, które są białe i w których jest światło Słońca. Jedna ich strona jest zwrócona ku światłu, które jest białe, a druga ku stronie lewej, która jest czarna. Dlatego zmierzch i brzask jawią się czerwono. Podobnie rzecz się ma z Księżycem w pełni w chwili wschodu. Wprawdzie jego światło jest pożyczone, ale nic innego jak światło nie określa Księżyca. Jedna jego strona jest zwrócona ku dniu, druga ku nocy. Stąd również Księżyc mieni się czerwienią. Nie inaczej jest ze świecą, która przy knocie jest biała, nad nią snuje się czarny dym, a pomiędzy ogniem i dymem mieni się czerwono. Analogicznych przykładów takiego stanu rzeczy istnieje bardzo wiele.
Powiedziałem więc:
- Mistrzu, skąd przychodzisz?
Odrzekł:
- Zza Góry Qaf. Tam bowiem jest moje miejsce, twoje Gniazdo również tam się znajdowało, ale ty o tym zapomniałeś.
Powiedziałem:
- Co tutaj robiłeś?
Odrzekł:
- Jestem Wędrowcą, bez końca przemierzam Świat i przyglądam się jego Cudom.
Zapytałem:
- Z Cudów Świata cóżeś widział?
Odrzekł:
- Siedem rzeczy: pierwsza Góra Qaf, która jest naszą Krainą, druga Rozjaśniający Noc Klejnot, trzecia Drzewo Tuby, czwarta Dwanaście Warsztatów, piąta Kolczuga Dawida, szósta Ostrze Czystej Stali, siódma Źródło Żywota.
Powiedziałem:
- Opowiedz mi coś o każdej z nich.
Rzekł:
- Na początku pojawiła się okalająca świat Góra Qaf. Składa się ona z jedenastu gór. Pójdziesz do niej, gdy uwolnisz się od Więzów, bowiem od niej właśnie przyprowadzono cię. Ostatecznym celem wszystkiego, co istnieje, jest wędrówka do Pierwszej Postaci.
Spytałem:
- W jaki sposób tam się dostanę?
Powiedział:
- Droga jest ciężka. Najpierw będziesz miał przed sobą dwie inne góry, które należą do Góry Qaf. Jedna ma naturę gorącą, a druga zimną, gorąco i zimno nie ma tam granicy.
Powiedziałem:
- Czyż nie jest łatwo przez górę o naturze gorącej przejść zimą, a przez górę o naturze zimnej - latem?
Odpowiedział:
- Jesteś w błędzie. Klimat Krainy nie zmienia się w żadnej porze roku.
Zapytałem:
- Jak daleko stąd znajduje się ta góra?
Odpowiedział:
- Odległość jest taka, że jakkolwiek długo będziesz szedł, ponownie możesz wrócić do punktu wyjścia. Jak cyrkiel, którego jeden koniec jest w punkcie centralnym, drugi zakreśla linię i wielekroć zakreśli linię, ponownie trafi tam, skąd na początku wyruszył.
Zapytałem:
- Czy można w tych górach wydrążyć tunele, by przedostać się na drugą stronę?
Odpowiedział:
- Wydrążenie tunelu jest również niemożliwe, ale ten, który jest zdolny przejść nie wydrążając tunelu, przejdzie w ciągu jednej chwili. Jak balsam. Jeżeli dłoń wystawisz na słońce, by się ogrzała, i puścisz na nią jedną kroplę olejku balsamowego, to zobaczysz, że dzięki ukrytej w sobie właściwości wycieknie po przeciwnej stronie dłoni. Jeżeli ty również wyrobisz w sobie taką właściwość przejścia przez górę, to w mgnieniu oka zdobędziesz je obie.
Zapytałem:
- Jak można wyrobić w sobie tę zdolność?
Odpowiedział:
- Wsłuchaj się w to, co mówię, a zrozumiesz.
Zapytałem:
- Kiedy już zdobędę te dwie góry, zdobycie następnych będzie proste, czyż nie?
Powiedział:
- Proste, ale dla tego, który wie. Niektórzy sami z siebie na zawsze pozostają w niewoli dwóch pierwszych gór, niektórzy dochodzą do trzeciej i tam ustają w wysiłku, inni docierają do czwartej, piątej i tak aż do jedenastej. Przebieglejszy ptak dolatuje dalej.
Powiedziałem:
- Teraz, kiedy wyjaśniłeś mi, czym jest Góra Qaf, opowiedz o Rozjaśniającym Noc Klejnocie.
Rzekł:
- Rozjaśniający Noc Klejnot znajduje się również w Górze Qaf, ale jego siedliskiem jest Trzecia Góra. Z daru istnienia tego Klejnotu ciemna noc świeci jasno. Klejnot nie pozostaje raz na zawsze w jednym i tym samym stanie. Jego jasność pochodzi od Drzewa Tuby. Ilekroć znajdzie się na przeciwko Drzewa Tuby, w miejscu, gdzie ty teraz stoisz, będzie jaśniał całym swoim blaskiem, jak świetlista kula. Gdy trajektoria Klejnotu zejdzie nieco w bok, zbliżając się jednocześnie do Drzewa Tuby, część jego powierzchni będzie czarna, pozostała część będzie świeciła dotychczasowym blaskiem. Im bardziej Klejnot zbliży się do Drzewa Tuby, tym bardziej zmniejszy się jego obszar jasności na korzyść obszaru ciemnego. Taki będzie stan rzeczy oglądany z twojego miejsca, jako że od strony Drzewa Tuby jedna połowa Klejnotu będzie świeciła poprzednim blaskiem.
Gdy Klejnot bez reszty znajdzie się w sferze Drzewa Tuby, cała ta część, która jest po twojej stronie, będzie czarna, a ta od strony Drzewa Tuby jasna. Z chwilą gdy Klejnot minie sferę Drzewa, pewna jego część ponownie się rozjaśni.
Im bardziej rozjaśniający Noc Klejnot oddala się od Drzewa, tym jego jasność w części widzianej przez ciebie zwiększa się. Dzieje się tak nie dlatego, by światło było w ruchu, ale dlatego, że masa Klejnotu wchłania więcej światła. To powoduje, że obszar czerni zmniejsza się do momentu, gdy Rozjaśniający Noc Klejnot powtórnie znajdzie się naprzeciwko Drzewa Tuby. Wówczas całą masę Klejnotu bez reszty ogarnie światło.
Jest to przypadek kuli, na której obwodzie zrobiłeś dziurę i coś przez nią przewlokłeś. Następnie napełniłeś wodą miednicę i ustawiłeś kulę w jej punkcie centralnym w taki sposób, by połowa kuli była zanurzona w wodzie. A teraz w jednej chwili dziesięciokrotnie ze wszystkich stron kulę zajmie woda.
Jednakże jeżeli ktoś będzie patrzył na kulę spod wody, jedną połowę kuli powinien widzieć cały czas w wodzie. Jeżeli natomiast obserwator, który patrzy na miednicę dokładnie spod jej punktu centralnego, spojrzy na nią trochę z boku, to nie będzie mógł zobaczyć w wodzie jednej połowy kuli, ale taką jej część, która będzie odpowiadała skrzywieniu horyzontu widzenia od centrum ku obwodowi. Tej części kuli, która nie znajduje się naprzeciwko wzroku obserwatora, nie będzie mógł zobaczyć, zobaczy w to miejsce niewielką część od strony, gdzie nie ma wody. Im bardziej wzrok obserwatora przesunie się ku brzegowi miednicy, mniej będzie widoczna część, która jest zanurzona w wodzie, a bardziej część bez wody. Gdy spojrzymy dokładnie z boku miednicy, to zobaczymy jedną połowę kuli w wodzie, a drugą połowę bez wody. A teraz, jeżeli obserwator spojrzy sponad brzegu miednicy, mniejszą część kuli zobaczy w wodzie, a większą bez wody. Tak będzie do chwili, gdy spojrzymy na kulę całkowicie z punktu centralnego sponad miednicy. Z tego miejsca zobaczymy ją całkowicie bez wody.
Jeżeli ktoś twierdziłby, że spod samej miednicy ani wody nie można zobaczyć, ani kuli, odpowiemy mu, że owszem można. Miednica jest bowiem wykonana ze szkła lub materiału jeszcze bardziej delikatnego od szkła. Dopiero w takim przypadku patrzący okrąża kulę i miednicę w miejscu, gdzie one się znajdują, i w taki sposób, by możliwe było ich obserwowanie. Rozjaśniający Noc Klejnot i Drzewo Tuby również działają na zasadzie Koła Obserwatora.
Zapytałem więc starca, czym jest Drzewo Tuby i gdzie się znajduje. Odpowiedział:
- Drzewo Tuby jest olbrzymim drzewem. Ten, który ma niebiańską naturę, kiedy pójdzie do Raju, zobaczy tam Drzewo Tuby. Wśród tych jedenastu gór, o których mówiłem, jest góra, gdzie znajduje się Drzewo Tuby.
Zapytałem, czy daje ono jakieś owoce. Odpowiedział:
- Znajdziesz na nim wszelki owoc, który widzisz na świecie. Owoce, które są w zasięgu twej ręki, wszystkie pochodzą z tego drzewa. Gdyby nie było Drzewa Tuby, nie miałbyś ani owoców, ani drzew, ani ziół, ani żadnej innej rośliny.
Powiedziałem:
- Owoce, drzewa i zioła, w jakim pozostają z nim związku?
Odpowiedział:
- Na czubku Drzewa Tuby ptak Symorgh uwił sobie gniazdo. O świcie Symorgh opuszcza gniazdo i rozpościera skrzydła nad ziemią. To za ich sprawą drzewa obfitują w owoce, a ziemia we wszelką roślinność.
Zwracając się do starca, powiedziałem:
- Słyszałem, że Zala wychował Symorgh, a Rostam zabił Esfandiara dzięki pomocy Symorgha.
Starzec odpowiedział:
- Tak, to prawda.
Zapytałem:
- Jak to się stało?
Odrzekł:
- Kiedy Zal przyszedł na świat, okazało się, że jego włosy i skóra są białe. Jego ojciec imieniem Sam rozkazał, by wywieziono niemowlę na pustynię. Matka, która wiele wycierpiała nosząc Zala pod sercem, gdy zobaczyła, że chłopiec ma brzydkie oblicze, przystała na tę propozycję.
Zala wywieziono na pustynię i tam porzucono. Pora była zimowa, zewsząd wiało mrozem, nikomu nie postało w głowie, że ktoś mógłby to przetrwać. Gdy minęło kilka dni, a matka Zala uwolniła się od myśli o szpetocie syna, w jej sercu zrodziło się uczucie żalu i miłości do dziecka. Któregoś dnia powiedziała sobie, że pójdzie na pustynię i zobaczy, co się z nim stało. Gdy znalazła się na pustyni, zobaczyła, że malec jest żywy. Ptak Symorgh trzymał go pod swoim skrzydłem. Gdy wzrok dziecka spotkał się ze wzrokiem matki, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Matka przytuliła Zala do piersi i nakarmiła mlekiem. Chciała wstać i pójść w drogę powrotną do domu, gdy powiedziała do siebie: Dopóki się nie dowiem, jak to się stało, że Zal przez te wszystkie dni pozostał żywy, nie wrócę do domu.
Położyła więc Zala tam, gdzie był wcześniej, pod skrzydłami Symorgha, a sama ukryła się w pobliżu. Gdy nadeszła noc i Symorgh odleciał z pustyni, przy Zalu pojawiła się Sarna. Przygarnęła ona Zala do piersi i nakarmiła go mlekiem. Gdy dziecko zaspokoiło głód, Sarna ułożyła się do snu nad jego głową, by dziecka nie spotkało nic niedobrego. Gdy matka to zobaczyła, wstała, przegoniła Sarnę znad głowy chłopca i zabrała go ze sobą do domu.
Zapytałem starca, jaką tajemnicę kryje ta historia?
Odpowiedział:
- Zapytałem o to Symorgha. Symorgh powiedział, że Zal przyszedł na świat pod łaskawym okiem Drzewa Tuby. Dlatego nie pozwoliliśmy, by Zal został zgładzony. Dziecko Sarny oddaliśmy w ręce myśliwego, a w jej sercu rozbudziliśmy czułość do Zala, by wieczorami troszczyła się o niego i karmiła mlekiem. Za dnia natomiast ja sam chroniłem go swoimi piórami.
Powiedziałem:
- A teraz o Rostamie i Esfandjarze?
Odrzekł:
- Stało się tak, że Rostam okazał się bezsilny wobec Esfandjara i zmęczony walką powrócił do domu. Zal, ojciec Rostama, na znak pokory wobec Symorgha zaniósł do niego swoją prośbę.
Symorgh jest obdarzony taką właściwością, że jeżeli zwierciadło lub inny przedmiot o cechach zwierciadła ustawi się naprzeciwko Symorgha, to każdy, kto w nie spojrzy, ustanie w zdumieniu.
Zal sporządził z żelaza taki pancerz, że cały był jednym blaskiem, i rozkazał założyć go Rostamowi. Na głowę dał mu wypolerowany szyszak, a do konia przywiązał błyszczące lusterka. Wysłał wówczas Rostama na pole walki, rozkazując mu stanąć naprzeciw Symorgha. Esfandjar był zmuszony zwrócić się twarzą do Rostama. Kiedy zbliżył się do niego na pewną odległość, promień światła Symorgha padł na pancerz i lusterka, jego odbicie skrzyżowało się ze wzrokiem Esfandjara, sprowadzając na niego zamroczenie i zawrót głowy. W stanie jakby halucynacji wydało się Esfandjarowi, że został raniony w oczy, jako że widział inaczej niż przedtem. Esfandjar spadł z konia, ponosząc śmierć z rąk Rostama. Podobnie było z rozwidloną gałązką drzewa giaz, o której mówią, że była jako dwa pióra Symorgha.
Zapytałem Starca, czy uważa, że na świecie był tylko ten jeden Symorgh. On odpowiedział:
- Tak myśli ten, który nie wie. Ten, który wie, rozumie, że Symorgh schodzi na ziemię z Drzewa Tuby w każdym czasie. Rozumie również, że ten ptak, który był na ziemi, ulega całkowitemu unicestwieniu. Tak więc jeżeli Symorgh nie pojawi się w każdym czasie, wówczas to, co istnieje, nie przetrwa. Symorgh, lecąc z Drzewa Tuby w kierunku ziemi, przelatuje przez Dwanaście Warsztatów.
Zapytałem:
- Mistrzu, czym jest tych Dwanaście Warsztatów?
Odpowiedział:
- Na początku musisz wiedzieć, że gdy Pan i Władca zapragnął zagospodarować swoje dobra, najpierw zagospodarował naszą Krainę, by następnie wprawić nas w gorączkę pracy. Rozkazał, by powstało Dwanaście Warsztatów. W każdym Warsztacie posadził kilku czeladników. Później wprawił ich w wir pracy, aż pod Dwunastoma Warsztatami pojawił się jeszcze inny Warsztat, wówczas posadził w tym Warsztacie Mistrza. Następnie Pan i Władca wciągnął Mistrza w wir pracy, by pod Pierwszym Warsztatem pojawił się kolejny Warsztat. Pan przykazał pracować również Drugiemu Mistrzowi aż do pojawienia się pod Drugim Warsztatem następnego Warsztatu i następnego Mistrza.
Ten porządek rzeczy doprowadził do powstania Siedmiu Warsztatów, a dla każdego Warsztatu został wyznaczony jeden Mistrz. Wówczas to Pan i Władca każdemu z uczniów, którzy przebywali w Dwunastu Domach, podarował Szatę. Podarował ją również Pierwszemu Mistrzowi, a nadto przekazał mu dwa spośród Dwunastu Górnych Warsztatów. Drugi Mistrz również otrzymał Szatę oraz dwa Warsztaty z dwunastu innych. Podobnie postąpił z Trzecim Mistrzem. Natomiast Czwartemu Mistrzowi podarował Szatę, która była piękniejsza od wszystkich pozostałych oraz jeden spośród Dwunastu Górnych Warsztatów. Jednocześnie przykazał, by mieli baczenie na wszystkie Dwanaście Warsztatów. Z Piątym i Szóstym Mistrzem postąpił według zasady, jaką kierował się wobec Pierwszego, Drugiego i Trzeciego.
Gdy nadeszła kolej na Siódmego Mistrza, z Dwunastu Warsztatów pozostał już tylko jeden i Pan dał Siódmemu Mistrzowi to, co pozostało, a nie podarował mu żadnej Szaty. Z piersi Siódmego Mistrza wydobył się krzyk protestu: jak to, każdy Mistrz ma po dwa Warsztaty, a ja mam tylko jeden, wszyscy otrzymali Szatę, a ja nie! Pan rozkazał, by pod jego Warsztatem postawiono jeszcze dwa inne, a ich los przekazano w ręce Siódmego Mistrza.
Pod wszystkimi Warsztatami przygotował Pan Ziemię Pod Uprawę, a rozporządzanie nią przekazano również Siódmemu Mistrzowi. Umówiono się, by z jedwabnej Szaty Czwartego Mistrza przez cały czas dawano po kawałeczku Siódmemu Mistrzowi. Dzięki temu miał on w każdym czasie inną i nową Szatę.
Widzisz, że z Szatą rzecz się ma podobnie, jak z Symorghiem.
Spytałem:
- Mistrzu, co tkają w tych Warsztatach?
Odpowiedział:
- Najczęściej tka się jedwab, ale i wszystko to, czego człowiek nie jest zdolny objąć rozumem. W tych też Warsztatach tkają Kolczugę Dawida.
Zapytałem:
- Mistrzu, a cóż to jest Kolczuga Dawida?
Odpowiedział:
- Kolczuga Dawida jest wielością tych Więzów, które na ciebie nałożono.
Zapytałem:
- W jaki sposób jest tkana?
Odpowiedział:
- W co trzecim spośród Dwunastu Górnych Warsztatów produkuje się jedno kółko, w innych czterech z tychże Dwunastu przygotowuje się kółka nie dokończone. Następnie te cztery kółka przekazuje się Siódmemu Mistrzowi, by każdy z Dwunastu Warsztatów poddał je obróbce. Gdy kółka dostaną się w ręce Siódmego Mistrza, wysyłają je na Pole Uprawne. Kółka przez długi czas pozostają nie dokończone. W odpowiednim czasie cztery nie dokończone kółka łączy się w jedno Koło. Musisz wiedzieć, że kółka były całkowicie przewiercone. Później sokoła takiego jak ty zamykają w niewoli i zarzucają mu na szyję Kolczugę, by domknęły się kółka na jego szyi.
Zapytałem Mistrza:
- Z ilu kółek składa się każda Kolczuga?
Odpowiedział:
- Jeżeli można by powiedzieć, z ilu kropel składa się Morze Omańskie, wówczas można by również przeliczyć liczbę kółek w każdej Kolczudze.
Zapytałem:
- W jaki sposób powinniśmy zrzucić z siebie tę Kolczugę?
Odpowiedział:
- Przy pomocy Ostrza Czystej Stali.
Spytałem:
- Gdzie można zdobyć Ostrze Czystej Stali?
Odpowiedział:
- W naszej krainie żyje Kat, w którego rękach znajduje się Ostrze Czystej Stali. Los każdej Kolczugi jest z góry ustalony. Po pewnym czasie oddanej służby, kiedy czas Kolczugi dobiegnie końca, Kat uderza Ostrzem Czystej Stali w taki sposób, że rozdziela od siebie wszystkie jej kółka.
Spytałem Mistrza:
- Czy jest jakaś różnica pomiędzy ranami tych, którzy noszą Kolczugę?
Odpowiedział:
- Jest.
Dalej rzekł:
- W przypadku niektórych rana jest tak wielka, że jeżeli ktoś miałby żyć sto lat i w połowie przydzielonego mu żywota rozmyślałby nieustannie o tym, które z cierpień jest cięższe, i jeżeli przedstawiłby sobie jakiekolwiek z możliwych cierpień, to i tak nigdy nie zgłębiłby wyobraźnią wielkości szkody płynącej z rany zadanej Ostrzem Czystej Stali. Niemniej niektórym jest łatwiej.
Rzekłem:
- Mistrzu, co mam zrobić, by moje cierpienie było lżejsze?
Odpowiedział:
- Musisz posiąść Źródło Żywota. Zaczerpnij z niego wodę i oblej nią głowę, by Kolczuga była na miarę twego ciała i bezpieczna od ran Ostrza. Woda bowiem skurczy Kolczugę, a gdy Kolczuga ciaśniej oplecie twoje ciało, rany od Ostrza będą lżejsze.
Powiedziałem:
- Mistrzu, gdzie jest to Źródło Żywota?
Odpowiedział:
- W Ciemnościach. Jeżeli pragniesz Źródła Żywota, musisz jak Chezr przysposobić swoje stopy i pójść Drogą Zaufania, aż dojdziesz do Ciemności.
Zapytałem:
- W którą stronę należy się udać?
Odpowiedział:
- W którąkolwiek, jak tylko ruszysz w drogę, znajdziesz drogę.
Spytałem:
- Jaki jest znak Ciemności?
Odpowiedział:
- Czerń, ty sam w niej tkwisz, ale o tym nie wiesz. Ten, który pójdzie tą drogą, kiedy zobaczy siebie w Ciemnościach, musi zrozumieć, że przedtem też był w Ciemnościach i że nigdy nie widział Jasności na oczy. Taki właśnie jest pierwszy krok Idących Drogą i tylko z tego miejsca możliwy jest dalszy postęp. Tak więc, jeżeli ktoś dostąpi zaszczytu tego miejsca, to począwszy od niego, może pójść dalej przed siebie. Ten, który głosi, że posiadł Źródło Żywota, błądzi w wielkich ciemnościach. Jeżeli będzie trwał w cichej sym-patii ze Źródłem, po Ciemnościach zobaczy w końcu Jasność, ale nie może już iść dalej Drogą Jasności. Jest ona bowiem Światłem Niebiańskim, które pada z góry na Źródło Żywota. Ktoś, kto znalazł Drogę i obmył się w Wodzie Żywota, uchronił się przed ranami Ostrza Czystej Stali.
Pozwól się zabić Ostrzem Miłości, by znaleźć życie wieczne,
Bo z twego miecza, choćby na chwilę, nikt się nie odrodzi.
Każdy, kto zanurzy się w Wodzie Żywota, nigdy nie będzie się kochał z urojeniem sennym. Każdy, kto odnalazł prawdziwy sens, dojdzie do tego Źródła. Gdy wyszedł ze Źródła, znalazł w sobie gotowość podobną do olejku balsamowego, którego jedną kroplę jeżeli puścisz na dłoń wystawioną na słońce, to wycieknie po przeciwnej stronie. Jeżeli staniesz się Chezrem, bez trudu będziesz mógł przejść przez Górę Qaf.
Gdy opowiedziałem tę historię memu drogiemu sercu przyjacielowi, on odrzekł:
- Ty jesteś tym Sokołem, który siedzi w Pułapce i szuka Zdobyczy. Tak więc weź mnie na pasek, bo nie jestem złą Zdobyczą.
Jam jest Sokół, odwieczne marzenie myśliwych świata tego. Trofeum mym czarnookie sarny, których oczy nie żałują łez mądrości. Przy nas obce im są dźwięki słów. Przy nas rodzą sens właściwy rzeczy.
Ku chwale Allaha i w nadziei na Jego Łaskę rozprawa dobiegła końca. Niech będzie pochwalony Muhammad i Jego Rodzina.
* Uwaga: Zobacz także omówienie tekstu "Ognista Mądrość Sohrawardiego", autorstwa Marka Smurzyńskiego.