Pochylając się nad dzisiejszą Liturgią Słowa dostrzegamy, że wspólnym przesłaniem obu dzisiejszych tekstów jest zachęta lub wręcz nakaz czujności oraz przesłanie nadziei.
Zwróćmy uwagę na fakt, iż oba teksty powstają w atmosferze pewnego niepokoju. Daniel doświadcza lęku wobec wizji potężnych bestii symbolizujących kolejne imperia, a Jezus mówi o trudnościach i zamieszaniu, które poprzedzą Jego powtórne przyjście. Mimo to centrum obu fragmentów nie jest lęk, lecz pewność, że to Bóg prowadzi historię i że człowiek wierzący nigdy nie może się lękać, nie może patrzeć na świat i na to co się w nim, także obecnie, dzieje tylko oczami strachu. Człowiek prawdziwie wierzący jest człowiekiem nadziei, pewnej, niezmąconej nadziei, nawet wobec nawałnic zła, które nieraz przetaczały się, a i dzisiaj się przetaczają przez ten świat.
W tym duchu prorok Daniel odczytuje wizję czterech królestw. Po ludzku jest przerażony, ale otrzymuje od Anioła jasne wyjaśnienie tej wizji: mimo potęgi ziemskich królestw, ostatecznie to Bóg obejmie panowanie, a „święci” staną się uczestnikami Jego królestwa. Nawet jeśli często rzeczywistość, która nas otacza bywa chaotyczna i niesprawiedliwa, to nie można nam zapominać, że Bóg zawsze pozostaje Panem. Wizja Daniela przypomina, że siła świata jest przemijająca, a prawdziwa moc należy do Tego, który „królestwa odbiera pysznym i oddaje pokornym”.
Z kolei Ewangelia pokazuje nam, jak człowiek wierzący powinien odpowiadać na tę prawdę. Jezus wzywa: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek trosk doczesnych”. Analizując ten fragment powróćmy do nauczania Ojców Kościoła. Oni to bardzo często pochylali się nad tymi słowami Jezusa. Św. Augustyn wielokrotnie komentował eschatologiczne napomnienia Jezusa. W jednym ze swoich kazań mówił: „Czuwajcie, bracia, nie aby oczy nie spały, lecz aby serce nie zasnęło”. Augustyn widzi czuwanie jako troskę o stan serca – dokładnie o to, o czym mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: by serce nie stało się „ociężałe” troskami i rozproszeniami. Uczy, że ociężałość serca jest większym zagrożeniem niż jakiekolwiek zewnętrzne wydarzenia końca czasów.
Ociężałość serca to nie tylko grzech czy zaniedbanie, ale to powolna utrata wrażliwości na Boga. Człowiek może żyć w ciągłym biegu, w natłoku obowiązków i rozproszeń, a jednak duchowo spać. Dlatego Jezus zachęca do modlitwy i czuwania. Mówił o tym pięknie św. Cyryl Aleksandryjski: „Pan nakazuje nam czuwać, ponieważ ludzka słabość łatwo ulega rozproszeniu. Modlitwa jest strażą duszy; kto się modli, ten stoi, nawet gdy świat się chwieje”. Cyryl podkreśla, że Jezus nie mówi o czuwaniu po to, by nas przestraszyć, lecz by nauczyć nas trwania przy Bogu, który jest jedyną pewnością wobec nadchodzących prób. Przytoczmy słowa jeszcze jednego świętego – Jana Chryzostoma, który też nieraz mówił o troskach, które obciążają serce: „Największym ciężarem nie są nieszczęścia, lecz troski świata. One czynią serce ociężałym, bo przywiązują je do tego, co przemija”. Chryzostom podkreśla, że troski – choć same w sobie niewinne – mogą stać się duchowym ciężarem, jeśli odciągają od Boga. To jest największe zagrożenie, także dla współczesnego człowieka. Tak wiele „niewinnych spraw” odciąga nas dzisiaj od Boga: tablet, telefon, serial w telewizji, wizyta u kosmetyczki, siłownia, mecz, itd., itd. Niby wszystko to jest dobre i potrzebne, ale ile razy staje w naszym życiu przed Bogiem, a nawet nam Go zastępuje. A pamiętać nam trzeba, że tylko ten kto żyje blisko Boga, nie musi się lękać przyszłości – bo jego serce jest zakorzenione w Tym, który jest Panem czasu i wieczności.