Jak mówić o Eucharystii człowiekowi trzeciego tysiąclecia?

Refleksja na temat rozumienia tajemnicy Eucharystii i przekazywania prawdy o tej tajemnicy

Patrzę na mężczyzn i kobiety, którzy cierpliwie czekają w kolejce, przed kościołem Matki Bożej Łaskawej (Santa Maria delle Grazie), aby zobaczyć Ostatnią Wieczerzę Leonarda da Vinci. Patrzę na nich i myślę o człowieku, który przekracza próg trzeciego tysiąclecia: W wielkim mieście czeka, by go ktoś oświecił i zaprosił, pocieszył i upomniał. I słyszy pełne mądrości echo wydarzenia z czasów apostolskich, przywołane przez geniusz Leonarda da Vinci. Prawa dłoń Jezusa bierze chleb ze stołu, druga jest otwarta na przyjęcie wielkodusznego daru. Budzi zdumienie lewa dłoń Judasza, sięgająca po chleb z tego samego stołu. Lecz sens tego gestu odsłania jego prawa dłoń; cofając się z bólem i wstydem ściska sakiewkę z pieniędzmi.

Patrząc na tę scenę, możemy się domyślać, o co proszą wszyscy ci mężczyźni i kobiety. Pragną, aby w każdym momencie dziejów towarzyszyły im przyjazne dłonie, podobne do dłoni Jezusa; aby fascynacja nowym Człowieczeństwem Jezusa zawsze budziła tęsknotę za Bożym pokojem (Rz 5, 1), źródłem prawdziwej radości; aby ręce uczniów, przywykłe do sąsiedztwa rąk Jezusa, nie ulegały żądzy posiadania i zatrzymywania dla siebie; aby wciąż można było doświadczać tego, co Bernanos nazwał «cichym cudem pustych rąk», które rozdają wszystko, co tylko otrzymają. Rzeczywiście, «słowa Jezusa 'bierzcie i jedzcie' odpowiadają na prośby ludzkiego serca, które chce zaspokoić niezliczone postaci głodu, jakie towarzyszą jego ziemskiej wędrówce: głód chleba i dóbr niezbędnych do życia, głód sprawiedliwości i wolności, głód miłości i nadziei» («Dokument podstawowy» 47. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, n. 11).

Błaganie i skarga, które rozbrzmiewają nocą

Dojmujący lęk przed brakiem sensu i niepokojącą potrzebę sensu ludzie zagłuszają często piciem z «kielicha odurzenia» (Iz 51, 17-23). Nie jest przejawem mądrości wyobrażanie sobie innych warunków życia. Nie powinniśmy też tracić czasu na płaczliwe i pełne pychy wytykanie słabości i niemocy innych. Musimy raczej dalej budować Kościół według zamysłu Jezusa, współpracując z nim w tym dziele, aby człowiek trzeciego tysiąclecia mógł się zachwycić. Dzięki temu pośród lęku przed bezsensem i potrzebą sensu zagości cud, obietnica nowej ludzkości, którą jest Kościół. Błaganie, w którym z nastaniem nocy wyraża się dramatyczne pytanie o sens życia (por. Fides et ratio, 26), przemieni się w pełen radości zachwyt nad cichym cudem pustych rąk, urzeczywistniającym się w świadectwie chrześcijan. Kościół powinien wsłuchiwać się w ów błagalny głos i powinien też usłyszeć pełne zdumienia pytania: «Skąd ta nowość? Dlaczego ta wspólnota tak bardzo różni się od powszechnego stylu życia, który cechuje żądza posiadania i panowania nad innymi? Jaka moc kryje się za tym cichym cudem pustych rąk?»

Patrząc z życzliwością na owo zdumienie, odpowiemy ze szczerością i prostotą: tą mocą jest Jezus Chrystus, który posłuszny woli Ojca ustanowił wspólnotę ludzi z Bogiem. Ofiara Chrystusa, w której dokonało się Jego zjednoczenie z Ojcem, uobecnia się w Eucharystii. Sprawia ona, że ludzie włączają się do ofiary krzyżowej i jednoczą się z Ojcem; «w Sakramencie Eucharystii Zbawiciel, który dwadzieścia wieków temu przyjął ciało w łonie Maryi, nadal ofiarowuje się ludzkości jako źródło Boskiego życia» (Tertio millennio adveniente, 55). Z prostotą odpowiemy pytającym, że to właśnie Eucharystia sprawia cichy cud pustych rąk i urzeczywistnia wspólnotę żyjącą Bożym pokojem, która nieustannie odtwarza w swoim ciele konanie Jezusa Chrystusa (por. 2 Kor 4, 10). Jako wspólnota mężczyzn i kobiet, którzy żyją nowością i królowaniem Jezusa, wyznając je i świadcząc o nich, będziemy wsłuchiwać się — z dobrocią ubogich i niezłomnością pokornych — w to bolesne błaganie. A sercem wyznania i świadectwa będzie dziękczynienie za wspólnotę z Ojcem, jakiej doświadczamy dzięki Jezusowi, który ją ustanowił i nam ofiarował. Wdzięczność każe nam zachęcać wszystkich bez wyjątku do nawiązania tej pełnej pokoju relacji z Ojcem i troszczyć się o to, by mogła się ona urzeczywistniać. Będziemy też zawsze radować się, jeśli Boży pokój będzie rozprzestrzeniał się dzięki działaniu Ducha Jezusa również poza Kościołem — i to czasem w sposób bardzo pouczający dla samego Kościoła.

Bolesne zmagania człowieka

Będziemy trafnie mówić o Eucharystii człowiekowi trzeciego tysiąclecia, jeśli przypomnimy sobie ewangeliczny język wdzięczności. Będziemy poprawnie mówić o Eucharystii, jeśli w różnych sposobach jej sprawowania rozpoznamy bolesne zmagania, jakich człowiek doświadcza w obliczu tajemnicy Boga. Chcielibyśmy czuwać nad tym, by życie Kościoła i jego podstawowe działanie, Eucharystia, urzeczywistniały się zgodnie z zasadą wdzięczności. Pomoże to człowiekowi odrzucić sugestie, które dogłębnie zniekształcają oblicze Boga — czyniąc Go zbyt łagodnym lub zbyt niepokojącym. Ostatecznie bowiem źródłem nieustannych wątpliwości człowieka jest postrzeganie Boga jako wszechmocy — groźnej i totalnej, która już to napawa lękiem, bo wydaje się despotyczna i nieprzewidywalna, już to pociąga, pozwalając się do siebie zbliżyć.

Wydaje się, że mamy tu do czynienia z tęsknotą za lekkomyślnie opuszczonym domem ojca. Wciąż wraca wspomnienie utraconej harmonii, towarzyszy mu jednak głęboko zakorzenione przekonanie o wrogości ojca. Dlatego powrót do domu odbywa się, jak w przypadku syna marnotrawnego, w atmosferze poddańczej uległości i regulowania należności. Sprowadza się ona do wymyślania niezliczonych sposobów, aby odzyskać to, co w bezmyślny sposób zostało roztrwonione.

Czy nie jesteśmy nadal zbytnio przyzwyczajeni do owego religijnego rytuału składania ofiar Bogu, aby zapobiec wrogości i zyskać przychylność? Czy w naszych celebracjach nie dominuje niekiedy ton niewolniczego lęku? Czy nie zdarza się nam, zbyt często zubożać oddziaływania Eucharystii sprowadzając ją do sakralnego obrzędu, który ma nam pomóc zmniejszyć dystans dzielący nas od Boga i zjednać Jego życzliwość? Czy na sprawowaniu Eucharystii nie ciąży niekiedy nadmierny indywidualizm, który przysłania jej właściwy owoc, tj. budowanie wspólnoty Kościoła?

Aby przekonująco mówić o Eucharystii człowiekowi trzeciego tysiąclecia, nie powinniśmy godzić się na zniewalający fatalizm, który każe mnożyć obrzędy i ofiary, aby zaskarbić sobie łaskawość Boga. Powinniśmy raczej przypomnieć sobie zasadę wdzięczności, która uwypukla wytrwałą bliskość Pana, Jego wieczną gotowość do poświęcania się i współczucia, Jego ofiarę za nas i za wszystkich ludzi.

Człowiek współczesny poczuje wtedy kojący pokój płynący z naszych radosnych słów, które pośród rozbrzmiewających nocą skarg i zadawnionych nieporozumień wokół Osoby Boga głoszą, że Bóg ma nieustannie «biodra przepasane» i przychodzi, aby nam służyć (por. Łk 12, 37); że życiem z Bogiem, drogą do Boga i Bożą prawdą jest Jezus, Jego udręka i Jego noc, Jego milczenie i Jego krzyk, cichy cud Jego pustych rąk i... naszych własnych.

Kard. Carlo Maria Martini SJ
Metropolita Mediolanu

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama