Iść za Barankiem dokądkolwiek idzie

Rekolekcje o Ewangelii wg św. Jana (tom II) - fragment książki Wydawnictwa Księży Marianów (Wyd. II, 2007)

Iść za Barankiem dokądkolwiek idzie

Marie-Dominique Philippe

Iść za Barankiem dokądkolwiek idzie

Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa, luty 2007
ISBN 978-83-7502-066-3


Spis treści
Wykaz skrótów5
Przedmowa7
I. Wprowadzenie: Od Prologu do Rozdziału 211
Prolog11
Kontemplacja Maryi13
Ubóstwo Jana Chrzciciela15
Wybór pierwszych uczniów20
Dalszy ciąg cyklu Baranka
II. Wesele w Kanie Galilejskiej27
„Zaproszeni na ucztę Baranka...”28
Prośba Maryi i odpowiedź Jezusa32
Ten cud jest znakiem43
Modlitwa wewnętrzna44
Rana Serca Jezusa49
Królewskie kapłaństwo wiernych, pośrednictwo w porządku miłości52
Niewiasta otrzymuje i zachowuje sekrety57
Sen pierwszego Adama i całopalna ofiara Baranka61
III. Oczyszczenie świątyni68
Wrażliwość Bożej miłości69
Różnica między sacrum a profanum77
Zmartwychwstali w Chrystusie82
Kana i oczyszczenie świątyni: miłość i adoracja84
Adoracja, modlitwa liturgiczna, praca88
IV. Rozmowa z Nikodemem (1)94
Wykład teologii96
Nikodem rozbrojony104
Zapowiedź tajemnicy krzyża109
V. Rozmowa z Nikodemem (2)115
Dwa rodzaje narodzin117
Teologia łaski122
Symbolika wody126
Szum wiatru129
Tajemnica Wcielenia i krzyża133
Źródła łaski136
Adoracja, modlitwa wewnętrzna i kontemplacja139
VI. Rozmowa z Nikodemem (3)145
Trzy zasadnicze stanowiska teologiczne dotyczące łaski145
Grzech pychy150
Cykl Oblubieńca
VII. Ostatnie świadectwo Jana Chrzciciela163
Baranek jest Oblubieńcem164
Zazdrość uczniów Jana Chrzciciela165
Przyjaciel Oblubieńca170
VIII. Rozmowa z Samarytanką180
Objawienie tajemnicy Oblubieńca180
Jezus budzi serce Samarytanki183
Jezus na nowo stawia Samarytankę w prawdzie190
Prawdziwy ekumenizm192
Dwie części rozmowy198
Woda żywa200
Adoracja w Duchu i prawdzie202
Adoracja jest dla nas sprawą życia i śmierci205
Żyć Duchem Świętym207
Lęk a adoracja209
Roztropność ludzka a roztropność chrześcijańska210
Adoracja a posłuszeństwo214
IX. Ojciec umierającego dziecka218
Urzędnik królewski staje się żebrakiem218
Urzędnik na nowo staje się ojcem220
Modlitwa błagalna224
Dzieło Oblubieńca226
Zapowiedź tajemnicy krzyża227
„Kto może pojąć, niech pojmuje!”232
X. Chromy znad sadzawki Betesda234
„Nie mam człowieka...”234
Darmowa miłość239
Świątynia i szabat — wyzwolenie242
XI. Teologia Serca Oblubieńca245
Kontemplacja, medytacja, modlitwa wewnętrzna245
Baranek, Oblubieniec, Syn251
Objawienie Syna
XII. Syn objawia i wypełnia dzieło Ojca257
„Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie”258
„Ojciec bowiem miłuje Syna...”261
Zmartwychwstanie jest dziełem Ojca i Syna264
Sąd267
Władza i sąd270
Realizm wiary274
Żyć w świetle zmartwychwstania276
XIII. Świadectwo Ojca280
Umrzeć, aby żyć281
Byt a życie282
Predestynacja a wolność284
Teologia świadectwa286
Słowo a Pismo289
Chwała ludzi a chwała Boża293
XIV. Tajemnica wiary296
W jaki sposób szatan atakuje wiarę?296
Dwie wielkie przeszkody dla wiary299
Jezus wyjawia nam swą bliskość z Ojcem301
Aneksy
I. Odpowiedzi na pytania307
1. Jak wyjaśnić w sposób teologiczny, że grzech „rani” Serce Chrystusa, skoro Chrystus jest w chwale?307
2. Czy mógłby Ojciec wyjaśnić z teologicznego punktu widzenia, jak możemy mówić, że Maryja daje swoim dzieciom wszystko, co posiada, tak jak dała to Janowi?310
3. Jak można współpracować z tajemnicą modlitwy wewnętrznej?312
4. Kiedy jesteśmy oblubienicą, a kiedy przyjacielem Oblubieńca?315
5. Mówiąc o Samarytance wspomniał Ojciec o „spotkaniach weselnych”. Co to może dla nas znaczyć? Czy może Ojciec do tej sprawy powrócić?318
6. Jezus mówi nam, że królestwo Boże jest dla dzieci. Jak zrozumieć komplementarność porównania do dziecka z porównaniem do oblubienicy? I jak to przeżywać w modlitwie wewnętrznej?321
7. Jak w miłości braterskiej przeżywać miłość, która przywraca życie?325
II. Plan Ewangelii św. Jana328

Fragment książki

Przedmowa

Pierwszy tom książki Iść za Barankiem, wydany przez Editions Saint-Paul w 1995 roku, był wznowieniem tekstu rekolekcji wygłoszonych do młodych na temat Ewangelii św. Jana. W pierwszym tomie ojciec Marie-Dominique Philippe, komentując pierwszy rozdział Ewangelii św. Jana, wprowadza nas w tajemnicę światła i miłości „Słowa, które stało się ciałem” (J 1,14). Słowo, tajemnica kontemplacji Ojca, jest całkowicie zwrócone ku Ojcu (pros ton Theon), całkowicie od Niego zależne. I aby nam objawić tę tajemnicę, wciela się; i nie tylko się wciela, ale wciela się, aby zostać złożonym w ofierze, aby być „Barankiem jakby zabitym” (Ap 5,6). Jedynie stan ofiary, w jakim znajduje się Baranek, może nam objawić w sposób ostateczny to, co właściwe osobie Słowa całkowicie zwróconego ku Ojcu; nigdy bowiem nie jesteśmy tak bardzo zwróceni „ku” komuś jak wówczas, gdy znajdujemy się w tym stanie ofiary, aby go otoczyć chwałą. A Baranek jest również tym, który jest ofiarą w cichości, i który nam uświadamia, jak bardzo Jezus jest blisko nas.

Baranek jest jednak również Oblubieńcem, Synem Bożym. Ten drugi tom zaprasza nas do kontynuacji lektury Ewangelii od wesela w Kanie Galilejskiej, by wraz z Janem wejść w głęboki rytm apostolskiego życia Jezusa: w rozkwit, wielkie walki oraz w ”ostatni tydzień”. Drugi tom poprzestaje jednak na rozkwicie, od Kany do rozmnożenia chleba. Dopiero w trzecim tomie, który jest w przygotowaniu, Autor omówi wielkie walki i przejawy obecności Jezusa pośród tych walk, aż po krzyż, a następnie siedem objawień Chrystusa zmartwychwstałego, które utwierdzą wiarę apostołów.

Poprzez te stronice, bardzo żywe, gdyż zawierają głoszone słowo, rozbrzmiewa pytanie Jana, zadane podczas pierwszego spotkania z Jezusem: „Panie, gdzie mieszkasz?” Któż z nas nie nosił tego pytania w swym sercu człowieka wierzącego, pragnącego przeżyć prawdziwe, osobiste spotkanie z Chrystusem?

Autor przyjmuje tutaj perspektywę teologii mistycznej, a nie teologii naukowej. Podczas gdy teologia naukowa, na podstawie słowa Bożego i posługując się filozofią, dotyczy zrozumiałości tajemnicy Boga — na tym polega jej nauczanie w najgłębszym wymiarze — to teologia mistyczna dotyczy przede wszystkim celu wiary. Tak samo jak teologia naukowa, obiera za punkt wyjścia słowo Boga, ale przyjęte wyraźnie jako słowo Ojca, Przyjaciela, Oblubieńca; i chce rozważać tajemnicę Boga od wewnątrz, poczynając od przekazywania miłości i bezpośrednio po to, by nas przygotować do życia tą miłością (teologia mistyczna przygotowuje nas do życia mądrością mistyczną, mądrością wlaną, która jest owocem daru mądrości). Tak jak teologia naukowa, teologia mistyczna posługuje się filozofią, ale przede wszystkim posługuje się metafizyką aktu i etyki (przyczynowość celowa) i rozważa wszystko w świetle Bożej miłości i dobroci: „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Mk 10,18).

Ostateczne objawienie tajemnicy Boga zostaje dane na krzyżu: „Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Na krzyżu Jezus przekazuje nam mądrość (por. 1 Kor 1,18 n.), przez którą wprowadza nas w swój własny cel: w Jego własną szczęśliwość umiłowanego Syna Ojca. Teologia mistyczna rozpatruje więc przede wszystkim tajemnicę krzyża, wypełnienie wszystkich ofiar Starego Przymierza i najwyższy przejaw mądrości Miłości. Na podstawie tej kontemplacji tajemnicy krzyża jako najwyższego przejawu Miłości i jako objawienia mądrości, można wypracować teologię mistyczną — dokładnie tak, jak na podstawie twierdzenia „Bóg jest całkowicie niezłożony” można wypracować teologię naukową.

Teologia mistyczna, nie mając statusu naukowego, lecz status mądrości, może mieć charakter tylko opisowy, a jego porządkiem rządzi nie analiza (jak w teologii naukowej), lecz miłość. Z pewnością zakłada ona pewien porządek, ale jest to porządek miłości, który można tylko opisać i który prowadzi do kontemplacji, czyli do milczenia miłości, gdzie umysł, pozostając w mrokach, jest całkowicie zależny od światła Boga, który daje mu siebie, w przypływie zrozumiałości, który wyprowadza nas z samych siebie, byśmy mogli przylgnąć do tajemnicy.

Ewangelia św. Jana, ponieważ objawia nam miłość w jej największym wymiarze — dar, który składa nam Ojciec ze swego Syna — jest najważniejszym miejscem, w którym można odkryć to objawienie miłości; jest więc w najwyższym stopniu księgą Pisma, na podstawie której można rozwijać teologię mistyczną.

Stronice, które tu przedstawiamy, postępują krok w krok za tekstem Ewangelii św. Jana. Porządek, który tu napotkamy, będzie więc porządkiem tej właśnie Ewangelii.

Wprowadzenie:

Od Prologu do Rozdziału 2

Nie powracając tutaj do samego początku Ewangelii św. Jana, rzucimy jednak spojrzeniem za siebie i jeszcze raz wypunktujemy to, co już widzieliśmy.

Jeśli staramy się zrozumieć Ewangelię Jana taką, jaka została nam dana, musimy przede wszystkim pamiętać, że jest to Ewangelia starca. Bóg chciał, by tak się stało. To zresztą ciekawe. Jeśli popatrzymy na Jana i na Polikarpa, to zobaczymy, że są oni jakby dwoma ostatnimi ludźmi dwóch etapów. Jan zamyka okres Apostołów, a Polikarp jest ostatnim z ludzi, którzy znali Apostołów. Opatrzność rzeczywiście zechciała, aby tradycja Janowa była ostatnia, ostateczna. Czyż nie kryje się w tym znak, że tradycja Janowa ma umożliwić odnowę i podjęcie wszystkiego w całej pełni? Jest to Ewangelia kogoś, kto przeżył trzy lata w bliskości Chrystusa, kto przyjął Maryję i kto przekazuje nam to, co przeżył w najtajniejszej głębi serca dla Kościoła, który musi znieść wielkie walki zapowiadane przez Apokalipsę. Nie zapominajmy, że Jan wpierw przeżył Apokalipsę, a dopiero potem dał nam Ewangelię i że Ewangelia jest więc naprawdę ostatnim światłem. Ostatnim świa- tłem nie jest Apokalipsa, lecz Ewangelia Jana. Jest ona światłem miłości.

Prolog

Jeśli patrzymy na tę Ewangelię starając się odkryć w niej porządek Bożej mądrości, to widzimy, że przed rozpoczęciem apostolskiego życia Jezusa znajduje się Prolog: „Na początku było Słowo”, Logos. Jedynie Jan mówiąc o Drugiej Osobie Trójcy Świętej określa Ją jako „Słowo” (po łacinie Verbum). Rzuca to wielkie światło na tajemnicę Jezusa. To światło znajdujemy już w 19 rozdziale Apokalipsy i na początku Pierwszego Listu, jest to więc bardzo Janowe. A fakt, że to określenie występuje trzykrotnie i jest obecne we wszystkich trzech dziełach, pokazuje nacisk, z jakim Duch Święty chce nas wprowadzić w to wielkie objawienie dotyczące Drugiej Osoby Trójcy Świętej. Słowo „stało się ciałem” (1,14). Słowo, owoc kontemplacji Ojca, który jest tym, co najbardziej pełne światła — jest „światłością prawdziwą” (1,9) — „objawiło się w ciele” (1 Tm 3,16), poprzez ciało. I przyjmując ciało sprawiło, że stało się ono wieczne: „Ja jestem zmartwychwstaniem” (J 11,25). Właśnie to przymierze Słowa z ciałem zostaje nam ukazane w Prologu Ewangelii Jana i pozwala zrozumieć to, co charakteryzuje Nowe Przymierze. Nowe, gdyż Słowo przyjmuje już nie tylko szczyty ludzkiej inteligencji, tak jak było w pierwszym przymierzu Słowa z człowiekiem: Słowo „oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (1,9). Trzeba mocno podkreślać to podstawowe przymierze Słowa Bożego z naszym ludzkim umysłem, gdyż zbyt łatwo dzisiaj zapominamy, że ludzki umysł został stworzony dla prawdy, że niesie w sobie wezwanie do pełnej światłości. Przymierze w tajemnicy Wcielenia — „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” — zostaje zawarte po to, by Słowo było obecne, głęboko obecne w naszym życiu; nie tylko na szczycie naszego umysłu, nie tylko w naszym duchowym sercu (tajemnica wiary), lecz przez całą naszą zmysłowość, przez nas całych, aby wszystko zostało w nas odrodzone i przemienione. Oto wielkie przymierze Słowa Bożego z ludźmi w tajemnicy Wcielenia.

Można zatem powiedzieć, że Prolog św. Jana, który nam objawia płodność tajemnicy Boga przed stworzeniem i pozwala nam zrozumieć, dlaczego całą ekonomię Bożą należy rozważać w świetle Słowa Bożego, jest dla nas jakby kartą kontemplacji. Będziemy mieli okazję do tego wrócić, gdyż musimy coraz lepiej rozumieć, że kontemplacja nie jest czymś niezwykłym, lecz jest podstawowym wymogiem wiary chrześcijańskiej: jeśli chcemy pozostać chrześcijanami, to wszyscy musimy dążyć do kontemplacji, zwłaszcza w dzisiejszym świecie. Prolog Jana pokazuje nam wymóg kontemplacji, gdyż mamy przyjąć tajemnicę Ojca, tajemnicę Jego własnej kontemplacji, a możemy ją przyjąć jedynie wówczas, gdy będzie w nas pragnienie tej kontemplacji.

Kontemplacja Maryi

Z pewnością trzeba dodać, że jeśli Jan umieszcza Prolog na początku swej Ewangelii, to po to, aby nam uświadomić światło, w jakim należy widzieć całą tę Ewangelię. Można powiedzieć, że ta Ewangelia jest owocem kontemplacji Jana, że jest ona tym, co Jan odkrył w ekstazie na Patmos. Ujrzał Słowo Boże w symbolu tego, kto dosiada białego konia i kto ma „szatę we krwi skąpaną” (por. Ap 19,13; 6,2). Uświadamia nam zatem, iż objawienie Słowa wiąże się z krzyżem, a raczej, że to wielkie objawienie Słowa miało miejsce na krzyżu.

Pod krzyżem stoi Maryja, która przeżywa jakby nowe zwiastowanie. Należy zestawić ze sobą dwa zwiastowania, gdyż pomaga nam to zrozumieć dwa sposoby wejścia w tajemnicę Drugiej Osoby Trójcy Świętej. Podczas pierwszego zwiastowania anioł przekazuje Maryi sekret Ojca, tajemnicę Syna, aby Syn stał się synem Maryi i sekretem Jej serca. Maryja przyjmuje ten sekret w kontemplacyjnej i miłującej wierze. Zwiastowanie jest więc punktem wyjścia chrześcijańskiej kontemplacji. Pod krzyżem Maryja idzie dalej, głębiej. Jan nic nam o tym nie mówi, tylko tyle, że Maryja trwa stojąc — Juxta crucem stabat Mater (J 19,25) — i wydaje się niemożliwe, żeby Jan nie zapytał Maryi, jak to się stało, że mogła wytrwać stojąc. Kiedy przyjął Maryję jako matkę, i to w najtajniejszej głębi serca, jakże mógłby Jej nie zapytać o tajemnicę Jej kontemplacji? Czyż tajemnica ta nie zostaje nam jakby wyjawiona w zakończeniu Prologu? „Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (1,18). Czyż nie to właśnie Maryja przeżyła pod krzyżem? Trwała stojąc, gdyż Słowo, Syn, jest „w łonie Ojca”. Gdy patrzeć z zewnątrz, krzyż jest tylko załamaniem i klęską; dogłębnie jednak jest on wielkim zwycięstwem miłości. Wielkie zwycięstwo zamieszkuje w sercu Jezusa, zwycięstwo posłuszeństwa nad grzechem i śmiercią. Maryja w swej kontemplacji zagłębia się w tajemnicę Słowa, Syna, który jest w łonie Ojca. Dlatego może trwać stojąc, gdyż w Bogu nic się nie zmieniło. To zwycięstwo miłości jest nam przekazane przez całopalną ofiarę Baranka, aż po ranę serca.

Można zatem powiedzieć, że Prolog wyraża kontemplację Maryi pod krzyżem i że Jan przyjął tę kontemplację. Nie oznacza to, że Maryja przekazała mu Prolog w znanej nam postaci, gdyż święci nie są kopiami siebie nawzajem: żyją jednym duchem. Najświętsza Maryja Panna nie chce, byśmy powtarzali identycznie to, co mówi. Matka tego nie lubi; matka przekazuje ducha, aby wszystkie jej dzieci żyły jednym duchem. To coś znacznie większego, bo gdyby wszystkie dzieci powtarzały tę samą naukę słowo w słowo, byłoby to bardzo nużące i bardzo materialne. Ważne jest żyć jednym duchem, każdy na swój własny sposób, na miarę swej inteligencji. Inteligencja Jana różni się od inteligencji Maryi, lecz pod krzyżem serce Jana, gdy Jezus mu daje swą Matkę, jest zakotwiczone w sercu Maryi, tak jak słowo w łonie Ojca. Dlatego Maryja może mu przekazać to, co przeżyła: przez cios włócznią pojęła, że „Słowo stało się ciałem”. Rzeczywiście, w chwili ciosu włócznią można zrozumieć to stwierdzenie: Słowo stało się ciałem, skoro bowiem Jezus już umarł, to istnieje już tylko ciało. Ciało to rana serca, tego serca, które przestało bić i które jest sercem Boga. Właśnie w tej chwili Maryja w swej kontemplacyjnej wierze pojęła, że krzyż Jezusa jest objawieniem Jego chwały, „chwały, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca” (1,14); i właśnie tutaj pojęła, że sama otrzymała tajemnicę tej chwały, czyli przekazanie miłości. Dlatego winniśmy bardzo kochać Prolog i często go odczytywać. Prolog ma nam pomagać wchodzić głęboko w kontemplację. Kiedy poświęcamy czas na wewnętrzną modlitwę i niekiedy zbyt dobrze nie wiemy, co zrobić, aby zagłębić się w tajemnicy modlitwy wewnętrznej, nie zapominajmy, że mamy Prolog i że powinien on nam pomagać we wchodzeniu coraz głębiej w samą tajemnicę Jezusa i Ojca, przez Maryję.

Ubóstwo Jana Chrzciciela

Po Prologu, który ukazuje nam wymóg wiary kontemplacyjnej, następuje świadectwo Jana Chrzciciela. Lewici i kapłani wysłani przez Jerozolimę do przebywającego na pustyni wypytują Jana Chrzciciela, który w swych odpowiedziach najwyraźniej jest pod tchnieniem Ducha Świętego. Jan Chrzciciel po raz pierwszy poruszył się w łonie Elżbiety (por. Łk 1,41); tutaj widzimy poruszenie Jana Chrzciciela na pustyni, gdy staje wobec tych lewitów i kapłanów, którzy nie rozumieją. Jan Chrzciciel jest człowiekiem postronnym, znajduje się zupełnie na zewnątrz religijnej twierdzy, jaką jest Jerozolima, i intryguje. Oto dlaczego Żydzi go przesłuchują, jego, który nawet nie wie, kim jest! Nigdy nie zadał sobie tego pytania (biedak nigdy nie zadaje sobie pytania, kim jest). Wówczas, pod tchnieniem Ducha Świętego, w poruszeniu miłości, przedstawia się: „Jam głos wołającego na pustyni” (1,23). Jest głosem.

Jan objawił nam tajemnicę Słowa, a Jan Chrzciciel jest głosem. Jan jest bardzo wrażliwy na to, na „słowo”, i na głos. Co znaczy łacińskie słowo verbum? To wewnętrzny sekret, który nosimy w najtajniejszej głębi naszego umysłu i serca. Przed słowem, które wyraża to, co myślimy, jest to, co myślimy lub nosimy w sercu; głos natomiast wyraża wymiar uczuciowy. Kiedy znajdujemy się w skrajnym stanie uczuć, już nie możemy mówić, jęczymy. Kiedy znajdujemy się w stanie wielkiego zmęczenia lub cierpienia, już nie rozmawiamy, jesteśmy jak zaszczute zwierzę ryczące na pustyni. Jan Chrzciciel, u kresu całego wielkiego oczekiwania proroków — prorocy mówili — określa siebie jako krzyk. Jest krzykiem Boga, jest krzykiem Ducha Świętego, gdyż jest ubogi. Jan Chrzciciel nie wygłasza kazań. Jest tu, by „gotować drogę” (Iz 40,3), i jest również „głosem wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską”. Nie może powiedzieć nic innego, i tutaj odkrywamy jego ubóstwo. W jego sercu istnieje wielkie pragnienie, przemożne łaknienie przyjścia Mesjasza. Dlatego jego serce jest tak ubogie i tak miłujące. Istotnie, pragnienie jest owocem ubóstwa i miłości. W sercu Jana Chrzciciela istnieje to ubóstwo i ta moc miłości, i w ten sposób pozwala on nam zrozumieć, czym jest nadzieja eschatologiczna. To zresztą zadziwiające: pierwsza chwila, Prolog, uświadamia nam, czym jest wiara kontemplacyjna, zaś Jan Chrzciciel przedstawia nadzieję eschatologiczną. Jest prawdziwie poruszany przez Ducha, który wyprowadza go na pustynię. Nie wie, dokąd idzie. Z Duchem Świętym zawsze tak jest: „Ojciec ubogich” wymaga całkowitego zaufania. Jeśli wydaje nam się, że wiemy, to już nie jesteśmy ubodzy. Ubogim jest ten, kto nie wie, i to stanowi największe ubóstwo. Jan Chrzciciel jest tym ubogim, który nie wie, dokąd go prowadzi Duch Święty; akceptuje to radykalne ubóstwo, gdyż chce tylko jednego: być elastycznym, całkowicie posłusznym działaniu Ducha Świętego.

Do postaci Jana Chrzciciela często należy powracać. Jan w swej Ewangelii dobrze to zrozumiał, gdyż był jego uczniem. Łukasz, Marek i Mateusz nie byli uczniami Jana Chrzciciela; Jan zaś był i wie, co otrzymał od tego mistrza. Jan Chrzciciel był niezwykłym mistrzem z powodu swej wewnętrznej wolności: nie ma nic do stracenia, gdyż jest ubogi, a tylko ubodzy są wolni. Ci, którzy mają wiele bogactw, mają też wiele do stracenia, i nie są wolni. Wciąż bardzo się boją, że ktoś im odbierze to, co posiadają, zaś ten, kto nic nie posiada, jest wolny, a zatem może być uległy wobec działania Ducha Świętego.

Jan Chrzciciel musiał wiele wycierpieć z powodu wizyty tych lewitów i kapłanów; musiał wiele wycierpieć widząc, że jego świadectwo okazuje się wobec nich nieskuteczne. Gdyby ci lewici i ci kapłani poprosili o chrzest, gdyby wrócili do arcykapłanów ze słowami: „Na pustyni jest wspaniały posłaniec Boga, idźcie się z nim spotkać”, i gdyby najwyższy poprosił Jana Chrzciciela o chrzest, byłoby to wspaniałe nawrócenie! Być może arcykapłani byliby wówczas gotowi przyjąć Chrystusa i Go zrozumiećź

Jan nie podaje wyniku tej „wizytacji kanonicznej”, ale łatwo go odgadnąć. Posłańcy z pewnością powiedzieli: „Na pustyni jest ktoś, kto chrzci wodą, ale niezbyt dobrze wie, co robi; to jeszcze jeden nawiedzony” (faktycznie, w czasach niepokojów nawiedzonych nie brakuje). Ci lewici i ci kapłani nie potrafili rozeznać i osądzili według swego stanu posiadania, według swojej znajomości Prawa. A Jan Chrzciciel nie mieści się w ich kategoriach... toteż go nie rozumieją.

Czyż dla takiego biedaka, jak Jan Chrzciciel, widok tych lewitów i tych kapłanów, których nie dotknęło jego świadectwo, nie musiał być najcięższym doświadczeniem? Ta wizyta uczyniła go bardziej ubogim, i oto właśnie wtedy, gdy doznaje tego wielkiego ubóstwa, staje przed nim Jezus. Bóg zawsze słyszy krzyk dziecka na pustyni (por. Rdz 21,17), a Jan Chrzciciel wołał, krzyczał do Boga, uważając się za niegodnego swej misji, skoro nie potrafił nawrócić tych lewitów i tych kapłanów.

„Nazajutrz zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: «Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata»” (1,29). Jezus przychodzi do Jana Chrzciciela, natomiast nie przychodzi do lewitów i kapłanów: oni by nie zrozumieli. Jan Chrzciciel trwa w oczekiwaniu i dlatego Jezus wychodzi naprzeciw temu biedakowi: ten biedak Go przyciąga. Jan Chrzciciel zostaje oświecony nagle przez Ducha Świętego i odkrywa w Jezusie Baranka Bożego, który gładzi grzech świata. Aby zrozumieć Ewangelię Jana, bardzo ważne jest uchwycić ten motyw przewodni, przewijający się przez całe Pismo: baranek paschalny, baranek na rzeź prowadzony itd. (por. Rdz 22,7; 22,13; Wj 11,4-12,14; Iz 53,4-7; Ap 5,6). Między „sługą” i ”barankiem” istnieje silna więź, wpisana wręcz w język aramejski. Jan wybrał słowo „baranek”. Podczas gdy mógł powiedzieć: „Oto Sługa Boży”, mówi: „Oto Baranek Boży”. Ten symbolizm sięga dalej i pozwala głębiej pojąć misję Jezusa. Nie jest bez znaczenia, że Kościół zachował te słowa w liturgii eucharystycznej. Słowa Jana Chrzciciela, tego ubogiego, zostały zachowane w całej tradycji, gdy kapłan podnosi konsekrowaną hostię: „Oto Baranek Boży”. Ilekroć słyszymy te słowa, powinniśmy prosić Ducha Świętego, by móc je przeżywać tak, jak je przeżył Jan Chrzciciel.

Jan Chrzciciel z pewnością znał Jezusa w sposób ludzki, historyczny, ale nie znał Go od wewnątrz. To odnosi się również do nas: wszyscy poznaliśmy Jezusa w sposób historyczny, przez Ewangelie; być może nawet odbyliśmy studia teologiczne. Istnieją teologowie, którzy znają Jezusa teologicznie, którzy studiowali o Nim, ale nie mają doświadczenia osobistej z Nim więzi, podczas gdy każde życie chrześcijańskie wymaga tego wewnętrznego i osobistego doświadczenia. Kiedy mamy to doświadczenie, Duch Święty nagle opuszcza zasłonę i stawia nas przed Tym, który daje nam siebie, przed Barankiem. Jan Chrzciciel musiał doznać wstrząsu z powodu tego odkrycia.

Jezus milczy, nic nie mówi. Przychodzi do Jana Chrzciciela, a ten odkrywa, że czekał właśnie na Niego. Dotąd tego nie wiedział. „To jest Ten, o którym powiedziałem: «Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem»” (1,30-31). Upomniał po bratersku lewitów i kapłanów mówiąc, że pośród nich jest ktoś, kogo nie znają. Pokazanie tym inteligentnym Żydom, gdyż ci lewici i kapłani musieli być bardzo inteligentni, że trwają w niewiedzy, było wspaniałym napomnieniem braterskim. Uczynił to jednak ubogi, tak ubogi, że kiedy odkrywa Baranka, to uznaje, że sam Go nie znał.

Następnie stajemy przed tą zadziwiającą teofanią, kiedy Jan Chrzciciel odkrywa Ducha przy Baranku: „Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: «Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym». Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym” (1,32-34). Oficjalnie Stary Testament wypełnia się w sercu Jana Chrzciciela. Wypełnił się już w sercu Maryi i w sercu Józefa; wypełnił się już w sercu Elżbiety, prorokini Anny i Symeona. To wszystko było jednak bardzo ukryte. Tutaj Jan Chrzciciel oficjalnie pokazuje, że wszystko się wypełniło, dokonało: przepuszcza przodem Tego, który przyszedł po nim. Bóg powtórzył to, co pokazuje nam początek Księgi Rodzaju (zob. Rdz 4,3 n.): Kain nie godzi się na pierwszeństwo Abla i odwołuje się do swego prawa starszeństwa; podobnie i najwyższy kapłan odwoła się do swego prawa starszeństwa i z religijnej zazdrości nie zgodzi się na to, by prawdziwy Abel, Jezus, przeszedł przed nim pierwszy. Tutaj Jan Chrzciciel, ubogi, przepuszcza przed sobą Baranka, tego, który niesie nieprawość świata, a sam się usuwa; jest obecny, ale całkowicie zależny od Baranka. Oto eschatologiczna nadzieja Jana Chrzciciela: nadzieja ubogiego, który jest bez reszty zależny od tego, który przychodzi.

Wybór pierwszych uczniów

Następnie widzimy przy Janie Chrzcicielu wybór pierwszych uczniów (opisany tylko u Jana). Dwaj pierwsi uczniowie wybrani przez Jezusa są uczniami Jana Chrzciciela, i jest to coś wielkiego: Jezus zubaża ubogiego. Jedynym bogactwem Jana Chrzciciela byli uczniowie, a niektórzy z nich musieli być świetni! Jan i Andrzej to całkiem nieźli uczniowie! I oto Jezus wybiera najlepszych, a Jan Chrzciciel akceptuje, że zostaje z nich ogołocony. To niełatweź Zdobywanie uczniów u sąsiada, zabieranie mu powołań, najczęściej jest raczej źle widziane! A Jezus tak postępuje z Janem Chrzcicielem, aby pokazać całe zaufanie, jakie ma do niego. Wie, że Jan Chrzciciel nie będzie zazdrosny, że jest on ubogim, który darmo daje to, co darmo otrzymał, i nie przypisuje sobie żadnego prawa do swych uczniów. Jest to też bardzo piękne ze strony Jezusa: to nie On ich wybrał jako pierwszy. Wybrał ich Jan Chrzciciel, najpierw byli jego uczniami; a Jezus zgadza się, aby ci, których uformował Jan Chrzciciel, zostali Jego uczniami.

To powołanie dwóch pierwszych uczniów, Jana i Andrzeja, dokonuje się zatem bezpośrednio w świetle świadectwa Jana Chrzciciela: „Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem” (1,35-36). Św. Augustyn mówi nam, że to jest pierwsza chwila chrześcijańskiego powołania. Polega ona na tym, że zaczynamy iść za osobą. Nie jest to przede wszystkim kwestia doktryny czy moralności, lecz jest to pójście za osobą, a to coś znacznie więcej. To więź miłości, więź osobista. Jan i Andrzej stawiają stopy w śladach stóp Chrystusa, stóp Baranka, opierając się na świadectwie Jana Chrzciciela, które okazuje się skuteczne. Jest to wspaniała nagroda dana temu ubogiemu. Nie był on skuteczny wobec lewitów i kapłanów, lecz dla Jana i Andrzeja jego świadectwo okazało się skuteczne. Jan Chrzciciel sam się ogałaca dla Jezusa, ofiarowuje Mu pierwociny swego życia świadka. Ilekroć Bóg nam coś daje, mamy Mu to zwrócić, ofiarować. Bóg dał Janowi Chrzcicielowi Jana i Andrzeja i prosi, aby Mu ich ofiarował. Tworzy to bardzo silną więź między Jezusem, Barankiem Bożym, i Janem Chrzcicielem. Być może właśnie tu najlepiej rozumiemy zarazem zerwanie, jakie przynosi Nowe Przymierze, i ciągłość. Są tu obecne oba aspekty: Jezus zabiera Janowi Chrzcicielowi jego uczniów, dwóch najlepszych, lecz ci dwaj uczniowie muszą opuścić Jana Chrzciciela, by pójść za Jezusem.

To powołanie Jana i Andrzeja uświadamia nam pierwszy moment chrześcijańskiego powołania; trzeba odkryć tajemnicę Baranka i pozostać z Nim. Przede wszystkim chodzi tutaj o powołanie do życia wewnętrznego i kontemplacji: trwać przy Baranku można jedynie w wewnętrznej modlitwie i w kontemplacji.

Potem, po Janie i Andrzeju, następuje powołanie Szymona Piotra, Filipa i Natanaela. Na tej karcie Ewangelii znajduje się naprawdę cała teologia chrześcijańskiego powołania, która nas łączy z tajemnicą Baranka, Tego, który niesie nieprawość świata, Tego, który cały jest miłosierdziem i miłością. Jezus zgodził się stanąć przed Ojcem jako jedyny odpowiedzialny za całą ludzkość. Właśnie tego najbardziej potrzebujemy: wiedzieć, że jesteśmy zbawieni przez Baranka, i przyjmować Jego miłosierdzie.

Powołanie Jana i Andrzeja, związane z Barankiem, ma więc charakter kontemplacyjny. Powołanie Andrzeja obejmuje jednak aspekt apostolski. Kiedy odkrywamy Baranka, musimy spełniać razem z Nim wspólne dzieło. Andrzej reprezentuje zatem tych wszystkich, którzy muszą świadczyć, zaś Jan trwa w milczeniu (jest to wyraźnie pokazane).

Andrzej spotyka Szymona Piotra i daje wobec niego świadectwo. Następuje więc z kolei powołanie Piotra, będące powołaniem do służby: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas — to znaczy: Piotr” (1,42).

Następnie jest powołanie Filipa, będące czystą darmowością. Sam Jezus mówi do niego: „Pójdź za Mną”; Filip jako pierwszy zostaje wybrany bezpośrednio. Innych Jezus nie wybrał bezpośrednio, ktoś pośredniczył: Jan Chrzciciel albo Andrzej; natomiast Filipa wybrał bezpośrednio Jezus. To pokazuje, jak różnorodne są nasze powołania. Czasem w naszym życiu pojawia się Jan Chrzciciel, a czasem Andrzej; niekiedy zaś bezpośrednio Jezus.

Powołanie Natanaela dokonuje się za pośrednictwem Filipa, lecz świadectwo Filipa nie jest zbyt skuteczne, gdyż Natanael jest intelektualistą. Tu widać pierwszy opór, podczas gdy żaden z pozostałych nie stawiał oporu. Jakie to dla nas szczęście, że był jakiś opór! To nam pozwala zrozumieć, że mimo naszych oporów Jezus nadal nas wybiera. Widzimy, jak Filip daje świadectwo, ponieważ jednak jest nieco onieśmielony wobec Natanaela, posuwa się trochę za daleko. Faktycznie, gdy jesteśmy onieśmieleni, to bredzimy. Filip nie wie, co zrobić, gdy staje przed Natanaelem, który jest bardziej od niego wykształcony. I na słowa Filipa: „Znaleźliśmy (...) Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu”, Natanael się waha: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” (1,46). Oto opór tego, kto osądza na podstawie pochodzenia. Ten pierwszy opór polega po prostu na osądzaniu świadectwa innej osoby według już posiadanej wiedzy. To ciekawe, to bardzo zajmujące. Filip po prostu opowiada o swoim doświadczeniu, jest świadkiem. Natanael osądza na podstawie swej wiedzy, jako dobry teolog: ponieważ Filip wspomniał o Nazarecie i powiedział, że Jezus jest synem Józefa, Natanael może osądzić: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” Wobec tego Filip wie, że nie może rozumować; poznanie osoby jest kwestią doświadczenia: „Chodź i zobacz”.

Widzimy wtedy, jak Jezus przychodzi z pomocą Natanaelowi, gdyż świadectwo Filipa okazało się dla tego intelektualisty nie dość skuteczne. Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o Nim: „Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”. Trzeba by zapytać Ducha Świętego o intonację: Jak Jezus to powiedział? Widzimy, że Natanael od razu jest poruszony: „Powiedział do Niego Natanael: «Skąd mnie znasz?» Odrzekł mu Jezus: «Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym»” (1,48). Jezus pokonuje Natanaela na jego własnym polu: udowadnia mu, że poznał go wcześniej, zanim jeszcze Natanael Go poznał. Natanael zostaje więc pokonany i jako jedyny składa wyznanie wiary.

Ten fragment pokazuje nam, jak trudno umysłowi przyjąć świadectwo kogoś innego. Intelektualista zawsze chce odkrywać wszystko o własnych siłach, a kiedy ktoś inny mówi mu, że wcześniej przed nim odkrył coś wspaniałego, nie jest zbyt zadowolony. Wyraźnie widać, że Natanael za tym nie przepada. Wolałby sam odkryć Jezusa, przed innymi. Bóg powinien przestrzegać kolejności! Najpierw intelektualiści, a dopiero potem „biedacy”. Ale nie tak się dzieje, i Natanael przychodzi jako ostatni. Został pokonany. Trudno mu zaakceptować tę sytuację; jego umysł stawia opór, trudno mu dać się pochwycić przez wiarę, wiarę w osobę, która jest Zbawicielem, Barankiem Bożym (a właśnie na tym polega powołanie chrześcijańskie). Gdy tylko jednak intelektualista zgodzi się oddać całkowicie swój umysł, staje się zdolny do dawania świadectwa, składania wyznania wiary. Rzeczywiście, Natanael jako jedyny wyznaje wiarę: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!” (1,49).

W teologii powołania, jaką nam przedstawia ten fragment Ewangelii, zwróćmy uwagę na pięć szczególnych kontaktów z Jezusem, na pięć sposobów wejścia Jezusa w nasze życie. Powołanie tych pięciu ludzi — gdyż Bóg posługuje się ludźmi, aby do nas mówić — pomaga nam zrozumieć, jak Jezus chce całkowicie zdobyć to, czym jesteśmy. Można powiedzieć, że powołanie Jana — nie został on wymieniony z imienia, ale wszyscy zrozumieli, że chodzi o Jana — jest powołaniem serca. Pierwszą rzeczą, jaką Jezus zdobywa, jest nasze serce; to jest właśnie powołanie kontemplacyjne. Powołanie Andrzeja to wymóg świadectwa: współdziałania jako przyjaciela. Powołanie Piotra to służba. Filip to darmowość, zgoda na to, by Jezus szedł przodem. Wreszcie powołanie Natanaela to wiara, umysł, który zgadza się służyć wierze. Potem Jan wprowadzi nas w życie apostolskie Jezusa (ukazuje nam wybór uczniów przed życiem apostolskim).

Trzy pierwsze momenty Ewangelii Jana — Prolog, Jan Chrzciciel, wybór uczniów — ukazują nam całą strukturę naszego życia chrześcijańskiego: wymóg wiary kontemplacyjnej, wymóg nadziei eschatologicznej, wymóg osobistego wyboru. Od tej chwili będziemy towarzyszyć życiu apostolskiemu Jezusa, które Jan przedziela posiłkami: od Kany do rozmnożenia chleba; od rozmnożenia chleba do Betanii; od Betanii do zmartwychwstania. W ten sposób dostrzegamy trzy zasadnicze etapy apostolskiego życia Jezusa: tajemnice rozkwitu (od Kany do rozmnożenia chleba) — tajemnice radosne. Potem, od rozmnożenia chleba do Betanii, trwają wielkie walki, a zatem chaos. Wreszcie, od Betanii do zmartwychwstania, to „wielki tydzień”, tydzień, w którym ziarno pszenicy wpada w ziemię i obumiera (J 12,24); jest to wielki tydzień, w którym Jezus zgadza się już nie podejmować inicjatyw i zdaje się na bieg wydarzeń. Wreszcie, Jan pokaże nam tajemnicę objawień po zmartwychwstaniu, kiedy Chrystus potwierdza wiarę uczniów i wypełnia swe nauczanie.

(...)

Życie ma sens tylko wtedy, gdy kochamy, inaczej nie. Ma sens tylko wtedy, gdy odkryliśmy jakiś cel, gdy odkryliśmy osobę, która może nas kochać i nas kocha. Wtedy życie nabiera sensu; inaczej pozostaje harówką przy wodzie w samo południe, co może się przejawiać na tysiąc sposobów, gdyż bardzo zaawansowane techniki, z komputerem włącznie, pozostają harówką przy wodzie w samo południe. Wciąż chodzi o to samo: to wszystko należy do porządku środków. Jezus przynosi tej kobiecie dar Oblubieńca, czyli swoje Serce, swoją miłość. Jest to tak mocna miłość, że daje oblubienicy zdolność odpowiedzi na miłość Oblubieńca: „Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”. Ta woda żywa, ta miłość, którą chce nam dać Jezus jako Oblubieniec, musi stać się w nas źródłem wytryskującej wody. Jest to więc tajemnica miłości, tajemnica agape. Jezus daje nam darmo swoją miłość, ale oczekuje naszej odpowiedzi, oczekuje od nas współpracy. Otrzymujemy miłość, aby odpowiedzieć na miłość. Czyż najbardziej zadziwiające ze wszystkiego nie jest to, że Jezus dając nam swoją miłość, przemienia nasze serce i sprawia, że może ono kochać i stać się źródłem miłości? Z punktu widzenia ludzkiej miłości nie jest to oczywiście do końca prawdą: to, że kogoś kochamy, nie oznacza wcale, że on odpowie na naszą miłość. Chcielibyśmy, żeby tak było, ale nasza ludzka miłość nie jest stwórcza, podczas gdy miłość Boga jest stwórcza. Przekazując swą miłość, Jezus umożliwia tę głęboką przemianę naszego serca, które samo staje się „źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”, a więc źródłem miłości. Oto dar Oblubieńca; staje się On żebrakiem — „Daj Mi pić!” — gdyż oblubienica prosi. Miłość może być dana tylko temu, kto domaga się miłości. Nikogo nie możemy zmusić do miłości; aby przekazać miłość, drugi musi o nią prosić. Dlatego Oblubieniec czyni się żebrakiem — „Daj Mi pić!” — aby przekazać ten dar i aby oblubienica pojęła, że sama musi żebrać o miłość Oblubieńca.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama