Ułożona przez księdza Sopoćkę Litania o Miłosierdziu Bożym zawiera 34 wezwania, stanowiące uwielbienie Bożego Miłosierdzia
Wydawnictwo Księży Marianów PROMIC
Warszawa
wrzesień 2010
ISBN 978-83-7502-218-6
stron: 252
Format książki: 125x196 mm
Spis treści |
---|
Teologiczno-historyczne podstawy |
Litanii do Miłosierdzia Bożego ks. Józef Zabielski |
Litania do Miłosierdzia Bożego według bł. ks. Michała Sopoćki |
Moje wspomnienie o śp. siostrze Faustynie |
bł. ks. Michał Sopoćko |
Wykaz skrótów |
fragment książki
BOGACTWO BOSKIEJ NATURY oraz wielość ludzkich potrzeb stanowią naturalne podstawy różnorodności kultu religijnego. Warunkują one ludzką religijność, związaną z rozpoznawaniem Objawienia. Człowiek bowiem ciągle zgłębia Bożą prawdę, która prowadzi go do osobowego spotkania z Bogiem w różnych formach życia religijnego. Świadectwem tego jest historia ludzkości, w której wiara religijna i kult stanowią nieodłączne składniki ludzkiej egzystencji. Szczególne historia Kościoła – jego istnienie i wiara – naznaczone są bogactwem czci oddawanej Bogu w Trójcy Jedynemu. Fundamentalną częścią historii Ludu Bożego jest rozwój kultu religijnego, przyjmującego różne formy oraz mającego szeroki zakres osobowy i geograficzny. Powstawanie nowych form kultu jest związane z pogłębianiem się rozpoznawania Objawienia publicznego oraz z objawieniami prywatnymi. Specyficzne znaki Bożego działania, którymi są objawienia prywatne, pomagały ludzkości zrozumieć zawarte w Biblii i Tradycji Kościoła prawdy wiary oraz wypracować charakterystyczną odpowiedź Bogu w postaci nowych form religijności. Na takiej drodze powstawały dość znane i praktykowane w całym Kościele formy kultu, którymi są litanie.
Sam termin litania (gr. litaneia, łac. litanea) wyraża prośbę, błaganie skierowane do Boga. W rozumieniu teologiczno-religijnym litania jest publiczną lub prywatną modlitwą błagalną, którą tworzy szereg inwokacji skierowanych do Boga Ojca, Jezusa Chrystusa, Ducha Świętego, Matki Bożej lub świętych. Modlitwa ta jest połączona z prośbami o wstawiennictwo i opiekę tej osoby, do której jest skierowana. Historyczno-religijnej genezy litanii można doszukiwać się w tekstach modlitw znanych w starożytnym Babilonie, w starożytnej liturgii hebrajskiej, jak też w rytach hellenistycznych. Również w Biblii można wskazać takie fragmenty, które stanowią swoistą litanię, np. powtarzające się wezwania w Psalmach 118 i 136. W Nowym Testamencie pratypem litanii są teksty ewangeliczne próśb zanoszonych do Jezusa Chrystusa przez niewidomych (zob. Mt 9,27), kobietę kananejską (zob. Mt 15,22) czy dziesięciu trędowatych (zob. Łk 17,13). Wezwania te w pierwotnym Kościele były włączone do liturgii mszalnej jako tzw. precesy – krótkie modlitwy o charakterze prośby. Zwyczaj ten zniósł papież Grzegorz I Wielki.
W liturgii często powtarzano modlitwy jednego typu, takie jak: Amen, Kyrie eleison, Te rogamus, audi nos, Ora pro nobis. Miało to miejsce podczas procesji, wprost nazywanej litanią, którą prowadził papież Grzegorz I Wielki w celu uproszenia oddalenia klęsk żywiołowych. Na chrześcijańskim Wschodzie litania pojawiła się w IV wieku, zaś w V wieku przyjął ją chrześcijański Zachód i włączył do swojej liturgii. W nazewnictwie stosowano tu zamiennie terminy „litania” lub „procesja błagalna” – z czterema stacjami w starożytnych bazylikach rzymskich. Od XII wieku termin „litania” był coraz powszechniej używany we właściwym sensie; w średniowieczu funkcjonowanie litanii w liturgii regulowało prawodawstwo Stolicy Apostolskiej, synodów lub poszczególnych biskupów. Z czasem liczba litanii bardzo się zwiększyła, co spowodowało, że papież Klemens VIII w konstytucji Sanctissimus z 6 września 1601 roku zezwolił na używanie w liturgii jedynie litanii starożytnych i znajdujących się w brewiarzach. Ta decyzja papieża nie odniosła właściwego skutku, gdyż litanie nadal „się mnożyły”, zwłaszcza w wiekach XVII i XVIII 1.
W XX wieku kult religijny został wzbogacony Litanią do Miłosierdzia Bożego. Powstanie tej nowej litanii wiąże się z objawieniami Jezusa Miłosiernego siostrze Faustynie Kowalskiej oraz zaangażowaniem jej spowiednika i kierownika duchowego, ks. Michała Sopoćki. Głęboka teologiczna refleksja nad Bożym Miłosierdziem i jego znaczeniem dla współczesnego człowieka pozwoliły ks. Michałowi Sopoćce dostrzec racje i wskazać argumenty przemawiające za potrzebą samego kultu Miłosierdzia Bożego. Niewątpliwie pewnym umocowaniem dla tych rozważań były objawienia Jezusa siostrze Faustynie Kowalskiej; stanowiły one jednak tylko bodziec do zainteresowania się tą sprawą, nigdy jednak źródło tego kultu. Ks. Michał Sopoćko podaje trzy podstawowe formy religijnego kultu Bożego Miłosierdzia: obraz Najmiłosierniejszego Zbawiciela, specjalne święto oraz modlitwy do Bożego Miłosierdzia. Te formy kultu znajdujemy w objawieniach siostry Faustyny, którą – jak podkreśla ksiądz Sopoćko – „wybrał Pan Jezus na apostołkę swego Miłosierdzia, stawiając jej dwa konkretne żądania: namalowania obrazu Najmiłosierniejszego Zbawiciela i ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy” 2. Chrystus polecił też spisanie szeregu modlitw do Bożego Miłosierdzia, które sam podyktował 3.
Jakkolwiek objawienia siostry Faustyny były dla ks. Michała Sopoćki bodźcem do zainteresowania się sprawą kultu Bożego Miłosierdzia, to jednak istoty tego kultu nie wiąże on z objawieniami prywatnymi. Teologiczno-kultyczne uzasadnienia tego kultu oraz argumenty za jego wprowadzeniem znajduje on w Objawieniu Bożym i nauce Kościoła. Takie podejście do tego zagadnienia uzasadnia następująco: „Te prywatne objawienia nie są obowiązujące w Kościele. Stają się jednak często okazją do przypomnienia tych prawd wiary, które Chrystus Pan zostawił nam w swoim depozycie, a które przyprószone zostały pyłem zapomnienia. Objawienia Miłosierdzia Bożego w naszym wieku stają się także okazją do pogłębienia i przypomnienia sobie starej chrześcijańskiej prawdy o litości Bożej, która chce ratować grzeszników od wiecznego potępienia, dobrych zachęcić do większych jeszcze wysiłków w pracy przeciwko wpływom szatana, a wszystkim chce zwrócić uwagę na to, że Bóg Miłości, Przebaczenia i Miłosierdzia pała gorącym pragnieniem zbawienia wszystkich. (...) Dlatego, niezależnie od objawień siostry Faustyny, Miłosierdzie Boże zasługuje na szczególne dziś podkreślenie, cześć i uwypuklenie, albowiem jedynym ratunkiem dla świata jest rzucić się w objęcia Najmiłosierniejszego Jezusa, który chce być dla wszystkich Życiem, Drogą, Prawdą, Pokojem i Ładem” 4.
W swoich analizach ks. Michał Sopoćko wykazuje, że postulowany i szerzony przez niego kult Miłosierdzia Bożego nie jest czymś zupełnie nowym, gdyż w formach prywatnej pobożności istniał od początków Kościoła. „Nabożeństwo prywatne o Miłosierdziu Bożym – pisze – jest tak dawne, jak Kościół katolicki, gdyż każdy człowiek modlący się i przystępujący do sakramentów świętych przede wszystkim błaga Boga o miłosierdzie. Jeżeli zaś przez Miłosierdzie rozumieć każde dobrodziejstwo Boga, to nabożeństwo omawiane sięga początku ludzkości. Każdy bowiem człowiek w nieszczęściu odruchowo zwraca się do Boga, a ma na myśli Boga miłosiernego, który może i chce okazać litość niezasłużoną i który nie zrobi zawodu” 5. Życiowa konieczność tego kultu jest podyktowana także tym, że czcząc Miłosierdzie Boże, ludzie czczą całą Trójcę Świętą, będącą podstawowym przedmiotem kultu całego Kościoła. „Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego jest tym samym nabożeństwem do Trójcy Świętej i prowadzi do Jej lepszego poznania przez wiarę i ukochania: ono zwraca serce nasze ku Bogu Jedynemu w naturze i nieskończenie miłosiernemu, jak również ku poszczególnym Osobom Boskim, wykazując nieskończone Miłosierdzie w każdej z nich, a szczególnie w Boskiej Osobie Słowa Przedwiecznego, które się nam objawiło w postaci Człowieka-Boga, Jezusa Chrystusa. Ojciec jest wyrazem wieczności i majestatu Miłosierdzia, Syn jest wyrazem piękności i mądrości Miłosierdzia, a Duch Święty – dobrotliwości, miłości, wesela w miłosierdziu” 6.
Propagując tę teologiczną argumentację kultu Bożego Miłosierdzia ks. Michał Sopoćko chciał ukazać jego doktrynalne podstawy oraz uzasadnić jego życiową potrzebę. Pierwsze dwie formy kultu – obraz i święto – mają charakter bardziej publiczny i stanowiły większy problem w ich uzasadnieniu i przyjęciu. Bardziej prywatny charakter miały modlitwy, wśród których szczególne miejsce zajmuje Litania do Miłosierdzia Bożego. „Obok obrazu i specjalnego święta – pisze ksiądz Sopoćko – trzecim środkiem kultu Miłosierdzia Bożego jest szereg modlitw, ułożonych przez siostrę Faustynę według wskazówek Zbawiciela. Z objawień wiedziała ona, że nadchodzi czas, kiedy ufność w Miłosierdzie Boże będzie jedyną pociechą dla ludzkości, a szczególnie dla Polaków, która częściowo rozmijała się ze swoim zadaniem” 7. W tym tekście ksiądz Sopoćko określa modlitwy do Miłosierdzia Bożego jako „ułożone przez siostrę Faustynę według wskazówek Zbawiciela”. Zastanawiając się jednak głębiej nad ich treścią, znajduje dla nich uzasadnienie w Piśmie Świętym i Tradycji oraz w istniejącym już kulcie Kościoła. „Nabożeństwo prywatne – pisze – w formie nowenny, litanii i koronki (...) nie jest żadną nowością. Podobna koronka znajduje się w objawieniu św. Gertrudy i zyskała już wielokrotną aprobatę Kościoła. Litania znajduje swe potwierdzenie w Tradycji i Piśmie Świętym, a szczególnie w Psalmie 135, który można nazwać pierwszą litanią o Miłosierdziu Bożym. Wszystkie wezwania litanii omawianej można łatwo uzasadnić z ksiąg liturgicznych, w których się znajdują identyczne lub podobne wyrażenia” 8.
W uzasadnieniach Litanii do Miłosierdzia Bożego ks. Michał Sopoćko odwołuje się do potrzeb wiernych i popularności tej formy modlitwy. Jako duszpasterz i znawca duchowych potrzeb wiernych propaguje ową Litanię jako szczególną formę uczczenia Boga w Jego Miłosierdziu.
Historia powstania tej Litanii sięga objawień siostry Faustyny Kowalskiej. Podczas objawienia Chrystus podyktował jej także „pewne wezwania, na podstawie których została ułożona znana Litania do Miłosierdzia Bożego” 9. Te wezwania siostra Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku, przeplatając nimi poszczególne wspomnienia i opisy. Ks. Michał Sopoćko zebrał je i ułożył z nich omawianą Litanię.
Publikując tekst tej Litanii, ksiądz Sopoćko z konieczności poczynił w niej znaczne poprawki, nie odbiegając jednak od zasadniczych myśli siostry Faustyny. W pierwszych wydaniach modlitwę tę nazywa Litanią do Miłosierdzia Bożego, zaś poszczególne wezwania kończy aklamacją „Zmiłuj się nad nami” 10. W późniejszych publikacjach (wydania powojenne, m.in. z 1949 r. i późniejsze), zmienia tę nazwę na Litanię o Miłosierdziu Bożym, kończąc poszczególne wezwania słowami „Ufamy Tobie” 11.
Wydaje się, że zmiany te zostały podyktowane tym, że akty uwielbienia Miłosierdzia całej Trójcy Świętej, z których te inwokacje się składają, nie są w ścisłym znaczeniu modlitwą błagalną, do której zwykło zaliczać się litanię. Stąd też ks. Michał Sopoćko niejako z konieczności dokonał różnych poprawek i zmian w celu zbliżenia tych wezwań do formy litanijnej 12. Dalsze zmiany w omawianej Litanii wprowadził ks. Alojzy Misiak 13.
Ułożona przez księdza Sopoćkę Litania o Miłosierdziu Bożym zawiera 34 wezwania, stanowiące uwielbienie Bożego Miłosierdzia. Są tu wyeksponowane Boże dzieła, poprzez które Bóg okazuje ludziom swoją miłosierną miłość, jak np. Wcielenie, Odkupienie, ustanowienie Kościoła i sakramentów świętych. Oprócz wezwań Litanii zawierających wysławienie Miłosierdzia Bożego w ogólności, niektóre odnoszą się do poszczególnych Osób Trójcy Świętej, podkreślając szczególne dzieło Boga, jak np. „Miłosierdzie Boże, usprawiedliwiające nas w Słowie Wcielonym”; „Miłosierdzie Boże, największy przymiocie Stwórcy”. Jedna część tych wezwań eksponuje Boże Miłosierdzie w dziełach zbawczych, podkreślając ich działanie i znaczenie dla ludzkiej egzystencji. Są to podstawowe prawdy wiary – Stworzenie, Wcielenie, Odkupienie, ustanowienie Kościoła i sakramentów świętych, Boże macierzyństwo Maryi. Druga część litanijnych wezwań ukazuje sposób działania Bożego Miłosierdzia w różnych sytuacjach ziemskiego życia ludzi – takich jak choroba i cierpienie, rozpacz, potrzeba udoskonalenia i uświęcenia, pokój konających. Litanijne wezwania i ich modlitewne rozważanie wzmacniają wiarę i nadzieję w Boże Miłosierdzie oraz uzdalniają do życia w miłości do Boga i ludzi. Modlitwa tej Litanii wnosi dobro nie tylko w życie osób modlących się tymi wezwaniami, ale też wspomaga tych, za których jest ofiarowywana. Wymienione w litanijnych wezwaniach ludzkie potrzeby są zawsze aktualne, co w sposób jednoznaczny uświadamia zasadność tej formy modlitewnej oraz jej potrzebę w życiu wszystkich ludzi i wszystkich czasów.
W uzasadnieniu biblijno-liturgicznym Litanii ks. Michał Sopoćko pisze: „Litania znajduje potwierdzenie w Tradycji i Piśmie Świętym, a w szczególności w Psalmie 135, który można nazwać pierwszą litanią o Miłosierdziu Bożym. Wszystkie wezwania litanii omawianej można łatwo uzasadnić z ksiąg liturgicznych, w których się znajdują identyczne lub podobne wezwania” 14. Jak wskazują przytoczone słowa, chociaż sama wersja Litanii jest nowa, to jej treść znajduje potwierdzenie w Objawieniu Bożym i w liturgii Kościoła. Powołując się na te źródła, ks. Michał Sopoćko ukazuje religijno-teologiczną wiarygodność treści owej Litanii oraz jej egzystencjalną zasadność w religijno-moralnym życiu chrześcijanina. Intencją księdza Sopoćki jest, aby poprzez odmawianie niniejszej Litanii chrześcijanie uwielbiali Boże Miłosierdzie, naśladowali je w swoim życiu i gorliwie szerzyli tę formę kultu wśród innych ludzi. We wstępie do Litanii duchowny pisze: „Rozważania nasze skierujmy do celów praktycznych, a przede wszystkim do naśladowania i uwielbienia Miłosierdzia Bożego oraz do gorliwego szerzenia tego kultu wśród innych. (...) Po każdym tedy rozważaniu postanówmy konkretnie wyświadczyć taki lub inny uczynek miłosierny względem duszy lub ciała bliźnich, a te uczynki, obok modlitwy, będą najlepszym uwielbieniem Miłosierdzia Bożego. Wreszcie postępujmy codziennie jak Chrystus, który «nie taił Miłosierdzia Bożego i prawdy Bożej przed zgromadzeniem wielkim», lecz je ujawniał w swoim życiu ukrytym i publicznym, w swojej nauce, męce i śmierci” 15.
Oprócz Litanii o Miłosierdziu Bożym, ksiądz Sopoćko w trosce o szerzenie kultu Bożego Miłosierdzia podaje jeszcze inną litanię, za pomocą której wierni mogliby sławić miłosiernego Boga. Zatytułował ją Litanią Psalmisty o Miłosierdziu Bożym. W swej istocie jest to Psalm 135, który ksiądz Sopoćko odpowiednio zredagował, nadając mu formę litanijną. Treść tej modlitwy jest następująca:
Nie taiłem Miłosierdzia 17 twego i prawdy twojej przed zgromadzeniem wielkim 18 (Ps 39,11).
MIŁOSIERDZIE BOŻE JEST tajemnicą, której rozumem samym dokładnie zgłębić nie można. Wprawdzie rozum mówi, że Bóg jest miłosierny, ale nie jest w stanie wskazać, jak daleko sięga Jego Miłosierdzie. Naukę o Miłosierdziu Bożym czerpiemy z Objawienia, które nam podał głównie Jezus Chrystus. O Nim to mówi Psalmista: „Nie taiłem Miłosierdzia Twego i Prawdy Twojej przed zgromadzeniem wielkim”.
Nie zataił Zbawiciel Miłosierdzia Bożego, ale ujawnił Je w tajemnicy Wcielenia, w swoim życiu ukrytym i publicznym, rozwinął obszernie w nauce, a głównie obrazowo przedstawił w tajemnicy Odkupienia, umierając na krzyżu za grzechy całego świata. Wszystkie cztery Ewangelie, a przede wszystkim Ewangelia według św. Łukasza, są nauką o nieskończonym Miłosierdziu Bożym.
Działanie Jezusa w czasie Jego pobytu na ziemi było tylko początkiem Miłosierdzia, które trwa i nadal działa w Kościele: zamiast Palestyny rozlewa się ono dzisiaj na cały świat, zamiast na rzesze galilejskie – na całą ludzkość. Wszystkie łaski sakramentów świętych i sakramentaliów, odpusty i charyzmaty, dary i owoce Ducha Świętego są nieprzerwanym łańcuchem Miłosierdzia, spływającego w Kościele na wiernych.
Kościół w swoich modlitwach wysławia Miłosierdzie Boże, a wyróżnia je spośród innych przymiotów Boga jako najwyższą doskonałość (...), czyni to jednak okazyjnie i niejako przygodnie. Dlatego nie tylko wierni często tego nie zauważają, ale nawet kapłani i miłośnicy liturgii nie zwracają na to uwagi. Temu brakowi pragnie zaradzić sam Chrystus.
(…)
Słowo „litania” w języku greckim znaczy „błaganie”. W języku polskim, jak i w innych językach, przez ten wyraz rozumiemy teraz długą modlitwę z krótkim, powtarzającym się wciąż refrenem, czyli inwokacją, w której wierni, ożywiając w sobie akty cnót teologicznych, błagają Boga o miłosierdzie, a Maryję Pannę i wszystkich Świętych o wstawiennictwo. Litania sięga początków Kościoła. Litanie odmawiano zwłaszcza w okresach nieszczęść publicznych, jak morowego powietrza, wojny, niewoli, trzęsienia ziemi. Spośród wielu litanii Kościół pozwala odmawiać publicznie pięć litanii (do Wszystkich Świętych, do Imienia Jezus, do Serca Pana Jezusa, do Najświętszej Maryi Panny i do św. Józefa), a wszystkie inne tylko prywatnie .19 Do publicznych można zaliczyć Ps 135 z refrenem: „bo na wieki Miłosierdzie Jego” 20. Litania do Miłosierdzia Bożego przeznaczona jest na razie do prywatnego odmawiania; powstała ona w przededniu ostatniej wojny światowej, kiedy naród nasz znalazł się w największym ucisku i pokładał jedynie ufność w nieskończonym Miłosierdziu Bożym. Dziś zna ją już prawie świat cały, który powoli zaczyna rozumieć, iż ludzkość „nie znajdzie uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do Miłosierdzia Bożego”, jak to Pan Jezus objawił przez siostrę Faustynę. (…)
•
Kyrie, eleison. Chryste, eleison. Kyrie, eleison.
Chryste, usłysz nasz. Chryste, wysłuchaj nas
To zaś jest życie wieczne, aby poznali ciebie, jedynego Boga prawdziwego i tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa 21 (J 17,3).
BOGA MOŻNA POZNAĆ rozumem na podstawie obserwacji przyrody. Po grzechu pierworodnym rozum niedoskonale i z trudem poznaje prawdę, a szczególnie prawdę najwyższą – Boga. Toteż Bóg stał się człowiekiem, aby dać się łatwiej poznać ludziom. W osobie Jezusa Chrystusa objawia się ludziom sam Bóg; ujawniają się w Nim wszystkie doskonałości Boże: „Filipie, kto mnie widzi, widzi i Ojca. Jakże ty mówisz: Ukaż nam Ojca? Nie wierzycie, że Ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie? Słowa, które ja wam mówię, nie od samego siebie mówię; lecz Ojciec we mnie mieszkający, on dzieła wykonuje. Nie wierzycie, że ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie? Choćby dla samych uczynków wierzcie!” 22(J 14,9-12). Tak więc Chrystus Pan w nauce i w całym życiu, a szczególnie w męce, śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu daje nam poglądowe lekcje o Bogu i Jego doskonałościach.
Ludzie dlatego nie poznają Boga, że nie znają Chrystusa. „Boga nikt nigdy nie widział; jednorodzony Syn, który jest na łonie Ojca, on opowiedział” 23 (J 1,18). Chrystus Pan z krwi był człowiekiem – potomkiem Dawida, a z ducha był Bogiem. Wszystko, co przyniósł i dał ludzkości, było odwieczną potrzebą i wszystko to ma wartość odwieczną. Nie patrzmy na Jego ubiór i tryb życia, które nosiły cechy judaizmu i galileizmu, ale zwracajmy uwagę na to, co w Nim ma dla nas wieczne znaczenie i czym obdarzył ludzkość: objawił nam nieskończone doskonałości Boże, a przez to umożliwił poznanie, ukochanie Boga i uczynił nas braćmi swymi oraz przybranymi dziećmi Boga.
Ciebie Jezu pożądam, Ciebie szukam, Ciebie chcę poznać, bo w Tobie poznam Ojca niebieskiego. Przyjdź do mnie i racz mnie oświecić. Ufam, że obraz Twój świecić mi będzie, że Twe oblicze rozjaśni ciemności duszy mojej, a Twoje promieniujące Serce rozgrzeje me zimne serce i zapali ogniem miłości Boga.
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
„TO ZAŚ JEST ŻYCIE WIECZNE, aby poznali ciebie...”. Poznanie Boga jest żywotem wiecznym lub po prostu życiem. Dlatego czytamy często, że żywot wieczny już tu posiadamy: „Bóg dał nam życie wieczne. I to życie jest w jego Synu. Kto ma Syna, ma życie; kto nie ma Syna, nie ma życia” 24 (1 J 5,11-12). A gdzie indziej powiada: „Każdy, który nienawidzi brata swego, jest mężobójcą. I wiecie, że każdy mężobójca nie ma życia wiecznego w sobie trwającego” 25 (1 J 3,15), a więc sprawiedliwy ma je w sobie już w tym życiu.
Cóż to jest „życie wieczne” w tym życiu? Jest to łaska uświęcająca, przez którą stajemy się przybranymi dziećmi Bożymi i uczestniczymy w życiu Bożym. Na tym świecie promień światłości niedostępnej, odblask chwały ojcowskiej spowity jest w pomroce doczesności, cielesności, skazitelności. „Światłość w ciemnościach świeci” (J 1,5). Teraz żywot wieczny jest ukryty, a jego przymioty ujawniają się dopiero w życiu przyszłym. To życie przyszłe dla synów światłości nie będzie nowym życiem, a tylko uchyleniem zasłony, gdy ujrzą Boga twarzą w twarz. Posiadamy więc ów żywot wieczny już tutaj przez poznanie Boga w Chrystusie i przez Jego łaskę przybranego synostwa i uczestnictwa w życiu Bożym.
Poznanie Boga jest rezultatem współdziałania Boga i człowieka. Bóg wlewa łaskę wiary przy chrzcie świętym, a wkładem z naszej strony winna być współpraca z łaską. Do duszy, która współpracuje z łaską, Bóg wlewa dar mądrości, potrzebny do wyższej doskonałości i świętości, i konieczny do lepszego poznania i ukochania Boga. Dzięki temu darowi wybrani chodzą zawsze w obecności Bożej i unikają grzechów. Daru poznania Boga udzielił Apostołom Duch Święty przy swym zstąpieniu. Bóg tego daru nie udziela bez naszego współdziałania i przygotowania przez gorącą modlitwę, czystość życia i codzienne rozmyślanie.
Chcę i pragnę poznać Ciebie, o Boże. Będę więc czuwał nad czystością swych myśli, słów i uczynków, będę codziennie rozmyślał, będę się modlił: „Kyrie, eleison. Chryste, eleison. Panie, zmiłuj się! Chryste, zmiłuj się!”. Daj mi, Jezus, ducha mądrości, abym poznał Boga i miał życie wieczne.
(…)
Miłosierdzie Boże, ogarniające cały wszechświat
Dosięga tedy od końca aż do końca mocno i urządza wszystko łagodnie 26 (Mdr 8,1).
WSZYSTKIE STWORZENIA ZAWSZE znajdują się w bezwzględnej zależności od Stwórcy, gdyż tylko On jest bytem z natury, a wszystkie inne stworzenia nie tylko byt otrzymują, ale i w swym istnieniu muszą być podtrzymywane, czyli determinowane do bytu. Jak ze słońca musi być ciągły dopływ światła w przestrzeń, by było jasno, tak z Boga musi być ciągły dopływ bytu do stworzeń, by mogły istnieć. Jak strumyk dopóty płynie, dopóki ze źródła dopływa woda, tak wszystkie rzeczy istnieją, dopóki Bóg daje im istnienie, czyli je utrzymuje. Nawet aniołowie i dusze ludzkie, chociaż z natury swej nie umierają, są bytami przygodnymi i potrzebują w istnieniu ustawicznej konserwacji przyczyny pierwszej. Gdyby Bóg ustawicznie nie wlewał bytu stworzeniom, przestałyby istnieć, czyli obróciłyby się w nicość (ST, I, q. 104, a 3). Bóg utrzymuje „wszystko słowem mocy swej” 27(Hbr 1,3).
Bóg nadto współdziała (łac. concursus) we wszystkich czynnościach stworzeń, zarówno moralnie, wpływając tylko na dobrą ich czynność, jak i fizycznie, dając im siły i dostarczając środki do działania oraz współdziałając w samym akcie istoty stworzonej w sposób naturalny i powszechny. Bóg i stworzenie współdziałają w jednej czynności i sprawiają całą czynność: Bóg daje byt, a stworzenie skierowuje go do specjalnego rodzaju. „Panie, dasz nam pokój, bo wszystkie sprawy nasze zdziałałeś dla nas” 28(Iz 26,12), mówi prorok, zaznaczając, że chociaż czynności pochodzą od przyczyn stworzonych, to pochodzą także i od Boga.
Bóg nie tylko podtrzymuje każde stworzenie w istnieniu i współdziała naturalnie w jego czynnościach, lecz także wyznacza mu cel właściwy i środki odpowiednie, by je doprowadzić do celu. Cel ten i środki do niego prowadzące nazywamy opatrznością Bożą. Opatrzność Boża ogólna obejmuje wszystkie stworzenia bez wyjątku: „On uczynił małego i wielkiego, i jednakowo o wszystkich ma pieczę” 29 (Mdr 6,7). Wyjątkowej opatrzności doznają niektórzy tylko ludzie, a nadzwyczajną opatrznością otacza Bóg wybranych. Opowiedziane w Piśmie Świętym fakty o Józefie, Mojżeszu, Abrahamie, Dawidzie, Tobiaszu, Piotrze w więzieniu i inne świadczą o wyjątkowej opatrzności.
Utrzymywanie świata i współdziałanie ze stworzeniami oraz opatrzność Boża ogólna i wyjątkowa jest ujawnieniem nieskończonego Miłosierdzia Bożego. Mówi o tym natchniony Psalmista, przypisując Miłosierdziu utrzymywanie wszelkich istot przy życiu: „Który daje pokarm wszelkiemu ciału, bo na wieki Miłosierdzie jego” 30 (Ps 135,25). Potwierdza to autor Księgi Mądrości, gdy odnosi opatrzność kierującą wszystkim do Ojca, którego właściwością jest Miłosierdzie: „A twoja, Ojcze, Opatrzność kieruje” 31 (Mdr 14,3). Ale szczególnie uwypukla Zbawiciel Miłosierdzie w opatrzności Bożej, która opiekuje się nie tylko ludźmi, ale ma troskę i o najlichsze rzeczy, jak wróble, lilie polne, włosy na głowie. Dlatego zabrania zbytniej troski o rzeczy doczesne. „Nie troszczcie się o życie wasze, co byście jedli, ani o ciało wasze, czym byście się odziewali. (...) Albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” 32(Mt 6,25.32). Bóg wszechwiedzący umie wyznaczyć stworzeniom cel odpowiedni i środki do niego wiodące. Bóg wszechmocny może przeprowadzić to, co obmyślił; ale przede wszystkim Bóg miłosierny chce otoczyć stworzenie opieką, by mogło dojść do swego celu. Ten motyw w opatrzności wydaje się główny i decydujący. Każdy szczegół widzialnego świata zdradza miłosierną opiekę Boga, każda istota głosi za natchnionym Mędrcem: „Miłujesz bowiem wszystko, co jest” 33(Mdr 11,25), tą miłością istoty wyższej ku niższej, która inaczej nazywa się Miłosierdziem. Świat widzialny istnieje dla człowieka, którego Bóg uczynił królem i panem wszystkich istot na ziemi. Toteż przede wszystkim człowiek jest przedmiotem szczególnej miłosiernej troski Stwórcy, a dowodem tego jest życie każdego z nas. Przejrzyjmy tylko z uwagą koleje naszego życia, a odszukamy niemałą liczbę zdarzeń, w których Miłosierdzie Boże widocznie nad nami czuwało. Toteż pierwszą myślą, która rodzi się w nas o Bogu, jest uznanie Jego Miłosierdzia, gdyż każdy człowiek ten przedmiot pojmuje i jasno odczuwa: to pierwsze słowo dziecka, to pierwszy okrzyk jego rozumu.
Toteż często powtarzajmy z Psalmistą: „Miłosierdzie twoje jest przed oczyma mymi i rozkochałem się w prawdzie twojej” 34 (Ps 25,3).
•
Miłosierdzie Boże, darzące nas życiem nieśmiertelnym
Według wielkiego Miłosierdzia swego odrodził nas ku nadziei żywej, przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa 35 (1 P 1,3).
CELEM WSZYSTKICH STWORZEŃ na ziemi i głową jest człowiek, któremu Bóg dał duszę nieśmiertelną: „Utworzył tedy Pan Bóg człowieka z mułu ziemi i tchnął w oblicze jego dech żywota: i stał się człowiek istotą żyjącą” 36 (Rdz 2,7).
Wszystkie narody ziemi wierzyły zawsze i dziś wierzą w nieśmiertelność duszy. Wiara ta musi być prawdziwa, gdyż nie mogą wszyscy ludzie zawsze i wszędzie się mylić. Człowiek szuka prawdy i pragnie szczęścia doskonałego, których na ziemi nie znajduje; to pragnienie nie może być próżne, ale znajduje zaspokojenie w życiu wiecznym po śmierci. Dusza ludzka ma swoje własne czynności, do których materia ani władza materialna żadną miarą wznieść się nie może, np. pojęcia ogólne i czysto duchowe (duch, Bóg, dobro, własność, prawo), stosunek logiczny między pojęciami i sądami, refleksja nad własnymi myślami, pragnieniami, specjalne właściwości mowy, postępu, moralności, religii, wolnej woli.
(…)
PRZEZ ŻYCIE NIEŚMIERTELNE, czyli żywot wieczny, Pismo Święte rozumie nadto stan łaski uświęcającej i nadprzyrodzoną szczęśliwość po śmierci. Bóg w nieskończonym swym Miłosierdziu widział liczne braki natury ludzkiej, które stanowiły wielką nędzę, i postanowił obdarzyć człowieka doskonałościami nienależnymi jego naturze, czyli nadnaturalnymi, a udzielonymi tylko z łaski. Tymi doskonałościami są: usprawiedliwienie i świętość, co inaczej nazywamy łaską uświęcającą, która niby specjalna szata czyni człowieka wobec Boga sprawiedliwym i świętym. W taką szatę przyodział Bóg pierwszych naszych rodziców w raju, a dzięki niej dusze ich stały się piękne, podobne do aniołów; przez nią pierwsi rodzice ze zwyczajnych stworzeń stali się dziećmi Bożymi, przedmiotem szczególniejszego upodobania i miłości Stwórcy, który z nimi obcował jak ojciec w rodzinie z dziećmi. Przez tę łaskę zyskali oni prawo wejścia pewnego dnia do nieba, aby oglądać Boga oko w oko i brać udział w Jego życiu, szczęściu i chwale. Oprócz tego otrzymali oni dary pozanaturalne, jak wiedzę wlaną, harmonię wewnętrzną między namiętnościami a władzami duszy, wolność od cierpień i nieszczęść, a przede wszystkim nieśmiertelność już nie tylko duszy, ale i ciała. Miały [one] przejść (z wyjątkiem daru wiedzy) na wszystkich ludzi. Dary pozanaturalne były dla osłony i jakby na straży łaski uświęcającej, której utrata przez grzech spowodowała również utratę darów nadnaturalnych 37. Przez udzielenie łaski uświęcającej Bóg uczynił człowieka świętym, a świętość w Piśmie Świętym często nazywa się sprawiedliwością, wymienianą zwykle obok miłosierdzia: „Miłosierdzie i prawda spotkały się z sobą, sprawiedliwość i pokój pocałowały się” 38(Ps 84,11). Wynika stąd, że stan nadnaturalny pierwszych rodziców i powołanie do niego wszystkich ludzi jest dziełem nieskończonego Miłosierdzia Bożego, które przeznacza im życie wieczne w szczęśliwości, czyli po prostu życie nieśmiertelne. Bóg daje wszystkim ludziom życie nieśmiertelne w duszy nieśmiertelnej, co jest również dziełem Miłosierdzia Bożego, gdyż człowiek na to nie zasłużył. Filozofia i kultura szuka życia piękniejszego: „Kto pożywa ciało moje (...) we mnie mieszka, a ja w nim” 39(J 6,57).
Ceniąc nieśmiertelność przyrodzoną, będę troszczył się szczególnie o nieśmiertelność nadprzyrodzoną, jaką odzyskuję z łaski Najmiłosierniejszego Zbawiciela w sakramencie chrztu i pokuty, a ożywiam w sakramencie ołtarza.
•
Miłosierdzie Boże, chroniące nas przed zasłużonymi karami
Będzie mnie karcił sprawiedliwy w dobroci i będzie mię łajał 40 (Ps 140,5).
PRAWO BEZ SANKCJI jest nierealne i dowodzi nieprzezorności prawodawcy. Toteż Bóg już w raju zapowiada karę za przekroczenie prawa: „z drzewa wiadomości dobrego i złego nie jedz, bo którego dnia będziesz jadł z niego, śmiercią umrzesz” 41 (Rdz 2,17). Śmierć jest więc karą za grzech, który spowodował utratę życia doczesnego i wiecznego. Już w samym zapowiadaniu kary ujawnia się wielkie Miłosierdzie Boże, które nie chce zguby człowieka. Jednakże w wyższym stopniu ujawniło się to Miłosierdzie w wymierzeniu kary, która się okazała nieskończenie mniejszą od winy. Kierując się sprawiedliwością, Bóg mógłby człowieka po grzechu natychmiast unicestwić albo przynajmniej potępić na wieki, jak zbuntowanych aniołów. Tymczasem, skazując go na cierpienie i śmierć doczesną, nie odbiera mu nieśmiertelności duszy, a nadto obiecuje Odkupiciela, który obdarzy wierzących w Niego nadprzyrodzoną szczęśliwością wieczną, a w końcu nawet przywróci życie ciału przez zmartwychwstanie. Już w raju sprawdzają się słowa proroka: będzie mnie karał Sprawiedliwy miłosiernie (por. Ps 141[140],5).
W dalszym ciągu Bóg wymierza miłosiernie karę, czyli chroni ludzi przed zasłużonymi karami za grzechy uczynkowe, gdy przez wiarę przyszłego Odkupiciela uwalnia pokutujących grzeszników od kary wiecznej, a przy wymierzaniu kar doczesnych ma na względzie przede wszystkim ich poprawę. Nawet potop miał charakter leczniczej kary, gdyż jak świadczy Apostoł Piotr, wielu grzeszników w obliczu zagrażającej śmierci nawróciło się do Boga i zamiast do piekła, trafiło do czyśćca, skąd ich wyprowadził Zbawiciel (zob. 1 P 3,19-22). Jeżeli tak było w Starym Testamencie – w czasach prawa – tym bardziej jest w Nowym Testamencie, zwanym czasem łaski. Zbawiciel chroni nas przed zasłużonymi karami. Przede wszystkim uwalnia nas od kary wiecznej przez sakrament chrztu i pokuty oraz ułatwia uwolnienie się od kar doczesnych przez ustanowienie skarbu swych zasług, z którego Kościół czerpie i udziela odpustów. „Bóg, który jest bogaty w Miłosierdzie, dla zbytniej miłości swojej, którą nas umiłował, i gdyśmy byli umarłymi przez grzechy, ożywił nas wespół w Chrystusie” 42(Ef 2,4-5).
„MIŁOSIERDZIA TWEGO, PANIE, pełna jest ziemia; naucz mię sprawiedliwości twoich!” 43 (Ps 118,64), mówi Psalmista, co znaczy, że nawet w karach doczesnych przejawia się Miłosierdzie Boże, które w ten sposób zabezpiecza człowieka przed karami wiecznymi w życiu przyszłym, należnym ze sprawiedliwości za grzechy ciężkie. Miłosierdzie Boże nie jest zupełną bezkarnością i, jak owa manna na pustyni, ma swój określony czas, po którego upływie przeminie w swej rozciągłości bezpowrotnie. Przed straszną karą potopu czas Miłosierdzia Bożego trwał przez 120 lat (zob. Rdz 6,3), a dla Niniwitów tylko 40 dni (zob. Jon 3,4).
Każdemu z nas wyznaczona jest chwila miłosierdzia i pokuty za grzechy: biada duszy, która nie korzysta z tego czasu Miłosierdzia Bożego. Spieszmy się, dopóki niebo jaśnieje pogodą litości, póki się nie zaciągnie chmurami sprawiedliwości i gniewu, jak nawołuje Prorok: „Spiesz się łupy zdzierać, kwap się brać zdobycz” 44 (Iz 8,3).
Wstępem do kar wiecznych po śmierci są kary doczesne duchowe, których często ludzie nie doceniają. Te kary polegają na pozbawieniu poczwórnego dobra duchowego w tym życiu, a mianowicie łaski uświęcającej, wewnętrznej pobudki, czyli natchnienia ku dobremu, wewnętrznego kierownictwa i zabezpieczenia przed upadkiem. Mamy wielką trudność w poznawaniu rzeczy duchowych i dlatego trzeba nam wewnętrznej pobudki i oświecenia umysłu nie tylko chwilowo, ale stale. Kierownictwo wewnętrzne polega na usunięciu przeszkód i dostarczeniu okazji i zbawiennych rad do wykonania pewnego czynu zasługującego, np. wstąpienia do stanu duchowego. Zabezpieczenie polega na ujarzmieniu potęgi szatana, odwróceniu pokus i niebezpiecznych okazji oraz na pomocy wewnętrznej w ich pokonaniu. Na skutek naszych niewierności Bóg zmniejsza i usuwa z duszy te pomoce wewnętrzne, ale Miłosierdzie jest adwokatem, który w tym życiu zwykle nie pozbawia nas zupełnego wsparcia, z którym współdziałając, każdy może się nawrócić.
Dzięki Ci, Panie, za tylokrotne wspieranie mimo mych niewierności. Gdziekolwiek biegłem w mym zaślepieniu, wszędzie jakby na skrzydłach leciało za mną Miłosierdzie Twoje. Dopomóż, bym zawsze korzystał z chwili łaski!
(…)
Miłosierdzie Boże, nadziejo dusz zrozpaczonych
Skupiaj serce swe w świętości jego i odpędzaj zmartwienie daleko od siebie45 (Syr 30,24).
ROZPACZ JEST TO namiętność powstająca w nas wobec niemożności pozbycia się zła. Nazwą tą obejmujemy nie tylko samo uczucie rozpaczy, lecz i skłonność do niej. Rozpacz wywiera nader ujemny wpływ na stan fizyczny i psychiczny człowieka, przeciwstawia się nadziei i ufności i o ile nadzieja ożywia, rozpacz zabija. Przykładem tego może być Kain, Saul, Judasz i wielu samobójców współczesnych.
Przyczyny rozpaczy mogą być rozmaite: nieszczęścia doczesne i wieczne, nieuleczalna choroba, utrata czci i honoru, czasami ruina majątkowa, zagrażające nieuniknione niebezpieczeństwo itp. Pod wpływem tych klęsk następuje straszna depresja, odbierająca wszelką energię, paraliżująca nerwy, uniemożliwiająca swobodne działanie rozumu, tamująca nawet oddech i prawidłową cyrkulację krwi, wskutek czego mózg niedostatecznie zasila się tlenem i przestaje być odpowiednim narzędziem myślenia. Pod wpływem rozpaczy człowiek zaczyna rozumować w ten sposób: Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy, a grzechy są zbyt wielkie, stąd nie może być nadziei zbawienia. Tak rozumował Kain: „Większa jest nieprawość moja, niżbym miał odpuszczenia być godzien” 46(Rdz 4,13).
Jeżeli wnikniemy w pierwsze, najgłębsze przyczyny rozpaczy, zawsze znajdziemy brak ufności w Miłosierdzie Boże, graniczący często z niemal niewolniczą bojaźnią sprawiedliwości Bożej, a nieraz i zupełną niewiarą. Prawda, że Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy i dlatego bać się Go trzeba, ale z synowską bojaźnią, która się łączy z ufnością w jeszcze bardziej nieskończone Miłosierdzie Boże. Prawda, że grzech jest złem zbyt wielkim, większym niż sobie wyobrażamy. Jednak największy jest nie ten grzech, któryśmy niegdyś popełnili, ale ten, który popełniamy teraz, a takim grzechem jest czarna rozpacz piekielna.
„JAKŻE WIELKIE JEST miłosierdzie Pańskie, a litość jego nad tymi, którzy się do niego nawracają!” 47(Syr 17,28). Grzech nieskończenie oddala człowieka od Boga, ale pokuta prowadzi do Niego z powrotem. Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy, ale Miłosierdzie Boże przewyższa sprawiedliwość: nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie mógłby przebaczyć. Wiedział Prorok o sprawiedliwości Bożej, a jednak w grzechach swych ufał Miłosierdziu, z rozrzewnieniem kierował swe oczy ku górze i nie zawahał się wyśpiewać: „Słodki Pan dla wszystkich, a miłosierdzie jego nad wszystkimi dziełami jego!” 48(Ps 144,9).
Gdy zbolały Jeremiasz siedział na ruinach świątyni jerozolimskiej i poddawał się przesadnemu smutkowi, Pan Bóg go pocieszał: „Jeszcze słyszan będzie na tym miejscu (...) głos wesela i głos radości, głos oblubieńca i głos oblubienicy, głos mówiących: «Wysławiajcie Pana zastępów, bo dobry Pan, bo na wieki Miłosierdzie Jego»” 49(Jr 33,10-11). Ta obietnica sprawdza się w przypadku grzesznika: jego dusza to świątynia zniszczona przez szatana, ale Bóg wznosi nową świątynię, odradza grzeszną duszę, obleka ją szatą świętości, zdobi koroną łaski, zwraca zasługi i prawo do nieba.
„Choćby były grzechy wasze jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; i choćby były czerwone jak karmazyn, będą białe jak wełna” 50(Iz 1,18).
Niech więc nikt nie mówi, że dla niego nie ma już nadziei, gdyż się już proroctwa ziściły: nasze ołtarze ociekają krwią Miłosiernego Chrystusa, którego Oblubienica głosi wszystkim ludziom dobrej woli: „Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych” (Mt 12,7); „Będzie w niebie radość nad jednym grzesznikiem pokutę czyniącym, więcej nad dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwymi, którzy nie potrzebują pokuty” 51 (Łk 15,7).
A więc precz z rozpaczą wobec nieskończonego Miłosierdzia Bożego. Brońmy się przed odbierającym energię życiową zniechęceniem. Odrzućmy od siebie krzywdzące Boga zwątpienie. Z wielką ufnością spodziewajmy się ufności od Tego, który powiedział: „Ufajcie, jam jest, nie lękajcie się!” 52(Mk 6,50), który wprost wzywa wyznawców: „Ufajcie, jam zwyciężył świat” 53 (J 16,33). Powtarzajmy za Hiobem: „Choćby mię zabił, w Nim ufać będę” 54(Hi 13,15), bo Miłosierdzie jest najwyższym przymiotem Jego.
•
Miłosierdzie Boże, towarzyszące wszystkim ludziom zawsze i wszędzie
A ty, Panie, nie oddalaj zmiłowania twego ode mnie; miłosierdzie twoje i prawda twoja zawsze mnie broniły 55 (Ps 39,12).
ŻYJEMY W CZASIE i przestrzeni, dlatego tylko przedmioty czasowe i przestrzenne dostrzegamy, a nie możemy pojąć dokładnie natury Boga i Jego stosunku do czasu i przestrzeni. Rozum i wiara mówi, że Bóg jest obecny całą swą istotą we wszystkich miejscach, jakie tylko są, i we wszystkich czasach, jakie były i będą. A obecny jest wszędzie, nie tylko jak słońce przez swoje promienie na ziemi, nie tylko jak monarcha przez swoją władzę w państwie, ale rzeczywiście i niepodzielnie z całą swoją istotą i ze wszystkimi swymi doskonałościami. Wszędzie i zawsze, gdzie jestem, towarzyszy mi Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Ojciec zawsze doskonale poznaje siebie i rodzi swój żywy obraz – Syna swego, Ojciec i Syn wzajemną swą miłością wydają Ducha Świętego. Zawsze i wszędzie jest całe Bóstwo ze swoją mądrością, szczodrobliwością, dobrocią, sprawiedliwością, opatrznością i Miłosierdziem. „Wielki Pan i bardzo chwalebny, a wielkości Jego nie masz końca” 56 (Ps 144,3).
Następnie Bóg w osobliwszy sposób jest obecny w naszych świątyniach, zwanych w Piśmie Świętym domami modlitwy. Tu Bóg zasiada jakby na tronie Miłosierdzia, by dać łaskawy posłuch prośbom błagających. Tu Jezus przysłonił Boskie i ludzkie blaski, byśmy mogli się zbliżyć do Niego z Samarytanką i czerpać zdroje żywota z Jego Serca. Tu rzeczywiście i istotnie „Bóg z nami”. Świątyniami też są nasze ciała: „Czy nie wiecie, że członki wasze są świątynią Ducha Świętego” 57 (1 Kor 6,19). W osobliwszy sposób mieszka Bóg w duszach sprawiedliwych: „Kto trwa w miłości, w Bogu przebywa, a Bóg w nim” 58 (1 J 4,16). W pewnych duszach uprzywilejowanych Bóg jest obecny w sposób nadzwyczajny: przemawia do nich, odsłania im swe tajemnice, napełnia je pokojem, ufnością, radością i rozkoszą niebieską.
JAKKOLWIEK BÓG MIŁOSIERNY jest wszędzie i towarzyszy ludziom zawsze, to jednak nie w ten sam sposób. Bóg jest w niebie widzialny i tam działa inaczej niż na ziemi, gdzie nikt Boga nie widział (por. 1 J 4,12). Inaczej Bóg działa w świętych, a inaczej w grzesznikach, inaczej w aniołach, a inaczej w szatanach. Bóg zstępuje do duszy sprawiedliwego, to znaczy zaczyna w nim działać rzeczy nadprzyrodzone; a usuwa się z duszy grzesznika, to znaczy przestaje w nim działać w sposób nadprzyrodzony, choć pozostaje w nim zawsze w sposób przyrodzony, jako byt zachowujący w istnieniu: „niedaleko jest [Bóg] od każdego z nas. Albowiem w Nim żyjemy, ruszamy się, i jesteśmy” 59(Dz 17,27-28). W tym znaczeniu modlimy się: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”, który szczególniej działasz w niebie.
Bóg, będąc w rzeczach, nie zlewa się z nimi, jak utrzymują panteiści, lecz jest różny i odrębny od nich: „jest z nimi najściślej złączony i najbardziej oddalony i skupiony, i jak najwięcej rozlany”.
Możemy więc widzieć Boga we wszystkich rzeczach nie tylko w skutku i obrazie, lecz także w rzeczywistości ukrytego pod osłoną stworzonej natury. Możemy również wszystko widzieć w Bogu, który wszystko wewnętrznie przenika, utrzymuje i ogranicza. Winniśmy się przejąć największą radością, że mamy wewnątrz nas taki skarb – Boga samego – oraz zawsze mieć uszanowanie dla Jego obecności. Mamy nadto odwracać nasze myśli od stworzeń i skierowywać je do nas samych, zejść do głębi swej duszy i tam znaleźć niezmierzonego Stwórcę.
Tę niezmierzoność i wszechobecność stosujemy nie tylko do istoty Boga, lecz i do jego doskonałości, a przede wszystkim do Miłosierdzia. Pieśniarz natchniony wciąż przypomina sobie Miłosierdzie Boże obecne zawsze i wszędzie: „Miłosierdzie Twoje pójdzie za mną po wszystkie dni żywota mojego” 60 (Ps 22,6). „Albowiem wielkie jest nad niebiosa Miłosierdzie twoje” 61(Ps 107,5). Maryja Panna, Matka Miłosierdzia, w swej pieśni podkreśla jego powszechność i ciągłość: „Miłosierdzie jego z pokolenia w pokolenie” 62 (Łk 1,50).
Będę często wyobrażał sobie Najmiłosierniejszego Zbawiciela (jak Go przedstawia obraz ), który promieniami łask swoich, tryskających z Jego Serca, otacza mnie zewsząd, oczyszcza, zasila, broni i pociesza.
•
Miłosierdzie Boże, uprzedzające nas łaskami
Miłosierdzie i prawda uprzedzają oblicze twoje 64 (Ps 88,15).
ŚWIAT MORALNY MA swe prawa i siły ukryte, które wszystkim kierują. Życie nadprzyrodzone kiełkuje i rozwija się w duszy według pewnych stałych zasad. Takim podstawowym prawem i główną zasadą jest, że w uświęceniu naszym główna rola należy do Boga. Łaska Boża najpierw porusza nas w kierunku poznania przesłanek wiary, ona wlewa cnotę wiary przy chrzcie świętym, ona wspiera duszę przy wywoływaniu aktów wiary i innych cnót koniecznych do zbawienia. Główna więc rola w naszym usprawiedliwieniu spoczywa w ręku Boga Miłosiernego, który daje nam chęci, wskazuje cel, dostarcza środków do osiągnięcia tego celu i pomaga w należytym korzystaniu z tych środków. Z naszej strony winno być tylko zwalczanie i usuwanie przeszkód do działania łaski Bożej, czyli walka z potrójną pożądliwością, troska o pomnożenie zasług przez czystą intencję przy wykonywaniu dobrych uczynków oraz rozumne korzystanie ze środków łaski, którymi są modlitwa i sakramenty święte.
„Miłosierdzie jego uprzedzi mię” 65(Ps 58,11) – mówi Psalmista. „Miłosierdzie Twoje pójdzie za mną po wszystkie dni żywota mojego” 66(Ps 22,6), czyli że Bóg wywołuje w duszy dobre, nadprzyrodzone myśli i pragnienia i pomaga je potem urzeczywistniać. Wola zaś, pobudzana przez łaskę do zgody w sposób nadprzyrodzony, opiera się łasce dostatecznej, a idzie za łaską skuteczną i razem z nią i pod jej wpływem spełnia dobry uczynek. W chwili, gdy wola się zgadza, ten poprzedni pociąg nie ustaje, lecz trwa dalej i wspomaga wolę do zgody i do spełnienia nadprzyrodzonego dobrego aktu.
„Z łaski Bożej jestem tym, czym jestem i łaska jego nie była we mnie próżna, ale więcej pracowałem niż oni wszyscy; wszakże nie ja, ale łaska Boża ze mną” 67 (1 Kor 15,10). Tak więc łaska Boża pociąga do wiary i doprowadza do niej, oświeca rozum i porusza wolę pośrednio (przez kazanie, czytanie dobrej książki itd.) lub bezpośrednio, wywołując dobre myśli i pragnienia.
„JA SADZIŁEM, APOLLO podlewał, ale Bóg dał wzrost. Tak więc ani ten co sadzi, jest czymś, ani ten co podlewa, ale Bóg, co wzrost daje” 68 (1 Kor 3,6-7). Aby wiara mogła się przyjąć i wzrosnąć w sercach ludzkich, nie wystarczy opowiadanie jej przez kaznodziejów, misjonarzy, czyli nie wystarczają łaski zewnętrzne, a potrzeba działania Bożego wewnątrz. Podobnie, gdy Chrystus naucza, Żydzi nie przyjmują Jego nauki i się oburzają. Wtedy Zbawiciel podaje przyczynę ich oporu: Oto Ojciec Niebieski nie pociągnął ich łaską wewnętrzną: „Nikt do mnie przyjść nie może, jeżeli Ojciec, który mię posłał, nie pociągnie go (...). Wszelki, kto usłyszał od Ojca, i nauczył się, przychodzi do mnie” 69 (J 6,44-45). Stąd nawet nauczanie Chrystusa (łaska zewnętrzna) nie jest zdolne pociągnąć ludzi do Niego, jeśli ich Ojciec nie pociągnie przez łaskę wewnętrzną, uprzedzającą. Pismo Święte mówi o niektórych grzesznikach, iż Bóg zatwardził ich serce (zob. Wj 8,32), a o innych, że otworzył ich serca (zob. Dz 16,14). I tak nauczaniu Pawła w Macedonii uwierzyła Lidia dlatego, że Bóg swą łaską wewnętrzną otworzył jej serce, czyli dał jej zrozumienie i posłuch dla nauki Pawła.
Człowiek bez łaski nie może długo w sposób naturalny zachować wszystkich przykazań Bożych, nie może długo zwyciężać ciężkich pokus ani wykonywać żadnego uczynku nadprzyrodzonego. W Piśmie Świętym człowiek bez łaski przyrównany jest pozostającemu w ciemnościach (zob. Ef 5,8), pozbawionemu rozumu (zob. 1 Kor 2,14), umarłemu (zob. Ef 2,5), nienarodzonemu i niestworzonemu jeszcze (zob. J 3,5). Do wszystkich aktów zbawczych potrzebna jest łaska: do dobrej myśli (zob. 2 Kor 3,5), do dobrych aktów woli (zob. Rz 9,16), do wierzenia i cierpienia za wiarę (zob. Flp 1,29), do modlitwy (zob. Rz 8,26), do wykonania dobrego uczynku (zob. Flm 1,6), a nawet do mówienia imienia Jezus (zob. 1 Kor 12,3), szczególnie zaś do rozpoczęcia życia wiarą, jak i do każdego pragnienia zbawiennego (zob. Ef 2,8).
Łaska Miłosierdzia Bożego była motorem wszystkich moich dobrych czynów. Będę pilnie czuwał nad sobą, by nigdy nie stawać jej w poprzek. Będę wysoko cenił każde wezwanie Pana. Natychmiast się zerwę i odpowiem: gotów jestem, Panie, na Twe rozkazy.
bł. ks. Michał Sopoćko
•
SĄ PRAWDY WIARY ŚWIĘTEJ, które niby się zna i często wspomina się o nich, ale nie rozumie się ich dobrze ani też nimi nie żyje. Tak było ze mną co do prawdy Miłosierdzia Bożego. Tyle razy myślałem o tej prawdzie w medytacjach, szczególnie na rekolekcjach, tyle razy mówiłem o niej w kazaniach i powtarzałem w modlitwach liturgicznych, ale nie wnikałem w jej treść i w jej znaczenie dla życia duchowego; szczególnie nie rozumiałem, a na razie nie mogłem się zgodzić, że Miłosierdzie Boże jest najwyższym przymiotem Stwórcy, Odkupiciela i Uświęciciela. Dopiero trzeba było prostej, świątobliwej duszy, ściśle zjednoczonej z Bogiem, która – jak wierzę – z natchnienia Bożego powiedziała mi o tym i pobudziła do studiów, badań i rozmyślań na ten temat. Tą duszą była śp. siostra Faustyna (Helena Kowalska) ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, która powoli osiągnęła to, że dzisiaj uważam sprawę kultu Miłosierdzia Bożego, a w szczególności ustanowienie Święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy za jeden z głównych celów swojego życia.
Siostrę Faustynę poznałem w lecie, lipcu czy sierpniu 1933 roku, jako penitentkę w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Wilnie przy ulicy Senatorskiej 25, w którym wówczas byłem zwyczajnym spowiednikiem. Zwróciła ona moją uwagę niezwykłą subtelnością sumienia i ścisłym zjednoczeniem z Bogiem; przeważnie nie było materii do rozgrzeszenia, a nigdy nie obraziła Boga grzechem ciężkim. Już na początku oświadczyła mi, że zna mnie od dawna z jakiegoś widzenia, że mam być jej kierownikiem sumienia i muszę urzeczywistnić jakieś plany Boże, które mają być przez nią podane. Zlekceważyłem to jej opowiadanie i poddałem ją pewnej próbie, która spowodowała, że za pozwoleniem przełożonej siostra Faustyna zaczęła szukać innego spowiednika. Po jakimś czasie powróciła do mnie i oświadczyła, że zniesie wszystko, ale ode mnie już nie odejdzie. Nie mogę tu powtarzać wszystkich szczegółów naszej rozmowy, która częściowa zawiera się w jej Dzienniczku, pisanym przez nią z mego polecenia, albowiem zabroniłem jej potem opowiadać o swoich przeżyciach na spowiedzi.
Poznając bliżej siostrę Faustynę, skonstatowałem, że dary Ducha Świętego działają w niej w stanie ukrytym, ale w pewnych dość częstych chwilach występują bardziej jawnie, udzielając częściowo intuicji, która żywo ogarniała jej duszę, rozbudzała porywy miłości, prowadziła do wzniosłych heroicznych aktów poświęcenia i zaparcia się siebie. Szczególnie często występowało działanie daru umiejętności, rozumu i mądrości, dzięki którym siostra Faustyna jasno widziała nicość rzeczy ziemskich, a ważność cierpienia i upokorzeń – poznawała prosto przymioty Boga, a najbardziej Jego Nieskończone Miłosierdzie. Nieraz znowuż wpatrywała się w nieprzystępną uszczęśliwiającą światłość. Przez jakiś czas trzymała wzrok utkwiony w tej niepojęcie uszczęśliwiającej światłości, z której wyłaniała się postać Chrystusa w postawie idącej, błogosławiącego świat prawą ręką, a lewą podnoszącego szatę w okolicy serca. Spod podniesionej szaty tryskały dwa promienie – biały i czerwony. Siostra Faustyna miewała takie i inne zmysłowe i umysłowe widzenia już od kilku lat i słyszała nadprzyrodzone słowa, ujmowane zmysłem słuchu, wyobrażeniem i umysłem.
W obawie przed złudzeniem, halucynacją i urojeniem siostry Faustyny, zwróciłem się do przełożonej, matki Ireny, by mnie poinformowała, kto to jest siostra Faustyna, jaką opinią cieszy się w zgromadzeniu u sióstr i przełożonych, oraz prosiłem o zbadanie jej zdrowia psychicznego i fizycznego. Po otrzymaniu odpowiedzi pochlebnej dla niej pod każdym względem, jeszcze przez czas jakiś zajmowałem stanowisko wyczekujące, częściowo nie dowierzałem, zastanawiałem się, modliłem, jak również radziłem się kilku światłych kapłanów, co czynić, nie ujawniając, o co i o kogo chodzi. A chodziło o urzeczywistnienie rzekomych stanowczych żądań Pana Jezusa, by namalować obraz, który siostra Faustyna widuje, oraz ustanowić święto Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Wreszcie, wiedziony raczej ciekawością, jaki to będzie obraz, niż wiarą w prawdziwość widzeń siostry Faustyny, postanowiłem przystąpić do namalowania tego obrazu. Porozumiałem się z mieszkającym ze mną w jednym domu artystą malarzem Eugeniuszem Kazimirowskim, który podjął się wykonania dzieła za pewną sumę, oraz siostrą przełożoną, która pozwoliła siostrze Faustynie dwa razy na tydzień przychodzić do malarza, by wskazać, jaki ma być ten obraz. Praca trwała kilka miesięcy i wreszcie w czerwcu czy lipcu 1934 roku obraz był ukończony. Siostra Faustyna uskarżała się, że obraz nie jest taki piękny, jak ona widzi, ale Pan Jezus ją uspokoił i powiedział, że jaki jest, wystarczy, i dodał: „Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do mnie. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: «Jezu, ufam Tobie!»”. Na razie siostra Faustyna nie potrafiła wytłumaczyć, co oznaczają promienie na obrazie. Po paru zaś dniach powiedziała, że Pan Jezus na modlitwie jej wytłumaczył: „Promienie na tym obrazie oznaczają Krew i Wodę. Blady promień oznacza Wodę, która usprawiedliwia dusze, a czerwony – Krew, która jest życiem duszy. Tryskają one z Serca Mego, które zostało otwarte na Krzyżu. Te promienie osłaniają duszę przed zagniewaniem Ojca Niebieskiego. Szczęśliwy, który w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga... Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz nie zginie. Obiecuję także już tu, na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinie śmierci. Ja sam bronić jej będę, jako swej chwały... Pragnę, aby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia Bożego. Kto w tym dniu przystąpi do Sakramentu Miłości, ten dostąpi odpuszczenia wszystkich win i kar... Ludzkość nie znajdzie uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do Miłosierdzia Bożego. Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę jako Król Miłosierdzia, by się nikt nie wymawiał w dniu sądu, który już nie jest daleki...”.
Obraz ten miał nieco nowatorską treść, dlatego nie mogłem zawiesić go w kościele bez pozwolenia arcybiskupa, którego wstydziłem się o to prosić, a tym bardziej opowiadać o pochodzeniu tego obrazu. Dlatego umieściłem go w korytarzu ciemnym obok kościoła św. Michała (w klasztorze sióstr bernardynek), którego wówczas zostałem mianowany rektorem. O trudnościach pobytu przy tym kościele przepowiedziała mi siostra Faustyna i rzeczywiście niezwykłe wypadki rozwijały się dość szybko. Siostra Faustyna żądała, bym obraz za wszelką cenę umieścił w kościele, ale ja się nie śpieszyłem; wreszcie w Wielkim Tygodniu 1935 roku oświadczyła mi, że Pan Jezus żąda, bym obraz umieścił na trzy dni w Ostrej Bramie, gdzie będzie Triduum na zakończenie Jubileuszu Odkupienia, które ma być w dniu projektowanego święta, w Niedzielę Białą. Wkrótce dowiedziałem się, że będzie owe Triduum, na które ksiądz proboszcz ostrobramski, kanonik Stanisław Zawadzki, prosił mnie, bym wygłosił kazanie. Zgodziłem się pod warunkiem umieszczenia owego obrazu jako dekoracji w oknie krużganku, gdzie on wyglądał imponująco i zwracał uwagę wszystkich bardziej niż obraz Matki Boskiej.
Po nabożeństwie obraz został umieszczony na starym miejscu w ukryciu i pozostawał tam jeszcze dwa lata. Dopiero 1 kwietnia 1937 roku prosiłem Jego Ekscelencję arcybiskupa metropolitę wileńskiego o pozwolenie na zawieszenie tego obrazu w kościele św. Michała, którego jeszcze wówczas byłem rektorem. Jego Ekscelencja arcybiskup metropolita powiedział, że o tym nie chce sam decydować, a polecił obejrzeć ten obraz komisji, którą zorganizuje ksiądz kanonik Adam Sawicki, kanclerz Kurii Metropolitalnej. Kanclerz kazał na dzień 2 kwietnia wystawić obraz w zakrystii kościoła św. Michała, gdyż nie wiedział, o której godzinie nastąpi jego oglądanie. Zajęty pracą w seminarium duchownym i uniwersytecie, nie byłem obecny przy oglądaniu obrazu i nie wiem, jaki skład miała owa komisja. 3 kwietnia 1937 roku Jego Ekscelencja arcybiskup metropolita wileński powiadomił mnie, że ma już dokładne informacje o tym obrazie i zezwala na poświęcenie i zawieszenie go w kościele z zastrzeżeniem, by nie zawieszać go w ołtarzu i nie mówić nikomu o jego pochodzeniu. Obraz tegoż dnia został poświęcony i zawieszony obok wielkiego ołtarza po stronie lekcji, skąd parokrotnie brano go do parafii św. Franciszka (pobernardyńskiej) na procesję Bożego Ciała do urządzanych ołtarzy. 28 grudnia 1940 roku siostry bernardynki przeniosły go w inne miejsce, przy tym obraz został nieco uszkodzony, a w 1942 roku, gdy siostry zostały aresztowane przez władze niemieckie, obraz wrócił na dawne miejsce obok wielkiego ołtarza, gdzie pozostaje dotychczas, otaczany wielką czcią wiernych i ozdabiany licznymi wotami.
Parę dni po Triduum w Ostrej Bramie siostra Faustyna opowiedziała mi o swoich przeżyciach w czasie tej uroczystości, które są szczegółowo opisane w jej Dzienniczku. Następnie 12 maja widziała w duchu konającego Marszałka Józefa Piłsudskiego i opowiadała o strasznych jego cierpieniach. Pan Jezus miał jej to pokazać i powiedzieć: „Patrz, czym kończy się wielkość tego świata”. Widziała następnie sąd nad nim, a gdy zapytałem, czym on się skończył, odpowiedziała: „Zdaje się, Miłosierdzie Boże za przyczyną Matki Boskiej zwyciężyło”.
Wkrótce rozpoczęły się przepowiedziane przez siostrę Faustynę wielkie trudności (w związku z pobytem moim przy kościele św. Michała), które wciąż się potęgowały, a wreszcie doszły do kulminacyjnego punktu w styczniu 1936 roku.
O tych trudnościach prawie nikomu nie mówiłem, aż dopiero w dniu krytycznym prosiłem siostrę Faustynę o modlitwę. Ku wielkiemu memu zdziwieniu w tymże samym dniu wszystkie trudności prysły, jak bańka mydlana, zaś siostra Faustyna opowiedziała, że przyjęła moje cierpienia na siebie i tego dnia doznała ich tyle, jak nigdy w życiu. Gdy następnie prosiła Pana Jezusa o pomoc, usłyszała słowa: „Sama podjęłaś się cierpieć za niego, a teraz się wzdrygasz? Dopuściłem na cię tylko część jego cierpień”. Tu z całą dokładnością opowiedziała mi przyczynę moich trudności, które podobno zostały jej zakomunikowane w sposób nadprzyrodzony. Dokładność ta była bardzo uderzająca, tym bardziej że o szczegółach sama w żaden sposób wiedzieć nie mogła. Podobnych wypadków było kilka.
W połowie kwietnia 1936 roku siostra Faustyna, z rozporządzenia Generalnej Przełożonej, wyjechała do Walendowa, a następnie do Krakowa, ja zaś poważniej zastanowiłem się nad ideą Miłosierdzia Bożego i zacząłem szukać u Ojców Kościoła potwierdzenia tego, że ono jest największym przymiotem Boga, jak mówiła siostra Faustyna, bo u nowszych teologów nic na ten temat nie znalazłem. Z wielką radością spotkałem podobne wyrażenia u św. Fulgencjusza, u św. Ildefonsa, a już najwięcej u św. Tomasza i św. Augustyna, który komentując Psalmy obszernie się rozwodził nad Miłosierdziem Bożym, nazywając je najwyższym przymiotem Boga. Wówczas już nie miałem poważnych wątpliwości co do nadprzyrodzoności objawień siostry Faustyny i zacząłem od czasu do czasu umieszczać artykuły na temat Miłosierdzia Bożego w czasopismach teologicznych, uzasadniając rozumowo i liturgicznie potrzebę święta Bożego Miłosierdzia w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, a w czerwcu 1936 roku wydałem w Wilnie pierwszą broszurę Miłosierdzie Boże z obrazkiem Najmiłosierniejszego Chrystusa na okładce. Tę pierwszą publikację posłałem przede wszystkim biskupom obradującym na zebraniu Konferencji Episkopatu Polski w Częstochowie, ale od żadnego z nich nie otrzymałem odpowiedzi. W roku następnym (1937) wydałem w Poznaniu drugą broszurkę pt. Miłosierdzie Boże w liturgii, której recenzję znalazłem w kilku teologicznych czasopismach, na ogół bardzo przychylną. Umieściłem również kilka artykułów w dziennikach wileńskich, ale nigdzie nie ujawniałem, że siostra Faustyna była causa movens.
W 1937 roku, w sierpniu, odwiedziłem siostrę Faustynę w Łagiewnikach i znalazłem w jej Dzienniczku Nowennę o Miłosierdziu Bożym, która mi się bardzo podobała. Na pytanie, skąd ją ma, odpowiedziała, że podyktował jej tę modlitwę sam Pan Jezus. Już wcześniej ponoć Pan Jezus nauczył ją koronki do tegoż Miłosierdzia i innych modlitw, które postanowiłem opublikować. Na podstawie niektórych wyrażeń, zawartych w tych modlitwach, ułożyłem Litanię o Miłosierdziu Bożym, którą wraz z koronką i nowenną oddałem panu Cebulskiemu (Kraków, ul. Szewska 22) celem uzyskania imprimatur w Kurii Krakowskiej i wydrukowania z obrazkiem Miłosierdzia Bożego na okładce. Kuria Krakowska udzieliła imprimatur nr 671, a w październiku ukazała się owa nowenna z koronką i litanią na półkach księgarskich. W 1939 roku sprowadziłem pewną liczbę tych obrazków i nowenn do Wilna, a po wybuchu wojny i wkroczeniu wojsk ZSRR do Wilna 19 września 1939 roku prosiłem Jego Eminencję arcybiskupa metropolitę wileńskiego o pozwolenie na ich kolportaż z informacją o pochodzeniu przedstawionego na tych koronkach obrazu, na co uzyskałem ustną zgodę. Wówczas rozpocząłem szerzyć prywatny kult tego obrazu (na co uzyskałem ustną zgodę) oraz ułożone przez siostrę Faustynę i zaaprobowane w Krakowie modlitwy. Po wyczerpaniu nakładu krakowskiego zmuszony byłem powielić owe modlitwy na maszynie, a gdy nie mogłem nadążyć wobec wielkiego zapotrzebowania, prosiłem Kurię Metropolitalną Wileńską o pozwolenie na przedruk, wraz z dodaniem na pierwszej stronicy wyjaśnień co do treści obrazu, i uzyskałem zgodę z podpisem cenzora księdza prałata Leona Żebrowskiego z dnia 6 lutego 1940 roku oraz Jego Eminencji biskupa sufragana Kazimierza Michalkiewicza i notariusza Kurii księdza J. Ostrewki z dnia 7 lutego 1940 roku nr 35. Zaznaczam, że nie wiedziałem, czy i kto podpisze imprimatur i w tej sprawie nie porozumiewałem się z Jego Eminencją biskupem sufraganem, który w parę tygodni potem zmarł. Ksiądz prałat Żebrowski, jako cenzor, poczynił pewne poprawki stylistyczne w tekście wydania krakowskiego, lecz ogół wiernych wolał pozostawić ten tekst bez zmiany. Toteż za zgodą cenzora powtórnie zwróciłem się do Kurii (już po śmierci biskupa Michalkiewicza) z prośbą o aprobatę tych modlitw bez poprawek. Ksiądz notariusz J. Ostrewko zaniósł podanie do metropolity, który przez tegoż notariusza powiedział, bym korzystał z aprobaty podpisanej przez śp. biskupa sufragana, co też uczyniłem. Rozwiodłem się nad tą okolicznością dlatego, że potem zaczęto mówić (w sferach oficjalnych), iż uzyskałem tę aprobatę jakimś podstępem.
Jeszcze w Wilnie siostra Faustyna opowiadała, że ma przynaglenie, by wystąpić ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, celem założenia nowego zgromadzenia zakonnego. Uważałem to przynaglenie za pokusę i nie radziłem traktować tego poważnie. Potem w listach z Krakowa wciąż pisała o tym przynagleniu i wreszcie uzyskała pozwolenie swego nowego spowiednika i Przełożonej Generalnej na wystąpienie pod warunkiem, że ja na to się zgodzę. Obawiałem się brać to na swą odpowiedzialność i odpisałem, że zgodziłbym się tylko wówczas, gdy spowiednik krakowski i Przełożona Generalna nie tylko pozwolą, ale każą wystąpić. Takiego rozkazu siostra Faustyna nie uzyskała i dlatego uspokoiła się i pozostała w swoim zgromadzeniu do śmierci. Odwiedzałem ją w ciągu tygodnia i między innymi rozmawiałem na temat tego zgromadzenia, które ona chciała założyć, a teraz umiera, zaznaczając, że to było złudzeniem, jak również może złudzeniem były i wszystkie inne rzeczy, o których mówiła. Siostra Faustyna obiecała na ten temat rozmawiać z Panem Jezusem na modlitwie. Dnia następnego odprawiłem Mszę świętą w intencji siostry Faustyny, w czasie której przyszła mi myśl, że tak jak ona nie potrafiła namalować tego obrazu, a tylko wskazała, nie potrafiłaby założyć nowego zgromadzenia, a tylko dała ramowe wskazówki; przynaglenia zaś oznaczają konieczność założenia tego nowego zgromadzenia w nadchodzących strasznych czasach. Gdy następnie przybyłem do szpitala i zapytałem, czy ma coś do powiedzenia w tej sprawie, odpowiedziała, że nie potrzebuje mówić, bo już mnie Pan Jezus w czasie Mszy świętej oświecił. Następnie dodała, że mam głównie się starać o święto Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy; że nowym zgromadzeniem mam się zbytnio nie zajmować, że po pewnych znakach poznam, kto i co ma w tej sprawie czynić; że w kazaniu, które tego dnia wygłosiłem przez radio, nie było zupełnie czystej intencji (rzeczywiście tak było); że mam głównie o nią starać się w całej tej sprawie; że widzi, jak w małej drewnianej kapliczce w nocy przyjmują śluby od pierwszych sześciu kandydatek do tego zgromadzenia; że ona prędko umrze i że już wszystko, co miała do powiedzenia i napisania, załatwiła. Jeszcze przed tym opisała mi wygląd kościółka i pierwszego domu zgromadzenia oraz ubolewała nad losem Polski, którą bardzo kochała i za którą często się modliła.
Idąc za radą św. Jana od Krzyża, prawie zawsze opowiadania siostry Faustyny traktowałem obojętnie i nie pytałem o szczegóły. W tym wypadku również nie zapytałem, jaki to los ma spotkać Polskę, że ona tak ubolewa. Sama zaś mi tego nie powiedziała, tylko westchnąwszy, zakryła twarz z powodu zgrozy obrazu, który prawdopodobnie wówczas widziała.
Prawie wszystko, co przepowiedziała w sprawie tego zgromadzenia, najdokładniej się spełniło. I gdy w Wilnie 10 listopada 1944 roku przyjmowałem w nocy śluby prywatne pierwszych sześciu kandydatek w drewnianej kaplicy sióstr karmelitanek albo gdy trzy lata później przybyłem do pierwszego domu tego zgromadzenia w Myśliborzu, byłem zdumiony uderzającym podobieństwem tego, co mówiła śp. siostra Faustyna. Przepowiedziała również dość szczegółowo trudności i nawet prześladowania, jakie mnie spotkają w związku z szerzeniem kultu Miłosierdzia Bożego i staraniem o ustanowienie święta tej nazwy w Niedzielę Przewodnią. (Łatwiej było znieść to wszystko w przeświadczeniu, że taka była w całej sprawie wola Boża od początku).
Przepowiedziała mi również śmierć swoją 26 września – że za dziesięć dni umrze i 5 października umarła. Z braku czasu na pogrzeb przyjechać nie mogłem.
Co sądzić o siostrze Faustynie i jej objawieniach?
Pod względem naturalnego usposobienia była to osoba zupełnie zrównoważona, bez cienia psychoneurozy lub histerii. Naturalność i prostota cechowała jej obcowanie zarówno z siostrami w zgromadzeniu, jak z osobami obcymi. Nie było w niej żadnej sztuczności i teatralności, żadnej wymuszoności ani chęci zwracania uwagi na siebie. Przeciwnie, starała się niczym nie wyróżniać, a o swych przeżyciach wewnętrznych nikomu nie mówiła oprócz spowiednika i przełożonych. Uczuciowość jej była normalna, ujęta w karby woli, nie ujawniająca się łatwo w odmiennych nastrojach i wzruszeniach. Nie ulegała żadnej depresji psychicznej ani zdenerwowaniu wobec niepowodzeń, które znosiła spokojnie, poddając się woli Bożej.
Pod względem umysłowym była roztropna i odznaczała się zdrowym sądem o rzeczach, chociaż nie miała prawie żadnego wykształcenia: zaledwie umiała pisać z błędami i czytać. Udzielała trafnych rad swoim współtowarzyszkom, gdy się do niej zwracały, a parokrotnie sam dla próby podsunąłem jej pewne wątpliwości, które rozstrzygnęła bardzo trafnie. Wyobraźnia jej była bogata, ale nie egzaltowana. Często nie potrafiła sama odróżnić działania swej wyobraźni od działania nadprzyrodzonego, szczególnie gdy chodziło o wspomnienia z przeszłości. Gdy jednak zwróciłem jej na to uwagę i kazałem podkreślić w dzienniczku tylko to, o czym może przysiąc, że na pewno nie jest wytworem jej wyobraźni – sporo ze swoich dawnych wspomnień opuściła.
Pod względem moralnym była zupełnie szczera, bez najmniejszej przesady i cienia kłamstwa: zawsze mówiła prawdę, chociaż czasami sprawiało jej to przykrość. W 1934 roku, w lecie, przez kilka tygodni byłem nieobecny, a siostra Faustyna nie zwierzała się innym spowiednikom ze swoich przeżyć. Po powrocie dowiedziałem się, że spaliła swój dzienniczek w następujących okolicznościach. Ponoć zjawił się jej anioł i kazał wrzucić go do pieca, mówiąc: „Głupstwo piszesz i narażasz tylko siebie i innych na wielkie przykrości. Cóż ty masz z tego miłosierdzia? Po co czas tracisz na pisanie jakiś urojeń?! Spal to wszystko, a będziesz spokojniejsza i szczęśliwsza!”. Siostra Faustyna nie miała kogo się poradzić i gdy widzenie się powtórzyło, spełniła polecenie rzekomego anioła. Potem zorientowała się, że postąpiła źle, opowiedziała mi wszystko i spełniła polecenie opisania wszystkiego na nowo.
Pod względem cnót nadprzyrodzonych czyniła wyraźny postęp. Wprawdzie od początku widziałem w niej ugruntowaną i wypróbowaną cnotę czystości, pokory, gorliwości, posłuszeństwa, ubóstwa oraz miłości Boga i bliźniego, ale można było łatwo skonstatować stałe stopniowe ich wzrastanie, szczególnie pod koniec życia, potęgowanie się miłości Boga, które ujawniała w swych wierszach. Dziś nie pamiętam dokładnie ich treści, ale ogólnie przypominam sobie własny zachwyt nad ich treścią (nie formą), gdy w 1938 roku je odczytywałem.
Raz widziałem siostrę Faustynę w ekstazie. Było to 2 września 1938 roku, gdy ją odwiedziłem w szpitalu na Prądniku i pożegnałem ją, by odjechać do Wilna. Odszedłszy kilkadziesiąt kroków, przypomniałem sobie, że przyniosłem jej kilkadziesiąt egzemplarzy wydanych w Krakowie ułożonych przez nią modlitw (nowenna, litania i koronka) o Miłosierdziu Bożym, wróciłem natychmiast, by je wręczyć. Gdy otworzyłem drzwi separatki, w której znajdowała się siostra Faustyna, ujrzałem ją zatopioną w modlitwie w postawie siedzącej, ale prawie unoszącą się nad łóżkiem. Wzrok miała utkwiony w jakimś przedmiocie niewidzialnym, źrenice nieco rozszerzone; na razie nie zwróciła uwagi na moje wejście, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i zamierzałem się cofnąć. Wkrótce jednak przyszła do siebie, spostrzegła mnie i przeprosiła, że nie słyszała mego pukania do drzwi ani wejścia. Wręczyłem jej owe modlitwy i pożegnałem, a ona powiedziała: „Do zobaczenia się w niebie!”. Gdy następnie 26 września odwiedziłem ją po raz ostatni w Łagiewnikach, nie chciała już rozmawiać ze mną, a może raczej nie mogła, bo rzekła: „Zajęta jestem obcowaniem z Ojcem Niebieskim”. Rzeczywiście sprawiała wrażenie nadziemskiej istoty. Wówczas już nie miałem najmniejszej wątpliwości, że to, co się znajduje w jej dzienniczku o Komunii świętej udzielanej w szpitalu przez anioła, odpowiada rzeczywistości.
Co się tyczy przedmiotu objawień siostry Faustyny, nie ma w nim nic, co by się sprzeciwiało wierze albo dobrym obyczajom, lub dotyczyło opinii spornych między teologami. Przeciwnie, wszystko zmierza do lepszego poznania i ukochania Boga. „Obraz jest wykonany artystycznie i stanowi cenny dorobek w religijnej sztuce współczesnej” (Protokół komisji w sprawie oceny i konserwacji obrazu Najmiłosierniejszego Zbawiciela w kościele św. Michała w Wilnie, z dnia 27 maja 1941 roku, podpisany przez rzeczoznawców: prof. historii sztuki dr. M. Morelowskiego, prof. dogmatyki ks. dr. L. Puchatę i konserwatora ks. dr. P. Śledziewskiego).
Kult Miłosierdzia Bożego (prywatny w formie nowenny, koronki i litanii) nie tylko w niczym nie sprzeciwia się dogmatom ani liturgii, ale zmierza do wyjaśnienia prawd wiary świętej i poglądowego przedstawienia tego, co dotychczas w liturgii było tylko w związku; do uwypuklenia i przedstawienia światu całemu tego, o czym obszernie pisali Ojcowie Kościoła, co miał na myśli autor liturgii, a czego dziś domaga się wielka nędza ludzka.
Intuicji prostej zakonnicy, zaledwie znającej katechizm, w rzeczach tak subtelnych, tak trafnych i odpowiadających psychologii dzisiejszego społeczeństwa, nie da się wytłumaczyć inaczej jak tylko nadprzyrodzonym działaniem i oświeceniem. Niejeden teolog po długich studiach nie potrafiłby nawet w przybliżeniu rozwiązać tych trudności tak trafnie i łatwo, jak to uczyniła siostra Faustyna.
Wprawdzie do nadprzyrodzonego działania w duszy siostry Faustyny nieraz dołączało się działanie jej ludzkiej dość żywej wyobraźni, wskutek czego pewne rzeczy zostały przez nią nieświadomie nieco przeinaczone. Ale to się zdarzało u wszystkich ludzi tego rodzaju, jak świadczą ich życiorysy, np.: św. Brygidy, Katarzyny Emmerich, Marii z Agredy, Joanny d’Arc. Tym da się wytłumaczyć niezgodność opisu siostry Faustyny o jej przyjęciu do klasztoru z zeznaniami Przewielebnej Matki Generalnej Michaeli Moraczewskiej, a może jeszcze i inne podobne wyrażenia jej w dzienniczku. Zresztą to są wypadki dawne, o których obie strony mogły zapomnieć albo je nieco przeinaczyć; wypadki, które do istoty rzeczy nie należą.
Skutki objawień siostry Faustyny zarówno w jej duszy, jak również w duszach innych ludzi przeszły wszelkie oczekiwania. O ile z początku siostra Faustyna nieco się trwożyła, obawiała się możliwości wykonania poleceń i uchylała się od nich, o tyle stopniowo się uspokajała i doszła do stanu zupełnego bezpieczeństwa, pewności i wewnętrznej głębokiej radości: stawała się coraz bardziej pokorna i posłuszna, coraz bardziej zjednoczona z Bogiem i cierpliwa, zgadzając się najzupełniej i we wszystkim z Jego wolą. Chyba nie trzeba się rozwodzić nad skutkami tych objawień w duszach innych ludzi, którzy dowiedzieli się o tych objawieniach, gdyż fakty mówią za siebie. Liczne wota (około 150) przy obrazie Najmiłosierniejszego Zbawiciela w Wilnie i wielu innych miastach dostatecznie świadczą o łaskach udzielonych czcicielom Miłosierdzia Bożego, zarówno w kraju, jak i zagranicą. Ze wszystkich stron nadchodzą wiadomości o przedziwnych wysłuchaniach Miłosierdzia Bożego, nieraz wyraźnie cudownych.
Reasumując powyższe, moglibyśmy łatwo wyprowadzić wniosek, ale ponieważ ostateczna decyzja w tej sprawie zależy od nieomylnej instytucji w Kościele, dlatego z całą uległością jej się poddajemy i najspokojniej wyroku oczekujemy.
Na oryginale podpisano: /-/ Ks. Michał Sopoćko
spowiednik s. Faustyny
Białystok, 27 stycznia 1948 roku
Przypisy:
1 Zob. J. Duchniewski, „Litania”, w: Encyklopedia katolicka, t. 10, Lublin 2004, k. 1169.
2 M. Sopoćko, Miłosierdzie Boże nadzieją ludzkości, Wrocław 1948, s. 19.
3 Objawienia siostry Faustyny stały się dla ks. Michała Sopoćki, jako jej spowiednika w Wilnie, inspiracją do przemyśleń nad Bożym Miłosierdziem oraz impulsem do zajęcia się szerzeniem kultu. Tak powstały opracowania teologiczne zawierające podstawy naukowe tego kultu. Równocześnie ksiądz Sopoćko rozpoczął różnokierunkową działalność nad rozszerzeniem omawianego kultu, co stało się pasją i głównym zadaniem jego życia. Dowodem na to są liczne dzieła drukowane i inne dokumenty, które po sobie zostawił; znajdują się one w Archiwum Archidiecezjalnym w Białymstoku. Aktywność ks. Michała Sopoćki zmobilizowała wielu innych autorów do poszukiwań badawczych nad prawdą Bożego Miłosierdzia oraz formami jego kultu. Na szczególną uwagę zasługują: J. Jarzębowski, ,Jezu, ufam Tobie, Jerozolima 1943; tenże, Ojciec Miłosierdzia, Chicago 1943; J. Woroniecki, Tajemnica miłosierdzia Bożego, Poznań 1945; J. Andrasz, Miłosierdzie Boże ufamy Tobie, Kraków 1948; A. Misiak, O Miłosierdziu Bożym, Paris 1955; M. Winowska, Prawo do Miłosierdzia, Paris 1974; J. Stabińska, Siostra Faustyna Kowalska, Poznań 1976.
4 M. Sopoćko, Miłosierdzie Boże nadzieją ludzkości, dz. cyt., s. 47- -48.
5 M. Sopoćko, O Święto Najmiłosierniejszego Zbawiciela, Poznań 1947, s. 48.
6 M. Sopoćko, Poznajmy Boga w Jego miłosierdziu, Poznań 1949, s. 55-56.
7 M. Sopoćko, Miłosierdzie Boże nadzieją ludzkości, dz. cyt., s. 24.
8 M. Sopoćko, O Święto Najmiłosierniejszego Zbawiciela, dz. cyt., s. 49.
9 M. Sopoćko, Miłosierdzie Boże nadzieją ludzkości, dz. cyt., s. 28.
10 Zob. tamże, s. 58-61.
11 Zob. M. Sopoćko, Godzina święta i nowenna o Miłosierdzie Boże nad światem, Warszawa 1949, s. 113-116. Por. także, A. Misiak, O Miłosierdziu Bożym, Paris 1955, s. 80-81.
12 Ksiądz M. Sopoćko pojęcie litanii wyjaśnia w sposób następujący: „Słowo «litania» w języku greckim znaczy «błaganie». W języku polskim, jak i w innych językach, przez ten wyraz rozumiemy długą modlitwę z krótkim powtarzającym się wciąż refrenem, czyli inwokacją, w której wierni, ożywiając w sobie akty cnót teologicznych, błagają Boga o miłosierdzie, Maryję Pannę i Wszystkich Świętych o wstawiennictwo. Litania sięga początków Kościoła, zwłaszcza odmawiano litanie w okresie nieszczęść publicznych, jak morowego powietrza, wojny, niewoli, trzęsienia ziemi” – tenże, Poznajmy Boga w Jego miłosierdziu, dz. cyt., s. 11.
13 Zob. A. Misiak, O Miłosierdziu Bożym, dz. cyt. s. 80-81.
14 M. Sopoćko, O Święto Najmiłosierniejszego Zbawiciela, dz. cyt., s. 49. Obszerny komentarz do Litanii ksiądz Sopoćko podaje w cytowanej książce pt. Poznajmy Boga w Jego miłosierdziu, w której rozwija poszczególne wezwania, dając każdemu z nich odpowiedni komentarz biblijny lub liturgiczny. Treść tych komentarzy jest zamieszczona w tym wydaniu Litanii.
15 M. Sopoćko, Poznajmy Boga w Jego miłosierdziu, dz. cyt., s. 10s-11. (…)
16
Oryginalny tytuł tego opracowania, wydanego w Poznaniu w 1949 roku, brzmi: Poznajemy Boga w Jego Miłosierdziu. Rozważania o Miłosierdziu Bożym na tle litanii. Celem niniejszego, drugiego wydania jest wznowienie pierwszej wersji, jak najbardziej zgodnej z oryginałem. Stąd, dla zachowania historyczności tekstu, większość sformułowań pozostawiono w oryginalnym brzmieniu; wyrażenia, które dla współczesnego czytelnika mogłyby być niezrozumiałe, zastąpiono synonimami.
Po Soborze Watykańskim II przestały być aktualne niektóre przepisy liturgiczne, do których odwołuje się bł. ks. Michał Sopoćko w swym tekście, dlatego konieczna była redakcja tekstu i zastosowanie przypisów nawiązujących do współczesnego nauczania Kościoła.
Bł. ks. Michał Sopoćko w swoim opracowaniu korzystał z przekładu polskiego Biblii według ks. Jakuba Wujka. W obecnym opracowaniu cytaty biblijne podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie polskim ks. Jakuba Wujka, wyd. III poprawione, Kraków 1962, (dalej: BJW). Zazwyczaj, dla porównania, w przypisie podano cytowany fragment za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych, wyd. V, Poznań 2000 (dalej: BT). Skróty ksiąg biblijnych w obydwu przypadkach użyto w wersji stosowanej w BT.
17 W BJW słowo „miłosierdzie” pisane jest małą literą. Ksiądz Sopoćko zapisywał je jednak wielką literą; w niniejszym wydaniu zachowano sposób zapisu Autora.
18 BT: „Nie taiłem Twej łaski ani Twej wierności przed wielkim zgromadzeniem” (Ps 40[39],11).
19 Obecnie jest jeszcze szósta litania przeznaczona do publicznego odmawiania: Litania do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana, zatwierdzona w 1960 roku przez Jana XXIII.
20 BT: „bo Jego łaska na wieki” (Ps 136[135]).
21 BT: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3).
22 BT: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca?». Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!” (J 14,9-11).
23 BT: „Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18).
24 BT: „Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia” (1 J 5,11-12).
25 BT: „Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego” (1 J 3,15).
26 BT: „Sięga potężnie od krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią” (Mdr 8,1).
27 BT: „podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi” (Hbr 1,3).
28 BT: „Panie, użyczysz nam pokoju, bo i wszystkie nasze czyny są Twoim dziełem!” (Iz 26,12).
29 BT: „On bowiem stworzył małego i wielkiego i jednakowo o wszystkich się troszczy” (Mdr 6,7).
30 BT: „On daje pokarm wszelkiemu ciału, bo Jego łaska na wieki” (Ps 136[135],25).
31 BT: „steruje nim Opatrzność Twa, Ojcze” (Mdr 14,3).
32 BT: „Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. (…) Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6,25.32).
33 BT: „Miłujesz bowiem wszystkie byty” (Mdr 11,24).
34 BT: „Bo mam przed oczyma Twoją łaskawość i postępuję w Twej prawdzie” (Ps 26[25],3).
35 BT: „On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei” (1 P 1,3).
36 BT: „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7).
37 „Nauka o grzechu pierworodnym, jeden z podstawowych dogmatów chrześcijaństwa, należy do kategorii ściśle religijnych, opartych na Objawieniu Bożym. Źródłem do jej poznania jest Księga Rodzaju (2,8-3,24) oraz głównie List św. Pawła do Rzymian (5,12-21). Źródła te mówią, że pierwszy człowiek w raju nie wytrzymał próby, której został poddany. Po prostu w krytycznej chwili odmówił zaufania Bogu. Nie chciał Mu zawierzyć, że jego szczęśliwość będzie polegała na poddaniu się pełnej tajemnic przyjaźni z Bogiem najpierw w ciemnościach wiary, a potem, po okresie próby, w światłości i doskonałym poznaniu przez chwalę. W następstwie swego nieposłuszeństwa człowiek utracił dar nadprzyrodzony, czyli łaskę lub przyjaźń z Bogiem, oraz dary pozanaturalne, zwłaszcza nieśmiertelność i wolność od pożądliwości. Jak nas jednak poucza św. Paweł, Adam utracił te dary nie tylko dla siebie, ale i dla wszystkich swych potomków. W rezultacie, z wyjątkiem jednej tylko Matki Bożej, wszyscy ludzie rodzą się bez łaski uświęcającej i, nie mając znaku rozpoznawczego przyjaźni Bożej, nie są przyjaciółmi Boga. Bóg jednak w swej inicjatywie zbawczej już na początku przyrzekł uwolnić ludzkość od skutków tego grzechu poprzez osobę i dzieło przyszłego Mesjasza. I w istocie, jak mówi św. Paweł, Jezus Chrystus przywrócił nam utracone przez Adama dary. Ale podczas gdy łaskę uzyskujemy już na ziemi, to nieśmiertelność i wolność od pożądliwości, czyli doskonalą harmonię życia uczuciowego, osiągniemy dopiero w życiu przyszłym” – Wybór Doktrynalnych Wypowiedzi Kościoła, Grzech pierworodny, Wstęp, w: Nauczanie Kościoła Katolickiego, płyta CD, Kraków 2003, 2(4/570). Zob. też KKK 402nn.
38 BT: „Łaskawość i wierność spotkają się z sobą, ucałują się sprawiedliwość i pokój” (Ps 85[84],11).
39 BT: „kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6,57).
40 BT: „Niech sprawiedliwy mnie bije: to czyn miłości” (Ps 141 [140],5).
41 BT: „a z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2,17).
42 BT: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2,4-5).
43 BT: „Twoja łaska, Panie, napełnia ziemię: naucz mnie Twoich ustaw!” (Ps 119[118], 64).
44 BT: „zaniosą bogactwa Damaszku i łupy z Samarii przed króla asyryjskiego” (Iz 8,3).
45 „Pociesz swoje serce i oddal długotrwały smutek od siebie” (Syr 30,23).
46 BT: „Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść” (Rdz 4,13).
47 BT: „Jakże wielkie jest miłosierdzie Pana i przebaczenie dla tych, którzy się do Niego nawracają” (Syr 17,29).
48 BT: „Pan jest dobry dla wszystkich i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła” (Ps 145[144],9).
49 BT: „Na tym miejscu (...) rozlegnie się jeszcze głos radości i głos wesela, głos oblubieńca i oblubienicy, głos tych, co mówią, składając ofiary dziękczynne w domu Pańskim: Wychwalajmy Pana Zastępów, bo dobry jest Pan, bo łaska Jego na wieki” (Jr 33,10-11).
50 BT: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby były czerwone jak purpura, staną się [białe] jak wełna” (Iz 1,18).
51 BT: „W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,7).
52 BT: „Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!” (Mk 6,50).
53 BT: „Odwagi! Jam zwyciężył świat” (J 16,33).
54 BT: „Choćby mnie zabił, Jemu ufam, a drogi moje przed Nim obronię” (Hi 13,15).
55 BT: „A Ty, o Panie, nie wstrzymuj wobec mnie Twego miłosierdzia; łaska Twa i wierność niech mnie zawsze strzegą!” (Ps 40[39],12).
56 BT: „Wielki jest Pan i bardzo godzien chwały, a wielkość Jego niezgłębiona” (Ps 145[144],3).
57 BT: „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego” (1 Kor 6,19).
58 BT: „Kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16).
59 BT: „Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,27- 28).
60 BT: „Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia” (Ps 23[22],6).
61 BT: „Twoja łaskawość [sięga] aż do niebios” (Ps 108[107],5).
62 BT: „Miłosierdzie Jego z pokoleń na pokolenia” (Łk 1,50).
63 Chodzi tu o pierwszy obraz Pana Jezusa Miłosiernego namalowany w Wilnie w 1934 roku przez E. Kazimirowskiego. Obraz ten jako jedyny malowany był pod kierunkiem i w obecności św. s. Faustyny Kowalskiej. Dlatego stanowi prototyp dla następnych obrazów, które powstały już po śmierci siostry Faustyny. Ksiądz Sopoćko, który przyczynił się do namalowania tego obrazu, podkreślał, że wszystkie późniejsze obrazy Miłosierdzia Bożego, związane z objawieniem s. Faustyny, powinny wzorować się na tym prototypie. Do istotnych cech tego obrazu należą: postawa Zbawiciela idąco-stojąca, jak to bywa, gdy idąc zatrzymujemy się, by powitać kogoś, a więc lewa noga wysunięta naprzód, a prawa nieco zgięta w kolanie. Na obu rękach i nogach mają być zachowane blizny. Prawa ręka ma być podniesiona na wysokości ramienia do błogosławieństwa otwartą dłonią, a lewa ma dotykać szaty w okolicy Serca niewidzialnego, skąd wychodzą dwa silnie zabarwione promienie: na prawo od widza – blady, a na lewo – czerwony. Promienie te oświetlają przestrzeń i posadzkę, a częściowo i ręce. Wejrzenie Chrystusa ma być takie jak z krzyża – ku dołowi. Tło obrazu ma być ciemne, jak to bywa o zmroku. Pod obrazem ma być podpis: „Jezu, ufam Tobie!” – por. M. Sopoćko, AKAB, t. XX, 18 marca 1972 roku.
64 BT: „Przed Tobą kroczą łaska i wierność” (Ps 89[89],15).
65 BT: „W swej łaskawości Bóg wychodzi mi naprzeciw” (Ps 59 [58],11).
66 BT: „Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia” (Ps 23[22],6).
67 BT: „Za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną” (1 Kor 15,10).
68 BT: „Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg” (1 Kor 3,6-7).
69 BT: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec (…). Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie” (J 6,44-45).
opr. aś/aś