Fragmenty książki "Najważniejsze dni"
© Wydawnictwo WAM, Kraków 2002
Redakcja Małgorzata Zając
ISBN 83-7097-935-1
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego,
ks. Adam Żak SJ, prowincjał. Kraków, 25 stycznia 2002 r., l.dz. 16/02.
Jezus Chrystus zwięźle i charakterystycznie streszcza cel swego działania na ziemi: „... aby życie mieli i mieli je w pełni” (J 10, 10). Nie daje spokoju to stwierdzenie o pełności życia. Któż bowiem nie czyni projektów życia pięknego, kto nie tęskni i nie poszukuje jego jakości? Życie, jego wartość, to przecież pierwszy imperatyw współczesnego społeczeństwa, które określa się nawet mianem „społeczności przeżycia”.
Nowość, jakość, pełnia życia, którą zwiastuje śpiewany na początku Wigilii Paschalnej, starożytny hymn Exsultet — „Raduj się, ziemio” jest owocem Chrystusowego misterium, tajemnicy paschalnej. Ale centralne święto, serce chrześcijaństwa — Wielkanoc — skupia bardziej uwagę wierzących na samym zwycięstwie Chrystusa, na Jego pustym grobie i stawia jakby w cieniu absolutną nowość życia. Dlatego uroczystość Pięćdziesiątnicy, jak mówimy Zesłania Ducha Świętego, jest proklamacją nowego życia, które wypełnia się w miłości. Ona stanowi jego sekret, ona jest prawem nowego stylu życia i jego jakości.
Akcent na zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią, niezwykle kojący, sprawia, że nowe życie „przenosimy” poza obecny czas, po prostu w wieczność. A nie taki był zamiar Chrystusa. Nie sposób nie zauważyć, jak nowość życia przyniesionego od Ojca ujawniała się w perykopach ewangelijnych. Były to momenty i sytuacje zupełnie „nieświąteczne”. Chrystus umierał, dając Ducha Życia wśród bieganiny przedświątecznej, przygotowań, niesłychanego ścisku na wąskich ulicach, mnogości pielgrzymów wykorzystujących swój pobyt w stolicy dla cennych zakupów. Wśród nienawiści i drwin wypowiadał słowa przebaczenia. Mędrcy ze Wschodu w podstępnych rozmowach polityków odkryli inną drogę.
Dzieląc posiłek z ludźmi z marginesu, Jezus objawia, jak pełen miłosierdzia jest Ojciec z nieba. W potrzebujących poleca rozpoznać siebie samego. Ucieszyłem się, gdy w artykule amerykańskiego autora z 1996 r., traktującym o tym jak „Młodym być”, znalazłem następujące stwierdzenie: „Coraz więcej dowodów wskazuje na związek wiary w Boga z dobrym zdrowiem fizycznym. Wyniki badań wykazały, że ludzie chodzący do kościoła rzadziej zapadają na wiele chorób... Naukowcy nie są pewni, dlaczego tak się dzieje. Jeffrey S. Levin ze szkoły medycznej w Norfolk daje takie wyjaśnienie. „Może dzieje się tak dlatego, że bardziej religijne usposobienie sprzyja zdrowszemu stylowi życia, daje pełniejsze oparcie w społeczności albo też zapewnia lepszą ochronę przed stresem. A może jest tak, że nadzieja i optymizm w jakiś sposób wzmacniają system odpornościowy człowieka”.
Odczytując Łukaszowy opis zesłania Ducha Świętego zamieszczony w Dziejach Apostolskich (2, 1-13), można by zgłaszać pretensje, że tak mało o tej proklamacji nowego życia. Autor natomiast wiele miejsca poświęca wzajemnemu rozumieniu się ludzi pochodzących z różnych narodowości, a więc i języków, narzeczy, dialektów. Ta wzajemna komunia prowadzi do kultu: „wychwalali wielkie dzieła Boże”. W uczestnikach liturgii, pełnych zadziwienia, dokonało się charakterystyczne „wyjście”, przekroczenie granic swojej osobowości. Człowiek odnajduje się w otwarciu i przyjęciu drugiego, tj. Boga, drugiego tzn. siostry i brata. W tym nowym życiu Bożym, zstępującym z nieba, z samego serca Trójcy Świętej, wyjątkowe miejsce zajmuje otwarcie się na drugich. To otwarcie bowiem oznacza wzajemną komunię, ciągle ubogacającą wymianę. Przebaczenie win to w swej najgłębszej istocie wymiana. „Oddaję” Bogu swój grzech, otrzymuję Bożą przyjaźń — życie Boże! Odzyskuję wolność kochania. Łukaszowy opis przynosi to, co najbardziej istotne. Wskazuje na Źródło życia i na drogę prowadzącą do Niego.
Otrzymywać życie w „pełni” — to niewielkie, intrygujące słowo ma na uwadze życie jakościowe, znaczące, bez wyznaczonych cenzurek i granic. „Kto wymierza, nic nie daje” (Bernanos). Odpowiedzialnym za kształt życia Bożego w nas jest Duch Święty. On też jest Autorem tego procesu, który potwierdza prawdę wyrażoną zwięźle przez słynnego pianistę, Artura Rubinsteina: „Jeśli kochamy życie, ono odwzajemnia nam tę miłość”. Trzeba powiedzieć: On — tj. Duch Święty — osobowa Miłość, pomnożeniem życia odwzajemnia miłość.
Trzeba więc stwierdzić, że nie można mówić o misterium paschalnym w życiu Kościoła bez wspomnienia niezbywalnej roli Ducha Świętego.
Nowe życie — cel wszystkich działań Boga przez Jezusa Chrystusa, miłość Boża, nowa relacja człowieka z Bogiem, to Duch Święty — największy Dar Boga, Dar — Osoba, ukonkretniona Miłość Ojca i Syna. Jego zadaniem jest dopełnianie dzieła Boga Ojca i Syna Bożego w Kościele i w konkretnym człowieku.
Duch Święty komunikuje to nowe życie szczególnie w sakramentach świętych, w liturgii, która jest „wyjątkowym miejscem Jego działania”. Autor Apostolskiej Tradycji (III w.) pozostawił zdanie, że „Duch Święty w liturgii rozkwita” (floret), inne wersje tego dokumentu mówią o wyjątkowym owocowaniu (fructificat) Ducha Świętgo.
Wspomnijmy nieco o wyjątkowej roli Ducha Bożego w Komunii św.
W świadomości przeciętnego katolika Komunia jest przyjmowaniem Chrystusa, swoistym „ściąganiem” Chrystusa do swego serca, Jego przyjściem. Takie ujmowanie popierają pieśni przewidziane na Komunię.
Tę świadomość należy poszerzyć o działanie Ducha Ojca i Syna, który włącza w Chrystusa przyjmującego Komunię sakramentalną. Ściślej mówiąc w oddanie się Jezusa Chrystusa swojemu Ojcu, w Jego uwielbienie, które jest najdoskonalszym aktem uwielbienia Boga. Przyjęcie Komunii św. jest udziałem w doskonałym kulcie Chrystusa, w Jego misterium paschalnym. W konsekwencji Komunia jest nie tyle „przyjęciem”, ile ofiarowaniem się, oddaniem — totus tuus, najpełniejszym oddaniem się Ojcu na wzór Jezusa Chrystusa.
Komunia św. jest „ruchem w górę”. Jest włączeniem w Jezusowe oddanie się swemu Ojcu „za zbawienie całego świata”. Komunia w ten sposób przyjmuje wymiary kosmiczne, uniwersalne, staje się aktem „zbawiającym świat” razem z Jezusem Chrystusem. Duch Święty działający w Komunii eucharystycznej jest Duchem przymierza, jedności i kontynuacją ekonomii zbawienia w konkretnym człowieku. Duch włączający w oddanie się Chrystusa Ojcu jest równocześnie Duchem Kościoła. Oznacza to praktycznie poszerzenie wymiaru Komunii o wymiar eklezjalny i w konsekwencji pomnaża w przyjmującym miłość do Kościoła, kształtuje sentire cum Ecclesia — odczuwać z Kościołem, czuć się odpowiedzialnym.
W liturgii braci prawosławnych praktykuje się szczególny ryt przed Komunią św. Polega on na dolewaniu do kielicha z konsekrowanym winem gorącej wody symbolizującej Ducha Świętego. Ryt ten wprowadził 32. kanon patriarchy Nikophorosa z Konstantynopola (806-815), chociaż wydaje się, że był stosowany wcześniej, już w VI w. Obrzęd nazywany jest zeon od greckiego słowa dzao — żyć, lub dzesis —wrzeć (dzeo — wrę, burzę się). Przy nalewaniu gorącej wody, wypowiada się następującą formułę:
Diakon: Błogosław, Ojcze, tę wodę.
Kapłan: Niech będzie błogosławiony po wszystkie czasy żar Twojego Ducha Świętego teraz i zawsze, i na całą wieczność. Amen.
Diakon: Żar wiary pełen Ducha Świętego. Amen.
Obrzęd powyższy skomentował Kabasilas (zm. 1391): „Duch Święty nazywany jest wodą, ukazał się także pod postacią ognia i zstąpił na apostołów. Zeon ma swoje źródło w sakramencie kapłaństwa. Zeon symbolizuje także Krew Chrystusa, która wypłynęła z boku umierającego Zbawiciela jako siła udzielająca życia”.
Powracając do liturgii uczty ofiarnej w Eucharystii, warto przypomnieć, że rozpoczyna się ona, zgodnie z tradycją, od „Ojcze nasz” z charakterystycznym wprowadzeniem. Wprowadzenia te odwoływały się do usynowienia dokonanego w sakramencie chrztu, aktualizowały dar parresi, tj. wolnego słowa, świętej, pełnej szacunku odwagi rozmowy z Bogiem. W ten sposób przygotowanie do Komunii sięgało samego bytowego wymiaru. Wspomniany rys zasługuje na oddzielne potraktowanie.
Do „ruchu w górę”, ruchu kształtującego człowieczeństwo, przygotowuje uczestnika liturgii Duch nazwany przez Notkera Jąkałę (Balbulus): Duchem Oczyszczającym (Purificator) — „Duchu Ogniu, który spalasz wszystkie hańbiące uczynki, oczyść wzrok naszego wewnętrznego człowieka”.
Oczyszczające działanie Boskiego Ducha dotyczy nie tylko Komunii z Chrystusem, czyni ją eklezjalną, ale także przygotowuje serca na komunię słowa Bożego. Wyrażenie może zaskakiwać, ale tak można i powinno się określać ostatecznie uczestnictwo w liturgii słowa. Niewątpliwie chodzić będzie o zrozumienie kerygmy, zgłębienie jej, zastosowanie do siebie, „zjedzenie” słowa Bożego, w nawiązaniu do proroka Ezechiela (3, 1).
Wspomniane sprawy są znane, chciałbym przeto zwrócić uwagę na zapomnianą nieco posługę słowa — uświęcającą, doksologiczną i parakletyczną, w których także rozkwita działanie Ducha Ojca i Syna. Jeżeli słowo Boże oczyszcza z grzechów powszednich, to dokonuje się to w wyniku actio Boskiego Ducha. Jest radością kapłana i diakona wymawiać po przeczytaniu Ewangelii: „Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy”. Nie ma tu jednak żadnej rezerwacji. Każdy chrześcijanin może i powinien wypowiadać tę modlitwę po lekturze Pisma św., np. na zakończenie dnia, w pacierzu wieczornym.
Parakletyczna posługa słowa Bożego w liturgii była bardzo charakterystyczna w pierwotnym chrześcijaństwie. Modlące się zgromadzenie szukało w słowie Bożym odpowiedzi na konkretne sytuacje życiowe. W konsekwencji posługa ta posiada charakter duszpasterski. Dodajmy, że wyrażenie „parakletyczny” pochodzi od „Paraklet” — tak nazwał Ducha Świętego sam Pan Jezus, kiedy obiecał dać innego Ducha Pocieszyciela (J 14, 16). Innego Pocieszyciela, sam bowiem jest Pierwszym Parakletem, tj. Orędownikiem, Obrońcą, Adwokatem, broniącym człowieka, nie tracącym nigdy wiary w człowieka, dającym mu zawsze szansę. Tłumaczenie polskie, oddające greckie Parakletos przez Pocieszyciel, posiada inne konotacje, bardziej uczuciowe. Tymczasem chodzi bardziej o umocnienie, podtrzymywanie. Angielskie tłumaczenie używa określenia Comforter. Wydaje się, że utrudzonemu współcześnie człowiekowi, rozdzieranemu różnymi sprzecznościami i wabionemu ułudami demokracji, potrzebna jest ta posługa słowa Bożego.
Jeszcze mocniej należy podkreślić doksologiczną posługę słowa. Traktuje ona słowo Boże jako uwielbienie Boga, opowiada przecież o „wielmożnych Jego sprawach”. Posługa ta została niestety zdominowana przez moralizującą, pouczającą, dydaktyczną. A dydaktyzm zabija serdeczne wibracje serca. Uwielbienie Boga tymczasem jest podstawową konsekwencją wiary. Wiara żyje w uwielbieniu. Nie wolno zapominać, że wczesne chrześcijaństwo, mimo oczywistego nacisku na ewangelizację w wysoce zsekularyzowanym świecie, odznaczało się swoistym primauté de l'evangelisation — priorytetem ewangelizacji. Głoszenie Objawienia było Ewangelią — Radosną Nowiną nie o grzechu, lecz jego przezwyciężeniu, o otwartym przystępie do absolutnej Przyszłości, wypływało z korzeni gratis otrzymanego przebaczenia, z zachwytu nad faktem, że Boże królestwo przyszło na ziemię. To chwalenie wielmożnych czynów Bożych, do którego św. Piotr wzywa adresatów swego listu (1 P 2, 17), przeżywane w dynamizmie Bożego Ducha, sprawiało, że liturgia stawała się zapraszającą do misji.
Przywołujmy działania Boskiego Obrońcy, Inspiratora w procesie nowej ewangelizacji na progu Trzeciego Tysiąclecia.
opr. ab/ab