Próbując nazwać lęk, przyglądasz się mu uważniej, obserwujesz go, przestajesz się go bać, zyskujesz nad nim przewagę. Wtedy możesz świadomie oddać go Chrystusowi, by go przemienił
Próbując nazwać lęk, przyglądasz się mu uważniej, obserwujesz go, przestajesz się go bać, zyskujesz nad nim przewagę. Wtedy możesz świadomie oddać go Chrystusowi, by go przemienił
Przejdź do części 1
Zaakceptuj swoje słabości. Nie walcz z nimi. Z czym walczysz, z tym związujesz się na stałe. Przyjmij do wiadomości, ze istnieją w tobie, przejawiają się w różnych sytuacjach. Kiedy się pojawią, będziesz miał świadomość ich obecności, ale będziesz też znał procesy, jakie się z nimi wiążą. Znać słabości to widzieć etapy ich pojawiania się.
Odróżnić słabości od pokus. Słabości to twoje słabe strony charakteru, osobowości. To, co jest po prostu dla ciebie trudne do zrobienia lub prawie niewykonalne. Mogę mieć np. słabość do słodyczy, czyli nie potrafię się opanować, jeśli chodzi o ich jedzenie. Pokusa skłania mnie do zrobienia czegoś złego – zwykle w znaczeniu moralnym lub niosącego negatywne konsekwencje. Choć w języku potocznym kuszenie kojarzy się niemal wyłącznie z nakłanianiem do zła przez kusiciela, pierwotny sens biblijny tego słowa oznacza także poddawanie kogoś próbie.
Oswoić lęk to znaczy nazwać go. Nie walcz z lękiem, czyli nie traktuj go, kiedy pojawia się w tobie, jako czegoś obcego. Wypieranie go wzmacnia jego odrębność. Nazwanie lęku po imieniu osłabia jego istnienie w tobie. Próbując nazwać lęk, przyglądasz się mu uważniej, obserwujesz go, przestajesz się go bać, zyskujesz nad nim przewagę. Wtedy możesz świadomie oddać go Chrystusowi, by go przemienił.
Zaufać „podszeptom”. Są to różnego rodzaju myśli, przeczucia, olśnienia, słowa, zdania, konkretne obrazy, które pojawiają się w nas w odpowiednim momencie. Są podpowiedzią, przypomnieniem, wskazaniem w sprawie dla nas ważnej. Pojawiają się tylko raz. Nie są przypadkowe. Zaufanie im, czyli potraktowanie ich „na serio”, pomaga uniknąć niepotrzebnych pomyłek lub nieszczęść. Czy pojawiają się w nas automatycznie? Na pewno są nam dane. Kiedy je dostrzeżemy, dopuścimy je „do głosu”, to już nasza sprawa. Możemy być zamyśleni, zmęczeni, w euforii, po prostu nieuważni, wtedy „przegapiamy” podszept. Zauważamy go nieco później. Coś nas „tknęło” za późno – mówimy. To już nasza interpretacja. Być może podszept był wcześniej niezauważony, delikatny. Dziękujmy wtedy Bogu za lekcje uważności i cierpliwości i że zostaliśmy „poinformowani”, by uniknąć jeszcze gorszych następstw.
Jan Paweł Konobrodzki OSB, Pustynne szlaki. Wyjście w nieznane, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. ac/ac