"Pośród niesnasków Pan Bóg uderza"

O dopełniacz liczby mnogiej, artykuł z Gościa Niedzielnego (32/2000)

 

Kiedy w październiku 1978 r. Karol Wojtyła został papieżem, w całej Polsce podawano sobie z rąk do rąk wiersz Juliusza Słowackiego zaczynający się strofą "Pośród niesnasków Pan Bóg uderza w ogromny dzwon. Dla Słowiańskiego oto Papieża otwarty tron. Ten przed mieczami tak nie uciecze jako ten Włoch, on śmiało - jak Bóg - pójdzie na miecze, świat mu - to proch!". Tekst ten odbierano wtedy jak spełnioną wizję profetyczną wielkiego romantycznego poety.

Przed paroma zaś dniami dostałem list z Opola, którego autor zgłasza poprawnościowe wątpliwości do formy dopełniacza liczby mnogiej niesnasków. Czy Słowacki nie powinien napisać niesnasek? - pyta korespondent.

I ma rację ze współczesnego punktu widzenia - powiedzmy od razu. Ba, nie tylko dwudziesto-, ale także dziewiętnastowieczne słowniki, a więc z epoki Słowackiego, informują, że spotykany prawie wyłącznie w postaci liczby mnogiej niesnaski rzeczownik ma podstawową singularną formę rodzaju żeńskiego niesnaska, a zatem poprawny dopełniacz pluralny powinien brzmieć niesnasek - jak torebek, szufladek, firanek, dziewczynek, skakanek, zabawek itd. Do posługiwania się takim tworem fleksyjnym i ja - oczywiście - gorąco zachęcam wszystkich rodaków! A z tego zalecenia płynie nauka, że od powszechnych zwyczajów gramatycznych nie może być ważniejszy nawet tak wielki mistrz słowa jak Juliusz Słowacki.

Czy jednak z owych niezgodnych z normą niesnasków nie warto wyciągnąć jeszcze istotniejszych prawd o funkcjonowaniu języka? - Aktywny użytkownik polszczyzny powinien przede wszystkim uświadomić sobie, że kłopoty z odtworzeniem takiej czy innej kategorii gramatycznej mamy wtedy, gdy jest ona bardzo rzadko używana i zaciera się w powszechnej świadomości językowej. Tak jest właśnie z naszą niesnaską! Nawet gdyby słowniki o tym nie informowały, przeciętny Polak musi stwierdzić, że praktycznie posługuje się tylko postacią liczby mnogiej niesnaski. A ponieważ idą w tysiące rzeczowniki rodzaju męskiego, które w mianowniku liczby mnogiej wyglądają identycznie, nie może dziwić, że w drugim przypadku zdarzyć się może forma niesnasków - jak piesków, kotków, stolików, kaftaników, podręczników, zwłaszcza że sporo rzeczowników bez liczby pojedynczej, takich jak np. kalesony, zawody (sportowe) czy androny, też ma w dopełniaczu końcówkę -ów (kalesonów, zawodów, andronów).

Zauważmy jednak, że ogromną grupę tworzą również przywołane już wyżej rzeczowniki rodzaju żeńskiego, które w mianowniku liczby mnogiej przybierają kształt torebki, szufladki, firanki, dziewczynki, sukienki, skakanki, a w dopełniaczu - torebek, szufladek, firanek, dziewczynek, sukienek, skakanek. W efekcie bez przerwy spotykamy się z odwrotną sytuacją gramatyczną: oto jakiś funkcjonujący praktycznie tylko w liczbie mnogiej rzeczownik z identycznym wygłosem (dajmy na to zapiski czy kafelki) - chociaż w liczbie pojedynczej jest tworem męskim - w dopełniaczu liczby mnogiej przyjmuje postać żeńską ("nie mogę tych zapisek odnaleźć" - powiedział ktoś wczoraj w telewizji, "nie położyłam jeszcze tych kafelek" - słyszę dookoła; zgodne z normą są konstrukcją tych zapisków, tych kafelków).

A co z kluskami i rodzynkami, czyli kolejnymi słowami, których właściwie potrzebujemy tylko w liczbie mnogiej? - Ponieważ równie często się widzi męskie i żeńskie dopełniacze: klusków, klusek, rodzynków, rodzynek, wszystkie słowniki i gramatyki uznają, że wyrazy te w mianowniku liczby pojedynczej mają równorzędne postacie - męską i żeńską: klusek - kluska, rodzynek - rodzynka.

Bez przerwy także słyszę w cukierniach i kwiaciarniach: "proszę dziesięć bezów", "proszę siedem gerberów", chociaż przywołane tu ciastko i kwiat mają singularne formy żeńskie (ta) beza, (ta) gerbera, a zatem w zgodzie z suchą regułą gramatyczną pozostają konstrukcje typu dziesięć bez, siedem gerber. Ale kto przychodzi po jedną bezę czy gerberę?!! Nam są potrzebne pluralne bezy i gerbery, a że końcówka -ów jest wyrazistsza, bo nie powtarza się w żadnym innym przypadku, jest gramatycznym znakiem wyłącznie dopełniacza liczby mnogiej, wolimy postacie bezów i gerberów, nawiązujące do mianownika liczby mnogiej, a nie do żeńskiego mianownika liczby pojedynczej.

A skoro powiedziałem o wyrazistości końcówki -ów, dodam na koniec, że w czasach Juliusza Słowackiego próbowano ją związać z rzeczownikami rodzaju żeńskiego kończącymi się spółgłoskowo (w Beniowskim tegoż twórcy mamy np. rym kościów - gramatycznościów). Ostatecznie nic z tych propozycji gramatycznych nie wyszło, ale może i one trochę tłumaczą zacytowany na początku fragment "pośród niesnasków..." - z tą właśnie końcówką w drugim przypadku.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama