Do opinii publicznej dociera przekaz, że po wiekach potępienia nagle otwiera się przestrzeń do wymiany myśli, o ile nie wręcz do współpracy. Tymczasem masoneria zawsze okazywała Kościołowi wrogość, usiłując niszczyć przechowywaną w jego depozycie wiary Prawdę Boga objawioną w Chrystusie – pisze felietonista Opoki ks. Robert Skrzypczak.
Konfesjonał ojca Pio
Ojciec Pio nawrócił wielu ludzi, w tym wielu ateistów, masonów, komunistów i antyklerykałów, na których nawrócenie nikt nie postawiłby nawet grosza. Tak było z pewnym prawnikiem z Bolonii, Alberto Del Fante, który znajdował się na 33 stopniu w masońskiej inicjacji. Wszystko zaczęło się od choroby jego żony: beznadziejnego raka. Śmierć była pewna i bliska. Zrozpaczony, usiłował opiekować się nią w szpitalu jak najlepiej. Pewnego dnia, płacząc, poprosiła go, aby udał się do San Giovanni Rotondo, do ojca Pio, by wybłagać u niego wstawiennictwo w sprawie cudu. Wiedziała, że jej mąż jest masonem i zaciekłym antyklerykałem, lecz to była jej ostatnia nadzieja. Del Fante początkowo zareagował gniewem i kpiną, lecz współczucie do żony wzięło górę. Na miejscu postanowił uczestniczyć w porannej mszy, po czym ustawił się w długiej kolejce do konfesjonału ojca Pio. Gdy przyszła jego kolej, stojąc bez klęczenia, powiedział zakonnikowi, że chce z nim chwilę porozmawiać. „Młody człowieku, nie trać mojego czasu!” – usłyszał z głębi konfesjonału. „Po co tu przyszedłeś, żeby zagrać na loterii? Jeśli chcesz się wyspowiadać, uklęknij, jeśli nie, pozwól mi wyspowiadać tych biednych ludzi, którzy czekają”.
Prawnik był wewnętrznie wstrząśnięty, słysząc, jak ojciec Pio powtarza dokładnie to samo zdanie, które on dwa dni wcześniej wypowiedział do swojej żony. Poza tym ton zakonnika nie dopuszczał żadnej dyskusji. Prawie odruchowo ukląkł, nie wiedząc, co powiedzieć. Przez chwilę czuł się jak pusta kartka, wypełniony ukrytym lękiem, że spowiednik odezwie się znowu tym samym tonem. „Tymczasem, gdy tylko ukląkłem – opowiadał prawnik – tamten zmienił swój głos, stał się słodki i ojcowski. W formie pytań stopniowo odsłaniał przede mną każdy grzech z mojego dotychczasowego życia, a miałem ich wiele. Słuchałem z pochyloną głową pytań i na każde odpowiadałem: «tak». Zdumiony i poruszony, coraz bardziej nieruchomiałem. W końcu ojciec Pio zapytał mnie: «Czy masz jeszcze jakieś grzechy do powiedzenia?» – «Nie» – odparłem. «Nie wstydzisz się?» – zaczął z niespodziewaną szorstkością. «Ta młoda kobieta, którą niedawno wyprawiłeś do Ameryki, urodziła syna. W tym stworzeniu jest wasza krew. A ty, nieszczęśniku, opuściłeś matkę i syna». Wszystko było prawdą. Nic nie powiedziałem, tylko rozpłakałam się w niekontrolowany sposób. Nie mogłem tego powstrzymać.
Podczas, gdy płakałam zgarbiony na klęczniku, ojciec delikatnie położył mi rękę na ramieniu i zbliżywszy się do mojego ucha, szepnął, również szlochając: «Synu mój, za ciebie zapłaciłem tym, co najlepsze w mojej krwi!».
Na te słowa poczułem, jak moje serce pęka na dwoje, jakby je przecięło słodkie ostrze. Płakałem pochylony, od czasu do czasu podnosząc twarz mokrą od łez i szeptając: «Ojcze, wybacz, wybacz, wybacz!» Ojciec swą ręką położoną na moim ramieniu przyciągnął mnie do siebie i zaczął płakać razem ze mną. Słodki pokój przenikał mego ducha. Poczułam, jak bezlitosny ból zamienia się w niesamowitą radość. «Ojcze – powiedziałem mu, jestem twój! Rób ze mną, co chcesz!». Ocierając oczy, szepnął do mnie: «Wspieraj mnie w pomaganiu innym». A potem dodał: «Pozdrów żonę!». Gdy wróciłem do domu, moja żona była zdrowa.