„A co? Nie można się nawrócić?”

Katecheza jest dziś w Polsce wyzwaniem. Pośród ludzi, którym sprawa ta spędza sen z powiek, są salezjanie.

Katecheza jest dziś w Polsce wyzwaniem. Pośród ludzi, którym sprawa ta spędza sen z powiek, są salezjanie.

„Odkrył Amerykę” – powiecie. „Chodzi przecież o wychowanie młodzieży”. „Bez obrazy – odpowiem – chodzi też o tożsamość salezjańską, o salezjańskie być albo nie być”. Tak, tak! Salezjanie to owoc pasji katechetycznej ks. Bosko! Katecheza jest wpisana w naszą tożsamość. Jeśli „choruje” katecheza, salezjanie nie mogą spać spokojnie.

Ks. Bosko „zaczął wszystko” od… katechezy z Bartłomiejem Garellim. Jego bycie księdzem, spowiednikiem, wychowawcą, kaznodzieją, zakonodawcą, pisarzem, jego pasja misyjna były konsekwencją jego pragnienia bycia katechetą młodzieży. Na pierwszym miejscu stawiał jej zbawienie. Oddał się młodym. Dla nich wiódł uczciwe i święte życie. Aby do nich dotrzeć, wynajdywał tysiące sposobów. Opowiadanie, zabawa, książka, wspólnota, sakramenty. Tak katechizował.

Punktem wyjścia jego katechezy były rzeczy bliskie chłopcom. Odwoływał się do natury, historii, doświadczeń poszczególnych osób, aby potem w umiejętny sposób przeprowadzić słuchaczy w stronę prawd wiary. Kanwą jego przepowiadania był też rok liturgiczny, następujące po sobie okresy i święta. Używał prostego języka. Tak przemawiał, pisał książki i katechizmy dla młodzieży. W takim stylu działały założone przez niego „szkoły katechetyczne”.

Pasję katechetyczną zaszczepił salezjanom. Wpoił im, że katecheta to przede wszystkim wychowawca. Nie tylko uczy, ale stara się poznać charakter i osobowość wychowanków, traktuje ich z dobrocią i łagodnością. Jest cierpliwy, unika wzburzenia, poniżania ich, jest sprawiedliwy wobec wszystkich. Jest dobrze przygotowany do zajęć. Przejrzyście tłumaczy treści, odwołując się do fragmentów z Biblii, do opisów cudów, żywotów świętych i przykładów z życia. Słuchacze znajdują w jego argumentach uzasadnienia dla swej wiary. Używa prostego języka, zwraca uwagę na wiek i możliwości poznawcze chłopców. Szuka kontaktu z każdym (dlatego klasy nie mogą być zbyt liczne, a uczniowie lepiej, aby byli w równym wieku), ale szczególną troską otacza tych, którzy mają trudności z zachowaniem porządku. Często odpytuje uczniów, wszystkich i bez wyjątku. Zależy mu, aby odpowiadali precyzyjnie, używając zapamiętanych formuł. Dobrze wykorzystuje czas katechezy. Nie odbiega od tematu przez zbędne dygresje. Używa tylko przykładów, które ilustrują omawianą prawdę wiary. Ubogaca katechizm informacjami z zakresu historii zbawienia i Kościoła. Tak chłopcy odkrywają działanie Opatrzności Bożej.

Tego dziedzictwa nie da się wprost przenieść w czasie. Zresztą, to nie miałoby sensu. Jednak pasja katechetyczna musi dziś wybrzmiewać tam, gdzie są salezjanie. Wtedy wciąż dziać będą się cuda. Nie wierzycie?

W pewnej szkole zawodowej na północnym zachodzie Polski dyrektor zatrudnił nauczyciela etyki. Wcześniej uczniowie gremialnie rezygnowali z katechezy. Potem do szkoły przyszedł nowy katecheta. Młody salezjanin. Szybko zdobył sympatię niektórych chłopców. Ich wzajemne relacje wyszły daleko poza szkołę. Byli razem na grzybach, na łódkach, w kinie. Ksiądz czekał w salce przy parafii. Grali w ping-ponga, pili herbatę, gadali. Zimą pojechali na zjazd ewangelizacyjny. Po szkole poszła wieść, że „się dzieje”. Coraz liczniejsi chłopcy chodzili z księdzem na stadion i do kina, bywali w parafii. W końcu przyszli na katechezę. Wtedy wkroczył dyrektor szkoły. Miał rację. Prosili o etykę, więc zatrudnił nauczyciela. Teraz zostawili go samego. „Tak być nie może…” – tłumaczył im na godzinie wychowawczej. Zanim skończył, jeden z chłopców zapytał: „A co dyrektorze! To już nie można się nawrócić?”. Zostali. Wiosną katecheta założył w tej klasie dwie róże „Żywego Różańca”. Nikt nie mówił, że to dla starszych pań.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama