Na temat starości w kontekście Międzynarodowego Roku Seniora i papieskiego listu "Do ludzi w podeszłym wieku"
Ogłoszenie przez Organizację Narodów Zjednoczonych obecnego roku Międzynarodowym Rokiem Seniora zwraca uwagę na sytuację i problemy ludzi starych. Wiele społeczności, środowisk, organizacji i stowarzyszeń podejmuje ten temat w czasie organizowanych spotkań, sesji i sympozjów, z których kilka odbyło się ostatnio między innymi w Krakowie, oraz w publikacjach prasowych i wydawnictwach książkowych. Swój udział ma w tym także Kościół, szczególnie Ojciec Święty Jan Paweł II, który od początku swego pontyfikatu oręduje na rzecz osób często dyskryminowanych i poniżanych, czyli dzieci i ludzi starych. Świadczą o tym dokumenty papieskie, a wśród nich, ogłoszony 26 października, list Ojca Świętego do ludzi w podeszłym wieku.
Starość, określana zastępczo trzecim lub czwartym wiekiem, końcowy etap ludzkiego życia, nie jest tematem popularnym. Młodzi nie chcą o niej słyszeć, jak gdyby ich nie dotyczyła. Starzy skarżą się na związane z nią dolegliwości fizyczne i ograniczenia społeczne: choroby i trudności w leczeniu, upośledzenie sprawności fizycznej, ale nade wszystko — brak zrozumienia u najbliższych oraz samotność.
Poeta, ks. Jan Twardowski, mówi, że „lekarstwem” na to jest „ucieczka” w aktywność lub „zakochanie się”. Prof. Józef Kocemba, kierownik Katedry Gerontologii i Medycyny Rodzinnej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, podkreśla, że o dobrą starość trzeba starać się dużo wcześniej, czyli odkąd rozpoczynają się procesy starzenia organizmu, a dzieje się to już po 30. roku życia. „Starzenie się — mówi Profesor — wplecione jest w rozwój człowieka. Polega ono na stopniowym wygaszaniu życia i od tego nie ma odstępstwa. Bez starości życie byłoby niepełne. Natomiast do człowieka należy zapewnienie jej odpowiedniej jakości”.
Dobrą starość, jak podkreśla prof. Kocemba, może człowiek przeżyć przede wszystkim w rodzinie, ponieważ tylko tam czuje się on najlepiej. Przebieg starości nie odbywa się jednak według jednego, dokładnie opisanego schematu, ale jest bardzo zróżnicowany. Stąd istnieje potrzeba utworzenia różnych instytucji dla ludzi starych. Złym rozwiązaniem jest przenoszenie ich ze środowisk rodzinnych do domów pomocy społecznej. Są one jednak niezbędne dla osób samotnych. Do najpilniejszych potrzeb trzeba zaliczyć utworzenie oddziałów szpitalnych prowadzonych przez geriatrów, gdzie człowiek stary, cierpiący przeważnie na kilka schorzeń jednocześnie, będzie stopniowo poddawany badaniom, których z uwagi na jego stan nie da się przyspieszać lub komasować. Leczenie powinno zaś postępować równolegle z rehabilitacją, mającą na celu utrzymanie sprawności fizycznej. Dlatego geriatria, wymagająca wszechstronnego przygotowania lekarzy, jest bardzo drogą dziedziną medycyny. Potrzebne są więc kliniki na prawach jednostek uczelnianych, w których student medycyny mógłby zobaczyć człowieka starego z jego wszelkimi potrzebami oraz możliwościami wspierania tej starości. Pomimo kosztów trzeba inwestować w geriatrię, chociażby tylko z powodu wartości, jakie reprezentuje człowiek stary, oraz ze względu na tzw. interes społeczny: żeby człowiek ten był sprawny i nie stanowił obciążenia dla swojej rodziny lub placówek opiekuńczo-leczniczych.
Człowiek stary, w miarę sprawny i samodzielny, może angażować się zawodowo. Takie rozwiązania dla osób będących w starszym wieku stosuje się obecnie na Zachodzie. Mają oni możliwość pracy w określonym wymiarze godzin, przez co nie czują się spychani na margines życia, a podejmowane obowiązki działają na nich mobilizująco. Ich samych chroni to również od oskarżeń, że są ciężarem dla społeczeństwa.
Ważne jest, jak podkreśla prof. Józef Kocemba, żeby nie poddawać się starości. „Trzeba się do niej przygotować, godząc się z nieuchronnymi procesami biologicznymi, ale zarazem dbać, żeby żaden czynnik nie obniżał jej jakości. Nie należy jej się bać. Bo lęk, a w jego konsekwencji depresja to źli doradcy”.
Trzeba cieszyć się życiem, dopóki ono trwa. O tym pisze m.in. Ojciec Święty we wspomnianym liście, skierowanym do ludzi starszych, czyli swoich rówieśników:
„Mimo ograniczeń mego wieku bardzo wysoko cenię sobie życie i umiem się nim cieszyć. Dziękuję za to Bogu! Pięknie jest służyć aż do końca sprawie Królestwa Bożego.
Zarazem jednak głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której Bóg wezwie mnie do Siebie — z życia do życia! Dlatego wypowiadam często — i bez najmniejszego odcienia smutku — modlitwę, którą kapłan odmawia po Liturgii eucharystycznej: In hora mortis meae voca me, et iube me venire ad Te — W godzinie śmierci wezwij mnie i każ mi przyjść do Siebie. Jest to modlitwa chrześcijańskiej nadziei, która w niczym nie umniejsza radości obecnej chwili, a przyszłość zawierza Bożej dobroci...”.
ANNA OSUCHOWA