Dotychczasowa refleksja, na podstawie Dziejów Apostolskich, na temat wspólnoty pierwszych chrześcijan jako wspólnoty zakorzenionej w Chrystusie i otwartej na działanie Ducha Świętego nie może skłaniać nas do sądzenia, że pierwsi chrześcijanie byli chodząc
Dotychczasowa refleksja, na podstawie Dziejów Apostolskich, na temat wspólnoty pierwszych chrześcijan jako wspólnoty zakorzenionej w Chrystusie i otwartej na działanie Ducha Świętego nie może skłaniać nas do sądzenia, że pierwsi chrześcijanie byli chodzącymi po ziemi ideałami.
Wierność, o której pisze Łukasz, nie oznacza trwania w tym samym stanie, ale raczej ciągłe dążenie do celu, a taka postawa wiąże się z procesem ciągłego nawracania. To czyni naszą wspólnotę Kościoła zawsze nową, dynamiczną i będącą w drodze. Dzieje Apostolskie, prezentując życie pierwszych chrześcijan, podsuwają nam pożyteczne refleksje na temat nawrócenia. Ukazują, że jest ono najpierw oddaleniem się od grzechu (aspekt negatywny) oraz zbliżeniem do Boga (aspekt pozytywny).
Jeśli chrześcijaństwo jest dla św. Łukasza drogą z Jerozolimy na cały świat, „drogą” lub „nową drogą” (Dz 18,26; 19,23; 22,4; 24,14.22), zaś chrześcijanie nazywani są „zwolennikami tej drogi” (Dz 9,2), to na drodze nikt się nie zatrzymuje; drogą się idzie, kontrolując rytm i kierunek, mierząc odległość od celu i wracając na drogę, jeśli się z niej zeszło. A to nic innego, jak podejmowanie trudu nawrócenia, czyli najpierw zerwania z grzechem.
Potwierdzeniem tego jest chociażby pierwsze publiczne wystąpienie Piotra w dniu pięćdziesiątnicy (Dz 2,14-36), które zawiera w zasadniczych rysach to wszystko, co Kościół chce głosić światu. Główne tezy mowy Piotra były następujące: Jezus z Nazaretu jest obiecanym Mesjaszem; wy Go zabiliście; Bóg wskrzesił Go i uwielbił. Okazały się one mocne i wstrząsające. Piotr nie opowiadał całego historycznego wydarzenia, nie analizował jego obiektywnych przyczyn, ale dał teologiczną interpretację sprawy Jezusa, wyciągając z niej konsekwencje egzystencjalne. Nic więc dziwnego, że ci, którzy słuchali Piotra, „przejęli się do głębi serca” i zapytali: „Cóż mamy czynić, bracia?”. Piotr odpowiedział stanowczo: „Nawróćcie się” (Dz 2,37-38). Zachęcił wszystkich do zerwania z grzechem.
Ale okazuje się, że nie wystarczy nawrócić się od grzechu, lecz trzeba nawrócić się do Boga. I to jest ważniejsze. Trzeba zastąpić nasz sposób myślenia na sposób myślenia Boży.
Jednym z najpoważniejszych i częstych wyrzutów, jakie Bóg czyni swojemu ludowi w Starym Testamencie jest ślepota, zamknięcie i zatwardziałość serc, które nie pozwalają mu widzieć, docenić i iść za nowościami, jakie Bóg proponuje. Oczywiście, to ludzie powinni nawrócić się do wielkości umysłu i serca Boga, a nie Bóg naginać się do naszych małych i nędznych schematów. Już od samego początku istnienia Kościoła, Bóg wychowywał nas w tym kierunku.
Mamy w Dziejach Apostolskich epizod, ukazujący nam ze szczególną wyrazistością tę drogę nawrócenia do Boga, którą On sam kieruje. Jest to obszerne opowiadanie o nawróceniu Korneliusza i jego najbliższego otoczenia (Dz 10,1-11,8). Wielu mówi o trzech nawróceniach związanych ze sobą, ale różnych. Na pierwszym planie jest nawrócenie poganina, setnika rzymskiego, człowieka uczciwego, prawego i pobożnego, który wyznaje wiarę w Chrystusa i przyjmuje chrzest. Na drugim planie jest nawrócenie Piotra do bardziej prawdziwego i głębszego poznania Boga. „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby” (Dz 10,34). To „przekonuję się” wyraża dobrze drogę nawrócenia, która oznacza: zobaczyć Boga nowymi oczyma. Chodzi o nawrócenie się do logiki Boga. I wreszcie, jakby chóralne echo nawrócenia Piotra, dokonuje się nawrócenie wspólnoty w Jerozolimie, która otwiera się na uniwersalność, uznając wielkość Boga. Na Piotrowe „przekonuję się” cała wspólnota odpowiada, chwaląc Boga: „A więc i poganom udzielił Bóg łaski nawrócenia, aby żyli” (Dz 11,18). W tym długim opowiadaniu o trzech powiązanych ze sobą nawróceniach, nawrócenie Piotra jest ogniwem łączącym. Piotr przeszedł drogę nawrócenia do nowości Boga, drogę znaczoną tymi słowami: „o nie, Panie!” (Dz 10,14), „Bóg mi pokazał” (Dz 10,28) i „przekonuję się” (Dz 10,34). Jego słowom towarzyszyło później zbiorowe echo radosnego wyznania: „A więc i poganom udzielił Bóg łaski nawrócenia, aby żyli” (Dz 11,18).
Idąc do szkoły pierwszych chrześcijan i wychodząc od doświadczenia Pawła, możemy łatwiej zrozumieć, na czym polega droga nawrócenia do zamysłu Bożego. Pomocą może być poszukiwanie odpowiedzi na dwa pytania: W jaki sposób dokonało się nawrócenia Pawła do zamysłu Bożego, objawionego mu na drodze do Damaszku? W jaki sposób nawróciła się wspólnota w Jerozolimie, uznając i przyjmując zamysł Boży objawiony za pośrednictwem Pawła?
Jeśli chodzi o osobistą drogę Pawła, możemy powiedzieć krótko, że jego „nawrócenie” polegało na zmianie pojęcia o zbawieniu, rozumianego nie jako osobista zdobycz, lecz jako dar łaski. W swojej przeszłości gorliwego faryzeusza Paweł żył w kulcie prawa, wyrażającym się właściwie w egocentryzmie. Podzielał tę mentalność, która uważała, że zbawienie jest owocem skrupulatnego przestrzegania przepisów Prawa, zasług osobistych i przywileju należenia do narodu wybranego. Takie rozumienie stawało się niejednokrotnie źródłem arogancji i pogardy dla innych, którzy nie byli Żydami. Wydarzenie na drodze do Damaszku obaliło całkowicie dotychczasowy kodeks jego życia i odmieniło o 180 stopni jego sposób myślenia: od samowystarczalności do zaufania w Bogu, od przestrzegania przepisów do wiary, od Prawa do Ewangelii. Odtąd w centrum jego życia był dar zbawienia w Chrystusie. Szaweł, prześladowca chrześcijan, stał się Pawłem, głosicielem Ewangelii. Jechał do Damaszku, aby więzić chrześcijan (por. Dz 9,1-19), a potem – po spotkaniu ze Zmartwychwstałym Panem – wędrował po całym świecie, aby nawracać pogan i obdarzać ich wolnością w Chrystusie. Jechał do Damaszku jako człowiek pewny siebie, a tymczasem wszedł tam ślepy, zdezorientowany, prowadzony za rękę przez towarzyszy drogi. Musiał przeżyć doświadczenie ogołocenia, paschalne doświadczenie śmierci i radykalnego oderwania, aby móc przyjąć dar nowego życia i nawrócić się do zamysłu Boga.
Dla wspólnoty w Jerozolimie Paweł był w pewnym sensie kimś obcym. Wszedł do Kościoła z zewnątrz. Nie należał do pierwszej grupy chrześcijan. Nie żył z Jezusem ani Go nie znał w czasie Jego ziemskiego życia. Nie był naocznym świadkiem wydarzeń paschalnych i nie był obecny w czasie zesłania Ducha Świętego w dniu pięćdziesiątnicy. Z punktu widzenia prawno-instytucjonalnego nie mógł poszczycić się żadną rolą czy tytułem. Jednym słowem, był człowiekiem wykraczającym poza schematy, nie dającym się sklasyfikować, odstającym od normalności. Co więcej, ciążyła na nim czarna plama przeszłości, bo prześladował chrześcijan. Było więc oczywiste, że chrześcijanie patrzyli początkowo na tego neofitę z odrobiną nieufności i przyjmowali go bez entuzjazmu, a nawet trochę podejrzliwie (Dz 9,26). Wkrótce jednak Paweł uwierzytelnił się w oczach braci nie tylko swoim życiem i działalnością misyjną, lecz także szczególną delikatnością, jaką okazywał wobec potrzeb jerozolimskiej wspólnoty. W czasie ostatnich odwiedzin Pawła w Jerozolimie stosunek do niego uległ całkowitej zmianie (Dz 21,17). Wysłuchawszy Pawła, starsi uznali działanie Boże i „wielbili Boga” (Dz 21,20). Wspólnota w Jerozolimie, przyjmując Pawła, przyjęła niezrozumiały dla niej zamysł Boży, a tym samym przyjęła Boga, który lubi zaskakiwać człowieka niezwykłymi gestami.
Zamysł Boży okazał się bardzo owocny. Dalsza historia dowodzi, że Paweł rzeczywiście był tym, kim chciał Bóg: „Wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów” (Dz 9,15). Bóg nie mógł znaleźć odpowiedniejszego narzędzia od tego człowieka zakorzenionego w trzech kulturach (hebrajskiej, greckiej i rzymskiej), o temperamencie żywym i dynamicznym, odważnego i przedsiębiorczego, wolnego i wielkodusznego; człowieka posiadającego wyjątkową równowagę między zmysłem praktycznym a duchem mistycznym, wymagającego a jednocześnie łagodnego; uczonego a zarazem prostego; człowieka zdolnego głosić ewangelię masom i bronić jej wobec królów i władców, a przede wszystkim zdolnego żyć, działać i umrzeć jedynie dla Tego, który jest w centrum zamysłu Bożego: Jezusa Chrystusa.
W Dziejach Apostolskich mówi się także o nawróceniu do radości Boga. Otóż, zanim Paweł wyruszył w swoją ostatnią podróż do Jerozolimy, pozostawił starszym w Efezie, a za ich pośrednictwem całemu Kościołowi powszechnemu, pożegnalne przemówienie, swój duchowy testament (Dz 20,18-35). Przemówienie to kończy się wymownym poleceniem, aby „pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35). Jest ono swoistą syntezą życia Pawła. Przez swoje nawrócenie od pojęcia zbawienia jako osobistej zdobyczy do pojęcia zbawienia jako daru, Paweł ukierunkował całe swoje życie na dar: dar, który się otrzymuje i dar, który się daje. Dlatego życie w dziękczynieniu i wielkoduszności stało się jego nowym ideałem. Na radość bezinteresownego dawania przez Boga, Paweł odpowiadał w swoim życiu radością szczerego dziękczynienia i obdarowywania innych. Ta postawa zresztą cechowała wielu w jerozolimskiej wspólnocie. Dzielenie się dobrami, praktykowane w pierwszej wspólnocie chrześcijańskiej, było właśnie owocem nawrócenia. Niestety, Ananiasz i Safira nie pojęli prawdziwego znaczenia tej praktyki. Wypełniali ją z mentalnością legalistyczną, bez autentycznej motywacji. Rezultat był do przewidzenia: oszustwo, które sprowadziło na nich wyrok potępienia (Dz 5,1-11), gdyż nie zrozumieli, że trzeba się nawrócić do radości Boga, który daje.
opr. aś/aś