Na temat chrześcijańskiego realizmu - postawy trzeźwości i akceptacji rzeczywistości
Czasem bywa tak, że człowiek żyje trwając w postawie, którą nazwałabym życzeniowo-wyobraźniową. Człowiek taki, jakkolwiek podejmuje różne zadania i działania, nie wkłada w nie pełni serca, a raczej stale wiele rzeczy czyni jakby wbrew sobie, z wewnętrznymi oporami, z nastawieniem na "nie". Stale ucieka od swojej rzeczywistej sytuacji, której nie akceptuje, ku marzeniom o tym, co mogłoby się wydarzyć, co chciałby, żeby się wydarzyło, ku wyobrażeniom zbyt różowym albo, odwrotnie, zbyt pesymistycznym na temat przyszłości. W ten sposób nieustannie przebywa w sferze jakiejś fikcji, której zresztą mocą własnego pragnienia nadaje pozór "niemal-rzeczywistości". Ponieważ jednak jest ona tylko "niemal" i ponieważ człowiek trwa jakby w nieustającym oczekiwaniu na coś innego, co się nie wydarza, przeto skutkiem tego jest stan wiecznego, drążącego podświadomość niezadowolenia, jakby wewnętrznego rozdwojenia w obliczu tego, co jest, i równocześnie tego, co chciałby, żeby było; przejawem tego rozdarcia są silne napięcia psychiczne, a nawet różnego rodzaju zaburzenia emocjonalne.
Wyjście jest tylko jedno: zobaczyć wreszcie rzeczywistość, to, co naprawdę jest, zobaczyć fakty, uznać faktyczność własnego życia. Rzeczywistości, temu, co naprawdę jest, musi się okazać szacunek. Właśnie szacunek, po prostu uznanie jej istnienia, a niekoniecznie często przywoływaną akceptację. Słowo "akceptacja" czasem kojarzy się z podobaniem się, kiedy indziej, odwrotnie, z cierpiętniczą, pełną rezygnacji, a więc negatywną niby-zgodą na los. Ale rzeczywistość ani nie musi się nam podobać, ani nie chodzi o to, żebyśmy z bólem się na nią zgadzali. Rzeczywistość domaga się uznania, szacunku dla tego, że po prostu istnieje, jest, taka, a nie inna. Prosty szacunek dla rzeczywistości to trzeźwy realizm. Tam, gdzie tego, co jest, zmienić się nie da, gdzie nie mamy wpływu na fakty, winniśmy je trzeźwo przyjąć; co innego, gdy możemy o czymś decydować przez świadome działanie, a co innego, jeśli coś się wydarza niezależnie od nas. Takie spokojne przyjrzenie się temu, co jest, odrywa człowieka odpostawy życzeniowej, od walki, jaką toczy z rzeczywistością wyobraźnia, która sądzi, że własną potęgą władna jest wszystko zmienić.
Przyjrzenie się z szacunkiem rzeczywistości oznacza wejście z nią w kontakt. Anthony de Mello, w swojej żywo dyskutowanej książce Przebudzenie, wielokrotnie nawołuje do tego kontaktu z rzeczywistością jako czynnika wyzwalającego. Kontakt ten uwalnia nas od przebywania w jałowym świecie własnych rojeń i marzeń, uwalnia od tyranii naszego własnego, wiecznie niezadowolonego z życia "ja", uzdrawia je. Kontakt z rzeczywistością to zdrowie. Spotykanych ludzi zaczynamy wówczas dostrzegać prawdziwie, bardziej takimi, jakimi naprawdę są, a nie według wizerunku, jakiśmy sobie na ich temat sami stworzyli. Pojawia się bardziej autentyczna życzliwość dla ludzi, dla każdego pojedynczego, odmiennego od naszego, a przecież równie uprawnionego w swym rzeczywistym istnieniu ludzkiego życia, takiego, jakie każdy sobie "mota". Lepiej objawia się prawda każdego życia, jego wartość, prawda nieraz zupełnie odmienna od tego, co nasza wyobraźnia usiłuje na nią nałożyć. Kontakt z rzeczywistością to także dostrzeganie wokół siebie rzeczy i przyrody w ich faktycznym kształcie. W zetknięciu z rzeczywistością może narodzić się radość, radość obcowania z ludźmi i rzeczami takimi, jakimi naprawdę są.
Ta postawa szacunku dla rzeczywistości może być jakby pewną formą przyjmowania woli Bożej. To, co jest, co się dzieje, wydarza, z woli Bożej się dzieje, z Bożego dopuszczenia. Szacunek dla rzeczywistości może oznaczać szacunek względem suwerennej woli Boga, Tego, Który jedyny najpełniej jest, i dzięki Któremu to, co jest - jest. Poniechanie postawy życzeniowo-wyobraźniowej na rzecz szacunku wobec tego, co naprawdę istnieje lub się wydarza, to wyraz uznania i poddania się woli Bożej. Poddanie się woli Bożej nazbyt często kojarzy nam się z jakimś cierpiętniczym aktem rezygnacji w obliczu nieuniknionego, poddaniem się wyrokom jakiegoś tyrana, bolesnym wyrzeczeniem, za którym tai się w istocie pretensja i wyrzut. Uznanie tego, co nas spotyka, i przyjęcie tego jako woli Boga uzdrawia nas z goryczy i chroni przed rozczarowaniami, jakie są nieuchronnie udziałem tych, którzy uciekają w iluzje.
Szacunek dla rzeczywistości i przyjmowanie jej jako woli Bożej nie chroni przed cierpieniem, przeciwnie, wielekroć oznacza cierpienie. Jest chyba oczywiste, że tam, gdzie możemy działaniem złą rzeczywistość przemieniać w dobrą, mamy to czynić, i każdy trzeźwy człowiek tak postępuje. Ale często rzeczywistości zmienić się nie da. Zła rzeczywistość, gdy nie możemy jej zmienić, zawsze jest źródłem cierpienia. Szacunek dla rzeczywistości, który oznacza uznanie woli Boga, niesie ze sobą możliwość cierpienia. Cierpienie, którego nie możemy uniknąć, domaga się również przyjęcia jako fakt, a nie walki przy pomocy wyobrażania sobie, że wystarczy zamknąć oczy, a ono samo zniknie, albo przy pomocy usilnego życzenia, wyrzucanego w niemą przestrzeń, by cierpienie natychmiast się skończyło. Takie zabiegi niszczą człowieka i powstaje ryzyko, że wtedy właśnie, jak czasem mówimy, człowiek przez cierpienie staje się gorszy.
Przyjęcie cierpienia jako rzeczywistości, która jest, i uznanie w nim wyrazu woli Boga nie jest możliwe bez miłości do Boga. To miłość do Boga-Chrystusa czyni możliwym przekształcenie cierpienia w krzyż i złączenie go z krzyżem Jezusa. I jedynie cierpienie zaniesione na Jego krzyż potrafi nas przemienić i sprawić, że nie będziemy się stawać gorszymi, lecz będziemy wzrastać, pogłębiać się, jedynie wtedy może się wzmóc w nas pierwiastek duchowy, dzięki czemu realnie będziemy się zbliżać do Boga, Ducha Najwyższego. A czyż w życiu nie chodzi właśnie o zbliżanie się do Boga Absolutu, Tego Który Jest?
Nie dokonuje się tego własnymi siłami. Tylko łaska może to sprawić. Prosząc o nią, współpracujemy z nią, wiedząc, że każdy akt naszej prośby już poprzedziła łaska Tego Który Jest. Nasza prośba o łaskę to odpowiedź na łaskę.
I tylko łaska pozwala nam widzieć świat w prawdzie: człowieka, rzeczy, przyrodę - i tę prawdę z szacunkiem i pokorą przyjmować.
Ten Który Jest pozwala uznać i przyjąć to, co jest - rzeczywistość. Wyrywa nas ze złudzeń, nierealnych marzeń, postawy życzeniowo-roszczeniowej, i przemienia nasze ciągle powracające "nie" w wyzwalające "tak". Dlatego, jeśli ktoś jest naprawdę chrześcijaninem, jest też zawsze prawdziwym realistą.
MARIA TARNOWSKA, ur. 1942, historyk sztuki i tłumaczka. Publikowała teksty o charakterze religijnym w "Znaku", "W drodze", "Powściągliwości i Pracy", "Tygodniku Powszechnym". Mieszka w Krakowie.