Papież spraw najważniejszych

Rozmowa z watykanistą, wiceprezesem Katolickiej Agencji Informacyjnej n.t. głównych wątków pontyfikatu Benedykta XVI

Jakie były główne wątki pontyfikatu Benedykta XVI?

Ojciec Święty dążył przede wszystkim, by ukazywać centralne miejsce Boga w życiu człowieka i Kościoła. Wynikało to z bliskiej mu tradycji augustyńskiej - bo przecież św. Augustyna dogłębnie studiował i znał. Sądzę, że nie byłoby błędem włożenie także w jego usta znanych słów biskupa Hippony: „Deum et animam scire cupio. Nihil ne plus? Nihil omnino” - „Nie chcę znać nic ponad Boga i dusze”. Podkreślał, że miłość do Boga wiąże się w integralny sposób z umiłowaniem człowieka. „Kto broni Boga, ten broni człowieka” - mówił 21 grudnia ubiegłego roku do Kurii Rzymskiej. Przestrzegał również przed uleganiem wrażeniu, że wszystko jest względne, a prawdy wiary zależą od sytuacji historycznej i od ludzkiej oceny. Często mówił, iż wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd, lecz jest nawiązaniem głębokiej relacji z Bogiem, z Chrystusem, opartej na miłości Tego, który nas pierwszy umiłował. Papież wielokrotnie apelował do księży o życie prawdą przyjętego sakramentu, o pokorę i ofiarność w sprawowaniu posługi. Przestrzegał przed niszczycielską pychą i butą. Wyrazem troski o świętość kapłanów był Rok Kapłański, który ustanowił w czerwcu 2009 r. Wśród priorytetów pontyfikatu znalazła się też sprawa jedności chrześcijan. Benedykt XVI był również wyczulony na ludzką krzywdę, niepokoił go panujący na świecie głód, niesprawiedliwości.

A gdyby Ojciec miał wymienić kluczowe wydarzenia tego pontyfikatu?

Jeśli chodzi o doniosłość, to należy podkreślić, iż Benedykt XVI był ważnym interpretatorem Soboru Watykańskiego II. Już w pierwszym wystąpieniu po wyborze, 20 kwietnia 2005 r., w Kaplicy Sykstyńskiej zapowiedział, że jest zdecydowany „prowadzić dalej dzieło wprowadzania w życie Soboru Watykańskiego II, dochowując wierności dwutysiącletniej tradycji Kościoła”. O potrzebie realizacji soborowych postanowień podkreślał także w innych przemówieniach - do duchowieństwa w pierwszy czwartek Wielkiego Postu 14 lutego, już po ogłoszeniu zamiaru rezygnacji z dalszego pełnienia posługi biskupa Rzymu, oraz podczas przedświątecznego spotkania z kardynałami, biskupami i pracownikami Kurii Rzymskiej 22 grudnia 2005 r. Uważał, że nie można traktować soboru jako zerwania z przeszłością, ale jako kontynuację dziejów Kościoła. Mówiąc o recepcji soboru, wskazał, że istnieje interpretacja, którą nazwał „hermeneutyką nieciągłości i zerwania z przeszłością”. Zaznaczył, iż nierzadko zyskiwała ona sympatie środków przekazu, a także części współczesnej teologii. Z drugiej strony wskazał na „hermeneutykę reformy”, odnowy zachowującego ciągłość jedynego podmiotu-Kościoła. Przestrzegł, iż hermeneutyka nieciągłości może doprowadzić do rozłamu na Kościół przedsoborowy i Kościół posoborowy. Dodał, że głosiła ona jakoby teksty soborowe były wynikiem kompromisu, zaś autentyczny duch soboru miał wyrażać dążenie do zmian, niezawarte w soborowych dokumentach, a będące jakimś bliżej nieokreślonym „duchem soboru”. Przestrzegał, że sobór byłby w takim przypadku traktowany jako zgromadzenie ustawodawcze, które unieważnia starą konstytucję i ustanawia nową. Papież ubolewał z powodu fałszywego rozumienia przesłania soboru. Dlatego w swoich przemówieniach odróżnił prawdziwy sobór od „soboru mediów”, który, zdaniem Ojca Świętego, doprowadził do wielu problemów i banalizacji liturgii. „Sobór wirtualny był silniejszy niż sobór realny. Ale prawdziwa siła soboru była obecna i coraz bardziej się dokonuje, stając się prawdziwą siłą, która jest prawdziwą reformą, odnową Kościoła. Wydaje mi się, że 50 lat po Soborze widzimy, jak ten sobór wirtualny się załamuje, gubi i jawi się prawdziwy Sobór, z całą swoją siłą duchową” - mówił Benedykt XVI. Z autentycznego odczytania Soboru Watykańskiego II brało się również podejście papieża do liturgii, czyli przywracanie jej piękna przez wprowadzenie momentów ciszy, adoracji, przyjmowania Komunii św. klęcząc.

Pontyfikat ten z pewnością pozostawi również niezrównaną spuściznę papieskich nauk zawartych chociażby w trzech encyklikach.

Dotykają one głównie cnót teologalnych - nadziei i miłości. Czwarta, która nie zostanie wydana, przynajmniej jako dokument papieski, dotyczyć miała wiary. Wiara, nadzieja i miłość - trzy cnoty teologalne, serce chrześcijaństwa. Jest jeszcze trzytomowe dzieło „Jezus z Nazaretu”. Papież nie analizuje w nim jakichś aspektów z życia Chrystusa, ale mówi o Tym, którego śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie jest fundamentem chrześcijaństwa. Książka ta jest równocześnie osobistą, głęboką refleksją człowieka wierzącego, w dodatku napisaną językiem prostym i dla wszystkich przystępnym. Benedykt XVI nie ograniczył kręgu odbiorców swej publikacji jedynie do osób wierzących, ale skierował ją do wszystkich. Dokumenty Ojca Świętego skupiają się wokół jednego: rdzenia naszej wiary. Tu nie ma miejsca na wątki poboczne. Nie ma też wątpliwości, że to bardzo świadomy zamysł. Trzeba pamiętać, i o tym często mówią dziennikarze, iż wiele z istotnych rzeczy, które Benedykt XVI chciał przekazać, umieścił w tzw. małych encyklikach, czyli homiliach. Zwłaszcza w tych przygotowanych np. na Triduum Paschalne, gdzie z zamiłowaniem tłumaczył znaczenie opisów biblijnych oraz tekstów liturgicznych, odnosząc do życia Kościoła dzisiaj. Charakteryzuje je głęboka osobista refleksja. Za najważniejsze wystąpienia uważa się przemówienia do Kurii Rzymskiej, przed Bożym Narodzeniem. W ostatnim z nich, 21 grudnia 2012 r., wskazał, że konsekwencją stawiania Boga na pierwszym miejscu, czyli wiary w Pana, jest również spojrzenie na stworzonego przez Niego człowieka - jako kobietę i mężczyznę. W tekście tym znalazło się mocne potępienie filozofii gender, czyli utrzymywania jakoby człowiek mógł dowolnie wybrać sobie płeć, nie uznając faktu stwórczego działania Boga. To bardzo ważne przemówienie. Zresztą niemal wszystkie wystąpienia Benedykta XVI miały wielką wagę, ponieważ zawsze dotyczyły rzeczy najistotniejszych w Kościele. Na przykład homilia z 6 stycznia, wygłoszona do biskupów, mówiąca o ich roli. Na pytanie, jakim powinien być człowiek, na którego nakładane są ręce podczas święceń biskupich w Kościele Jezusa Chrystusa, Benedykt XVI odpowiada: „Musi on być nade wszystko człowiekiem, któremu zależy na Bogu, ponieważ tylko wówczas naprawdę zależy mu na ludziach. Możemy też powiedzieć odwrotnie: biskup powinien być człowiekiem, któremu ludzie leżą na sercu, którego nurtuje los ludzi. Musi on być człowiekiem dla innych. Może on jednak być naprawdę takim, tylko wówczas, kiedy jest człowiekiem przejętym Bogiem”.

Wśród najważniejszych wydarzeń pontyfikatu Benedykta XVI podkreśla się również jego pielgrzymkę do Polski, a szczególnie fakt, że pochodzący z Niemiec papież odwiedził były obóz zagłady w Auschwitz. Co Ojciec o tym sądzi?

Pielgrzymka w 2006 r., poniekąd śladami Jana Pawła II, była osobistym hołdem złożonym przez Benedykta XVI swojemu poprzednikowi. Zresztą już po powrocie, kiedy Ojciec Święty odpoczywał chwilę w Castel Gandolfo, docierały do Rzymu wiadomości o tym, jak bardzo był wdzięczny za entuzjastyczne przyjęcie. Jakby chciał powiedzieć „Ale nam się wydarzyło!”. Od Polski zaczęły się pielgrzymki, którym początkowo przepowiadano nieuchronną klęskę, a które zamieniały się w wielkie święto Kościoła. Natomiast wizyta w Auschwitz postrzegana była przez opinię światową w kluczu relacji Stolicy Apostolskiej z judaizmem. Pamiętajmy, że Benedyktowi XVI wypominano, iż podczas wojny został przymusowo wcielony do służb pomocniczych hitlerowskich Niemiec. Stąd Auschwitz, jak i późniejsze odwiedziny w muzeum pamięci o holokauście Yad Vashem w Jerozolimie miały znaczenie dla relacji Kościoła katolickiego z Żydami. Otwartość na myśl judaistyczną potwierdza również zacytowanie w słynnym przemówieniu do Kurii Rzymskiej, wygłoszonym przed świętami Bożego Narodzenia 21 grudnia 2012 r., wielkiego rabina Francji, Bernheima, odniesienia do teologii judaistycznej w „Jezusie z Nazaretu”, kiedy przypominał o ścisłych i szczególnych więzach łączących obydwie religie. Nie zapominajmy wreszcie o odwiedzinach w synagogach Rzymu, Kolonii czy Nowego Jorku i szczególnie ważnej wizyty w Ziemi Świętej.

Dla Polaków ważnym momentem była też beatyfikacja Jana Pawła II.

Beatyfikacja jest zawsze aktem Kościoła, a nie tylko takiego czy innego papieża. Dlatego trzeba podkreślić, iż Benedykt XVI - choć zawsze żywił wielki szacunek wobec Jana Pawła II, to w procesie beatyfikacyjnym mającym wynieść Papieża Polaka na ołtarze, nie stosował dróg na skróty. Wyjątkiem było skorzystanie z przysługującego mu uprawnienia i otwarcie procesu już 13 maja 2005 r., bez zachowania wymaganego pięcioletniego okresu po śmierci kandydata na ołtarze. Benedykt XVI już w swoich pierwszych słowach po wyborze podkreślał wielkość swojego poprzednika, a sam określał siebie jako „pokornego robotnika w Winnicy Pańskiej”. Często cytował naszego rodaka. Dlatego nie bez powodu George Weigel, amerykański pisarz katolicki i autor biografii Papieża Polaka pt. „Świadek Nadziei”, określił cały pontyfikat Benedykta XVI dynamiczną kontynuacją posługi Jana Pawła II.

W ostatnich tygodniach dość często porównuje się tych dwóch papieży. Zwłaszcza fakt, że Jan Paweł II mimo wielu dolegliwości nie zrezygnował z pełnienia obowiązków do końca życia, gdy tymczasem Benedykt XVI ustąpił ze Stolicy Piotrowej.

Musimy pamiętać, że Benedykt XVI miał swoją wizję pontyfikatu i wielką wolność wewnętrzną. Wiedział, że jest Benedyktem XVI, a nie Janem Pawłem II. Nie usiłował naśladować swojego poprzednika. Wiedział, że ma zarówno inne dary, jak i słabości, bo każdy człowiek jest pod tym względem różny. Dlatego zawsze był sobą. I trzeba jasno powiedzieć, że decyzja o rezygnacji została podjęta w głębi sumienia i wynika z miłości do Kościoła. Ojciec Święty uznał, iż Kościół zasługuje na pasterza bardziej dynamicznego, młodszego, przyznając, że on nie jest w stanie sprostać takiej posłudze następcy św. Piotra, jaką winny jest wiernym na całym świecie. Dlatego należy postrzegać decyzję Benedykta XVI i usunięcie się niczym mnich za klauzurę, jako wyraz miłości do Kościoła.

Z jakimi wyzwaniami Benedykt XVI pozostawia Kościół?

Kiedy Ojciec Święty spotkał się kilka tygodni temu z klerykami diecezji rzymskiej, mówił bardzo wyraźnie o pięknie Kościoła, przyszłości. A jakie wyzwania stoją przed następcą Benedykta XVI? Z pewnością cywilizacyjne oraz kulturowe. Jedną ze spraw, którą pozostawił przyszłemu papieżowi jest kwestia Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. Ojciec Święty nie ukrywał, że warunkiem uregulowania statusu kanonicznego lefebrystów jest uznanie przez nich całej nauki Kościoła, w tym dokumentów Soboru Watykańskiego II oraz nauczania wszystkich kolejnych papieży bez wyjątków, a także ważności Mszy św. sprawowanej w językach narodowych według „Mszału Pawła VI”. Ważna są też kwestie nowej ewangelizacji, dialogu ekumenicznego. Istotna jest reforma Kurii Rzymskiej, ale na to by dobrze służyła papieżowi, potrzeba czasu i siły.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 9/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama