Kto wierzy w Jezusa, nie obawia się choroby

Relacja z Diecezjalnego Dnia Chorego w Kodniu

Ten, kto wierzy w Jezusa, nie obawia się ani choroby, ani śmierci - powiedział biskup siedlecki Kazimierz Gurda podczas Diecezjalnego Dnia Chorego, który obchodzono 2 lipca w Kodniu.

Szacuje się, że w uroczystościach wzięło udział ok. 7 tys. osób, w tym 40 grup zorganizowanych przez parafie i domy opieki. We wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Kodeńskiej do bazyliki mniejszej w Kodniu co roku przybywają rzesze pielgrzymów dotkniętych chorobą i cierpieniem, ich opiekunowie, kapłani, władze samorządowe oraz przedstawiciele służby zdrowia.

Uroczystości zainaugurowały Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny odśpiewane przed obrazem Matki Bożej Królowej Podlasia i Matki Jedności. Następnie były celebrowane dwie Msze św. Przed południem pątnicy, kapłani i oo. oblaci, niosąc słynący łaskami wizerunek Maryi, udali się na kalwarię, gdzie rozpoczęła się odpustowa Eucharystia w intencji chorych i cierpiących. Mszy św. przewodniczył bp K. Gurda, a koncelebrowali kapłani diecezji siedleckiej, którzy jako klerycy musieli przerwać studia i zostali wcieleni do wojska.

Bóg nie zostawia

- Przybywamy tu, aby spotkać się z Jezusem i Maryją w miejscu Jej szczególnego wstawiennictwa. Przybywamy, by posłuchać słowa, które Bóg kieruje do nas, ucząc się od Maryi zachowywać je w naszych sercach - powiedział we do wstępie homilii bp K. Gurda. W dalszej części mówił o zagrożeniach w życiu człowieka. - Mogą pochodzić z zewnątrz, gdy zagraża nam ktoś, kto jest mocniejszy i wrogo nastawiony, lub od wewnątrz. Do takich stanów należy choroba. Odczuwamy wówczas niepewność, a także lęk związany z poddaniem się badaniom medycznym i diagnozą lekarską. Dlatego w takich chwilach ważna jest obecność drugiego człowieka, który może przyjść nam z pomocą - podkreślił. Zwrócił także uwagę, że wielu z nas uważa, iż w chorobie i cierpieniu Bóg pozostawia człowieka samemu sobie. - Nic bardziej błędnego. Bóg jest zawsze obecny. Jego imię przecież brzmi: Jestem, Który Jestem. Cierpienie i choroba nie są chęcią zadnia człowiekowi bólu. Są jedynie dopuszczeniem ze strony Boga możliwości uczestniczenia w cierpieniu Chrystusa - wyjaśnił, dodając, że, gdy dotknie nas choroba, zastanawiamy się: dlaczego ja, dlaczego moje dziecko. Tymczasem pytanie o sens cierpienia, tu, na ziemi, pozostanie bez odpowiedzi. Musimy jednak pamiętać, że Bóg jest obecny w każdej ludzkiej sytuacji zagrożenia, a szczególnie w chorobie. Co więcej, Bóg jest mocarzem, przy którym możemy się czuć całkowicie bezpieczni. - Małe dziecko w obliczu niebezpieczeństwa biegnie do mamy, taty. Bo dla niego rodzice są mocarzami, przy których czuje się bezpiecznie. My, dorośli, w sytuacji zagrożenia uciekamy się do Jezusa. Tu, w kodeńskim sanktuarium, uciekamy się też do Tej, która Go urodziła. Wiemy, że Jezus niejednokrotnie wysłuchuje próśb swojej Matki i uzdrawia, o czym świadczą znajdujące się tu podziękowania. Jesteśmy Panu Bogu za to wdzięczni. Zachowujemy też swoją wierność, gdy łaska uzdrowienia nas nie dotyka. Przyjmujemy wówczas chorobę i cierpienie, ufając, iż nie będzie ono większe niż potrafimy znieść - dodał.

On dotrzymuje słowa

Bp Gurda podkreślił także, że jako ludzie wierzący wiemy, iż wszyscy podlegamy śmierci. - Nikt od tego nie jest wolny, pomimo, że obecnie próbuje się przedłużyć życie w różny sposób. Ten, kto wierzy w Jezusa, nie obawia się ani choroby, ani śmierci. Jezus, Boży Syn, zapowiada szczęśliwe życie wieczne w obecności Ojca Niebieskiego i dotrzymuje słowa. On pragnie abyśmy byli zjednoczeni z Ojcem w życiu doczesnym i przez całą wieczność. Maryi również zależy na tym, abyśmy byli zbawieni, byśmy razem z Nią cieszyli się zbawieniem, które Jezus nam daje. Polecamy jej wstawiennictwu siebie oraz naszych bliskich. Polecamy wszystkie sprawy naszych rodzin, Kościoła i ojczyzny - zakończył bp Gurda.

Nabożeństwo zakończyło błogosławieństwo lurdzkie, którego udzielił biskup siedlecki.

MD

3 PYTANIA

o. Mirosław Skrzydło OMI, rzecznik sanktuarium w Koniu

1. Jakie były początki Diecezjalnego Dnia Chorego?

Już w latach 30 XX w., a więc po powrocie obrazu cudownego Matki Bożej z wygnania, kiedy to przez 52 lata na skutek ukazu carskiego znajdował się on na Jasnej Górze, do Kodnia przybywali wierni na tzw. odpust chorych. Wyglądał on inaczej, bo kalwarii w dzisiejszym kształcie nie było. W jej miejscu znajdowały się pozostałości po posiadłości Sapiehów. Przypuszczamy, że gromadzono się na Mszach św. przed cudownym obrazem w kościele św. Anny (dzisiejsza bazylika kodeńska). W nawiązaniu do wygłoszonego przez kard. Karola Wojtyłę kazania z okazji 50-lecia powrotu obrazu Matki Bożej do Kodnia ustalono, że 2 lipca będzie świętem patronalnym sanktuarium NMP Kodeńskiej - Matki Jedności. Od tamtej pory co roku do Kodnia pielgrzymują chorzy, cierpiący, samotni i starzy. Uroczystość nazwano Diecezjalnym Dniem Chorego.

2. Dlaczego upodobali sobie właśnie Kodeń?

Do sanktuarium przybywają różni ludzie, kierując się rozmaitymi powodami. Są pielgrzymi szukający umocnienia w wierze, są ludzie życiowo zagubieni szukający „kompasu”, który pomoże im się odnaleźć. Przyjeżdżają osoby poranione emocjonalnie, zaniedbane duchowo, a także chorzy, niedołężni, starzy, gościmy też turystów. Wczytując się w prośby skierowane do Matki Bożej, a pozostawione na karteczkach przez pielgrzymów, zauważamy, iż przeważają błagania o łaskę powrotu do zdrowia, o szczęśliwą operację. Dużo też jest podziękowań za ocalone życie, wrócone zdrowie.

Pierwszym ciężko chorym pielgrzymem do Matki Bożej Gregoriańskiej, bo tak kiedyś nazywał się obraz kodeński, był Mikołaj Pius Sapieha. W 1630 r. wraz z rodziną pojechał do Rzymu w poszukiwaniu lekarza, który go uzdrowi. Trudno powiedzieć, jak nazywała się jego choroba. Wiadomo jednak, że Mikołaj nie chodził, a leżał lub był noszony w fotelu. Mógł to być paraliż, ale też ciężka depresja. Przybywszy po długiej podróży do Wiecznego Miasta, został przyjęty na audiencji przez papieża Urbana VIII. I wtedy, uczestnicząc w Mszy św. sprawowanej w kaplicy domu papieskiego przed obrazem Maryi, doznał całkowitego uzdrowienia. Przekonany, że jest ono dziełem Matki Bożej, której orędownictwa żarliwie przyzywał, postanowił ów wizerunek zabrać ze sobą do Kodnia. Historia ta przekazywana od pokoleń prawdopodobnie rodzi w ludziach nadzieję, że może i mnie Maryja pomoże w chorobie, w strapieniu... I tak od 383 lat ludzie pielgrzymują do Kodnia. A ich świadectwa, liczne wota i modlitwy dziękczynne są wyrazem tego, że Najświętsza Panna niestrudzenie słucha i pomaga.

3. Jakie przypadki łask za wstawiennictwem Matki Bożej Kodeńskiej znajdują się w archiwach?

Mamy wiele świadectw cudownej interwencji Maryi. Niektóre można przeczytać na stronie internetowej sanktuarium. Są zapisy o uwolnieniu od wielu schorzeń, np. choroby nowotworowej, oczu, krtani, niedowładu kończyn, wyzwolenie od uzależnień, wyzdrowienie z ciężkich urazów powypadkowych. Do ciekawych należą dziękczynienia za: łaskę zrozumienia sensu krzyża, cierpliwość w chorobie, siłę w służbie niedołężnym członkom rodziny, a nawet o łaskę dobrej śmierci... Jakby Maryja pomagała dojrzeć ludziom do dźwigania - niełatwego przecież - krzyża. Zauważamy też przybywających do Kodnia małżonków, którzy przez wiele lat nie mogą doczekać się potomstwa. Może to echo dawnego ludowego święta Matki Boskiej Jagodnej przypadającego właśnie 2 lipca. Maryja w staropolskiej tradycji była uważana za patronkę matek i kobiet ciężarnych, szczególnie tych, które mają trudności z donoszeniem ciąży lub niedawno straciły dziecko. Kobiety wierzyły, że gdy 2 lipca będą zanosić modlitwy do Matki Bożej, to Ona uchroni je przed złem i pomoże urodzić zdrowe i silne potomstwo. Znajdujemy stosunkowo liczne świadectwa mówiące, że Maryja odpowiada na strapienie modlących się małżonków, dając im upragnione dzieci. Ważne są także duchowe ozdrowienia, które pielgrzymi przypisują Pani Kodeńskiej, jak np. odnalezienie drogi do Boga, powrót na łono Kościoła, ocalenie przed rozbiciem rodziny. Tych cudownych interwencji Maryi jest wiele, ale trudno skłonić wszystkich, którzy doznali łask za Jej przyczyną, do zwierzeń, bo to bardzo osobista, dotykająca głębokich pokładów duchowych rzeczywistość. Pozostaje milczeć i dziękować.

NOT. MD
Echo Katolickie 28/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama