Upadnij na kolana ludu czcią przejęty

Z perspektywy kolan widzi się najlepiej! O godnej postawie podczas modlitwy i „katolikach od święta”

Najgorzej jest podczas liturgii ślubnych, kiedy w kościele pojawiają się „katolicy” na co dzień rzadko tu zaglądający. Bywa, że nie ma ministranta. Nie ma komu w odpowiednim momencie dać sygnał dzwonkami, więc „lud Boży” jest totalnie zdezorientowany: kiedy klęknąć, kiedy powstać, co odpowiedzieć podczas liturgicznego dialogu z celebransem?

Rozgardiaszowi towarzyszy nerwowe spoglądanie na siebie, szukanie podpowiedzi u sąsiada z kościelnej ławki, który często również nie ma pojęcia, jak się zachować. Totalny miszmasz! No i panuje pogrzebowa cisza, choć to ślub przecież i pieśni są radosne. Śmieją się czasem księża, że najlepiej wtedy wszystkie części stałe śpiewać - przynajmniej organista odpowie.

Nie brakuje anegdot rodem „z kościelnej kruchty” ilustrujących wyżej opisane i im podobne sytuacje. Tak naprawdę nie jest jednak do śmiechu. Wraz z tzw. nowoczesnością (inni dodają: modernizmem) zaczęło zanikać poczucie sacrum - wewnętrznej intuicji, świadomości stawania wobec świętości, wobec której należy zachować najwyższy szacunek. Złożyć hołd Temu, który - sam będąc Santctissimus - stanowi jej źródło.

W biegu...

Coraz rzadziej modlimy się na kolanach - w kościele, w domu. Odmawiamy pacierze, jadąc do pracy autobusem, samochodem, idąc po poranne zakupy. - Czy kiedy odmawiam różaniec „na leżąco” to dobrze? - zapytała mnie kiedyś całkiem jeszcze młoda kobieta. Cóż, Pan Bóg zapewne i taką modlitwę przyjmie, nie nam sądzić. Ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, by w takiej postawie przyjmować gości, których się szanuje i ceni, rozmawiać z nimi z poziomu poduchy i piernatów. Pomijam, rzecz jasna, sytuacje, gdy z różnych powodów, jak wiek czy choroba niełatwo jest uklęknąć.

Coraz trudniej w świątyni zobaczyć osoby, które wchodząc do niej, upadną na kolana przed Najświętszym Sakramentem. Upowszechnił się tzw. przykuc. Cóż to takiego? To postawa pozwalająca zachować pozory pobożności, przypominająca nieco przyklęknięcie, a zarazem chroniąca przed pobrudzeniem sobie (?) nogawki spodni czy pończoszki. Przypominająca nieco gest fizjologiczny, właściwy dla krańcowo innej sytuacji. Wbrew pozorom, utrzymanie równowagi w „przykucu” wcale nie jest łatwe i w perspektywie dłuższego czasu męczące. A co komunikuje Panu Bogu? Hmm...

Fatalnie jest w zabytkowych katedrach, budowlach sakralnych. Traktowane są jako, li tylko, muzea. Tabernakulum zazwyczaj przenoszone jest do bocznego ołtarza, aby uniknąć profanacji. Wyznacza się przestrzeń ciszy i modlitwy, ale rzadko kto się tam zatrzymuje na dłużej. Dominuje hałas, zgiełk - pomimo dyskretnych próśb służby porządkowej o „silentium”. Głębokim szokiem dla pielgrzymów odwiedzających Grób Pański w Jerozolimie jest panująca tam atmosfera radosnego pikniku. W najświętszym miejscu na ziemi...

Dlaczego tak się dzieje? Zapewne powodów jest wiele. Utrata wiary w żywą, autentyczną obecność Pana Boga w miejscach Jemu poświęconych, dedykowanych. Zapominamy, że kiedy Bóg Jahwe objawiał się Mojżeszowi w ognistym krzewie, padły słowa: „Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą” (por. Wj 3,1-6). Coraz mniejsza jest świadomość obecności w Najświętszym Sakramencie - wystarczy tylko popatrzeć, ile osób adoruje Go podczas Nabożeństw Czterdziestogodzinnych w naszych podlaskich parafiach. Przed rokiem świętowaliśmy stulecie objawień Matki Bożej w Fatimie. Gdy anioł przygotowywał do nich dzieci, najpierw uczył je adoracji. Tak bardzo jest to ważna szkoła poznania Pana Boga. Dziś - mało jest chętnych, by do niej chodzić.

Współczesna, posoborowa teologia akcentuje miłosny, oblubieńczy wymiar relacji Boga z Jego dziećmi. Super! Problem polega na tym, że dla wielu ludzi stał się On kumplem. Nie w sensie bliskości, zażyłości, ale nonszalancji, braku szacunku. Zginęła świadomość Bożego majestatu. Przestaliśmy rozumieć, czym jest bojaźń Boża.

Gorzkie słowa

Napisał ktoś na blogu jednej z katolickich stron internetowych: „Zachowujemy się coraz częściej tak, jak byśmy kolan już nie mieli - dosłownie. Już tylko śpiewamy: »Upadnij na kolana ludu czcią przejęty...«, a postępujemy zupełnie inaczej. Przecież wystarczy skłonić głowę (w najlepszym przypadku) przed Najświętszym Sakramentem - tak nas uczą. Coraz mniej kościołów, gdzie można przyjąć Komunię św. na klęcząco. Ministranci nie przyklękają prawie wcale, bo tak są szkoleni, takie są przepisy. Gaszenie zacofanych, których bolą takie sytuacje, i tłumaczenie im, że najważniejsze jest to, co mamy w sercu, a nie zewnętrzne postawy”. Zmyślone? Niekoniecznie.

Ktoś inny dopisał: „A co do księży, to można czasem od nich usłyszeć: »Nie trzeba już klękać« lub głupkowaty komentarz: »A ty co, od Natanka jesteś, że klękasz?« Jakby zapomnieli, kto znajduje się w ich rękach i kim oni sami (i my wszyscy) jesteśmy wobec Niego? A potem zdziwienie, że politycy mówią” »Przed księdzem nie klękam«. Skoro ksiądz nie klęka przed Najwyższym Kapłanem, to z jakiej racji ktoś miałby klękać przed nim? Czyżby to pycha była?”.

Gorzkie słowa. Nie chcę rozwijać kwestii przepisów liturgicznych. Mówi się, że postawa stojąca to gest wolnych ludzi, wyzwolonych z grzechu i śmierci przez Zmartwychwstałego. Znak gotowości, aby w swojej „procesji życia” nieść Go innym ludziom. Zapewne tak jest - na potwierdzenie mamy dużo świadectw wczesnochrześcijańskich. Stosowne dokumenty uzasadniają poszczególne postawy ciała, jakie wierni powinni zachować podczas Mszy św., zachowanie służby liturgicznej itp. Pozostawiają też w niektórych momentach lokalnym wspólnotom wybór, motywowany miejscowymi zwyczajami, tradycją. OK.

Znaki były bardzo ważne w tzw. liturgii przedsoborowej - każdy z nich miał swój głęboki sens, wartość. Jak podkreślają sceptycy (a może lepiej: realiści”), wyzwalając „Novus Ordo Missae” z „trydenckich okowów” wylano chyba jednak przysłowiowe dziecko z kąpielą. Tzn. dla wielu w ogóle przestały one cokolwiek znaczyć, choć absolutnie nie taka była intencja wprowadzenia nowych zasad. Po prostu przestaliśmy się nimi przejmować. Stały się mało znaczącym bonusem. Świat, gdzie nagle wszyscy do wszystkich zaczęli mówić po imieniu, preferuje się luz i „fajność” i w którym zaciera się kolejne granice, dopełnił reszty. Także w Kościele.

 Znane są historie wyrzucania tabernakulów z centrum świątyni do innych miejsc, zwanych „pomieszczeniem rezerw eucharystycznych” albo tabernakula, które „na przycisk” chowały się w posadzce ołtarza. Dziś już tam zazwyczaj nikogo nie ma. Ludziom przestały być potrzebne kościoły, gdzie zlekceważono Gospodarza. Albo uczyniono z Niego kumpla do budki z piwem.

Umiłuj pokorę...

...jest ona bowiem murem w obliczu nieprzyjaciela, skałą, o którą rozbiją się wszelkie pociski diabła”- pisał św. Efrem Syryjczyk (+373). W Piśmie świętym mamy wiele przykładów postawy klęczącej (nieprawdą jest, że dla judaizmu biblijnego była ona obca). Jezus klęczał podczas modlitwy w Ogrójcu (Łk 22,41). Tak witano Go zmartwychwstaniu: „A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon” ( Mt 28, 9 ). Na kolanach modlił się diakon Szczepan podczas kamieniowania (Dz 7,59). „Zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi, aby według bogactwa swej chwały sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka” - pisał św. Paweł. (Ef 3,14). Apostoł w taki sposób modlił się, żegnając się z mieszkańcami Efezu („Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi” - Ef 20,36). Piotr na kolanach żarliwie modlił się przed wskrzeszeniem Tabity („Po usunięciu wszystkich, Piotr upadł na kolana i modlił się. Potem zwrócił się do ciała i rzekł: »Tabito, wstań!« A ona otwarła oczy i zobaczywszy Piotra, usiadła” - Dz 9,40).

„Przyjdźcie, uwielbiajmy Go padając na twarze, klęknijmy przed Panem, który nas stworzył, Albowiem On jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku” (Ps 95) - modlą się kapłani - i nie tylko oni - odmawiając brewiarz. Bo to jest najwłaściwsza postawa dziecka, które staje przed Ojcem.

„Upadnij na kolana ludu czcią przejęty...” - śpiewamy. Najpierw odkryjmy na nowo Tego, któremu należy się cześć i uwielbienie. Kolana same się zegną. Z ich perspektywy widzi się najlepiej.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama