Na wieczną pamiątkę

Kilka lat temu w mediach społecznościowych krążyło zdjęcie pokazujące młodych ludzi na tle procesji Bożego Ciała w stolicy. Totalna obojętność. Czy rozumiemy , jaki jest sens tych procesji - że to coś znacznie więcej niż element ludowej pobożności

Kilka lat temu w mediach społecznościowych krążyło zdjęcie pokazujące młodych ludzi na tle procesji Bożego Ciała w stolicy. Totalna obojętność. Ironia. Pogardliwe komentarze przerywane degustacją drinków. Rzecz jasna to sytuacja skrajna, ale faktem jest, że my sami mamy coraz większy kłopot z odpowiedzią na pytania: po co wychodzimy tego dnia na ulicę? Dlaczego procesja? Samo stwierdzenie: „Bo tak było od zawsze” już nie wystarcza.

Ważną rolę w naszej rzeczywistości odgrywają znaki, symbole. Odnoszą do treści duchowych, tradycji, wprowadzają w misteria. Liturgiczny znak procesji uświadamia nam, że ludzkie życie jest drogą, człowiek zaś - wędrowcem (łac. homo viator). Jej „prototypem” była wędrówka ludu wybranego z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej, w Nowym Testamencie zaś Pascha Jezusa - Jego przejście ze śmierci do życia. Procesja ulicami miast i wiosek przypomina nam, że nie możemy pogrążyć się w stagnacji, czekając, aż inni zmienią świat za nas. Jest deklaracją budowania życia i hierarchii wartości wedle zasad ewangelicznych. Przypomina, że wiara nie może być „sprawą prywatną” - do jej wyznawania konieczne są odwaga i konsekwencja. We współczesnym kontekście cywilizacyjnym, kulturowym ten aspekt wydaje się szczególnie ważny.

Jest jeszcze jeden wymiar Uroczystości Bożego Ciała: to ekspiacja za grzechy świętokradztwa, za niewiarę w realną obecność Chrystusa w konsekrowanych postaciach. Pisał o tym papież Urban IV w bulli „Transiturus” - ustanawiającej święto ku czci Ciała i Krwi Chrystusa - podając jako powód „zadośćuczynienie za znieważanie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, błędy heretyków oraz uczczenie pamiątki ustanowienia Najświętszego Sakramentu, która w Wielki Czwartek nie może być uroczyście obchodzona ze względu na powagę Wielkiego Tygodnia”. Co prawda z powodu jego przedwczesnej śmierci dokument nie został przezeń ogłoszony, ale wolę poprzednika wypełnił papież Jan XXII w 1317 r. Już trzy lata później pierwsza procesja przeszła ulicami Krakowa. Poprowadził ją biskup Nankier.

***

Od zawsze procesje w Polsce były barwne, tonęły w kwiatach. Często przy kolejnych ołtarzach odgrywano sceny, w których występowały postacie biblijne - dobro walczyło ze złem, recytowano wiersze, śpiewano pieśni. Angażowano w nie wszystkie stany i bractwa, wojsko i cechy, a w stolicy szedł w niej sam król wraz z dostojnikami. „Obchodzona pod kopułą samego nieba, obsypana deszczem kwiatów i to w najpiękniejszej porze roku, zawsze zachwyca swoją półnieziemską poezją - a wtedy zachwycała tym silniej, że była jeszcze nowością (...) budziła nie tylko nabożeństwo, ale i gorącą ciekawość - pisała Deotyma o czasach piastowskich. Bo jeśli i dziś jeszcze najzacniejsze domy dobijają się o zaszczyt stawiania ołtarzy, cóż to się musiało dziać wówczas?!” (A. Szymańska, Boże Ciało, święto o długiej tradycji).

Procesje eucharystyczne wspominał również Cyprian Kamil Norwid: „Zatrzymali się przed ołtarzem ustrojonym w zieloność, zewsząd cisza, a pięćdziesiąt chorągwi kościelnych i cechowych, na podobieństwo masztów, pochyla się ku ziemi i lud, jak fala niżej, a całe miasto głuche” - wspominał. „Z równąż powagą cała odbyła się procesja, przed każdym ołtarzem przyklęknięto i powtórzono cichość - po czym śpiewy, kotły i głośne nabożeństwo” (Kraków, 1842 r.).

***

Nie zaprzestano ich organizacji nawet w trudnych chwilach polskiej historii. Urządzał je o. Augustyn Kordecki podczas oblężenia Jasnej Góry przez Szwedów. W tym samym czasie król Jan Kazimierz pisał: „Jak mocną mamy nadzieję, że sam Pan Bóg zawstydzi i zniszczy targającą się na to Niebo Ziemskie niezbożność!”. Celebrowano je podczas zaborów, a także w czasie czerwonego zniewolenia w XX w. Były manifestacją nie tylko wiary w realną obecności Chrystusa w Eucharystii, ale też znakiem, że przed Bogiem duch narodu zawsze pozostanie wolny!

Obok charakteru ściśle religijnego w procesje Bożego Ciała wpisany jest jeszcze inny aspekt: patriotyzm. Odegrał on szczególną rolę podczas zaborów i w czasie komunizmu. Udział w niej był równoznaczny z przyznaniem się do polskości, stawał się sposobem jej manifestacji. Ciekawe, że włodarze PRL, choć niechętnie patrzyli na wszelkiego rodzaju zgromadzenia, nigdy nie zabraniali wychodzić wiernym tego dnia na ulice. Boży majestat onieśmielał ich.

***

Ustanowienie Eucharystii wpisuje się w tę logikę. „Jestem z Tobą!” - chce nam podczas każdej Mszy św. powiedzieć Pan. „Jestem wierny danemu słowu! Umieram za ciebie, abyś mógł żyć. Biorę twoje grzechy, byś ty był wolny. Tylko uwierz! Nawróć się do mnie całym sercem! Parz na Mnie i ucz się ode Mnie, co to znaczy miłość.” Codziennie sprawowana Msza św. to nie wspominanie zamierzchłych wydarzeń czy wzmacnianie mitu. To nieustanne ponawianie - w niekrwawy sposób - przymierza, które zostało raz na zawsze przypieczętowane krwią Syna Bożego na Golgocie. Wiecznego i niezmiennego. Brakuje skali, aby cokolwiek z tym faktem móc porównać...

Wychodzimy na ulice i place, żeby pokazać innym, a może przede wszystkim sobie samym, że On jest! Żywy, Prawdziwy! Udział w procesji eucharystycznej jest publiczną manifestacją wiary w cudowną Obecność. Nie ma tu nic z duchowego ekshibicjonizmu, folkloru. Wiara w żywą obecność Chrystusa pośród swojego ludu, ograniczona tylko do „prywatnych przekonań” - karłowacieje. Tego dnia mamy dostrzec, iż - wbrew uparcie lansowanym opiniom - jest nas dużo! Mamy się policzyć, zobaczyć. Zrozumieć, że jesteśmy silni wtedy, gdy stanowimy jedność. Uświadomić sobie, iż Eucharystia to pokarm dla słabych, a nie uczta dla elit. I zawołać za apostołami: Panie, przymnóż nam wiary! Szczególnie wtedy, gdy umysł myli deklarację „nie wierzę” z bezradnym „nie potrafię sobie wyobrazić”. Wszak z wiarą w Jego eucharystyczną obecność mieli kłopot nawet uczniowie. „Trudna jest ta mowa, któż jej może słuchać?” - mówili niektórzy z nich, gdy Jezus wyjawił im, że stanie się Pokarmem na życie wieczne (J 6,53). Wielu zrezygnowało z chodzenia za Nim - nie umieli wyobrazić sobie tego co mówił, więc ich wiara umarła wraz z wątpliwościami. „Czyż i wy chcecie odejść?” - zapytał pozostałych. „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” - odpowiedział Piotr.

Odpowiedział w imieniu tych, którzy pozostali. Także nas.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama