Ostatnia Eucharystia w życiu

Gdyby najbliższa przeżywana Msza św. była twoją ostatnią - czy nadal traktowałbyś ją tak samo? Może warto poważniej podejść do Eucharystii?

Dzięki Ci, Boże za to, że dałeś nam dożyć kolejnej niedzieli...

...gdyby to była moja ostatnia przyjęta Eucharystia i ostatnia odprawiona msza święta z moim udziałem – czy nie byłoby inaczej?

Kolejny raz pozwoliłeś nam na to, aby nasze zdrowie i siła woli oraz wiara doprowadziły nas do świątyni na mszę świętą. I choć to przecież cud, że udało nam się dzięki Tobie być świadkami przemiany chleba i wina w Twoje Ciało i Krew, tak trudno nam odczuć to wybranie. Może za bardzo przyzwyczailiśmy się do następujących po sobie części liturgii, odmawianych modlitw, używanych przez kapłana gestów. Może myślami byliśmy gdzieś indziej, poza dramatem Golgoty i tajemnicą Zmartwychwstania, jakie przypomina i uobecnia niedzielna ofiara. Niejednokrotnie gubimy, Jezu Chryste, nasz zachwyt i zdziwienie nad Twą niepojętą miłością, tak kruchą, jak kawałek Hostii łamany przez celebransa… Przychodzimy do Ciebie, jedni jak co tydzień, inni „w kratkę”, w pogodę, jak głowa nie boli, „od wielkiego dzwonu”. Godzina spędzona przy Tobie ciągnęła się niejednemu z nas jak czuwającym Apostołom, co posnęli. A w centrum handlowym, w kinie, na spacerze – „Czas tak szybko leci…”, wzdychamy, życie nam chronicznie przecieka przez palce, a godzina jest jak pięć minut.

Jakże nas duma rozpiera, żeśmy przyszli, Boże, jakbyśmy Tobie uczynili wielką jakąś posługę, darując tę małą godzinę z siedmiu dni tygodnia. Jak daleko nam od pokory mówiących „Słudzy nieużyteczni jesteśmy” (Łk 17, 10)! Nawet nie zauważyliśmy, że to Ty nam dałeś tę nieopisaną łaskę uczestnictwa w kolejnej mszy świętej. Nie mieli jej liczni cierpiący w chorobie, mieszkańcy wielkich połaci ziemi, skąd najbliższa świątynia jest oddalona o setki kilometrów, a także prześladowani, niemający kapłana czy drżący o swe życie. My weszliśmy jak na przedstawienie, zostaliśmy „obsłużeni”, odfajkowaliśmy swoje w zeszycie sumienia. Ofiara na tacę może nas zabolała, prawa ręka czasem powstrzymała lewą od większego datku.

Eucharystia? „Na to jeszcze przyjdzie czas…” – ile razy taka myśl nam w głowie postała… A gdyby to była moja ostatnia przyjęta Eucharystia i ostatnia odprawiona msza święta z moim udziałem – czy nie byłoby inaczej? Skąd w nas ta pewność, że w kolejną niedzielę zasiądziemy w kościelnej nawie czy staniemy w zwyczajowym miejscu? Jak długo jeszcze będziemy odsuwać od siebie myśl o nieuchronnym prawie śmierci, które również i nas dosięgnie? Przyjdzie bowiem czas, że niczego już nie będzie dało się odwrócić, ani dołożyć do sumy naszych znikomych zasług u Boga. Tym bardziej, że nie dla zasług winniśmy przychodzić do Ciebie, Jezu, ale raczej dla Twej miłości, z której możemy czerpać jak z bezdennego źródła łask. Jeśli pozwolisz nam, Panie, jeszcze raz złączyć się z Tobą podczas ofiary mszy świętej, niech ją z Twoją mocą będziemy zdolni celebrować jak ostatnią w naszym życiu. Niech każda kolejna Eucharystia będzie dla nas świętem i darem jak ta, co ma nas umocnić na drogę ku życiu wiecznemu.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama