Drugi Sobór Watykański był wielkim wezwaniem do otwartości. Staroprawosławny Sobór na Krecie odbywa się natomiast w czasie, gdy idea otwartości przeżywa wyraźny kryzys, a ten nie omija także Kościoła
Drugi Sobór Watykański był wielkim wezwaniem do otwartości. Staroprawosławny Sobór na Krecie odbywa się natomiast w czasie, gdy idea otwartości przeżywa wyraźny kryzys, a ten nie omija także Kościoła.
W komentarzach do przebiegu Staroprawosławnego Soboru na Krecie można było spotkać się z porównaniem tego wydarzenia do Soboru Watykańskiego II. Przy wszystkich oczywistych różnicach rzuca się w oczy jedna wspólna cecha. Oba sobory musiały uporać się z relacją Kościoła do świata współczesnego. Patrząc z perspektywy 50 lat od zakończenia obrad soborowych, widać, że dialog ze światem był ideą najbardziej rewolucyjną, a zarazem najbardziej krytykowaną w późniejszych latach. Gdyby Ogólnoprawosławny Sobór odbył się tak, jak początkowo planowano 1961 r., czyli jeszcze przed otwarciem Soboru Watykańskiego II, zapewne inne byłyby wyzwania, z którymi musiałby się uporać, jak i odmienne decyzje, które podjęliby biskupi. Sobór ten odbył się jednak dopiero w bieżącym roku, gdy daje się zauważyć wyraźny kryzys idei otwartości w życiu społecznym. Dotyka on również Kościoła.
Wśród prawosławnych teologów w XX w. dominowały dwie koncepcje soboru. Pierwsza z nich głosiła, że sobór powinien być wyrażeniem jedności prawosławnego świata, a nie miejscem dyskusji i sporów. Dlatego wszystkie dokumenty powinny zostać wcześniej przygotowane i nie oczekiwano szerszej debaty nad nimi. Druga z koncepcji była otwarta na podejmowanie nowych decyzji podczas samych obrad soborowych. Niektórzy z prawosławnych komentatorów jako przykład podawali Sobór Watykański II, podczas którego odrzucono wcześniej przygotowane schematy i zaczęto pracę od nowa. Zwolennicy tej teorii byliby nawet gotowi pracować przez kilka lat, jak miało to miejsce w przypadku Kościoła katolickiego, byle dać czas na spotkanie i dyskusję. Od razu widać, że jeśli chodzi o główne wyzwanie, stojące przed Ogólnoprawosławnym Soborem, czyli dialog ze światem współczesnym, druga koncepcja wydaje się o wiele skuteczniejsza.
W rezultacie przeważyła opinia pierwszej grupy teologów i sobór trwał tylko kilka dni. Znamienne jest również, że nie zaproszono do uczestnictwa Prawosławnego Kościoła Ameryki, z którego wywodzi się najwięcej współczesnych teologów prawosławnych. Są oni właściwie jedynymi, którzy próbują mierzyć się z nowymi wyzwaniami, jakie przed teologią stawia na przykład bioetyka. Zarówno krótki czas trwania obrad, jak i niezaproszenie do współudziału najważniejszych współczesnych prawosławnych teologów wykazuje, że raczej nie myślano o prawosławnym aggiornamento (termin używany podczas Soboru Watykańskiego II na określenie idei odnowy Kościoła) i „otwarciu okien Kościoła”.
Jakie wyzwania stanęły przed zwierzchnikami Kościołów prawosławnych przybyłych na Kretę? W przestrzeni dialogu ze światem współczesnym na szczególną uwagę zasługują dwa: kwestia małżeństw mieszanych i błogosławienia powtórnego związku małżeńskiego. Pokrywają się one z tematyką ostatniego synodu biskupów katolickich, omówioną przez papieża w adhortacji Amoris laetitia.
Sobór potwierdził tradycyjne nauczanie na temat małżeństwa jako związku między mężczyzną i kobietą. W kwestii małżeństw mieszanych zajął konserwatywną pozycję, niedopuszczającą do związków z innowiercami. W projektach soborowych dokumentów pojawiły się propozycje uwzględniające skomplikowaną sytuację wielu prawosławnych, żyjących w krajach katolickich lub muzułmańskich, w których po prostu trudno znaleźć współmałżonka wyznającego tę samą wiarę. W Kościele katolickim kwestia ta została poruszona podczas Soboru Watykańskiego II, również dzięki katolikom żyjącym w mniejszości. Przedstawiciele Kościoła melchickiego wyszli z propozycją omówienia kwestii małżeństw mieszanych. Dzięki ich inicjatywie Kościół katolicki zezwala na ślub ze stroną niekatolicką, a nawet nieochrzczoną. Prawosławni rozważali tylko możliwość ślubu z chrześcijaninem innego wyznania. Propozycja ta wzbudziła szereg kontrowersji, szczególnie ze strony Kościoła gruzińskiego, który między innymi z tego powodu nie wziął udziału w soborze. Niestety, podczas samych obrad soborowych kwestia ta nie była szerzej omawiana.
Z punktu widzenia katolickiej teologii najbardziej skomplikowaną kwestią jest błogosławienie powtórnych związków małżeńskich. Na tę praktykę Kościołów prawosławnych powoływano się często podczas dyskusji wśród katolickich teologów w związku z obradami synodu na temat rodziny. Sprawa tzw. uznawania rozwodów przez Kościół prawosławny budzi ciągle wiele emocji i nieporozumień. Sięgając do opracowania na temat małżeństwa znanego prawosławnego teologa Johna Meyendorffa, zauważymy, że nie ma tam mowy o czymś takim jak rozwód. Małżeństwo jak każdy sakrament odnosi się do życia wiecznego w Królestwie Bożym i z tego też względu nie może być rozwiązane przez śmierć jednego małżonków, lecz „stwarza pomiędzy nimi – jeśli tego pragną i jeśli jest im to dane – wieczną więź” – pisze amerykański teolog. Sakramentalnego związku małżeńskiego nie tylko nie może rozwiązać człowiek przez rozwód, ale nawet sama śmierć nie jest do tego zdolna.
Konsekwencją przyjęcia takiego stanowiska jest negatywny stosunek do jakiegokolwiek powtórnego małżeństwa. Dlatego wdowcy, chcący żyć w zgodzie z przyjętym sakramentem małżeństwa, nie powinni powtórnie się żenić. Powtórny związek wdowca lub wdowy jest błogosławiony przez kapłana, lecz nie jest on w sensie ścisłym takim samym sakramentem jak pierwszy. Ma on charakter pokutny. Tylko pierwsze i jedyne w swoim rodzaju małżeństwo jest błogosławione w Kościele podczas sprawowania Eucharystii.
Dar małżeństwa wymaga akceptacji i pielęgnacji, ale może być również odrzucony przez człowieka. John Meyendorff pisze, że „miłość jest nieporównywalna z cudzołóstwem. W przypadku cudzołóstwa dar jest odrzucony i małżeństwo przestaje istnieć”. Zdaniem prawosławnych teologów, małżonkowie mogli popełnić błąd prosząc o łaskę małżeństwa, gdy nie byli jeszcze gotowi na jej przyjęcie, czy też mogli okazać się niezdolni do uczynienia tej łaski owocną. W tych przypadkach Kościół może uznać fakt, że łaska nie została „przyjęta”, tolerować separację i zezwolić na powtórne małżeństwo. Nigdy jednak nie zachęca do powtórnego małżeństwa – nawet w przypadku osób owdowiałych, ze względu na wieczny charakter więzi małżeńskiej. W ten sposób Kościół może usankcjonować sytuację niezgodną ze ścisłymi kanonami, powodowany troską o zbawienie dusz.
Przy dużej liczbie rozwodów koncepcja ta może wydawać się skuteczną alternatywą. Jednak mając świadomość, że Kościół dopuszcza drugie i trzecie małżeństwo, można zwolnić się z heroicznej walki o współmałżonka. Jak łatwo się domyślić, niewielu jest w stanie sprostać wymaganiom tej walki. To, co początkowo było wyjątkiem powodowanym troską duszpasterską, szybko staje się normą. Obrady soboru nie wniosły nowych rozwiązań w tej kwestii.
Z jednej strony praktyka prawosławna w kwestii małżeństwa wydaje się bardziej radykalna niż katolicka, ponieważ zasadniczo nie dopuszcza małżeństwa z innowiercą. Z drugiej strony natomiast bardzo łatwo odwołuje się do praktyki miłosierdzia i błogosławi drugi i trzeci związek małżeński. Wydaje się, że najbardziej doniosłym problemem, jaki stanął przed soborem, było pytanie, jak dokonywać zmian w praktyce duszpasterskiej, zachowując przy tym ciągłość tradycji. Biskupi wybrali drogę potwierdzenia tradycji. Na zmiany trzeba będzie jeszcze poczekać.
opr. ac/ac